Tytuł oryginału angielskiego: "The
Jews and Poles in Word War II", Hippcrene Books, New York 1989, ISBN
0-87052-591-3
Spis treści:
Wysuwane przez Żydów
oskarżenia o rzekomym współudziale Polaków w Holocauście, gdyż nie zapobiegli
mordowaniu Żydów przez faszystów, są bezpodstawne, nieuczciwe i oszczercze.
Jednostkę lub naród można obwiniać o nieudzielenie pomocy wówczas, gdy tej
pomocy można było udzielić, a nie w sytuacji, gdy udzielenie takiej pomocy było
niemożliwe.
Fakt, że Polacy
nie mieli żadnej możliwości powstrzymania eksterminacji Żydów został
potwierdzony przez informacje przekazane w 1942 roku przez dwóch ważnych
przedstawicieli polskich Żydów, Adolfa Bermana i Leona Feinera, podziemnemu
kurierowi, Janowi Karskiemu, i przeznaczone dla dowództwa Aliantów. Obaj
mieszkali poza gettem i znaleźli schronienie u polskich przyjaciół. Pisali oni:
Chcemy, abyście
powiedzieli Polskiemu Rządowi w Londynie oraz przywódcom i rządom państw
sprzymierzonych, że jesteśmy całkowicie bezbronni wobec hitlerowskich oprawców.
Nie możemy sami się ratować, ani nikt inny w Polsce nie może nam pomóc. Polskie
Podziemie może ocalić niektórych z nas, ale nie masy. Niemcy nie zamierzają
podporządkować nas, tak jak innych narodów. Jesteśmy poddawani systematycznej
eksterminacji; nasz naród będzie całkowicie zniszczony. Niektórzy mogą przeżyć,
ale trzy miliony polskich Żydów skazanych jest na zagładę.
Ani żydowski ani
polski ruch oporu nie może zrobić nic, by zapobiec rzezi. Uczyńcie Aliantów
odpowiedzialnymi za to, co się tu dzieje. Niech żaden przywódca aliancki nie
będzie mógł udawać, że nie wiedział, że giniemy i że pomoc dla nas może przyjść
tylko z zewnątrz.
Fakt, że nie
można było pomagać Żydom potwierdzają liczne rozkazy niemieckie, zgodnie z
którymi za jakąkolwiek pomoc udzieloną Żydom groziła śmierć oraz przez liczne
polskie rodziny rozstrzelane za ukrywanie Żydów.
Żydowski Instytut
Historyczny w Warszawie potwierdził w 1968 roku 343 przypadki polskich
chrześcijan zamordowanych przez Niemców za udzielanie pomocy Żydom, a wiele
innych przypadków nadal bada.
Mimo tych
udokumentowanych faktów, oszczercza kampania przeciw Polakom nadal trwa,
dochodząc niekiedy do absurdu. Biorąca udział w powstaniu w getcie
"Władka" oskarżyła pisemnie Polaków, twierdząc, że "Duńczycy
uratowali swoich Żydów, a Polacy nie." Zapomniała jedynie, że w Danii żyło
6 tysięcy Żydów, a w Polsce 3 i pół miliona, oraz że Duńczycy wysyłali swoich
Żydów statkami do neutralnej Szwecji, podczas gdy Polska nie miała kontaktu z
wolnym światem.
Jako ostatni
żyjący przywódca Polskiego Państwa Podziemnego podczas niemieckiej okupacji,
czuję się zmuszony do ukazania prawdy o tym, jak ratowaliśmy polskich Żydów. Z
6 tysięcy odznaczeń Yad Vashem przyznawanych przez Izrael za ratowanie Żydów w
czasie Holocaustu, 2 tysiące otrzymali polscy chrześcijanie; lecz nawet ta
liczba nie odzwierciedla skali podejmowanych wysiłków, które nie mogły osiągnąć
tego, co niemożliwe, ale sprawiły, ze ocalono tysiące ludzi.
Mam nadzieję, że
fakty, o których mówię, pomogą rozjaśnić zachmurzoną atmosferę stosunków
polsko-żydowskich.
Królestwo Izraela
zostało ustanowione pod koniec jedenastego wieku przed Chrystusem. W I w.n.e.,
gdy Izrael pozostawał kolonią rzymską, Żydzi powstali przeciw Rzymianom (66
r.). W roku 70 cesarz Tytus deportował Żydów do różnych zakątków Cesarstwa
Rzymskiego, szczególnie do Galii, Panonii i Iberii. Upadek drugiego powstania
żydowskiego w latach 132-135, pod wodzą Szymona BarKochby, zakończył się
wygnaniem pozostałych Żydów z Izraela i zapoczątkował okres diaspory, tzn.
rozproszenia Żydów najpierw w Europie, a następnie na całym świecie. Żydowskie
Prawo i święta Księga, Talmud, został spisany podczas niewoli babilońskiej i od
tego czasu stanowi wykładnię życia każdego Żyda. W VIII w. pierwsi Żydzi
dotarli na Ukrainę i do Polski.
Poczynając od XII
w., w większości krajów Europy Zachodniej podjęto restrykcje wobec Żydów.
Obejmowały one zakaz posiadania ziemi lub uprawiania zawodów zarezerwowanych
dla cechów. W ten sposób Żydzi zostali ograniczeni do oddzielnych dzielnic lub
ulic. Wolno im było jednak pożyczać pieniądze i praktykować lichwę.
W wiekach XII-XV
zaczęły się prześladowania, szczególnie w czasie wypraw krzyżowych. Żydów
usunięto z Anglii w roku 1290, z Francji w 1306 i 1394, z Hiszpanii w 1492, z
Portugalii w 1496-1497. W różnym czasie byli też usuwani z różnych księstw
niemieckich.
W czasie wygnania
Żydzi szukali schronienia w Polsce, która stała się domem większości Żydów i
centrum kultury żydowskiej. Żydzi osiedlali się w Polsce, ponieważ zapewniała
im najlepsze warunki życia. Ich status określały kolejno przywileje nadawane
przez Bolesława Pobożnego w 1264 r. i Kazimierza Wielkiego w 1334, 1354 i 1367
roku.
Pod koniec życia
Kazimierz Wielki wziął sobie kobietę imieniem Esterka, która podobno zyskała
przywileje dla Żydów. Miała z nim dwóch synów: Niemira i Pełka, szczodrze
obdarowanych przez ojca mocą jego testamentu.
Królewskie
przywileje uczyniły z Żydów osobną klasę społeczną, podobną do szlachty,
mieszczaństwa i chłopów. Żydzi mieli własne miasta zarządzane przez radę zwaną
kahałem i własne sądy. Cieszyli się ochrona prawną i prawem do prowadzenia
handlu, czego nie mogli wykonywać w Europie Zachodniej. Wolno im było również
przeprowadzać operacje bankowe i udzielać pożyczek, dzierżawić młyny i karczmy
będące własnością właścicieli ziemskich oraz uzyskiwać koncesję na bycie
państwowym poborcą podatkowym.
Upadek miast w
XVIII wieku spowodował przenoszenie się Żydów na wieś, gdzie zmonopolizowali
karczmy i gospody. Postać Jankiela w mickiewiczowskim Panu Tadeuszu,
ukazana z serdecznością, jest archetypem żydowskiego karczmarza.
Przed rozbiorami
Polski Żydzi stanowili 7% populacji (28% mieszkańców miast). Podczas wojny
polsko-rosyjskiej w 1794 roku Żydzi odpowiedzieli na wezwanie Tadeusza
Kościuszki i wstępowali w szeregi wojska. Berek Joselewicz utworzył regiment
kawalerii pod własnym dowództwem.
W niepodległej
Rzeczpospolitej Obojga Narodów przed rozbiorami, Żydzi cieszyli się szeroką
autonomią i wolnością większą niż gdziekolwiek indziej na świecie. Tworzyli
wspólnoty w miastach, z synagogami, rytualnymi łaźniami zwanymi mykwami,
rytualnymi rzeźniami, szkołami zwanymi chederami i szkołami rabinackimi.
Judaizm posiadał
dwa odłamy: chasydyzm i sabataizm. Sławni święci rabini, zwani cadykami,
odbywali sądy w takich miejscowościach, jak: Sadogira, Bobowa, Kozienice czy
Lublin. W szkołach rabinackich, jeszybotach, nauczano znajomości Talmudu i
Starego Testamentu. Uczęszczali do nich uczniowie również spoza granic kraju.
Najsłynniejsze szkoły rabinackie znajdowały się w Krakowie i Lublinie.
W małych
miasteczkach Żydzi stopniowo zaczęli stanowić większość narodowościową.
Emigranci z takich małych miasteczek dochodzili do znaczących stanowisk, jak
np. Baruchowie z Chodzieży, admirał Hyman Rickower z podwarszawskiej wsi, czy
też pierwszy przywódca państwa izraelskiego, Dawid BenGurion z Płońska. Żydzi
rozmawiali ze sobą w języku jidysz, z Polakami porozumiewali się łamana
polszczyzną, byli głównie sklepikarzami, krawcami, szewcami, mleczarzami,
piekarzami i rzemieślnikami.
Sytuacja Żydów
uległa znacznemu pogorszeniu w okresie rozbiorów. Pod zaborem rosyjskim
znalazło się 1271 tys. Żydów, pod pruskim 50 tys., a pod austriackim 800 tys.,
co daje łącznie 2121 tys. Rząd rosyjski nałożył na nich liczne restrykcje, a
Prusacy i Austriacy próbowali ich zgermanizować.
Car Aleksander I
promulgował statut żydowski, na mocy którego Żydom nie wolno było zamieszkiwać
na terenach wiejskich Rosji, ani uczęszczać do szkół państwowych, nosić
gabardyny i jarmułek, mówić po hebrajski ani w jidysz. Musieli mówić wyłącznie
po rosyjsku. W 1827 roku car Mikołaj I nakazał wcielenie do wojska większej
liczby Żydów. Jednak Aleksander II zezwolił swemu zastępcy w Polsce,
margrabiemu Wielopolskiemu, na udzielenie Żydom kilku koncesji, takich jak
prawo kupna ziemi czy nieruchomości. Część Żydów brała udział w powstaniu 1863
roku, w wyniku czego prawa Żydów zostały cofnięte. Z drugiej strony, koncesje
uzyskane przez Wielopolskiego oraz wspólna niedola pod władzą Rosji, zbliżyły oba
narody i przyczyniły się do pewnej asymilacji polskich Żydów.
W samej Rosji, po
próbie zamachu na cara Aleksandra II, nasiliły się prześladowania i pogromy
Żydów. Rosyjskie słowo pogrom określa działanie Rosjan.
Później zyskało
ono szersze znaczenie, lecz często stosowano je w niewłaściwym sensie. Rząd
rosyjski rozkazał przymusowe deportacje Żydów z Rosji do krajów przez nią
okupowanych. Polscy Żydzi nie cieszyli się z napływu Litwaków (mówiących po
rosyjsku), ci jednak z biegiem czasu zasymilowali się.
W zaborze pruskim
Fryderyk II nakazał deportacje ubogich Żydów. Każdy, kto nie mógł udowodnić, że
posiada majątek o wartości co najmniej 300 talarów, był deportowany, a
pozostali Żydzi musieli posługiwać się językiem niemieckim. Ubodzy Żydzi
przenosili się do Polski, która pozostawała pod rządami Rosji.
W zaborze
austriackim cesarz Józef II ogłosił tzw. Akt o Tolerancji, który dawał Żydom
wolność religii i handlu, utrzymując jednocześnie zakaz sprzedawania alkoholu
oraz dzierżawy ziemi, młynów i pobierania myta. Ponadto Żydzi musieli przyjąć
niemieckie nazwiska nadane im przez władze. W roku 1867, gdy monarchia
habsburska przekształciła się w konstytucyjne Cesarstwo Austro-Węgierskie,
wszyscy obywatele otrzymali równe prawa, bez względu na wyznanie i pochodzenie.
Część Polski pozostająca pod zaborem austriackim (Galicja) otrzymała pewną
autonomię, a jej ciało prawodawcze, wybrane w 1868 roku, zniosło wszystkie
restrykcje wobec Żydów. Asymilacja postępowała w takim tempie, że w 1910 roku
925 na tysiąc Żydów uważało się za Polaków.
W tym okresie
Żydzi i Polacy w wielkiej liczbie emigrowali do Stanów Zjednoczonych.
Dzień 11
listopada 1918 roku jest dniem odzyskania przez Polskę niepodległości.
Cesarstwo Austriackie upadło, w Rosji trwała rewolucja, a oddziały niemieckie
stacjonujące na ziemiach polskich zostały tego dnia rozbrojone. Przywódcą
politycznym został były socjalista, Józef Piłsudski, dowódca utworzonych pod
zaborem austriackim Legionów Polskich. Piłsudski utworzył gabinet, na czele
którego stanął socjalista, Moraczewski. 28 listopada 1918 roku rząd wprowadził
prawo wyborcze dające wszystkim obywatelom prawo do powszechnego, równego i
tajnego głosowania. Pierwsze wybory miały miejsce 26 stycznia 1919 roku.
Wybrano 340 członków parlamentu, w tym 10 Żydów, którzy utworzyli Klub
Żydowski, na czele której stanął Izaak Grünbaum. Na swojej trzeciej sesji, 20
lutego, Sejm wybrał Józefa Piłsudskiego naczelnikiem państwa i przyjął Małą
Konstytucję, którą później zastąpiła Konstytucja Marcowa z 17 marca 1921,
ograniczająca zakres władzy wykonawczej i dająca szerokie uprawnienia Sejmowi.
Sejm został rozwiązany przez Piłsudskiego w czasie Przewrotu Majowego w 1926
roku.
Euforia, która
towarzyszyła odzyskaniu niepodległości po ponad stu latach obcej okupacji, nie
była udziałem wszystkich obywateli żydowskich, którzy nadal żyli marzeniem
"następnego roku w Jerozolimie" i uważali się za członków diaspory,
teraz polskiej, a nie rosyjskiej, pruskiej czy austriackiej. Jednak sytuacja
Żydów uległa wyraźnej poprawie. Znowu cieszyli się pełną wolnością, tak jak
przed rozbiorami. Tworzyli własne wspólnoty, mówili w jidysz, nosili gabardynę,
jarmułki i brody, a w święta religijne stroje świąteczne. Przestrzegali nakazów
zawartych w Talmudzie i starych zwyczajów, takich jak oczyszczenie przez
obmywanie grzechów w rzece.
Wybitny przywódca
syjonistów, Jabotyński, w książce Państwo Żydowskie, wydanej w 1937 roku
w Warszawie, pisał: "Sami, dobrowolnie stworzyliśmy getto, z tego samego
powodu, dla którego Europejczycy w Szanghaju stworzyli własne dzielnice, aby
móc żyć razem na swój sposób." I tak dwa różne narody żyły w Polsce obok
siebie własnym życiem przez siedem wieków, bez wzajemnego przenikania czy
przeszkadzania sobie nawzajem.
Populacja
żydowska, która wzrastała szybciej niż liczba Polaków, koncentrowała się
głównie w miastach. Największy odsetek mieszkańców stanowili Żydzi w
następujących miastach: Białystok 43%; Stanisławów 41,4; Łódź 33,5; Lwów 31,9;
Wilno 28,2; Kraków 25,8.
Odsetek ludności
żydowskiej w małych miasteczkach był nawet wyższy. Przeciętnie wynosił on w
powiecie lubelskim 49,9; włyńskim 49,1; poleskim 49,8.
W małych miastach
Żydzi stanowili większość, a chrześcijańscy Polacy niewielką mniejszość. Np. w
Międzyrzecu Podlaskim liczącym 18 tys. mieszkańców, było 16 tys. Żydów.
Przed wojną
wydawanych było w Polsce 130 czasopism w językach jidysz i hebrajskim; istniało
15 teatrów w jidysz, 266 szkół podstawowych, 12 wyższych i 14 zawodowych
prowadzonych w języku hebrajskim lub jidysz. Żydzi stanowili 49% prawników i
46% lekarzy, stanowili 59% ludności zajmującej się handlem i 21% zajmującej się
przemysłem. Żydzi, szczególnie ze wschodniej Polski, podobnie jak ich polscy
sąsiedzi, byli bardzo ubodzy, ze względu na powolną odbudowę gospodarki kraju,
zniszczoną przez światowy kryzys lat trzydziestych.
W latach
1919-1920 znacznie wzrosła liczba populacji żydowskiej, gdyż 600 tys.
rosyjskich Żydów uciekających przed Białą Armią generała Denikina i Wrangla,
szukało schronienia w Polsce. W 1926 roku Marszałek Piłsudski, filosemita i
były socjalista, nadał polskim Żydom pełne prawa obywatelskie.
Również w Galicji
następowała szybka asymilacja. Wykształceni Żydzi wykonywali swoje zawody i
dochodzili do dużego znaczenia w przemyśle, bankowości i działalności
finansowej. Uważali się za Polaków, nawet patriotów i zapominali o swoich
korzeniach, wychowując dzieci w polskiej kulturze, a czasem ukrywając przed
nimi ich pochodzenie. W tej klasie społecznej częste były małżeństwa mieszane,
najczęściej pomiędzy córkami bogatych żydowskich przedsiębiorców i synami
podupadłej polskiej szlachty. Wielu Polaków żydowskiego pochodzenia odegrało
ważna rolę w różnych dziedzinach polskiego życia, co Polacy w pełni docenili.
Byli oni witani z
otwartymi ramionami przez polskie społeczeństwo, które widziało w nich Polaków
z wyboru, a nie z urodzenia. Jednakże przeważająca większość ludności
żydowskiej utrzymała swoją tożsamość jako polscy obywatele narodowości żydowskiej.
