Co chwila mamy rwetes.
Siły postępu, uderzające zawsze z ciemnych czeluści, atakują podstępnie
i (nie?)spodziewanie. To ukierunkowane ataki, przemyślane, raz z tej,
raz z tamtej strony. Chodzi o to, żeby stale się coś działo, żebyśmy
zajęci byli odganianiem natrętów, jakże chętnych do rozdrapywania
naszych sumień. Są wyznaczeni harcownicy i mają zapewnioną pomoc tabunów
„pożytecznych idiotów”, którzy natychmiast zaczną rozmazywać g…, którym
jesteśmy notorycznie obrzucani.
Tracąc siły na nieudolną
(na ogół) obronę, nie zajmujemy się czymś innym, czyli tym, co
ważniejsze. Miotamy się więc w wyznaczonych nam wcześniej ramach.
Dlaczego na to pozwalamy? Dlaczego sami nie stosujemy tej strategii, tym
bardziej, że mamy dostatecznie dużo prawdziwych i doskonale
udokumentowanych argumentów?
A to „Sąsiedzi” a to
„Pokłosie”. Jak nie kijem nas, to batem. Zawsze nadstawiamy tę część
ciała, która jest najbardziej wrażliwa. Warto czasem zdobyć się na
wysiłek, wyrwać bat z brudnych łap napastnika i walnąć na odlew! Nie, do
przemocy nie wzywam, chodzi mi jednak o to, abyśmy nauczyli się
sensownie korzystać ze zgromadzonej wiedzy i spychać nieuczciwych
napastników w kozi róg.
Wszyscy chcą nam grzebać
w sumieniach, rozdrapywać jakieś blizny, które jakoby nam zarastają i
przestajemy być wrażliwi na cudze krzywdy. Czyżby? Proszę mi pokazać
przywódców innych państw, którzy w analogicznej sytuacji atakują własny
kraj, społeczeństwo, w którym wyrośli i w którym żyją, jednak ani słowem
nie odezwą się w jego obronie, gdy skala pomówień przekracza granice
absurdu?
Ci, którzy nam tak
usilnie grzebią w sumieniach, mają brudne pazury i szpony. Mają nie
tylko brud pod paznokciami. Tam często jest świeża krew…
Oto członek Komitetu
Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i członek jej Biura
Politycznego (może jeszcze inny członek, kto tam zna ich wszystkie
funkcje, a po nawiązaniu bliższych stosunków z niejakim „Żelem” z
Biłgoraja sytuacja jest rozwojowa) występuje publicznie i partyjnie
orzeka, że NSZ to… sojusznicy
Hitlera i pogromcy Żydów. W dodatku marzą mu się delegalizacje
organizacji, których nie lubi, jak to nie tak bardzo onegdaj jego reżim
stosował. Może tak przypomnijmy mu, co robili jego protoplaści?
Komuniści sowieccy (a w ślad wszyscy inni), byli najwierniejszymi
sojusznikami Hitlera w latach 1939-1941. Hajlowali towarzysze z
Parteigenossen, jawnie, publicznie, bez wstydu. Można się nawet
zastanawiać, czy bez pomocy komunistów Hitler zdecydowałby się na wielką
wojnę, nie mając ich u boku? Komunistyczne bojówki na Kresach po 17
września 1939 r. występowały jawnie pod dwoma szmatami: czerwoną z
sierpem i młotem i czerwoną z gwiazdą! Niemcom nie przeszkadzał skład
narodowościowy tych band (duży udział Żydów), a bandom ideologia walki
ras…
Nie uczono tego tow. Millera w WSNS przy KC PZPR? Na naukę nigdy nie jest za późno.
Pod
okupacją niemiecką, jeszcze w czasie „wiecznej przyjaźni” ZSSR z III
Rzeszą, odbywały się nie tylko spotkania Gestapo i NKWD. Były też
partyjne jawne konwentykle działaczy NSDAP z byłymi członkami KPP. Też
tow. Miller o tym nie słyszał? Może wielce uczony tow. Iwiński dostarczy
mu źródeł, wszak zna się na wszystkim, nie tylko na klepaniu damskich
tyłków (o, jaki postępowy, to zapewne sposób na cellulit? Tylko jak on go tam dostrzegł…).
Jeśli
nie, chętnie mu tych argumentów dostarczymy, poczyta sobie do podusi,
rezygnując przez kilka wieczorów z pogłębiania lektury dzieł Wielkiego
Towarzysza Stalina (bądź Mao-tse-Tunga, Wenera Hodży, czy kogo tam
jeszcze miłuje) .
Ilu
Żydów podczas okupacji zabiły bandy i bojówki PPR-owskie i GL-AL? Po
kilkudziesięciu na raz! Też o tym tow. Miller nie słyszał? Chętnie go
douczymy, damy przykłady, podamy gdzie, kiedy i jak, drastycznie, po
partyjniacku, seriami do dzieci i kobiet żydowskich strzelali.
Chętnie mu to wszystko wyłożymy. Skoro obżera się jako poseł z tłustej diety, może przeznaczy część środków na sympozjum (może być tylko kawa i ciasteczka), a my rozdrapiemy im partyjne sumienia? – o ile je mają.
I
może wreszcie ujawnią, gdzie są groby naszych największych bohaterów:
gen. Augusta Emila Fieldorfa, rtm. Witolda Pileckiego, mjr. Andrzeja
Czaykowskiego i tysięcy innych. Może z własnych kieszeni zapłacą za
ekshumacje, badania, ekspertyzy. Może z własnych i partyjnych zasobów
zaczną płacić odszkodowania pokrzywdzonym i ich rodzinom.
Jeśli nie zechcą, to
czas już myśleć o ich delegalizacji i szukaniu miliardów, które gdzieś
po prostu znikały, materializując się z „Kapitału” dziadka Marksa w
realne kapitały.
NA ZDJĘCIU:
23
sierpnia 1939 r., lotnisko w Moskwie. Od prawej: zastępca komisarza
spraw zagranicznych Związku Sowieckiego tow. Władimir P. Potiemkin wita
nazistowskim pozdrowieniem ministra spraw zagranicznych III Rzeszy
Niemieckiej, tow. Joachima von Ribbentropa. Sojusz nazizmu z komunizmem
stał się faktem także w wymiarze symbolicznym.
Dopuki beda rzdzic potomkowie stalinowskich bandytow i zbrodniarzy absolutnie nie ma mowy o jakiejkolwiek zmianie ! Oni sa absolutnie niereformowalni! Ktos kto mowi inaczej albo jest oszustem albo zwyczajnie idiota ! Nie bardzo wiadomo jak tych bandytow obalic ? oni pokojowo nie ustapia ! Demokratycznie ? sfalszuja wybory i juz to robia! Kontroluja absolutnie wszystko, nigdy w histori Polski nie mieli takiej wladzy w Polsce ! Stad ta bandycka pycha ich rozsadza i popycha do kazdego lajdactwa ktore im tylko przyjdzie do glowy Wiedza ze moga pozwolic sobie na wszystko bo trzymaja nas zelazna reka za morde !
OdpowiedzUsuń