Żydowska rodzina
Kronenbergów, używająca tytułu barona, zyskała znaczenie w XIX wieku, gdy
Polska pozostawała jeszcze pod zaborami. Początek rodowi dał Leopold
Kronenberg, urodzony w Warszawie w 1812 roku, który zbił fortunę na monopolu
tytoniowym. Kronenberg wszedł w krąg polskiej arystokracji i wstąpił do
Towarzystwa Rolniczego. Początkowo sprzeciwiał się Powstaniu 1863 roku, lecz
później poparł jego przywódcę, Langiewicza. Po upadku Powstania założył w 1870
roku Bank Handlowy, a następnie, wraz z J. Wertheimem i J Toeplitzem,
Towarzystwo Cukrownicze, Towarzystwo Górniczo-Hutnicze. Jest również
założycielem Akademii Handlowej. W czasie II wojny potomkowie tej znaczącej
polskiej rodziny działali w Podziemiu.
Rodziny Rotwandów
i Wawelbergów również odegrały ważną rolę w rozwoju polskiej finansowości i
przemysłu. Założyły one w 1895 roku Szkołę Mechaniczno-Techniczną Wawelberga i
Rotwanda.
Natansonowie
wsławili się w dziedzinie nauki i kultury, a bracia Maurycy i Samuel
Orgelbrandowie prowadzili działalność wydawniczą i drukarską. W latach
1859-1868 wydali oni 28-tomową Encyklopedię Polską.
Polska literatura
i kultura dużo zawdzięcza Mieczysławowi Grydzewskiemu, który wraz z Antonim
Bormanem był założycielem Wiadomości Literackich, czołowego periodyku
intelektualistów warszawskich w latach 1924-1939. Kontynuowali oni wydawanie
czasopisma w Londynie aż do lat osiemdziesiątych, niosąc pochodnię polskiej
kultury na emigracji. Jednym z bliskich współpracowników Grydzewskiego był
Antoni Słonimski, poeta i eseista, którego ojciec, Stanisław, lekarz, ukrywał
przed carską policją Józefa Piłsudskiego w latach 1905-1906. Jego brat, Piotr,
również lekarz, działał w polskim Podziemiu w czasie II wojny.
Innym znakomitym
pisarzem polskim żydowskiego pochodzenia był Józef Wittlin. Wspólnie z Janem
Lechoniem i Kazimierzem Wierzyńskim byli w latach czterdziestych i
pięćdziesiątych kontynuatorami wielkiej tradycji polskich pisarzy oddanych
sprawie niepodległości, nawet na wygnaniu.
Pisarz i krytyk
literacki, Wilhelm Feldman, w 1905 roku włączył się do ugrupowania, któremu
przewodził Józef Piłsudski, a w 1914 wstąpił do Legionów, aby walczyć o wolną
Polskę.
Marian Hemar,
poeta i satyryk, cieszył się w Polsce wielką popularnością w latach 1918 -
1939. W czasie wojny i po jej zakończeniu, już w Londynie, był bardem polskim
na emigracji. Jego patriotyczne wiersze nadawane przez BBC podtrzymywały na
duchu Polaków w kraju i zagranicą. Gdy Izrael uzyskał niepodległość, często
zapraszano Hemara na wieczory poezji i witano go z entuzjazmem, mimo że swoje
wystąpienia rozpoczynał dramatycznym wierszem, w którym wyznawał, że na swoją
ojczyznę wybrał Polskę i pozostanie jej wierny aż do śmierci.
Piskozub, oddając
hołd Hemarowi, w polskiej gazecie w Londynie, pisał: "Kocham Hemara jako
poetę, autora piosenek, satyryka i Polaka wyznania mojżeszowego. Określenie Polacy
wyznania mojżeszowego zyskało sławę w moich czasach szkolnych, gdy nasi
nauczyciele: Samuel Wagman i Miriam Lichtman oraz uczniowie: Adam Aibel, Oskar
Haker, Józef Silberstein i Jakub Engelstein ukuli je dla określenia samych
siebie. Wszyscy oni byli wspaniałymi przyjaciółmi, szczególnie Mundek Hafner,
który odwiedzał mnie, gdy chory leżałem w łóżku i grał na skrzypcach, aby mnie
rozweselić. Podziwiam Oskara za wypracowania z polskiego. Nasz profesor, Roman
Kobierski, zbierał je jako wybitne opracowania. Wszyscy, których tu wymieniłem
zginęli z rąk Niemców."
Juliusz Kleiner,
Bolesław Leśmian, Julian Klaczko i Julian Tuwim zajmują znaczące miejsce w
historii polskiej literatury. Wybitny historyk, Aleksander Kraushar, mając 20
lat brał udział w Powstaniu 1863 roku. W okresie międzywojennym można było
zobaczyć na ulicach Warszawy jego szacowną postać w mundurze powstańczym. Po
uzyskaniu niepodległości wszyscy uczestnicy Powstania Styczniowego zostali
podniesieni do rangi oficerów.
Marceli
Handelsman, historyk nowego pokolenia i profesor Uniwersytetu Warszawskiego,
był członkiem Partii Demokratycznej. Podczas wojny pracował w Podziemiu w
biurze informacyjnym AK. Aresztowany przez Gestapo został wysłany do obozu
koncentracyjnego Gross-Rosen.
Józef Feldman,
syn Wilhelma, kontynuował tradycje rodzinne. Był profesorem Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Aby uniknąć aresztowania przez gestapo, zmienił nazwisko na
Sokołowski. Był nauczycielem podziemnego uniwersytetu i brał udział w Powstaniu
Warszawskim. Po wojnie powrócił na Uniwersytet Jagielloński.
Innym wybitnym
polskim historykiem był Szymon Aszkenazy, delegat Polski do Ligi Narodów w
latach 1920-1923.
Artur Rubinstein
to najwybitniejszy polski muzyk żydowskiego pochodzenia. Na sesji
inauguracyjnej Narodów Zjednoczonych w San Francisco w 1945 roku, po odegraniu
hymnu Stanów Zjednoczonych wstał i rzekł: "Miejsca zarezerwowane dla
przedstawicieli mojego kraju są puste i nikt nie będzie tu przemawiał w imieniu
Polski. Aby jednak przypomnieć o jej walce i o jej prawach, odegram teraz
polski hymn narodowy." Wszyscy, łącznie z prezydentem Harrym Trumanem, podnieśli
się z miejsc i w ciszy wysłuchali Mazurka Dąbrowskiego. Wszystko to
odbyło się poza oficjalnym programem i tylko artysta miary Rubinsteina mógł
sobie pozwolić na łamanie protokółu w ten sposób.
Rubinstein,
wychowany przez polskich arystokratów, kochał Polskę, a swoje uczucia wyraził w
autobiografii pod tytułem Moje młode lata. Polki uważał za
najpiękniejsze kobiety, a polską publiczność za najbardziej wyrafinowaną, co
było przyczyną jego wielkiej tremy podczas koncertów w Polsce.
Po wojnie
Rubinstein utrzymywał kontakt z polskimi emigrantami. Gdy odwiedził swoją
rodzinną Łódź, powiedział: "Polacy to ludzie szaleni. Odbudowują zabytki,
a sami mieszkają w ruinach i piwnicach."
Roman Kramsztyk
był jednym z najwybitniejszych polskich artystów. Mieszkając w getcie, gdzie
zginął 1942 roku, stworzył serię szkiców tego tragicznego miejsca. Jest on
również autorem portretu Lechonia. Innymi wybitnymi artystami żydowskiego
pochodzenia byli Henryk Kuna, rzeźbiarz i profesor sztuki na Uniwersytecie
Wileńskim, Maurycy Gotlieb i Eugeniusz Zak.
Arnold Szyfman
nazywany jest ojcem teatru polskiego. Odegrał kluczowa rolę w tworzeniu w 1912
roku współczesnego Teatru Polskiego w Warszawie. Po I wojnie był kolejno
założycielem i dyrektorem teatrów Małego i Kameralnego, dyrektorem naczelnym
warszawskich teatrów, a ponadto Narodowego, Letniego i Nowego. Po II wojnie
kierował odbudową Opery, a w jej gmachu umieścił Muzeum Teatru.
W dziedzinie
medycyny światową sławę zyskał prof. Ludwik Hirszfeld, wynalazca systemu
klasyfikacji grup krwi i autor wielu innowatorskich prac. W czasie okupacji
uciekł z getta i ukrywał się u polskich rodzin. Po wojnie uczył mikrobiologii
na Uniwersytecie Wrocławskim. Jest autorem nie tylko setek artykułów naukowych
, lecz także książki Historia jednego życia, w której opisuje swoje
perypetie wojenne oraz jak na szeroką skalę Polacy pomagali Żydom.
Leon Berenson był
wybitnym sędzią, broniącym w latach 1905-1908 w carskich sądach polskich
rewolucjonistów z PPS, której członkiem był wówczas także Piłsudski. Berenson
bronił Montwiłł-Mireckiego i Henryka Barona, którzy zostali skazani na śmieć i
powieszeni w warszawskiej Cytadeli. W latach 1907-1910 Berenson należał do
grona rady obrony politycznej. Po wojnie, w latach 1931-1932 bronił członków
parlamentu, wśród nich Hermana Liebermana aresztowanego i sądzonego za
opozycjonizm przeciw Marszałkowi Piłsudskiemu. Berenson zginął w getcie
warszawskim 22 kwietnia 1943 roku, pozostawiając w swym testamencie polecenie,
aby po wojnie Żydzi wznieśli pomnik wdzięczności Polakom, którzy przemycali do
getta żywność. Pomnik miał mieć kształt bochenka chleba stojącego na marmurowym
postumencie.
W świecie
finansów czołową postacią był na pewno Alfred Falter, główny akcjonariusz
działającego na Śląsku konsorcjum węglowo-hutniczego "Wspólnota
Interesów" oraz zależnych od niego zakładów Robur, właściciel około
dziesięciu frachtowców węglowych. Na krótko przed wojną uzyskał kontrolę nad
Bankiem Handlowym w Warszawie. Falter opuścił Polskę natychmiast po ataku
Niemców i towarzyszył rządowi Sikorskiego na emigracji w Londynie, gdzie został
mianowany wiceministrem finansów. Gdy rząd niemiecki skonfiskował statki Robura
w neutralnych portach, jako własność polskiego Rządu, Polskie Państwo Podziemne
dostarczyło Falterowi legalne dokumenty, dowodzące, że to on jest właścicielem
Robura i dzięki temu udało się sprowadzić statki do Londynu. Rządy państw
neutralnych zwolniły statki jako własność prywatną Faltera. Alianci natychmiast
je wyczarterowali, a Falter został największym i chyba jedynym podatnikiem
Polskiego Rządu na emigracji.
Michał Lewin był
znanym przedsiębiorcą, właścicielem Śląskiej Korporacji Elektrycznej i
luksusowego hotelu Jurata nad Bałtykiem. W marcu 1919 Jerzy Osmołowski,
mianowany przez Piłsudskiego administratorem ziem wschodnich spornych ze
Związkiem Sowieckim, wysłał Lewinowi depeszę z Wilna z prośbą o pomoc, gdyż
"Wilno umiera z głodu." Lewin zakupił dwa składy kolejowe żywności i
osobiście dostarczył je Osmołowskiemu. Na kilka lat przed wojną Lewin
wykorzystał swoje koneksje we Francji, aby zabezpieczyć dla Polski pożyczkę w
wysokości miliona franków. Pożyczki udzielono w czasie pobytu w Paryżu
marszałka Rydza-Śmigłego, następcy Piłsudskiego na stanowisku dowódcy
wojskowego.
Gdy Alfred Falter
i Michał Lewin działali na Śląsku, Oskar Kon, Natan Eitingon i K. Poznański
zdominowali przemysł tekstylny w Łodzi, polskim "Manchesterze". Każdy
z nich posiadał fabryki zatrudniające kilka tysięcy robotników i należał do
garstki polskich milionerów o międzynarodowym znaczeniu. To dzięki nim Łódź
stała się "żydowską Ziemią Obiecaną", jak ją określił polski
noblista, Władysław Reymont.
Polska Partia
Socjalistyczna, założona w 1892 roku, odegrała ważną rolę w polskim życiu
politycznym okresu międzywojennego. Kilku jej przywódców i członków parlamentu
było pochodzenia żydowskiego, m. in. Feliks Perl, Herman Lieberman, Herman
Diamand, Adam Pragier i Lidia Ciołkosz.
Feliks Perl był
jednym z założycieli PPS. Wyjechał zagranicę w 1892 roku, więziony przez władze
carskie w latach 1904-1905, w 1924 został przewodniczącym komitetu wykonawczego
Partii Socjalistycznej oraz członkiem parlamentu.
Herman Diamand
był członkiem austriackiego parlamentu w latach 1907-1918. Podczas I wojny
służył w Legionach Piłsudskiego. Lecz po Przewrocie w 1926 roku przyłączył się
do opozycji i został uwięziony w twierdzy Brześć. Skazany na trzy lata
wiezienia, uciekł do Czechosłowacji, a w 1941 został ministrem sprawiedliwości
w rządzie Sikorskiego.
Lidia Ciołkosz
współpracowała ze swym mężem, Adamem, jednym z przywódców PPS, jako niezależny
polityk. Mieszka w Londynie, jako jeden z przywódców PPS na emigracji.
W Sejmie i
Senacie Stanisław Stroński, Bolesław Motz i Stanisław Posner odegrali ważne,
ale odmienne role.
Stroński był w latach 1913-1914 członkiem parlamentu galicyjskiego,
1922-1927 członkiem Sejmu (prawicowe skrzydło Partii
Narodowo-Chrześcijańskiej), a 1928-1935 członkiem parlamentu, reprezentującym
równie prawicową Partię Narodową. Znany wydawca i publicysta, a jednocześnie
przeciwnik Piłsudskiego i jego frakcji, Stroński w latach 1939-1943 piastował
urząd wicepremiera i ministra informacji w emigracyjnym rządzie generała
Sikorskiego.
Bolesław Motz,
aresztowany za udział w Rewolucji 1905 roku w Rosji i wywieziony na Syberię, po
ucieczce stamtąd otworzył pod patronatem międzynarodowych milionerów praktykę
lekarską w Paryżu. Mimo że mieszkał w Paryżu, został wybrany senatorem w
niepodległej Polsce i regularnie dojeżdżał do Warszawy na sesje parlamentarne.
Senator Stanisław
Posner reprezentował Partię Socjalistyczną w Sejmie w latach 1922-1930, pełniąc
funkcję wice-przewodniczącego Senatu. Senator Adam Czerniakow, członek partii
Piłsudskiego w latach 1931-1935, został w czasie II wojny wyznaczony przez
Niemców na przewodniczącego Rady Żydowskiej (Judenrat) w getcie. Zmuszony przez
Gestapo do podpisania w lipcu 1942 roku rozkazu deportacji Żydów z
warszawskiego getta do obozów śmierci, popełnił samobójstwo.
Na czele grupy
żydowskiej w Sejmie stał Izaak Grunbaum, przywódca syjonistów i orędownik
imigracji żydowskiej do Palestyny. Na konferencji prasowej w Warszawie, w dniu
2 sierpnia 1936 roku, powiedział: "Stragany w Polsce zyskują szlachectwo.
Musimy wyjeżdżać. Nadszedł czas wyjścia narodu żydowskiego z Polski. Bez
emigracji, Polska będzie miała wkrótce 5 lub 6 milionów Żydów."
Wielu Polaków
żydowskiego pochodzenia było członkami rządu. Na czele Ministerstwa Przemysłu i
Handlu stali kolejno Hipolit Gliwic, Czesław Klarner i Henryk Floyar Richman.
Państwowy Bank Handlowy był zarządzany przez Romana Goreckiego, a jeszcze
większa instytucja finansowa, Pocztowa Kasa Oszczędnościowa, przez Henryka
Grubera.
Po Przewrocie
Majowym, poza rządem istniał "gabinet kuchenny" zwany "Klubem
Pułkowników". Jego członkami było trzech legionowych pułkowników:
Reichman, Wyżeł-Ścieżyński i Librach.
Byli też inni
byli legioniści, generałowie żydowskiego pochodzenia: Benedykt Mond, dowódca
korpusu wojskowego w Krakowie i Jakub Krzemiński, przewodniczący Państwowego
Stowarzyszenia Księgowych, piastujący jedno z najwyższych stanowisk w rządzie.
W Ministerstwie
Spraw Zagranicznych i służbach dyplomatycznych również nie dyskryminowano
Żydów. Franciszek Sokal był członkiem polskiej delegacji do Ligi Narodów w
latach 1920-1924 i stałym delegatem Polski w latach 1926-1927. Tadeusz
Gwiazdoski stał na czele Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Władysław Nueman był
ambasadorem w Norwegii, Karol Bader ambasadorem na Dalekim Wschodzie, Jan
Ciechanowski ostatnim polskim ambasadorem w Stanach Zjednoczonych, Anatol
Muhlstein doradcą polskiej ambasady w Paryżu, Emanuel Szerer radcą prawnym w
Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Jan Weinstein zastępcą naczelnika konsulatu,
Jan Fryling czynnym ambasadorem w Indiach, Jan Librach doradcą w ambasadzie w
Paryżu. Oprócz tych wyższych urzędników było też wielu innych urzędników służb
zagranicznych żydowskiego pochodzenia.
W czasie, gdy
jedni Polacy żydowskiego pochodzenia włączali się w główny nurt życia
politycznego, inni tworzyli własne, żydowskie partie polityczne, takie jak
socjalistyczny Bund, na czele którego stali Henryk Erlich, Wiktor Alter i Leon
Feiner oraz socjalistyczna partia robotnicza Poalei Syjon. Obie te partie
różniły się poglądem na emigrację i prowadziły żywą polemikę. Istniała również
nielegalna Polska Partia Komunistyczna, której przywódcy – Jakub Berman, Hilary
Minc, Leon Chajn, Stefan Staszewski i Eugeniusz Szyr – odegrali czołowe role w
roku 1945 i następnych latach.
Uczestnictwo tak
dużej liczby Żydów w życiu politycznym i kulturalnym oraz akceptacja takiego
stanu rzeczy przez polską większość narodowościową dowodzą, że oszczerstwa na
temat polskiego antysemityzmu są bezpodstawne. Wymowne świadectwo dają temu
niektórzy członkowie polskich elit, którzy przeżyli Holocaust i obecnie
mieszkają w Izraelu. Są to głównie Żydzi urodzeni w Krakowie, którzy tej
"Polskiej Jerozolimie" poświęcili dziesiątki książek wydanych w
Izraelu. Przykładem może być poruszający, dowcipny i pełen uczucia pamiętnik
Ruttermana-Abira, pt. "Niełatwo zapomnieć Kraków". Wydawnictwo Ekked
z Tel-Awiwu ostatnio wydało książkę pod tytułem "Pozostaje tylko
legenda", zawierającą dziesięć rozdziałów napisanych przez jedenastu
autorów: Artura Fischera, Meir Bosak, Natana Grossa, Miriam Akawia, Halinę
Nelken, Felicję Schechter-Karay, Irenę Rothberg-Bronner, Józefa Bau, Józefa
Bosaka, Miriam i Mardocheusza Pelegów. Piszą oni o przeszłości Krakowa i
obecności Żydów w tym mieście aż do czasu Holokaustu. Przywołują oni
wspomnienia o pięknie Krakowa i jego niepowtarzalnym uroku, o swoim życiu w
"Żydowskiej Jerozolimie". Książka zawiera krótkie opowiadania,
fragmenty osobistych dzienników, liryczne w tonacji eseje wyrażające tęsknotę
za rajem utraconym - światem młodości, rozwoju intelektualnego i rozszerzania
horyzontów. Są tu wspomnienia o mądrych i dobrych ludziach, o przyjaźniach
między Polakami i Żydami, którzy dzielili się i wzajemnie ubogacali wartościami
kulturalnymi. Są tu też wspomnienia ponurych czasów wojny i różnych reakcji na
ten dramat, a wszystko opisane piękną polszczyzną. Publikacja powstała z inicjatywy
Komitetu Wydawniczego Haubenstock i Koła Krakowiaków w Izraelu. Wydali oni już
dziesięć książek poświęconych historii Krakowa i jego żydowskim mieszkańcom.
Ta
polsko-żydowska elita żyła nieświadoma rzekomego antysemityzmu Polaków,
podobnie jak 3 miliony Żydów, którzy w ciągu kilku wieków żyli wśród polskich
chłopów i robotników. W żadnej z tych klas społecznych nie było tendencji
antyżydowskich. Chłopi przyzwyczaili się do tego, że mogą polegać na żydowskich
sprzedawcach w miasteczkach, a robotnicy pozostawali pod wpływem wiodącej roli
Żydów w partii socjalistycznej.
Istniał jednak
pewien wyjątek do tej harmonijnej koegzystencji. Narodowa Demokracja, założona
przez Romana Dmowskiego, krytycznie podeszła do roli, jaką pełnili Żydzi w
Polsce. Członkowie tej partii twierdzili, że 3 miliony nie zasymilowanych
Żydów, stanowiące około 10% ludności, stanowi obcy element zagrażający jedności
narodowej. Obawiali się oni, że bardzo wysoki odsetek Żydów na wysokich
stanowiskach (oceniano, że 30% prawników, lekarzy, architektów itp.), monopol
żydowski w dziedzinie handlu i finansów oraz fakt, że nie pracowali oni
fizycznie w kopalniach, fabrykach ani na roli, stanowią barierę
uniemożliwiającą ubogim Polakom awans społeczny. Narodowa Demokracja
proponowała promowanie polskich małych przedsiębiorstw i bojkot sklepów
żydowskich. Proponowali również rezerwowanie pewnej liczby miejsc na uczelniach
dla ubogich Polaków, którzy nie mogli pozwolić sobie na opłaty za naukę. Taka
polityka, mimo że skierowana wprost przeciw Żydom, nie miała za źródło
faszystowskiej nienawiści rasowej, lecz raczej wynikała z ekonomicznego
współzawodnictwa między grupami narodowościowymi, podobnie jak to miało miejsce
w innych krajach. W każdym razie, ND reprezentowała niecałe 20% społeczeństwa.
Opowiadała się za emigracją Żydów do Palestyny lub innych krajów i w tym
względzie miała poparcie przywódców żydowskich.
Rząd polski
oficjalnie podjął ten problem na Lidze Narodów w Genewie.
Amerykański
pisarz, Jerzy Kosiński, tak skomentował stosunki polsko-żydowskie:
Jestem pisarzem,
nie politykiem, mam polsko-żydowską duszę , ponieważ ukształtowały ją wieki
obecności Żydów w Polsce i w polskiej kulturze. Nie można rozdzielić we mnie
tych dwóch pierwiastków. Tylko w Polsce Żydzi mieli możliwość swobodnego
wzrostu duchowego - jest to fakt, który zawsze podkreślam. Tylko tam Żydzi
mogli budować swą własną żydowską kulturę, utrzymując jednocześnie więzi z
narodem, wśród którego mieszkali. Tak samo uważa Abraham Heschel, znany teolog,
urodzony w Polsce, który najpierw pisał po polsku i w jidysz, a dopiero później
po niemiecku i angielsku. Jego zdaniem Żydzi znaleźli w Polsce idealne warunki
do rozwoju psychicznego i filozoficznego . "Jakakolwiek próba oderwania
mnie od tego dziedzictwa jest nie do pomyślenia" - mawiał Heschel.
Polski naród
pozwalał nam wyrażać się w naszym własnym duchowym języku. Żaden inny naród nie
pozwoliłby na tyle żadnej mniejszości narodowej czy wyznaniowej, co więcej,
mniejszości która nie przyjęła Nowego Testamentu. Polacy uratowali mnie i moich
rodziców, ukrywali mnie i przenosili z miejsca na miejsce - i to z moim
wyglądem! Polscy czytelnicy nie wiedzą jak wyglądam. Jestem podobny do
stereotypowego Żyda na nazistowskich plakatach. Lecz nie chcę mówić o sobie.
Żydzi tworzyli w
Polsce język żydowski, kulturę chasydzką, własny mesjanizm i filozofię, które
stanowią część państwa żydowskiego (...). To w pewnym stopniu wyjaśnia,
dlaczego Żydzi niechętnie wspominają swoją przeszłość w diasporze, jak gdyby
zmuszało ich to do przyznania się do symbiozy z Polakami przez ostatnie tysiąc
lat.
II wojna światowa
wybuchła bez wypowiedzenia 1 września 1939 roku. Niemcy zaatakowali Polskę z
trzech stron: z zachodu, z Prus Wschodnich od północy i ze Słowacji na
południu. Jedynym kierunkiem ucieczki była wschodnia granica ze Związkiem
Sowieckim.
Napastnicy
dysponowali nieporównanie większą siłą niż obrońcy. Niemcy posiadali siedem
dywizji pancernych, cztery dywizje zmotoryzowane, cztery dywizje lekkiej
artylerii i trzy dywizje słowackiej piechoty - razem 1800.000 żołnierzy, 2500
czołgów, ponad 2000 samolotów i eskadrę okrętów.
Polska obrona
posiadała 24 dywizje piechoty, osiem dywizji kawalerii, jedną dywizję artylerii
zmechanizowanej, 5 jednostek górskich, 166 czołgów i 236 samolotów, z których
większość uległa zniszczeniu w pierwszych dniach wojny. W pełnej mobilizacji
polska armia liczyłaby 1 250 000 żołnierzy, lecz mobilizację odroczono pod
wpływem Francji i Anglii, które doradzały umiarkowanie. Umiejętności lotnicze
oraz szybkość jednostek artyleryjskich i zmotoryzowanych dawały Niemcom
olbrzymią przewagę. Niemniej jednak Polacy wytrwale stawiali opór. 17 września
Sowieci zaatakowali nasze tyły. Mimo otoczenia ze wszystkich stron, polska
armia nadal walczyła aż do 5 października, zadając nieprzyjacielowi ciężkie
straty i sama ponosząc jeszcze większe. W czasie Kampanii Wrześniowej polscy
alianci na Zachodzie nie udzielili najmniejszej nawet pomocy, mimo że
wypowiedzieli wojnę Niemcom. Niemcy i Związek Sowiecki podzielili Polskę, a
Polacy natychmiast zaczęli organizować partyzantkę przeciw obu agresorom.
Twórcy Polskiego
Państwa Podziemnego musieli uwzględnić różne warunki panujące na obszarach
trzech byłych zaborów. Na ziemiach włączonych do Rzeszy na mocy dekretu Hitlera
z dnia 8 października 1939 roku (województwo poznańskie, Pomorze, Śląsk,
większa część województwa łódzkiego i północna część województwa warszawskiego,
część województw krakowskiego i kieleckiego) Polakom odebrano wszelkie prawa
obywatelskie i poddano, tak jak Żydów, specjalnemu prawodawstwu. Aby ułatwić
Niemcom napływ z Rzeszy lub ZSRR (przez wymianę ludności), polskie gospodarstwa
rolne, warsztaty, gabinety lekarskie i dentystyczne, biura i domy zostały
skonfiskowane i przekazane niemieckim osadnikom. Polacy zamieszkujący dotąd te
ziemie stali się niewolnikami i podlegali surowym karom, tak jak w dawnych
czasach. W roku 1942 wszyscy mężczyźni urodzeni między 1910 - 1924 zostali
wpisani na Volkslistę i wcieleni do armii niemieckiej. System
racjonowania żywności zapewniający jedynie przeżycie i głodowe płace sprawiły,
że Polacy na tych ziemiach cierpieli z powodu głodu i chorób, gdyż wypłaty ubezpieczeń
i rent zostały wstrzymane.
Zamknięto
wszystkie szkoły średnie i wyższe uczelnie, a w szkołach podstawowych uczono
wyłącznie niemieckiego i arytmetyki. Nie wolno było mówić po polsku poza domem.
Zamknięto polską prasę, spalono księgarnie i biblioteki, a archiwa i muzea albo
zniszczono, albo wywieziono w głąb Rzeszy. Przydrożne krzyże i kapliczki
niszczono, nagrobki demolowano, a cmentarze niszczono lub nawet zaorywano.
Wszystkie polskie oznaczenia, napisy i drogowskazy usunięto, a miasta otrzymały
niemieckie nazwy. Ogólnie rzecz biorąc, bezwzględnie niszczono wszelkie ślady
polskości. W każdym powiecie zostawiono tylko jeden kościół, resztę spalono lub
zamknięto. Nie wolno było mówić kazań, modlić się ani śpiewać pieśni po polsku.
Większość księży aresztowano i wywieziono do obozów koncentracyjnych.
Stopniowo zaczął
się exodus ludności, szczególnie nielicznej już inteligencji, do drugiej strefy
okupacyjnej - Generalnej Guberni. Akcja ta objęła dwa miliony ludzi. Wolno im
było zabrać ze sobą jedynie rzeczy osobiste. W opieczętowanych wagonach
towarowych transportowano ich do Generalnej Guberni, gdzie zostawali wyrzuceni,
niejednokrotnie nocą, na małych stacyjkach, albo nawet na otwartym polu.
Najgorszy jednak
był terror i obostrzenia względem wolności osobistej. Już w pierwszych dniach
okupacji przywódcy różnych grup, szczególnie przywódcy polityczni,
burmistrzowie, właściciele ziemscy, urzędnicy, księża, nauczyciele, prawnicy i
lekarze, byli rozstrzeliwani publicznie na placach miejskich lub we wsiach. Ci,
którym udało się uniknąć śmierci na początku okupacji, trafiali do obozów
koncentracyjnych, lub na Młyńską w Poznaniu, gdzie dzień i noc dokonywano
egzekucji. Najgorzej było w Bydgoszczy. W odwecie za likwidację niemieckich
oddziałów dywersyjnych przez oddziały polskiego wojska tuż po wybuchu wojny
(3-4 września), w "krwawą niedzielę" zamordowano ponad 20 000
mieszkańców tego miasta.
System wymagał
zaangażowania każdego Niemca, czy to cywila, czy też noszącego mundur
którejkolwiek z licznych organizacji policyjnych lub wojskowych. Byli oni
panami życia i śmierci Polaków. W praktyce oznaczało to, że Niemiec mógł
bezkarnie zabić Polaka. Udokumentowano wiele mordów będących zemstą osobistą za
przedwojenne zajścia lub za udział w Powstaniach na Śląsku lub w Wielkopolsce w
latach 1918-1921. Miały też miejsce sporadyczne zabójstwa. Polak mógł zostać
zabity, i często to się zdarzało, na przykład za to, że idąc chodnikiem nie
ustąpił drogi nadchodzącemu z naprzeciwka Niemcowi, lub nie zdjął przed nim
kapelusza. Ludzi zabijano również na niedozwolone wędkowanie, ubój zwierząt na
własny użytek, za kradzież owoców z sadu, lub jazdę pociągiem bez biletu.
Niemieckie sądy wydawały hurtowo wyroki śmierci, szczególnie za tzw.
"sabotaż ekonomiczny" oraz za przekroczenie choćby najmniejszego
przepisu narzuconego przez okupanta, które w normalnych warunkach ukarane
byłoby co najwyżej aresztem lub grzywną.
Szczególnie
szokującym przypadkiem była sprawa Zofii Czechoń, Polki skazanej przez sąd w
Płocku na karę tysiąca marek niemieckich lub trzy miesiące więzienia za to, że
jej pies, mimo uciszania, "warczał i złowrogo szczekał" na psa
niemieckiego Oberinspektora Richarda Kunata.
Spośród
restrykcji dotyczących swobód osobistych, najbardziej dotkliwą było
ograniczenie podróży pociągiem. Aby gdzieś pojechać, trzeba było uzyskać
zezwolenie dokładnie opisujące trasę i czas trwania podróży. Wszystkie rowery
posiadane przez Polaków zostały skonfiskowane. Jedynym wyjątkiem byli robotnicy
mieszkający daleko od zakładu pracy, ale i w tym wypadku Kennkarty ściśle
określały drogę i miejsce pracy. Zboczenie z tej drogi oznaczało narażenie się
na bicie, kopanie i policzkowanie.
Wszyscy Niemcy,
zarówno ci, którzy mieszkali tu przed wojną, jak i ci, którzy masowo przybyli w
czasie okupacji, mieli szpiegować swoich polskich sąsiadów, nie tylko w miejscu
pracy, ale wszędzie, a donosy składać swoim przełożonym. Jednym słowem, ziemie
włączone do Rzeszy stały się wielkim więzieniem rządzonym przez wzbudzające
strach Gestapo.
Cel był jeden –
zamienić te ziemie na czysto niemieckie terytorium i pozbyć się Polaków,
których nie można było zniszczyć, wywożąc do Generalnej Guberni.
Mimo terroru i
zaostrzonych restrykcji jakimi obłożono wolność osobistą, na ziemiach
zachodnich, tak jak i w całej Polsce, spontanicznie powstawał ruch oporu.
Głównymi centrami były Poznań i Łódź. Aby to docenić, trzeba znać fakty
dotyczące konspiracji. Konspiracja jest niemożliwa bez regularnego kontaktu
między członkami działającymi lokalnie lub w miejscach oddalonych od siebie, czasem
nawet bardzo. Wymagało to częstego podróżowania i nocowania lub spotykania się
z ludźmi w różnych miejscach, bez zgłaszania tego na policję, jak to było
wymagane, i nie zwracając na siebie uwagi niemieckich sąsiadów. Trzeba było
przewozić listy, broszury i broń. Działalność konspiracyjna wymagała też pewnej
ruchliwości na terenie jakiegoś obszaru. Było to absolutnie niemożliwe na
terenie wcielonym do Rzeszy, a mimo to powstała siatka konspiracyjna dzięki
odważnym ludziom Śląska, Pomorza i Wielkopolski, którzy umieli przemycać
niezliczone rozkazy i zakazy oraz wiedzieli jak omijać przeszkody, ryzykując
własne życie lub wolność. Mimo że ruch oporu na ziemiach zachodnich nie mógł
rozwinąć się tak jak w Generalnej Guberni, gdzie warunki były łatwiejsze, udało
się rozciągnąć działalność nawet na tereny, które przed wojną należały do
Niemiec, aż na Śląsk Opolski.
Mniej więcej
podobne warunki panowały na terenach pozostających pod okupacją sowiecką,
obejmującą: Wilno, Polesie, Białystok, Wołyń, Tarnopol, Lwów i Stanisławów.
Mimo że chodziło również o inkorporację, proces ten przebiegał zupełnie inaczej
niż pod okupacją niemiecką. Zamiast brutalnego nazistowskiego dekretu o
inkorporacji, ogłoszono przeprowadzenie wyborów 22 października 1939 roku. Tego
dnia mieszkańcy tych ziem sterroryzowani przez NKWD "wybrali" 2410
delegatów wskazanych przez NKWD i pochodzących w większości spośród nowo
przybyłych, nikomu nieznanych Rosjan. Wybrani delegaci pojechali do Moskwy, aby
prosić Radę Najwyższą o przyłączenie "wyzwolonej" wschodniej Polski
do Związku Sowieckiego. Rada Najwyższa łaskawie przyjęła ich prośbę i dekretem
z 1 i 2 listopada 1939 roku, północne województwa włączono do Białoruskiej
Socjalistycznej Republiki Ludowej, a południowe do Ukraińskiej. Rezultat był
taki sam jak na ziemiach zachodnich, lecz sposób wykonania pozwalał Sowietom na
obronę przed oskarżeniem o użycie siły i gwałtu, powołując się na
"spontaniczną wolę ludu". Ukoronowaniem tej bezprawnej procedury był
dekret z 29 listopada 1939 roku, który “nadawał” obywatelstwo sowieckie
wszystkim mieszkańcom okupowanych ziem. W konsekwencji, wszyscy młodzi
mężczyźni podlegali służbie wojskowej w sowieckiej armii.
Powodzenie
"reform ekonomicznych" dało podobne rezultaty, jak te, które
osiągnęła policja faszystowska na ziemiach zachodnich: ludność polska znalazła
się w stanie skrajnego ubóstwa. Sowieci przejęli nie tylko przedwojenną
własność państwową, ale także budynki prywatne, fabryki, cukrownie,
destylarnie, młyny i inne przedsiębiorstwa przemysłowe, banki i kasy
oszczędnościowe. Wszystko stopniowo zaczęto wywozić do Związku Sowieckiego.
Zamknięto wiele fabryk, pojawiło się bezrobocie. Złotówka wyszła z obiegu,
zablokowano wszystkie konta bankowe i oszczędnościowe. Bezlitosne rekwirowanie
przez Armię sowiecką wszystkiego, oraz szaleńcze wykupywanie ze sklepów
wszelkich towarów przez sprowadzonych ze Związku Sowieckiego robotników
cywilnych i wojskowych, spowodowało taki brak towarów na rynku, że nie można
było kupić nawet soli czy zapałek. Zapanowało skrajne ubóstwo.
Również na
ziemiach wschodnich ślady polskości zostały skazane na zniszczenie. Jako język
urzędowy wprowadzono białoruski i ukraiński, lecz faktycznie oznaczało to język
rosyjski. zamknięto tysiące kościołów, klasztorów i zakonów, a budynki do nich
należące przeznaczono na inne cele. Podobnie jak na zachodzie, niszczono
przydrożne kapliczki, a krzyże palono.
Największego
jednak podobieństwa między obydwoma najeźdźcami można się dopatrzyć w polityce
deportacyjnej. Niemcy wywieźli do Generalnej Guberni ponad 2 miliony ludzi. Z
ziem wschodnich Rosjanie wywieźli, głównie do Azji, około 1700 000 ludzi.
Zarówno niemieckie, jak i sowieckie działania miały na celu tylko jedno:
oczyścić okupowane ziemie ze wszystkich polskich elementów. Oba były
przeprowadzane z równa bezwzględnością. Mężczyźni, kobiety i dzieci były bez
ostrzeżenia zmuszane do opuszczenia swych domów, a wolno im było zabrać ze sobą
tylko to, co konieczne.
Najeźdźcy różnili
się jedynie w dziedzinie edukacji. Niemcy zamknęli wszystkie szkoły średnie i
wyższe, a w szkołach podstawowych wolno było uczyć niemieckiego i arytmetyki.
Rosjanie zachowali przedwojenną strukturę systemu edukacji, lecz wprowadzili
nowe programy, według sowieckich wzorców oraz uwzględnili różnice
narodowościowe. Nauka języka rosyjskiego była obowiązkowa, podobnie jak
historia (w wersji sowieckiej) i przedmioty wymagane w szkołach sowieckich,
takie jak indoktrynacja polityczno-ideologiczna. Szkoły podzielono na
ukraińskie, białoruskie, żydowskie i polskie. W tych ostatnich dopuszczano
język polski. Celem takiego systemu edukacji, popieranego przez nurt propagandy
radiowej i filmowej, była indoktrynacja młodych ze wszystkich czterech grup
narodowościowych, zgodnie z ideologią komunistyczną.
Politykę terroru
wprowadzono natychmiast po zajęciu ziem wschodnich przez armię sowiecką. Setki
księży i zakonników, sędziów, prokuratorów, oficerów policji, przywódców
politycznych i społecznych, deputowanych i senatorów, urzędników rządowych i
władz lokalnych zamordowano na miejscu. Rzeź osiągnęła swój szczyt po wybuchu
wojny sowiecko-niemieckiej 21 czerwca 1941 roku, kiedy to wymordowano
wszystkich więźniów politycznych. Całkowite straty poniesione przez Polskę w
wyniku takiej polityki szacuje się na blisko 100 000 ludzi. Liczba ta obejmuje
15 000 oficerów wojskowych (w większości z rezerwy, tj. ludzi, którzy w cywilu
tworzyli kręgosłup naukowy i intelektualny Polski), których internowano w
Związku Sowieckim po 17 września 1939 i zamordowano wiosną 1940. Masowy grób
tych oficerów odkryli Niemcy w 1941 w Lesie Katyńskim niedaleko Smoleńska.
Znaleziono w nim 4253 ciała.
Mimo różnych
metod kontroli, rezultat był taki sam. Niemcy prowadzili jawną, niemal fizyczną
kontrolę nad prawie każdym Polakiem. Sowieci tolerowali możliwość swobodnego
poruszania się, prowadząc równie ostrą kontrolę w mniej jawny sposób, głównie
przy pomocy miejscowych komunistów znających teren oraz licznej grupie nowo
zwerbowanych informatorów. Na ziemiach zachodnich różnice narodowościowe
tworzyły przepaść między okupantem i okupowanymi i utrudniały prowadzenie
kontroli. Na ziemiach wschodnich nadzorowanie było ułatwione przez fakt, że - z
wyjątkiem NKWD - zarówno kontrolowani jak i kontrolujący należeli do jednej z
czterech grup narodowościowych. Tworząc sieć nadzoru, NKWD wykorzystywała
antagonizmy narodowościowe, podżegając mniejszości narodowe przeciw Polakom.
Ten schemat zaowocował podwójną siecią i dlatego umożliwiał efektywniejsza
kontrolę.
Ale nawet to nie
powstrzymało rozwoju ruchu oporu. Na ziemiach wschodnich, tak jak w całej
Polsce, powstawała ona spontanicznie, szczególnie w miastach, gdzie Polacy
stanowili większość narodowościową, nawet jeśli otaczające miasto wsie były
białoruskie czy ukraińskie. Najważniejszymi centrami były Lwów i Wilno. Mimo że
warunki były tu łatwiejsze niż w Rzeszy, ruch partyzancki nie mógł rozwinąć się
tak bardzo, jak w Generalnej Guberni. Sytuacja uległa nieznacznej poprawie po
wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej 21 czerwca 1941 i przejęciu tych terenów
przez Niemców. Chociaż linia demarkacyjna przebiegająca między Generalną
Gubernią i byłymi ziemiami zajętymi przez Sowietów pozostała, co utrudniało
poruszanie się na tym terenie, ruch oporu na ziemiach wschodnich upodobnił się
do Podziemia działającego w Generalnej Guberni, choćby ze względu na to, że
chodziło o tego samego okupanta, stosującego te same metody na obu terytoriach.
Dekret Hitlera z
12 października 1939 roku uprawomocniał powstanie tak zwanej Generalnej
Guberni, liczącej 12 milionów ludności. Tworzyło ją województwo lubelskie,
część lwowskiego oraz większość warszawskiego, krakowskiego i kieleckiego.
Początkowo Generalna Gubernia była przeznaczona dla Polaków. Mieli się oni stać
narodem niewolników, źródłem siły roboczej, przeznaczeni do wyniszczenia w
późniejszej fazie realizacji planu Hitlera (Generalny Plan Wschodni), albo
przez liczną kolonizacje niemiecką, bądź przez podjęte środki zmierzające do
zniszczenia biologicznego (np. rozdzielanie małżeństw, głód, nadmierną pracę),
lub ostatecznie - zakładając oczywiście zwycięstwo nad Związkiem Sowieckim -
przez deportację wszystkich Polaków, którym udało się przeżyć, na Syberię.
Według tego planu, tylko los Żydów miał być gorszy od losu Polaków. Mieli oni
być zamykani w gettach na terenie Generalnej Guberni i zabijani w obozach
koncentracyjnych już w pierwszej fazie planu.
Na terenach
zajętych przez obu okupantów pierwszy atak skierowany był przeciw inteligencji,
tak zwanej klasie wiodącej, przeznaczonej do unicestwienia. Indywidualne
aresztowania przeprowadzano na skalę masową. Aresztowani byli przywódcy
polityczni i społeczni, deputowani i senatorowie, profesorowie i uczeni,
sędziowie, adwokaci, lekarze, przemysłowcy, urzędnicy rządowi, oficerowie
rezerwy. W Warszawie najpierw trafiali oni na Pawiak, a później byli wywożeni
do obozów koncentracyjnych w Niemczech. Gdy 14 czerwca 1940 powstał obóz w
Oświęcimiu, tu przywożono większość więźniów. Operacja wymierzona przeciw
inteligencji rozpoczęła się 6 listopada 1939 roku aresztowaniem 115 profesorów
Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wywieziono ich do obozu Sachsenhausen, gdzie
wielu z nich zginęło. Pierwsze masowe egzekucje miały miejsce w podwarszawskim
Wawrze 27 grudnia 1939. Tego dnia 107 ludzi wywleczono nocą z domów i
rozstrzelano w odwecie za zranienie “przez polskich przestępców dwóch
niemieckich żołnierzy”. Poczynając od 20 czerwca 1940 roku przeprowadzano
masowe egzekucje w Palmirach. Pierwsza łapanka uliczna miała miejsce w
Warszawie 8 maja 1940. Tego dnia złapano i wywieziono do obozów w Rzeszy ponad
tysiąc osób, z których wielu nigdy nie powróciło. Podobne łapanki odbywały się
również w innych miastach Generalnej Guberni. 25 listopada 1940 roku
zamknęła się brama getta żydowskiego odcinając od świata 500 000 Żydów
skazanych w ten sposób na śmierć głodową, lub - jeśli udało im się przeżyć -
śmierć w obozach koncentracyjnych w Treblince, w Chełmie, w Oświęcimiu oraz w
wielu innych miejscach. Postępujące po sobie fale terroru zmierzały do
stopniowego wyniszczenia ludności miejskiej, szczególnie inteligencji, oraz
starały się wytworzyć wśród społeczeństwa polskiego poczucie bezradności i
absolutne podporządkowanie się woli okupanta.
Szczytowym
punktem terroru - obok bezprecedensowego w historii świata ludobójstwa
dokonanego na 6 milionach Żydów, zarówno polskich, jak i przywiezionych tu z
innych krajów - były masowe egzekucje uliczne, dokonywane w dużych i małych
miastach, a także we wsiach Generalnej Guberni. Rzezie te miały
na celu wprowadzenie w życie dekretu gubernatora Hansa Franka z dnia 2
października 1943 roku, aby zwalczać wszelkie próby powstrzymywania Niemców
przed tworzeniem Generalnej Guberni. Dekret ten przewidywał karę śmierci
za najdrobniejsze przekroczenie ustalonych przez Niemców przepisów czy
rozkazów. Karę śmierci można było wymierzyć za nielegalny ubój lub sprzedaż
mięsa, za podnoszenie cen i inne przewinienia. Na mocy dekretu, w samej
Warszawie, od 15 października 1943 do 1 sierpnia 1944 roku, gdy wybuchło
Powstanie Warszawskie, w łapankach pochwycono i zastrzelono 9 500 ludzi, często
w samym centrum miasta (według danych niemieckich 3 213 osób). Gdy tylko
więźniowie usunęli ciała z miejsca kaźni, ludność Warszawy pokrywała je
kwiatami, zapalała znicze i modliła się. Niejednokrotnie modlących się również
rozstrzeliwano. Jeśli chodzi o resztę kraju, nie ma szczegółowych statystyk,
ale straty szacuje się na kilka tysięcy osób. Celem takich egzekucji, podobnie
jak przypadkowych zabójstw, było zastraszenie niepokornych Polaków i zmuszenie
ich do całkowitego podporządkowania się.
Jednocześnie
rozpoczęto całościową eksploatację wsi, która miała dostarczać Rzeszy żywność i
siłę roboczą. Narzucone kontyngenty zboża, bydła, masła, mleka i jaj, które
chłopi mieli dostarczać, ogołociły wieś z żywności. Jedynie dzięki ogólnie
praktykowanemu sabotażowi (karanemu śmiercią) ludność wsi mogła przeżyć, a
nawet szmuglować produkty spożywcze do miast, mieszkańcy których otrzymywali
głodowe przydziały - za małe, by przeżyć, za duże by zginąć z głodu. Istniał
też przymus pracy. W ciągu całej okupacji około 2 miliony ludzi zostały
wywiezione na roboty do Niemiec.
W Generalnej
Guberni zamknięto wszystkie wyższe uczelnie. Zakazano nauki historii i
geografii w szkołach podstawowych i zawodowych. Wszystkie muzea, archiwa i
biblioteki likwidowano, a ich zbiory niszczono lub wywożono do Niemiec.
Niszczono pomniki i tablice pamiątkowe, wszystko, co mogłoby przypominać o
historii Polski. W końcu wszystkie zakłady państwowe przeszły na własność
Rzeszy, a przedsiębiorstwa prywatne, duże gospodarstwa rolne i budynki
otrzymały niemieckich zarządców, co było równoznaczne z wywłaszczeniem.
Istniały duże
różnice między warunkami panującymi na ziemiach zachodnich, w Generalnej
Gubernii i pod okupacją sowiecką. Najważniejszą było to, że ludność Generalnej
Guberni nie podlegała przymusowym przesiedleniom, podczas gdy w pozostałych
regionach całe rodziny były wysiedlane na obszary zupełnie sobie obce, zarówno
narodowościowo, jak i geograficznie, np. do azjatyckiej części Rosji, gdzie
byli skazani na zagładę. Nawet w wypadku przesiedleń na tereny podobne, jak np.
Generalna Gubernia, tak liczne masy ludzi nie miały szansy na prowadzenie
normalnego życia, lecz musiały polegać na pomocy krewnych, przypadkowo
poznanych obcych lub organizacjach charytatywnych. Deportacje na roboty do
Niemiec różniły się od masowych deportacji tym, że dotyczyły jednostek, a nie
całych rodzin. Jedyne masowe przesiedlenie miało miejsce na zamojszczyźnie,
gdzie 110 000 chłopów z 297 wsi wysiedlono, by zrobić miejsce niemieckim
kolonistom. Jednak ostra akcja odwetowa, spalenie wiosek, w których pojawili
się niemieccy osadnicy, a w końcu odwrót wojsk niemieckich z frontu wschodniego
sprawiły, że Niemcy zrezygnowali z tej operacji.
Generalna
Gubernia różniła się od ziem wcielonych do Rzeszy również tym, że pozostawiono
tam możliwość posługiwania się językiem polskim, pozostawiono też pewne
instytucje, takie jak sądy niższej instancji, urzędy fiskalne, policję oraz
administrację miejską i gminną. Mógł funkcjonować Polski Czerwony Krzyż oraz
charytatywna organizacja Rada Główna Opiekuńcza. Mógł też działać, choć pod
inną nazwą, Bank Polski, służąc Niemcom do wprowadzenia na terenie Generalnej
Guberni nowej waluty. Mógł funkcjonować Narodowy Bank Ekonomiczny i Pocztowa
Kasa Oszczędności. Rozszerzono zakres działalności Spółdzielni Spożywców
"Społem", która zajęła się również racjonowaniem żywności.
Zamknięto
wszystkie legalnie działające teatry, lecz małym teatrom pozwolono działać, ale
z nowym programem, głównie pornograficznym, narzuconym przez niemiecka
propagandę. Nie ukazywały się polskie czasopisma, z wyjątkiem pism brukowych
podporządkowanych Niemcom, które miały służyć podkreślaniu różnicy między
Generalną Gubernią i ziemiami wcielonymi do Rzeszy.
W Generalnej
Guberni istniała znacznie większa swoboda poruszania się, również w obrębie
najbliższego sąsiedztwa, mimo obowiązującej godziny policyjnej. W
przeciwieństwie do ziem wcielonych do Rzeszy, nie było żadnych ograniczeń w
podróżowaniu. Kontrola dokumentów, przeszukiwanie bagażu i areszt w razie
znalezienia czegoś zabronionego, służyły zastraszeniu podróżujących koleją.
Umożliwiało to - ryzykowne - szmuglowanie żywności do większych miast, bez
czego nie przetrwałyby one czasu okupacji.
Łagodności
restrykcji wymagał "etap pierwszy" niemieckiego planu, zgodnie z
którym Generalna Gubernia miała pozostać na poziomie zapewniającym warunki
prymitywnej egzystencji kilku milionów polskich robotów. Aby pozbawić Polaków
wszelkich wyższych aspiracji, Niemcy stworzyli olbrzymi aparat terroru, podobny
do działającego na ziemiach wcielonych do Rzeszy, gdzie kara śmierci, więzienia
lub obóz koncentracyjny groziły za nawet najmniejsze przewinienie. Generalna
Gubernia była, spośród wszystkich okupowanych krajów, terenem o największej
koncentracji Gestapo, kierowanego przez ludzi znanych z bezwzględności.
Działała sieć tysięcy informatorów rekrutujących się z tłumu lub Volksdeutschów
(Polaków niemieckiego pochodzenia). Gestapo było wspierane przez żandarmerię
i takie formacje policyjne, jak: Grenzschutz (straż graniczna), Bahnschutz
(policja kolejowa), Werkschutz (policja zakładowa) i inne. Każdy
Niemiec i każdy Volksdeutsch musiał należeć do Selbschutz (formacja
samoobrony), wykorzystywanej również w działaniach przeciw ludności polskiej.
Włączono też do działań wywiad wojskowy i policję kryminalną, a policja polska
ograniczała się do wykonywania rozkazów ogólnych. Kontrolę nad ludnością polską
wzmacniały oddziały SS składające się z ochotników z Ukrainy, Litwy, Łotwy,
Estonii i - w ostatnim okresie okupacji - Rosjan, tak zwanych własowców.
Wyżej opisany
aparat terroru funkcjonował w każdej miejscowości Generalnej Guberni.
Zastosowanie go na wsi okazało się niepraktyczne, ponieważ wymagałoby setek
tysięcy funkcjonariuszy wojskowych i policyjnych. Mimo to wieś pozostawała pod
ścisłym nadzorem żandarmerii stacjonującej we wsiach i miasteczkach. Kary i
represje stosowane na wsi były nawet okrutniejsze niż w mieście, ponieważ
pociągały za sobą palenie i mordowanie całych wsi.
Każdy mieszkaniec
Generalnej Guberni żył w ciągłej świadomości działającego aparatu terroru.
Budził się ze świadomością jego istnienia; wyczuwał jego obecność na ulicach, w
miejscu pracy, w kawiarni, nawet w kościele. Kładł się spać wiedząc o niej,
często się budził i nasłuchiwał dźwięków na ulicy, przy wejściu do domu, na
klatce schodowej. Nawet jeśli noc minęła spokojnie, wychodząc rano z domu nie
mógł być pewien, czy wróci wieczorem. W każdej chwili mógł zostać schwytany w
łapance, lub wejść do budynku, w którym był kocioł. Wychodząc z domu ludzie
zawsze żegnali się z rodziną tak, jakby szli na wojnę. Często nie wracali i
przepadali bez wieści.
Członkowie
Podziemia, które mogło rozwinąć się w “sprzyjających” warunkach panujących w
Generalnej Guberni, stali w obliczu podwójnego niebezpieczeństwa. Oprócz
łapanek groziły im zaplanowane akcje skierowane przeciw konkretnym osobom, gdyż
Gestapo z zawziętością prześladowało członków Podziemia. Śmierć była nieodłącznym
towarzyszem każdego członka Podziemia. Jeśli byli poszukiwani przez Gestapo,
ryzykowali nalot w pokoju, gdzie ukrywali fałszywe dokumenty lub nocowali bez
zameldowania. W dzień, jeśli wychodzili na ulice, mijali gestapowskich agentów
zaopatrzonych w rysopisy i fotografie poszukiwanych. Każde spotkanie,
przekazanie wiadomości, biuletyny radiowe lub egzemplarze prasy podziemnej, lub
taka działalność jak tajne odprawy wojskowe, ćwiczenia wojskowe, praca w
drukarni podziemnej, radiostacja lub magazyn z bronią - ogólnie mówiąc wszelka
działalność związana z Podziemiem - wymagały odwagi, gotowości, najwyższej
ostrożności, wielkiej roztropności, sprytu i – przede wszystkim – szczęścia.
Bez nich panowała wszechobecna groźba aresztowania, tortur i, niejednokrotnie,
śmierci.
Gestapowcy bez
wątpienia znali historię Polski, ponieważ wiedzieli już naprzód, że w Polsce
powstaną organizacje podziemne. W serii tajnych umów niemiecko-sowieckich,
podpisanych zarówno przed jak i po niemieckiej inwazji na Polskę, zawarta była
również umowa dotycząca wspólnego zwalczania polskiego ruchu oporu. Zakładała
ona, że Gestapo i NKWD będą wzajemnie udzielać sobie informacji potrzebnych do
zwalczania Podziemia. Gestapo występowało przeciw Podziemiu z właściwą sobie
skrupulatnością. Z pomocą gęstej sieci tajnych agentów penetrowano i
infiltrowano Podziemie. Niestrudzenie szukano wskazówek, dokładnie studiując
podziemna prasę, szpiegowano kurierów i łączniczki, namierzano radiostacje,
sprawdzano je i dekodowano. Prowadzono nieustanne poszukiwania w drukarniach,
fabrykach amunicji i w miejscach tajnych spotkań. Różne grupy lub ich dowódcy
mieli przypisanych do siebie agentów, którzy koncentrowali się wyłącznie na
jednej osobie lub grupie.
Podziemie
walczyło przy pomocy kontrwywiadu, zamachów na ważnych gestapowców, ataków na
posterunki żandarmerii, zamachy na agentów Gestapo, szpiegów, mistrzowskie
podrabianie dokumentów: Kennkarty, metryki urodzenia, zaświadczenia o pracy,
kart rejestracyjnych, różnych zezwoleń i przepustek wydawanych przez Niemców
oraz innych dokumentów prawnych. Kamuflowano i często przenoszono miejsca
spotkań, zamieszkania i noclegu, zmieniano hasła i sygnały ostrzegawcze,
skrytki budowano w najbardziej nieprawdopodobnych miejscach, kontakty osobiste
ograniczono do minimum, podobnie jak pisemne informacje i rozkazy. Miejsca
spotkań, drukarnie i radiostacje były zabezpieczane stałym nadzorem, a często
również uzbrojoną strażą. Ale najważniejszą bronią było milczenie. Milczenie i
dochowanie tajemnicy było podstawowym przykazaniem konspiracji i zawsze
składało się przysięgę milczenia. Setki ludzi drogo zapłaciło za dochowanie tej
przysięgi, umierając na torturach lub wybierając śmieć raczej niż zdradę.
(Ocenia się, że podczas II wojny w Polsce poniosło śmierć 6 mln ludzi, w tym
3,5 mln Polaków żydowskiego pochodzenia.)
W takich
okolicznościach i w sercu takiej walki narodził się polski ruch konspiracyjny,
wypowiadając wojnę wrogowi, którego szeregi liczyły tysiące ludzi. Mimo
wszelkich przeciwności i niebezpieczeństw, stawał się on coraz silniejszy z
dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc i z roku na rok, aż ostatecznie
przeobraził się w Polskie Państwo Podziemne z własnym rządem, administracją,
parlamentem, jurysdykcją, armią, systemem edukacji, pomocą społeczną, prasą – jednym
słowem wszystkimi instytucjami i atrybutami niezależnego państwa. Stało się ono
czołowym ruchem podziemnym w czasie II wojny, a Polska stała się
"inspiracją wolnego świata".
Największe
uznanie wyszło jednak od samego nieprzyjaciela. W przeddzień niemieckiej
kapitulacji rozważano możliwość stworzenia organizacji ruchu oporu w Niemczech.
Rozważano różne możliwości, lecz model Polskiej Państwa Podziemnego został
wybrany jako najlepszy do przyjęcia.
Wielu polskich
obywateli żydowskiego pochodzenia, którzy po wybuchu II wojny znaleźli się na
terenach okupowanych przez Związek Sowiecki, było mocno związanych z krajem
swego urodzenia. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej w 1941 roku, gdy Stalin
podpisał układ z premierem emigracyjnego Rządu Polskiego, generałem Sikorskim,
4 tysiące Żydów, wśród których znalazł się Menachem Begin, znalazło się w
szeregach polskiej armii tworzonej na terenie Związku Sowieckiego pod wodzą generała
Władysława Andersa. Po wyjściu ze Związku Sowieckiego Armia Andersa przeszła
przez Iran i w 1942 roku przybyła do Palestyny, gdzie żydowscy żołnierze
musieli podjąć ważną decyzję: zostać w Palestynie, czy walczyć z nazistami we
Włoszech. Generał Anders pomógł im w podjęciu decyzji, wydając poufne
instrukcje dla polsko-żydowskich żołnierzy, którzy chcieliby zostać w
Palestynie, że nie będą uważani za dezerterów. Około 3 tysiące żołnierzy
postanowiło zostać, tysiąc pozostało w szeregach II Korpusu Wojska Polskiego,
biorącego udział w kampanii włoskiej. Na cmentarzu wojskowym pod Monte Cassino
autor znalazł 18 grobów z Gwiazdą Dawida. (Autor nie miał okazji odwiedzić
podobnych cmentarzy w Bolonii i Ankonie.)
Kapral Menachem
Begin podejmując decyzję, czy zostać czy walczyć z faszystami, stwierdził:
"Armia, której mundur noszę i której składałem przysięgę wojskową, walczy
ze śmiertelnym wrogiem narodu żydowskiego, faszystowskimi Niemcami. Nie można
opuścić takiej armii, nawet po to, aby walczyć o wolność we własnym
kraju."
Begin pozostałby
w szeregach polskiej armii, gdyby nie szczęśliwy przypadek. Zastępca dowódcy II
Korpusu, generał Michał Tokarzewski, były legionista i organizator polskiego
Podziemia w 1939 roku, przekraczając w 1940 roku granicę niemiecko-sowiecką,
został aresztowany przez NKWD i uwolniony, podobnie jak Begin, z sowieckiego
obozu koncentracyjnego po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w 1941 roku.
Los przywiódł do
Palestyny również Wiktora Tomira Drymmera, byłego szefa departamentu polskiego
Ministerstwa Spraw Zagranicznych, który wspierał syjonistyczne organizacje
bojowe, Irgun i Haganę. Natychmiast skontaktował się z Irgunem, który
posiadając drukarnię, zaczął wydawanie Niezależnego Biuletynu dla
członków armii Andersa. Irgun poradził też polskim dowódcom, aby oznaczyli
swoje pojazdy wojskowe polskimi oznaczeniami, aby uniknąć ataków ze strony
Irgunu, skierowanych przeciw Brytyjczykom.
Na prośbę Irgunu
Drymmer zwrócił się do Generała Tokarzewskiego z sugestią, aby zwolnił
Menachema Begina za aktywną służbę, ponieważ jest on potrzebny organizacjom
żydowskim. Jako były przywódca Podziemia w pełni rozumiał on co się dzieje, a
ponieważ sprzyjał celom, do których osiągnięcia dążyło żydowska konspiracja,
generał dał Beginowi urlop na czas nieokreślony.
Teraz nic nie
stało na przeszkodzie, aby Begin został przywódcą Irgun Cwai Leumi, co było
pierwszym krokiem na drodze do stanowiska premiera niepodległego państwa
żydowskiego, o jakie walczył przez całe życie.
Icchak Szamir
(Jeziernicki) nie miał takich problemów, przed jakimi stanął Begin po
zwolnieniu z Wojska Polskiego, mimo że umknął przed brytyjskim pościgiem
przebrany w mundur polskiego podoficera, używając autentycznych wojskowych
listów uwierzytelniających, które potajemnie otrzymał i udając, że mówi tylko
po polsku. Ponieważ nie należał do polskich sił zbrojnych, gdy już nie musiał
się ukrywać, po prostu założył cywilne ubranie.
W chwili wybuchu
wojny w Polsce mieszkało 3,5 miliona Żydów, stanowiąc około 10% ludności. Tak
wysoki odsetek był wynikiem długiego procesu historycznego. W 1264 roku książę
kaliski Bolesław Pobożny ogłosił statut gwarantujący Żydom wolność religijną i
autonomię dla gmin żydowskich. Gdy w innych krajach europejskich wybuchły
prześladowania Żydów, zaczęła się masowa emigracja Żydów do Polski, gdzie
następne wieki tolerancji sprzyjały wzrostowi liczebności i stworzeniu centrów
żydowskiej kultury w miastach takich jak Lublin czy Wilno.
W czasie okupacji
w 1939 roku około 2 miliony Żydów pozostało w Generalnej Guberni i na ziemiach
wcielonych do Rzeszy, reszta zaś znalazła się w strefie okupacji sowieckiej. Po
wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej, wraz z błyskawicznym zajęciem ziem polskich
przez Niemców, pod ich prawodawstwem znalazł się jeszcze milion Żydów. Reszta,
około pół miliona, została wcześniej deportowana, wraz z Polakami, w głąb
Rosji. Niektórym Żydom udało się zbiec do krajów skandynawskich (przez Litwę,
zanim zajęli ją Rosjanie) i na Zachód, lub po otrzymaniu wiz japońskich
przejechać tranzytem przez Rosję, dotrzeć do Japonii i dalej, np. do Australii.
Niemiecka
polityka wobec polskich Żydów została sformułowana w dekrecie Centralnego
Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy z 21 września 1939 roku i określała rozwiązanie
problemu żydowskiego etapami. Cel ostateczny, jakim była całkowita
eksterminacja Żydów, nie został wyraźnie nazwany i pozostawał tajemnicą
państwową. Dekret określał między innymi koncentrację Żydów w większych
miastach i w wyznaczonych województwach. Na czele Urzędu Bezpieczeństwa stał
Reinhard Heydrich, w imieniu którego Adolf Eichman podjął realizację planu.
Na początek Żydzi
musieli nosić na ramieniu opaskę z Gwiazdą Dawida. Następnie skonfiskowano
wszystkie należące do nich nieruchomości i część własności prywatnej. Wyrzucono
ich z instytucji publicznych, lecz - na mocy dekretu gubernatora Hansa Franka z
26 października 1939 - wszyscy w wieku 16 - 60 lat podlegali obowiązkowi
przymusowych robót. W związku z tym powstały specjalne obozy pracy (w szczytowym
momencie przeprowadzania tej akcji istniało 300 takich obozów). Wreszcie 26
stycznia 1940 roku Żydom zakazano poruszania się i korzystania z publicznych
środków transportu.
Jednak największa
klęska pojawiła się wraz z utworzeniem zamkniętych gett, do których zwożono
Żydów z całego kraju. Zdarzały się też przypadki mordowania Żydów na miejscu w
małych miejscowościach, na przykład w Kleczewie (powiat Konin). Getto
warszawskie powstało w listopadzie 1940, łódzkie już na początku 1941,
krakowskie w marcu 1941. Rozporządzenie gubernatora Franka z 25 października
1941 stwierdzało, że: “Żydzi, którzy opuszczają wyznaczone dzielnice podlegają
karze śmierci. Taka sama kara grozi osobom, które świadomie udzielają
schronienia takim Żydom" - to znaczy Polakom.
To samo stwierdzenie
powtarzało się wielokrotnie w różnych rozporządzeniach lokalnych władz
niemieckich, wydawanych przez lata okupacji. Kara śmierci groziła Żydom za
nielegalny zakup żywności, korzystanie z publicznych środków transportu,
nienoszenie opaski. Dlatego zabicie Żyda przez Niemca z jakiegokolwiek powodu,
lub nawet bez żadnego powodu, nie było karalne, gdyż Żydzi i Cyganie byli
wyjęci spod prawa dekretem z 4 marca 1941 roku.
Zgodnie z
dekretem, każdy obywatel, którego troje dziadków, należało do gminy żydowskiej,
był Żydem. W wyniku tego, w getcie znalazło się wiele osób, których rodzice
przechrzcili się i którzy w żadnym stopniu nie uważali się za Żydów.
Zarówno w obozach
pracy, jak i w gettach, ludność żydowska była skazana na powolną śmierć z
głodu, wyczerpania i chorób. Dzienna racja żywnościowa w warszawskim getcie
wynosiła 184 kalorie. Dlatego śmiertelność, szczególnie wśród dzieci i ludzi w
podeszłym wieku, była niezwykle wysoka, kilkakrotnie wyższa niż przed wojną.
Przyczyniło się do tego również niebywałe zagęszczenie populacji, gdzie
kilkanaście osób zajmowało jedno pomieszczenie.
Wśród tysięcy
mieszkańców tego, co stało się największym więzieniem świata, otoczonym murami
i strażą gettem, dniem i nocą debatowano nad tym, jak ocalić życie. Ludzie analizowali
dwa i pół tysiąca lat życia w diasporze, prześladowań religijnych, pogromów
rosyjskich i asymilacji w obcych krajach. Wnikliwie studiowali Talmud, Stary
Testament, pisma rabiniczne i różne święte księgi. Zwolennicy ortodoksji
ścierali się ze stronnikami bardziej umiarkowanych form judaizmu, socjaliści z
nacjonalistami, każdy zaś poszukiwał rozwiązań politycznych. Osiągnięty
consensus był jednomyślny w przekonaniu, że tylko całkowite podporządkowanie
się wszystkim rozkazom faszystów oraz wydajna praca dla Niemców mogą dać szansę
na dotrwanie do końca wojny. Należy powstrzymać się od wszelkiej działalności
antyniemieckiej, porzucić partyzantkę prowadzona przez Polaków poza murami
getta, zapomnieć o polskiej armii walczącej na Zachodzie z Rzeszą. Hasłem było:
"To nie nasza wojna; to wojna Polaków z Niemcami". Wszystkie problemy
Żydów rozwiązywała Rada Żydowska (Judenrat), na której czele stał były polski
senator, Adam Czerniakow, a wcześniej sami Niemcy. Zasada posłuszeństwa
obowiązywała przez ponad dwa lata, w ciągu których Żydzi nie prosili Polaków o
żadną pomoc ani broń. Jedynie szmugiel żywności do getta był w pełnym
rozkwicie, tolerowali go nawet Niemcy. Pisze o tym w swojej książce Przetrwanie
Jacek Eisner.
Rozczarowanie i
podstawowa zmiana zaszła dopiero w trzecim roku wojny, gdy w lipcu 1942 roku
rozpoczął się ostatni etap - eksterminacja wszystkich Żydów mieszkających w
gettach Generalnej Guberni. Zaczął się on masowymi egzekucjami Żydów we
wschodniej Polsce i w Rosji, dokonywanymi przez tzw. Einsatzgruppen,
które przybyły po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, depcząc po piętach szybko
posuwającej się niemieckiej armii. Wiosną 1942 roku Niemcy rozpoczęli
transporty mieszkańców gett do obozów zagłady w Oświęcimiu, Treblince,
Majdanku, Sobiborze, Bełżcu i Chełmie (dla Żydów zamieszkujących tereny
wcielone do Rzeszy), oraz kilku mniejszych. Tam ginęli w komorach gazowych, a
ich ciała kremowano lub układano w wielkie stosy i palono. Pierwszy transport z
warszawskiego getta do Treblinki przybył 22 lipca 1942 roku. W ciągu dwóch
miesięcy z 400 000 mieszkańców getta wywieziono 300 000.
Setki tysięcy
Żydów przywiezionych z Włoch, Niemiec, Francji, Belgii, Holandii, Austrii i
Czechosłowacji zostało zgładzonych w niemieckich obozach śmierci na terenie
Polski. Według obliczeń Instytutu do Spraw Żydów w Nowym Jorku, z 9 612 000
Żydów mieszkających w Europie, 5 787 999 zginęło w czasie okupacji niemieckiej,
z tego 1 500 000 zabito w krajach ich zamieszkania, głównie w zajętej przez
Niemców części Związku Sowieckiego.
Źródła żydowskie
oceniają, że Holocaust przeżyło 50 000 do 120 000 polskich Żydów. Według
szacunków Kierownictwa Walki Cywilnej, w Polsce przeżyło 200 000 Żydów.
Marek Edelman,
żyjący dotąd bohater Powstania w Getcie, ocenia, że w Warszawie 100 000 Polaków
ukrywało 18 000 Żydów, przy założeniu, że dla ochrony jednego Żyda przez pewien
okres czasu potrzeba było pięciu osób. Szacunki te wydają się zaniżone,
ponieważ ukrywanie jednej osoby przez okres czterech do pięciu lat wymagało
zmiany miejsca co kilka miesięcy, co daje co najmniej dziesięć rodzin,
składających się z kilku osób. Każdy członek rodziny ukrywającej Żyda ryzykował
życiem. Dlatego ogólna liczba Warszawiaków ryzykujących życie dla ratowania
Żydów musiała wynosić dużo więcej niż 100 000.
Dwa tysiące
odznaczeń Yad Vashem nadanych przez Izrael Polakom, którzy pomagali Żydom w
czasie okupacji, zdaje się być pewnym wyrazem uznania dla wielu tysięcy tych,
którzy ryzykowali własne życie, aby ratować Żydów.
Przywódcy
Podziemia, a szczególnie Rządu Emigracyjnego w Londynie oraz Armii Krajowej (w
dowództwie której znajdowało się kilku wysokich rangą oficerów żydowskich),
zaczęli publikować w podziemnej prasie codzienne informacje o prześladowaniu
Żydów, o czym informowano w ostrych słowach, wzywając ludność polską do
udzielania Żydom wszelkiej pomocy. Organ Armii Krajowej, Biuletyn
Informacyjny, miał nawet swojego korespondenta w getcie (Jerzego
Grasberga).
Podobnie
podziemne partie polityczne nawiązały kontakt z członkami odpowiadających im
organizacji w getcie. Tak więc członkowie żydowskiego Bund-u utrzymywali stałe
kontakty z Polską Partią Socjalistyczną (WRN) , polscy harcerze (Szare Szeregi)
z Hashomer Hacair.
To samo dotyczyło
Partii Demokratycznej. Pośród mniejszych organizacji podziemnych utrzymujących
kontakt z odpowiednikami w getcie znalazły się: Korpus Bezpieczeństwa (któremu
udało się uratować w czasie wojny około 5 000 Żydów), lewicowa organizacja
"Spartakus", młodzieżowy Związek Walki Wyzwoleńczej i organizacja
polskich socjalistów mająca swoją filię w getcie. Gdy w styczniu 1942 roku
powstała Polska Partia Robotnicza, jej komórkę stworzono również w warszawskim
getcie.
Już w 1940 roku
Delegatura Rządu na Kraj alarmowała w Londynie o prześladowaniu Żydów w Polsce.
Polski Rząd na Uchodźstwie wysłał rządom państw alianckich notę w tej sprawie
(3 maja 1941). Również w roku 1941 polskie Ministerstwo Informacji w Londynie
opublikowało broszurę na temat prześladowań Żydów w Polsce. Nosiła tytuł Bestialstwo
nieznane dotąd w historii i opierało się na informacjach otrzymywanych z
okupowanej Polski. W styczniu 1942 roku Ministerstwo wydało inną publikację, Niemiecki
Nowy Porządek w Polsce. Obie publikacje wzbudziły zamieszanie wśród
sojuszników, którzy po roku 1941 nie mogli już ignorować prześladowania Żydów w
Polsce.
Mniej więcej w
tym czasie rozpoczęły się w gettach przygotowania do stawienia zbrojnego oporu.
W październiku 1942 roku przywódcy rodzącego się żydowskiego Podziemia
połączyli się, tworząc Żydowski Komitet Narodowy, w skład którego weszli
reprezentanci wszystkich organizacji żydowskich, z wyjątkiem Bund-u.
Doprowadziło to do powstania Komisji Koordynacyjnej, która z czasem stała się
najważniejszym ciałem politycznym żydowskiego Podziemia. Niezależnie od niej,
zarówno Bund jak i Żydowski Komitet Narodowy miały swoich przedstawicieli
pozostających “po aryjskiej stronie” i utrzymujących regularne kontakty z
Delegaturą Rządu. Dr Adolf Berman (Borowski) reprezentował ŻKN, a dr Leon
Feiner (Berezowski) był przedstawicielem Bund-u.
28 lipca 1942
roku powstała w warszawskim getcie Organizacja Bojowa. "Po stronie
aryjskiej" reprezentował ją Arie Wilner (pseudonim Jurek). 2 grudnia 1942
Organizacja Bojowa, w powiększonym już składzie, przyjęła nazwę Żydowska
Organizacja Bojowa (ŻOB), a na jej czele stanął Mordechaj Anielewicz. W chwili
wybuchu Powstania w Getcie liczyła około 22 grup bojowych, z których każda
składała się z 20 do 30 osób, co razem daje 700 czynnych żołnierzy. Łączność z
AK utrzymywał Arie Wilner, pozostający w kontakcie z dowódcą żydowskiej sekcji
Dowództwa Armii Krajowej, Henrykiem Wolińskim ("Wacław").
Przedstawiciele
żydowscy - Adolf Berman, Leon Feiner i Arie Wilner zadeklarowali wolę podporządkowania
działań swoich organizacji Delegaturze Rządu na Kraj i Komendzie Głównej AK.
Wtedy też poprosili o broń i amunicję, pomoc finansową i szkolenie. Delegatura
przyjęła deklarację i obiecała szeroką pomoc, a dowódca AK w rozkazie z 11
listopada 1942 uznał ŻOB za organizację paramilitarną i polecił jej przyjąć
metody organizacji i taktyki walki Armii Krajowej. Jednocześnie Naczelne
Dowództwo wyznaczyło majora Stanisława Webera ("Chirurg") i kapitana
Zbigniewa Lewandowskiego ("Szyna") do organizowania pomocy ŻOB-owi. W
związku z tym, pierwsze dziesięć sztuk broni i amunicja dotarły do ŻOB-u w
grudniu 1942, następne dziesięć w styczniu 1943. Delegatura Rządu ze swej
strony stworzyła Sekcję Żydowską, na czele której stanął najpierw Witold
Bieńkowski ("Kalski"), a później Władysław Bartoszewski
("Ludwik"), który po wojnie został uhonorowany izraelskim
odznaczeniem Yad Vashem.
Tak zakończyło
się historyczne połączenie polskiego i żydowskiego Podziemia. Sposób, w jaki to
się dokonało świadczy o lojalności żydowskich obywateli Polski wobec państwa
polskiego.
W getcie działała
jeszcze inna organizacja wojskowa, która nie zjednoczyła się z ŻOB-em. Żydowski
Związek Wojskowy składał się z trzech oddziałów wojskowych, liczących łącznie
około 400 żołnierzy, głównie byłych oficerów i podoficerów Wojska Polskiego i
członków organizacji syjonistycznej, BETAR. Dowodził nią Paweł Frenkel.
Żydowski Związek Wojskowy nawiązał kontakt z Delegaturą Rządu na Kraj i Komendą
Główną AK za pośrednictwem polskiej organizacji podziemnej - Korpusu
Bezpieczeństwa.
W ramach
współpracy między polskim i żydowskim Podziemiem, na prośbę Leona Feinera,
Komenda Główna AK wysłała rozporządzenie dla organizacji żydowskich w Londynie,
te zaś odpowiedziały, przesyłając kanałami Armii Krajowej 5 000 dolarów dla
Bund-u. Zapoczątkowało to częstsze i większe przekazy pieniędzy dla organizacji
żydowskich podziemnymi kanałami Delegatury Rządu i Naczelnego Dowództwa AK.
Armia Krajowa i łącznicy rządu nawiązali też kontakt z organizacjami żydowskimi
w Stanach Zjednoczonych.
W tym samym
czasie wiele polskich organizacji podziemnych wystąpiło z propozycją
rozwinięcia struktury organizacyjnej, przez którą przepływałaby cała pomoc dla
Żydów. Za zgodą Delegata Rządu, Piekałkiewicza, 4 grudnia 1942 roku powstała
Rada Pomocy Żydom - Żegota. Na jej czele stanął Julian Grobelny, socjalista, a
jej siedziba znajdowała się w Warszawie. Oprócz przedstawicieli różnych
działających w konspiracji partii politycznych, do Rady należeli również Leon
Feiner (wiceprzewodniczący) i Adolf Berman (sekretarz). Rada posiadała filie w
Krakowie, Lwowie, Zamościu i Lublinie, a oddziały w Radomiu, Kielcach i
Piotrkowie. Rozwinęła ona i udoskonaliła dotychczasowe formy pomocy Żydom
żyjącym w ukryciu poza murami gett: załatwiała im kwatery, dokumenty, żywność,
opiekę medyczną, pomoc finansową oraz ułatwiała komunikację między członkami
rodzin mieszkającymi w różnych miejscach. W samej Warszawie Rada opiekowała się
czterema tysiącami osób, w tym 600 dziećmi. Środki finansowe zabezpieczyła
Delegatura Rządu. Najpierw wynosiły one pół miliona złotych, a w listopadzie i
grudniu 1944 wzrosły do 14 milionów złotych. W sumie, Żegota i organizacje
żydowskie otrzymały ponad milion dolarów, 200 000 franków szwajcarskich i 37
400 000 złotych. W żadnym innym okupowanym przez Niemców kraju nie istniała
organizacja podobna do Żegoty, mimo że terror wobec ludności aryjskiej w tych
krajach nie był tak dotkliwy jak w Polsce.
Narastające
zagrożenie masowej eksterminacji Żydów, skłoniło Kierownictwo Walki Cywilnej do
wydania w dniu 17 września 1942 roku, następującej proklamacji:
Tragiczny los,
jaki spotkał polski naród, zdziesiątkowany przez wroga, dopełniany jest od
prawie roku przez straszną, zaplanowaną rzeź, przeprowadzaną na narodzie
żydowskim. Takie masowe mordy nie mają precedensu w całej historii, a w dodatku
dokonywane są z okrucieństwem nieznanym dotąd rodzajowi ludzkiemu. Niemowlęta,
dzieci, ludzie młodzi, dorośli i starzy, zarówno katolicy jak i wyznający wiarę
żydowską, są bezlitośnie mordowani, truci gazem, grzebani żywcem, wyrzucani
przez okno z wysokich pięter na ulice, a wszystko to tylko dlatego, że są
Żydami. Zanim umrą są torturowani powolną agonią, w największym poniżeniu i
bólu, wobec cynicznego sadyzmu ich oprawców. Zamordowano już ponad milion
ofiar, a ich liczba rośnie każdego dnia.
Nie mogąc
zapobiec tym zbrodniom, Kierownictwo Walki Cywilnej składa w imieniu całego
narodu polskiego protest przeciwko zagładzie, przygotowywanej dla narodu
żydowskiego. Do protestu tego dołączają się wszystkie polskie grupy polityczne
i cywilne. Tak samo jak w przypadku polskich ofiar niemieckich prześladowań,
wykonawcy i ich kaci będą bezpośrednio odpowiedzialni za te zbrodnie.
Kierownictwo
Walki Cywilnej.
Proklamacja ta
została opublikowana przez całą prasę podziemną, przesłana do Londynu i
wielokrotnie odczytana przez BBC, radio ŚWIT i inne alianckie stacje radiowe.
18 marca 1943
roku to samo Kierownictwo Walki Cywilnej wystosowało następną proklamację, aby
przeciwdziałać stosowaniu szantażu wobec Polaków udzielających schronienia
Żydom:
Kierownictwo
Walki Cywilnej ogłasza, co następuje: naród polski, sam będąc ofiarą
straszliwego terroru, z przerażeniem i współczuciem zaświadcza o rzezi
pozostałej jeszcze przy życiu ludności żydowskiej w Polsce. Ich protest przeciw
tej zbrodni doszedł do uszu wolnego świata. Ich owocna pomoc Żydom uciekającym
z gett i obozów zagłady, skłoniła niemieckiego okupanta do wydawania dekretów
grożących śmiercią Polakom, którzy będą pomagać Żydom w ukrywaniu się. Ale
niektórzy, pozbawieni czci i honoru, rekrutujący się ze świata przestępczego,
odkryli nowe, świętokradcze źródło korzyści: szantażowanie Polaków ukrywających
Żydów i samych Żydów.
Kierownictwo
Walki Cywilnej ostrzega, że każdy przypadek szantażu będzie zarejestrowany i
ukarany z całą surowością - jeśli to możliwe natychmiast, jeśli nie - w
przyszłości.
Zgodnie z
instrukcjami Kierownictwa Walki Cywilnej, po ogłoszeniu niniejszej proklamacji,
sądy podziemne wydały wiele wyroków śmierci. Prasa podziemna i radio podawały,
gdy taki wyrok wykonano (przez rozstrzelanie). Za prześladowanie Żydów wyroki
wykonano na następujących Polakach: Bogusławie alias Borysie Pilniku,
Warszawa; Antonim Rozmusie, dowódcy plutonu policji kryminalnej w Warszawie;
Janie Grabcu, Kraków; Wacławie Noworolnym, Lipnica Wielka; Tadeuszu Stefanie
Karczu, Warszawa; Franciszku Sokołowskim, Podkowa Leśna; Antonim Pajorze,
Dobranowice; Januszu Krystku, Grębków; Janie Lakińskim, Warszawa; Bolesławie
Szostaku, Warszawa; Antonim Pietrzaku, Warszawa.
W nagłych
przypadkach, kiedy przedłużenie sprawy mogło zagrażać życiu lub bezpieczeństwu
ukrywających się Żydów lub ukrywających ich ludzi, Kierownictwo Walki Cywilnej,
dekretem z dnia 7 lutego 1944 roku, zezwoliło na natychmiastową likwidację
szantażystów i donosicieli, bez wyroku sądowego, lecz jedynie na podstawie
rozkazu miejscowych władz Podziemia, najczęściej dowódcy Walki Cywilnej. Na
przykład miejscowy dowódca, Witold Rudnicki, wydał rozkaz rozstrzelania bez
wyroku sądowego czterech szantażystów grożących zdradą Żydów ukrywających się w
Pustelniku k.Warszawy.
Wcześniej, na
początku lipca 1942, Kierownictwo Walki Cywilnej zaczęło regularnie informować
Rząd w Londynie o każdym nowym kroku naprzód w prześladowaniu Żydów. Naczelnicy
sekcji żydowskiej w Delegaturze Rządu i Komendy Głównej AK dostarczali
Kierownictwu Walki Cywilnej aktualne informacje o rozwoju sytuacji.
Niestety,
pierwszym informacjom - w tym również wiadomości o tym, że 22 lipca 1942
rozpoczęła się likwidacja getta w Warszawie - w Londynie nie dano wiary, gdzie
wzięto je za przesadzoną propagandę antyniemiecką.
26 lipca 1942.
Niemcy rozpoczęli likwidację warszawskiego getta. Obwieszczenia uliczne
nakazują deportację 6 000 osób, z których każda może zabrać ze sobą 15 kg
bagażu osobistego plus kosztowności. Transport ma zająć dwa pociągi towarowe, a
jego przeznaczeniem jest oczywiście egzekucja. Panuje desperacja i odnotowujemy
liczne samobójstwa. Wycofano polską policję i zastąpiono ją Litwinami,
Łotyszami i Ukraińcami. Zanotowano wiele przypadków wykonywania doraźnych
wyroków śmierci na ulicach i w domach. Doktor Raszeja, profesor Uniwersytetu
Poznańskiego, został zastrzelony podczas konsultacji z żydowskim lekarzem i
pacjentem.
Dopiero gdy
Wywiad Brytyjski potwierdził te informacje kilka miesięcy później, zaczęto
właściwie korzystać z wiadomości Kierownictwa Walki Cywilnej.
Oto cytaty
ważniejszych informacji od szefa Kierownictwa Walki Cywilnej, Stefana
Korbońskiego ("Nowak"). Pierwsza dotyczy mało znanego wydarzenia -
pierwszego starcia zbrojnego w warszawskim getcie, które miało miejsce na trzy
miesiące przed wybuchem powstania:
"29 stycznia
1943. W ostatnich dniach Żydzi w warszawskim getcie walczyli z bronią w ręku i
zabili kilku Niemców. Żydowski Komitet Narodowy prosi, aby tę informację
przekazano Histadrutowi w Palestynie.
18 marca 1943.
Zlikwidowano resztę Żydów w Radomsku, Ujeździe, Sobolewie, Radzyminie i
Szczerbcu koło Lwowa.
23 marca 1943. W
Oświęciumiu przeprowadza się doświadczenia ze sterylizacją kobiet. Nowe
krematoria mogą skremować 3 tysiące ciał dziennie, są to głównie Żydzi.
30 marca 1943.
13, 14 i 15 marca Żydów z krakowskiego getta wywieziono ciężarówkami w kierunku
Oświęcimia. W getcie zabito około 1 000 ludzi. Żydów z Łodzi wywozi się w kierunku
Ozorkowa i tam likwiduje.
8 maja 1943.
Likwidacja getta zakończona. Spalono 200 domów. Zastrzelono członków Rady
Żydowskiej przetrzymywanych od 19 kwietnia jako zakładników. Byli to:
przewodniczący Lichtenbaum, zastępca przewodniczącego Gustaw Wielikowski,
Alfred Sztocman i Stanisław Szereszewski. Ich ciała wyrzucono na śmietnik.
3 czerwca 1943.
Nieustannie powtarzajcie polecenie Kierownictwa Walki Cywilnej udzielania
pomocy ukrywającym się Żydom.
10 czerwca 1943.
W Oświęcimiu Blok X przeznaczono dla Centralnego Instytutu Higieny z Berlina
jako pole doświadczalne. Kastracja, sterylizacja i sztuczne zapłodnienie.
Obecnie przebywa tam 200 Żydów i 25 Żydówek.
28 lipca 1943. We
Lwowie, w obozie pracy Janowskie przebywa jeszcze około 4 000 Żydów. Codziennie
rano na apelu dwóch rabinów zmuszanych jest do tańczenia foxtrota w rytm muzyki
granej przez żydowską orkiestrę.
31 sierpnia 1943.
Z początkiem tego miesiąca rozpoczęła się likwidacja Żydów w Będzinie. Około 7
000 osób wywieziono do Oświęcimia. Najpierw giną młodzi. Stan na 1 stycznia
tego roku: liczba Żydów w Polsce (również w obozach, gettach i ukrywających
się) - 250-300 tysięcy. Z tego 15 tysięcy w Warszawie, 80 tysięcy w Łodzi, 30
tysięcy w Będzinie, 12 tysięcy w Wilnie, 20 tysięcy w Białymstoku, 8 tysięcy w
Krakowie, 4 tysiące w Lublinie i 5 tysięcy we Lwowie.
23 września 1943.
Zlikwidowano getto w Będzinie. Niemcy zamordowali 30 tysięcy ludzi.
19 listopada
1943. Trwa mordowanie Żydów w Trawnikach. Masakry również w Poniatowej i
Lwowie.
20 czerwca 1944.
Od 15 maja przeprowadza się masowe egzekucje w Oświęcimiu. W pierwszej
kolejności idą Żydzi, później sowieccy jeńcy wojenni i tak zwani “chorzy”.
Przybywają duże transporty węgierskich Żydów, 13 pociągów dziennie, każdy po
40-50 wagonów. Ludzie są przekonani, że zostaną wymienieni za członków POW lub
przesiedleni na wschód. Komory gazowe pracują całą dobę. Ciała pali się w
krematoriach i na wolnym powietrzu. Dotąd zagazowano 100 000 ludzi.
19 lipca 1944.
Mordem Żydów w Oświęcimiu kieruje dowódca obozu, Hoess - czyt. Hess - i jego
pomocnik, Grabner."
Również
Delegatura Rządu na Kraj niejednokrotnie podnosiła alarm, wysyłając informacje
na temat eksterminacji Żydów i przesyłając do Londynu wiadomości od Leona
Feinera i Adolfa Bermana, adresowane do rabinów Stephena Wise i Nachuma
Goldmana w Stanach Zjednoczonych oraz do dwóch żydowskich członków Rady
Narodowej w Londynie - Ignacego Schwartzbarta, syjonisty i Szmula Zygielbojma,
członka Bund-u. Ważniejsze było jednak to, że naoczny świadek, emisariusz Jan
Karski, został wysłany do Londynu. W przebraniu estońskiego strażnika Karski
udał się prosto do obozu śmierci dla Żydów w Bełżcu i obejrzał wszystko wraz z
Feinerem i Bermanem, którzy dali mu następujące instrukcje:
Chcemy, abyście
powiedzieli Polskiemu Rządowi w Londynie oraz przywódcom i rządom państw
sprzymierzonych, że jesteśmy całkowicie bezbronni wobec hitlerowskich oprawców.
Nie możemy sami się ratować, ani nikt inny w Polsce nie może nam pomóc. Polskie
Podziemie może ocalić niektórych z nas, ale nie masy. Niemcy nie zamierzają
podporządkować nas, tak jak innych narodów. Jesteśmy poddawani systematycznej
eksterminacji; nasz naród będzie całkowicie zniszczony. Niektórzy mogą przeżyć,
ale trzy miliony polskich Żydów skazanych jest na zagładę.
Ani żydowski ani
polski ruch oporu nie może zrobić nic, by zapobiec rzezi. Uczyńcie Aliantów
odpowiedzialnymi za to, co się tu dzieje. Niech żaden przywódca aliancki nie
będzie mógł udawać, że nie wiedział, że giniemy i że pomoc dla nas może przyjść
tylko z zewnątrz.
Pokonując
olbrzymie trudności, Karski dotarł do Londynu w listopadzie 1942 roku. Nie
tylko poinformował on tam Premiera polskiego Rządu na Uchodźstwie, generała
Sikorskiego, o ludobójstwie dokonywanym w Polsce, ale też spotkał się osobiście
z następującymi osobistościami: Sekretarzem Spraw Zagranicznych Anthony Edenem;
przywódcą Partii Pracy, Arthurem Greenwoodem; Lordem Selbourne, Lordem
Cranbornem; Przewodniczącym Zarządu Handlowego, Hugh Daltonem; członkinią Izby
Gmin, Ellen Wilkinson; ambasadorem brytyjskim przy Rządzie na Uchodźstwie,
O'Malleyem, amerykańskim ambasadorem przy Rządzie na Uchodźstwie, Anthony
Drexel Biddlem; Podsekretarzem Spraw Zagranicznych, Richardem Law. Karski
poświadczył również eksterminację Żydów przed Komisją do spraw Badania Zbrodni
Wojennych przy Narodach Zjednoczonych, której przewodniczącym był Cecil Hurst.
Udzielił też wielu wywiadów dla prasy brytyjskiej, a także zaapelował do innych
członków Parlamentu oraz organizacji brytyjskich pisarzy i intelektualistów.
W Stanach
Zjednoczonych, Karski osobiście opowiedział historię Żydów w Polsce
podsekretarzowi Stanu, Adolfowi Berle, Naczelnemu Prokuratorowi, Biddle,
sędziemu Sądu Najwyższego, Felixowi Frankfurterowi, arcybiskupom Mooneyowi i
Stritchowi, przywódcom amerykańskich Żydów: Stephenowi Wise, Nachumowi
Goldmanowi i Waldmanowi. Karskiego przyjął również prezydent Franklin D.
Roosevelt, który zasypał Karskiego pytaniami na temat eksterminacji Żydów w
Polsce, przeciągając rozmowę poza wyznaczony czas.
Emisariusz
polskiego Podziemia zakończył swoją misję, przekazując aliantom wiadomość o
losie Żydów w Polsce. Ale jego misja praktycznie nie przyniosła żadnych
skutków.
Jeśli chodzi o
koła polskie, jedynym rezultatem misji Karskiego była rezolucja ogłoszona 27
listopada 1942 roku przez Radę Narodów, wzywająca kraje alianckie do podjęcia
wspólnej akcji przeciwko eksterminacji Żydów w Polsce. Również polski Minister
Spraw Zagranicznych skierował 10 grudnia 1942 roku do rządów państw
sprzymierzonych notę, w której przedstawił chronologię poszczególnych etapów
eksterminacji Żydów w Polsce i zaapelował o "podjęcie skutecznych środków,
które mogłyby powstrzymać Niemców przed kontynuowaniem masowej
eksterminacji." Siedem dni później, 17 grudnia 1942, dwanaście rządów
alianckich wydało wspólny komunikat oznajmiający, że osoby odpowiedzialne za
eksterminację Żydów zostaną ukarane. Nie podjęto żadnych innych działań, mimo że
Delegatura Rządu na Kraj i Komenda Główna AK żądała odwetowych nalotów
dywanowych na miasta niemieckie jednocześnie ogłaszając, że są one odwetem za
eksterminację Żydów. Przywódcy Podziemia sądzili, że brytyjskie bombardowania
miast niemieckich w pewnym stopniu już trwają, zgodnie z oświadczeniem
Churchilla z 1940 roku, w odwecie za zbombardowanie miast brytyjskich. Jedyną
obroną byłoby rozrzucanie nad miastami-celami odpowiednich ulotek oraz
nadawanie przez stacje radiowe ogłoszeń natury ogólnej, bez podawania nazwy
miast, które miałyby być zbombardowane. Przywódcy polskiego Podziemia żądali
ponadto regularnego bombardowania linii kolejowych prowadzących do obozów
zagłady, aby w ten sposób zapobiec dalszym transportom z gett. Dwóch
przedstawicieli żydowskich, Feiner i Berman, złożyli podobne żądania wobec
Londynu. Antyfaszystowski oficer SS, Kurt Gerstein, zalecał w rozmowie ze
szwedzkim dyplomatą, von Otterem, przeprowadzonej w berlińskim pociągu
ekspresowym, taki właśnie przebieg działań. W komunikacie dla rządu, datowanym
7 czerwca 1943, szef Kierownictwa Walki Cywilnej, Korboński, podsumował żądania
odwetu w następujących słowach:
Tutejsza opinia
publiczna żąda, aby uwaga Anglosasów zwróciła się w stronę Polski i wzywa do
odwetu na Rzeszy oraz postuluje, jak to wielokrotnie czyniła w zeszłym roku,
sporządzenie listy zbrodniarzy odpowiedzialnych za bombardowanie Niemiec...
Błagam i proszę, aby jednocześnie z rozpoczęciem nalotów dywanowych na Niemcy
złożono odpowiednie deklaracje, że jest to odwet za ostatnie bestialstwa
popełnione przez Niemców.
Nie podjęto
jednak żadnego tego rodzaju działania, prawdopodobnie z powodu technicznej
niemożności odbycia tak długich lotów. Mimo to, Sir Arthur Harris, szef
Brytyjskiego Dowództwa Bombowego, rozważał możliwość bombardowania np.
Oświęcimia, co mogłoby się udać z baz we Włoszech. Wiceprzewodniczący, Kapitan
Leonard Cheshire, podzielał tę opinię. Co więcej, ponieważ naloty mogły być
kierowane na zakłady w najbliższej okolicy Oświęcimia, nic nie przeszkodziłoby
bombardowaniu linii kolejowych, którymi dowożono ludzi przeznaczonych do komór
gazowych tego największego niemieckiego obozu śmierci.
Poczynając od
stycznia 1943 roku, oficerowie Armii Krajowej i przedstawiciele Żydowskiej
Organizacji Bojowej spotykali się w celu opracowania wspólnej akcji po obu
stronach muru getta i wybuchu powstania. Trzy jednostki polskie, dowodzone
przez kapitana Józefa Pszennego ("Chwacki") miały przebić się przez
mury getta, atakując Niemców po aryjskiej stronie i wysadzając w powietrze mury
getta. Ponieważ od samego początku było wiadomo, że powstanie skończy się
nieuchronną klęską, akcja ta została zaplanowana po to, aby otworzyć drogę
odwrotu żołnierzom żydowskim.
W tym czasie AK
dostarczyła Żydowskiej Organizacji Bojowej jeden lekki karabinek maszynowy, dwa
karabiny półautomatyczne, 50 sztuk broni ręcznej (wszystkie z magazynkami i
amunicją), 10 karabinów, 600 sztuk granatów ręcznych z detonatorami, 30 kg
środków wybuchowych (plastyku, ze zrzutów powietrznych), 120 kg środków
wybuchowych własnej produkcji, 400 detonatorów do bomb i granatów, 30 kg potasu
do produkcji "koktajlu Mołotowa" oraz wielkie ilości saletry
potasowej do produkcji prochu strzelniczego. ŻOB została również poinstruowana,
jak robi się bomby, granaty ręczne i butelki zapalające; jak buduje się
fortyfikacje; i skąd wziąć cement i elementy konstrukcyjne.
19 kwietnia 1943
roku - pierwszego dnia Powstania w Getcie - trzy jednostki AK pod dowództwem
kpt. Józefa Pszennego, zajęły swoje miejsca pod murami getta na ulicy
Bonifraterskiej i podjęły próbę wysadzenia muru za pomocą min. Wykryci
wcześniej przez Niemców polscy minerzy zaatakowali ich, a czterech saperów
strało się dostać do muru. Niestety, dwóch z nich zginęło na miejscu: Eugeniusz
Morawski i Józef Wilk, a trzeci został ranny w obie nogi. Kapitan Pszenny wydał
rozkaz wycofania się, zabrania czterech rannych i zdetonowania min na ulicy.
Eksplozja rozerwała ciała Morawskiego i Wilka. Zginęło kilku Niemców, lecz próba
wysadzenia muru nie powiodła się.
Następnego dnia
jednostka Gwardii Ludowej Polskiej Partii Robotniczej, pod wodzą Franciszka
Bartoszka, zaatakowała niemieckie stanowiska broni maszynowej w pobliżu getta,
od strony ulicy Nowiniarskiej. Zabito dwóch SS-manów.
22 kwietnia
oddział AK kierowany przez Więckowskiego rozgromił jednostkę litewskiej policji
pomocniczej w pobliżu muru getta.
W Wielki Piątek,
23 kwietnia, jednostka Armii Krajowej pod dowództwem por. Jerzego
Skupieńskiego, zaatakowała bramę getta na ulicy Pawiej. Mieli rozkaz wysadzić
bramę. Przy bramie zabito dwóch wartowników, lecz pod silnym ostrzałem
niemieckim ze wszystkich stron, żołnierza AK musieli się wycofać, zabijając po
drodze czterech SS-manów i oficerów policji, których samochód przypadkowo
przecinał drogę odwrotu.
W akcjach
mających na celu nękanie wroga, zarządzonych przez dowódcę AK na Warszawę,
pułkownika Antoniego Chruściela ("Monter"), żołnierze AK dowodzeni
przez podoficera Zbigniewa Strzałkowskiego, zastrzelili niemieckich wartowników
przy ulicy Leszno i Orlej. Inny oddział AK, pod wodzą Tadeusza
Kern-Jędrychowskiego, zabił wartowników przy ulicy Zakroczymskiej.
Toczyły się
również walki w okolicy Cmentarza Powązkowskiego (pod komendą Władysława
Andrzejczaka) i w okolicach cmentarza żydowskiego (dowodził Leszek Raabe,
komendant Socjalistycznej Organizacji Bojowej). Zastępca Raabego, Włodzimierz
Kaczanowski, zorganizował ucieczkę z getta żydowskich członków Polskiej Partii
Socjalistycznej.
W Wielki Piątek,
23 kwietnia, Żydowska Organizacja Bojowa zwróciła się do ludności polskiej z
apelem, deklarując, że Powstanie w Getcie przyjęło za swoje uświęcone polskie
motto: “Za wolność waszą i naszą" oraz podkreślił, że Żydzi i Polacy stali
się towarzyszami broni.
Szczególnie odważne
akcje podejmował oddział Korpusu Bezpieczeństwa, pod dowództwem kpt. Henryka
Iwańskiego. Od pierwszych dni istnienia Getta, brat Henryka, Wacław, i jego
dwaj synowie - Zbigniew i Roman - utrzymywali stały kontakt z Żydowską Unią
Militarną, zaopatrując ją w broń, amunicję, materiały instruktażowe szmuglowane
kanałami, a na wozach szmuglowano także wapno i cement. Kiedy powstanie w
Getcie Warszawskim wybuchło, oddział Żydowskiej Unii Militarnej zajął pozycję
na Placu Muranowskim, które to miejsce miało się stać areną najbardziej
krwawych walk. Pierwszego dnia powstania, dwie flagi, żydowska i polska,
powiewały nad tym placem. Widać je było doskonale po aryjskiej stronie Getta i
widok ten robił silne wrażenie na mieszkańcach Warszawy. Komendant Żydowskiej Unii
Militarnej, Dawid Moryc Apfelbaum, wysłał do kapitana Iwańskiego wiadomość, że
jest ranny i prosi o broń i amunicję. Następnego dnia Iwański wraz z 18 swoimi
ludźmi (wśród których był jego brat Wacław i jego dwaj synowie, Roman i
Zbigniew) przedostali się na teren getta tunelem wykopanym w piwnicy domu przy
ul. Muranowskiej 6, po drugiej stronie i poza murem getta, który w tym miejscu
przebiegał przez środek ulicy Muranowskiej. Przynieśli oni broń, amunicje i
żywność dla ludzi Apfelbauma, a widząc krańcowe wyczerpanie żołnierzy
żydowskich, zastąpili ich na pozycjach między ruinami Placu Muranowskiego a
ulicą Nalewki, odpierając powtarzające się ataki Niemców. Ten sam tunel
wykorzystano do ewakuacji rannych Żydów na stronę aryjską. Później brat
Iwańskiego i jego dwaj synowie zginęli w walce, a sam Iwański został ciężko
ranny. Po upadku powstania, ludzie Iwańskiego wynieśli swego rannego dowódcę
przez tunel, wyprowadzając również 34 żydowskich bojowników z pełnym
uzbrojeniem.
Po wojnie, Henryk
Iwański i jego żona Wiktora (która przez całą wojnę ukrywała Żydów) zostali
odznaczeni, wraz z 10 innymi osobami, przez ambasadora Izraela w Warszawie, Dov
Satoatha, odznaczeniem Yad Vashem.
Nie był to jedyny
przypadek wspólnej walki Żydów i Polaków. Jak podawał podziemny “Głos Warszawy”
(23 kwietnia 1943 roku), kiedy wybuchło powstanie: "w getcie byli Polacy,
walczący przeciw Niemcom ramię w ramię z Żydami na ulicach getta."
W stu stronicowym
raporcie generał SS i policji, Jürgen Stroop, dowódca niemieckich wojsk walczących
w getcie, potwierdził fakt o polskich operacjach dywersyjnych i udziale Polaków
w walkach, w getcie i na zewnątrz niego. Pisał, że żołnierze byli
"nieustannie pod ostrzałem ognia spoza getta, to znaczy ze strony
aryjskiej". Akcję Iwańskiego opisuje następująco: "Główna grupa, wraz
z kilkoma polskimi bandytami, wycofała się na tak zwany Plac Muranowski już w
pierwszym lub drugim dniu walk. Wspierało ich kilku innych polskich
bandytów."
Niewiele ponad
rok później, w czasie Powstania Warszawskiego, oddział Żydowskiej Organizacji
Bojowej połączył się z szeregami Armii Krajowej w walce z Niemcami. Żołnierzami
żydowskimi dowodził Icek Cukierman, były zastępca Mordechaja Anielewicza i
łącznik ze stroną aryjską.
Również w czasie
Powstania Warszawskiego, Szare Szeregi (harcerze pod dowództwem podpułkownika
Jana Mazurkiewicza ("Radosław") odkryły, że w byłym getcie Niemcy
nadal utrzymują obóz pracy dla Żydów, których pozostawiono przy życiu, aby
mogli pracować przy burzeniu tego, co zostało z getta i również ich
przeznaczeniem miała być śmierć. Szare Szeregi wyzwoliły 358 Żydów, którzy z
entuzjazmem przyłączyli się do oddziałów Radosława. Później większość z nich
zginęła, wraz ze swoimi oswobodzicielami. Gdy Radosław został ranny o obie
nogi, lecz nadal dowodził, to właśnie Żydzi nieśli go na noszach, często przez
kanały.
Rodzi się
pytanie: czy Armia Krajowa mogła pomóc Żydom czymś więcej niż bronią, akcjami
dywersyjnymi i wysiłkiem, by zabezpieczyć odwrót żydowskim żołnierzom?
Odpowiedź musi być negatywna. Cała siła warszawskiej AK nie była w stanie
uratować getta ani zapewnić mu zwycięstwa. W Warszawie i okolicy skoncentrowano
wojska niemieckie, SS i żandarmerię, i wysłanoby je do akcji natychmiast - lecz
z oczywistym rezultatem: miażdżącym zwycięstwem nad Żydowską Organizacją Bojową
i Armią Krajową. Powstanie w Getcie mogło być czymś więcej niż tylko
bohaterskim i tragicznym gestem protestu i samoobrony, gdyby armia sowiecka na
czas przyszła z pomocą. Wówczas jedynym rezultatem byłaby całkowita klęska
Niemców. Ale w kwietniu 1943 roku Sowieci znajdowali się setki kilometrów od
Warszawy, a armia niemiecka nie okazywała żadnych oznak słabości, walcząc
zawzięcie na wszystkich frontach.
Przez cały czas
Powstania w Getcie, naczelnik Kierownictwa Walki Cywilnej, Korboński, nadawał w
radiu Świt codzienne sprawozdania z przebiegu walk. Oto kilka przykładów
takich wiadomości:
20 kwietnia 1943.
Wczoraj Niemcy rozpoczęli likwidację 35 000 mieszkańców getta. Żydzi bronią
się. Słychać strzały i wybuchy granatów. Niemcy wysłali czołgi i samochody
opancerzone. Mają straty. W kilku miejscach wybuchły pożary.
21 kwietnia 1943.
Trwają walki w getcie. Przez całą noc słychać było strzały, wybuchy i odgłosy
pożarów.
28 kwietnia 1943.
Trwają walki w getcie. Niemcy palą kolejno wszystkie domy.
7 maja 1943. Rzeczpospolita
z 6 maja podaje stwierdzenie Delegatury Rządu, obwieszczenie o zbrodniach
niemieckich popełnianych w getcie. Jest to hołd oddany bojownikom żydowskim,
wyraz naszej solidarności i wezwanie skierowane do Polaków o pomoc tym, którzy
uciekli z getta.
15 maja 1943. Od
trzech tygodni trwa okrutna masakra reszty Żydów z warszawskiego getta.
Kierowani przez Żydowska Organizacje Bojową, Żydzi heroicznie bronią się, z
bronią w ręku. Niemcy użyli artylerii i wozów opancerzonych. Żydowscy bojownicy
zabili ponad 300 Niemców, a około 1000 ranili. Dziesiątki tysięcy Żydów zostało
wywiezionych, zamordowanych lub żywcem spalonych przez Niemców.
22 maja 1943.
Wśród Niemców krąży plotka, że naczelnik Gestapo w Warszawie, dr von Sammern,
który został odwołany, został skazany na śmierć za poniżenie, jakie dotknęło
Niemców za zbrojny opór stawiany przez mieszkańców getta.
9 czerwca 1943.
Podziemny Biuletyn Ekonomiczny podaje, że 15 maja w warszawskim getcie
spalono lub wysadzono w powietrze 100 000 mieszkań, 2 000 zakładów
przemysłowych, 3 000 sklepów i kilka fabryk. We wrześniu 1939 w całej Warszawie
zginęło tylko 78 000 mieszkań.
29 czerwca 1943.
Zamordowano wszystkich mieszkańców gett w Stanisławowie, Łukowie, Węgrowie i
Żółkwi. W Warszawie około 2 000 Żydów dogorywa w piwnicach i ruinach. Nocami
nadal toczą się walki. Na dworcu w Sobiborze Niemcy witają Żydów przybywających
z zagranicy orkiestrą.
W liście do
Cukiermana z 23 kwietnia 1943, Mordechaj Anielewicz mówi o pierwszym z
powyższych komunikatów, na którym opierała się informacja podana przez radio Świt:
Mamy wielką
satysfakcje, że radio Świt nadało o naszej walce piękną audycję (którą
słyszeliśmy przez odbiorniki, które tutaj mamy). Dodaje nam odwagi do walki to,
że wiemy, że pamiętają o nas po drugiej stronie muru getta.
Również Delegat
Rządu, Jankowski, wysyłał do rządu polskiego w Londynie pilne depesze,
poczynając od 21 kwietnia 1943.
W tym czasie w
Londynie członek Polskiej Rady Narodowej, Szmul Zygielbojm, popełnił
samobójstwo 13 maja 1943 roku, jako wyraz protestu wobec obojętności aliantów
na cierpienie warszawskiego getta. Powód podjęcia tego kroku podał w listach do
Prezydenta RP, Władysława Raczkiewicza i Premiera Rządu na Uchodźstwie, gen
Władysława Sikorskiego.
Pod koniec
Powstania w Getcie, zaczęła się zorganizowana ewakuacja żołnierzy żydowskich.
Nie obyło się bez tragicznych omyłek takich jak chociażby samobójstwo
Mordechaja Anielewicza i jego sztabu w bunkrze przy Miłej 18, mimo że - jak się
później okazało - mieli drogę ucieczki. Żydowscy bojownicy uciekali tunelami
przekopanymi z piwnicy do piwnicy i kanałami. Członkowie sprzyjających im
polskich organizacji, takich jak Socjalistyczna Organizacja Bojowa, czekali na
nich po aryjskiej stronie z ciężarówkami, które przewoziły uratowanych Żydów do
podwarszawskich lasów. Na przykład 29 kwietnia żołnierze Gwardii Ludowej pod
dowództwem pułkownika Władysława Gaika, zorganizowali ucieczkę 40 członków
ŻOB-u w pełnym uzbrojeniu i wywieźli ich w lasy w okolicy Wyszkowa. Operacja ta
powtórzyła się 10 maja, ratując kolejnych 30 Żydów, którzy przyłączyli się do
walczących, tworząc oddział partyzancki imienia Mordechaja Anielewicza.
Powstały również inne oddziały partyzanckie, które przyjęły nazwę polskich
bohaterów narodowych. Na przykład na lubelszczyźnie istniał żydowski oddział
partyzancki dowodzony przez Samuela Jegiera, imienia Emilii Plater (bohaterki z
czasów Powstania Listopadowego) i Jana Kozietulskiego (bohatera wojen napoleońskich).
Oddział dowodzony przez Chila Gryszpana przyjął nazwę na część Berka
Joselewicza, żydowskiego porucznika wojsk polskich w czasie Insurekcji
Kościuszkowskiej. Inny oddział, składający się z chłopów ze wsi Polichno,
dowodzony był przez żydowskiego oficera noszącego pseudonim "Szymek".
Gdy zginął w akcji, chłopi pochowali go na katolickim cmentarzu, na znak
szacunku. Innymi oddziałami partyzanckimi były: oddział żydowski pod komendą
Mieczysława Grubera, oddział polsko-żydowski dowodzony przez żydowskiego
weterynarza, dr Mieczysława Skotnickiego, który wykonywał operacje w lasach pod
Parczewem, a w okręgu radomskim oddział dowodzony przez Juliana
Ajzen-Kaniewskiego ("Chytry"). Małe grupy maruderów zwykle dołączały
do pierwszego napotkanego oddziału partyzanckiego i walczyły wraz z
partyzantami Armii Krajowej.
Los innych Żydów,
którym udało się przeżyć powstanie i uciec piwnicami i kanałami na stroje
aryjską, był znacznie gorszy. Ci, którzy mieli najwięcej szczęścia, trafili do
lasu i albo zamieszkali z partyzantami, albo utworzyli obozy chronione przez
partyzantów. Pozostali albo zostali schwytani podczas urządzanych przez Niemców
obław, albo mieszali się z ludnością polską, która odpowiadając na apele Rady
Pomocy Żydom (Żegota), gen. Sikorskiego (5 maja 1943) i Delegata Rządu,
Jankowskiego (6 maja 9143), robiła co w jej mocy, by ratować uciekinierów. W
tym samym czasie Żegota poprosiła polski Rząd na Uchodźstwie o podjęcie kroków
zapoczątkowania międzynarodowego porozumienia w celu ratowania pozostałych Żydów
przez wymianę lub w inny sposób. Niestety, takie porozumienie nigdy nie
powstało.
Również w tym
samym czasie, do Londynu dotarły trzy podziemne publikacje: książka Marii Kann Na
oczach świata, opisująca historie warszawskiego getta i Powstania w Getcie;
broszura Jankiela Wiernika, uciekiniera z obozu śmierci, Jeden rok w
Treblince; oraz tomik poezji zatytułowany Z głębokości, owoc pracy
jedenastu poetów żydowskich. Książki te wywarły duże wrażenie na Zachodzie - i
to wszystko.
Zgodnie z
paragrafem 5 dekretu Führera z 12 października 1939 roku, gubernator Hans Frank
15 października 1941 roku wydał rozporządzenie, które nakładało karę śmierci na
Polaków, którzy dawaliby schronienie Żydom, przewozili ich, dawali lub
sprzedawali żywność, nie zgłosili miejsca ukrywania się Żydów, dali im kromkę
chleba lub szklankę wody, itp. Zazwyczaj wyrok wykonywano przez rozstrzelanie
lub powieszenie. Inną formą kary było palenie domów, w których ukrywali się
Żydzi, wraz z całą rodziną gospodarzy, dziećmi, gośćmi i dobytkiem. Wśród
karanych w ten sposób znaleźli się chłopi, robotnicy, księża , profesorowie i
lekarze. W wypadku małżeństw polsko-żydowskich, zabijano zarówno męża jak i
żonę, a ciała palono gdziekolwiek lub na żydowskich cmentarzach.
Można tu wymienić
na przykład przypadek (1) listonosza Semika, który znał niemiecki i w tym
języku bronił żydowskiego małżeństwa; (2) Polaka, który protestował przeciw
masowej egzekucji Żydów, do oglądania której został zmuszony; (3) innego
Polaka, który podał wiadro wody Żydom jadącym pociągiem do obozu zagłady; (4)
Polaka, który próbował przerzucić przez mur getta bochenek chleba; i (5)
polskiego policjanta, Klisia, który pomagał Żydom uzyskać fałszywe dokumenty.
Nie ma pełnych
danych o liczbie Polaków zamordowanych przez Niemców za ukrywanie Żydów lub
udzielanie im jakiejkolwiek pomocy. Istnieją jednak fragmentaryczne raporty
dotyczące poszczególnych przypadków, na przykład ogłoszenie dowódcy SS i policji
Galicji (28 stycznia 1944) podające nazwiska pięciu Polaków skazanych na śmierć
za pomoc Żydom. Szeroko znany był przypadek ogrodnika Ludomira Marczaka i jego
rodziny, którzy zginęli na Pawiaku 7 marca 1944 roku, za ukrywanie w ziemiance
wykopanej w ogrodzie, około 30 Żydów, wśród nich Emanuela Ringelbluma,
kronikarza Powstania w Getcie, który zginął wraz z innymi. Między 13 września
1942 a 25 maja 1944 na kielecczyźnie zastrzelono lub spalono żywcem za pomoc
udzieloną Żydom około 200 chłopów. Taki sam los spotkał 17 osób w Krakowskiem.
Na nowosądeckim cmentarzu, między 1939 a sierpniem 1942, zastrzelono 300 do 500
Żydów i Polaków, tych ostatnich za ukrywanie Żydów. Ten sam był powód egzekucji
wykonanej na 40 Polakach w Lubelskiem, 47 w Rzeszowskiem i 19 w Warszawskiem. W
województwie lwowskim prawie tysiąc mieszkańców Lwowa ukarano śmiercią w obozie
w Bełżcu za udzielanie pomocy Żydom. W procesie Eichmanna przytoczono również
kilka indywidualnych przypadków (np. dra Józefa Barzmińskiego).
Raport naczelnika
Kierownictwa Walki Cywilnej, Korbońskiego, ilustruje taki przypadek:
3 maja 1943. 22
marca w Mszanie Dolnej Volksdeutsch Gelb powiesił za nogi chłopa i
torturował go na śmierć za sprzedanie ziemniaków Żydowi.
Ale większość
Polaków, którzy pomagali Żydom przeżyła wojnę i niemieckie prześladowania.
Obecnie pozostają w kontakcie z rodzinami żydowskimi, którym pomagali,
odwiedzają ich w Izraelu, w Stanach Zjednoczonych i innych krajach, a nawet
osiedlają się w Izraelu na zaproszenie rodzin od dawna tam mieszkających. W
Alei Sprawiedliwych w Jerozolimie, na większości tabliczek upamiętniających
tych, którzy ratowali Żydów, można dostrzec polskie nazwiska. Według broszury
zatytułowanej Las Sprawiedliwych, autorstwa Szymona Datnera, dyrektora
Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, do kwietnia 1968 roku Instytut
sporządził listę 343 Polaków zamordowanych za pomaganie Żydom. Nazwisk
następnych 101 ofiar Instytut nie mógł zidentyfikować.
Wśród mas
Polaków, którzy starali się uratować jak największą liczbę Żydów, były też
wyjątki inne niż szantażyści i donosiciele, których polskie Podziemie karało
śmiercią. Oddziały partyzanckie frakcji faszystowskiej Narodowych Sił Zbrojnych
organizowało obławy na Żydów ukrywających się w lasach. Byli oni również
odpowiedzialni za zabicie w Warszawie dwóch oficerów Kwatery Głównej AK
pochodzenia żydowskiego: inż. Jerzego Makowieckiego i Ludwika Widerszala.
Z drugiej strony,
niektórzy wysoko postawieni i zdeklarowani przedwojenni antysemici, tacy jak
przywódca skrajnej prawicy ONR, Jan Mosdorf; wydawca tygodnika Prosto z
mostu, Stanisław Piasecki; znany dziennikarz, Adolf Nowaczyński, całkowicie
zmienili swoje poglądy. Mosdorf robił wszystko, co w jego mocy, by pomóc Żydom
w obozie oświęcimskim i zginął razem z Żydami. Piasecki i Nowaczyński stali się
orędownikami prześladowanych Żydów.
Adolf Berman,
czołowy przedstawiciel Żydów, który przeżył i obecnie mieszka w Tel Awiwie,
docenił rolę, jaka odegrali Polacy, pisząc:
Opis męczeństwa
Żydów w Polsce często opiera się na cierpieniach, jakich doświadczali Żydzi
prześladowani przez polskich szantażystów i donosicieli, przez
"granatową" policję, faszystowskich chuliganów i inne męty społeczne.
Dużo mniej pisze się o tym, że tysiące Polaków narażało własne życie, aby pomagać
Żydom. Znacznie łatwiej jest dostrzec brudy i męty na powierzchni rzeki, a
trudniej jest dostrzec czysty nurt głębi. Ale istniał nurt...
Nadejdzie czas,
kiedy będziemy mieli wielka Złotą Księgę Polaków, którzy w ten straszny
"czas pogardy" podawali Żydom bratnią dłoń, ratowali Żydów od śmierci
i stali się dla żydowskiego ruchu oporu symbolem humanitaryzmu i braterstwa
narodów.
Na początku
rozdziału podano, że nie ma pełnego wykazu Polaków zabitych przez Niemców za
udzielanie pomocy Żydom. Najwięcej zrobił w tym kierunku Żydowski Instytut
Historyczny w Warszawie, który podaje nazwiska 343 Polaków zamordowanych za
udzielanie pomocy Żydom. Od roku 1968 minęło 20 lat i nie dokonał się żaden
postęp w tym kierunku. Istnieje powód, aby sądzić, że w Instytucie pracowali
Żydzi wrogo nastawieni do Polaków, którzy woleli rolę oskarżycieli niż sędziów,
stąd zaniedbanie w poszukiwaniu przypadków Żydów ocalonych przez Polaków. Jest
też możliwe, że po opublikowaniu fragmentarycznych danych z 1968 roku, pewne
wpływowe koła żydowskie wstrzymały dalszą działalność Instytutu w tym zakresie.
Zadania tego
podjęły się jednak dwie organizacje: Związek Byłych Więźniów Politycznych,
głównie więźniów Oświęcimia, którzy liczbę Polaków zamordowanych za udzielanie
pomocy Żydom szacują na 2 500; i Fundacja Maksymiliana Kolbego. Wydana przez
nią publikacja Męczennicy miłosierdzia podaje nazwiska 2 300 Polaków, na
których wykonano wyrok za pomoc Żydom. Autor opracowania, Wacław Zajączkowski,
został uhonorowany odznaczeniem Yad Vashem, gdyż kilkoro członków jego rodziny
zostało zamordowanych za pomoc Żydom.
Jak karano za
pomaganie Żydom w innych krajach? W Norwegii, która liczyła około 2 000 Żydów,
nie zanotowano ani jednego przypadku. W Danii, jeden człowiek o nazwisku
Heiteren został zabity, gdy pomagał Żydom dostać się na prom, którym mieli
płynąć do Szwecji. Liczba Żydów w Danii wynosiła 6 000.
W Holandii, w
której zamieszkiwało 140 000 Żydów, osoby, które im pomagały, były wysyłane do
obozów koncentracyjnych, a ich majątek był konfiskowany. W Belgii, która była
domem dla 90 000 Żydów, kilka tysięcy ukryło się wśród gojów, ale w tym kraju
nie było aresztowań za taki czyn. We Francji, liczącej 270 000 Żydów, Francuz
pomagający Żydowi był internowany w obozie, a kilku księży z diecezji lyońskiej
zostało aresztowanych za ukrywanie żydowskich dzieci. We Włoszech (kraju
sprzymierzonym z Niemcami), gdzie mieszkało 50 000 Żydów, istniały przepisy
antyżydowskie, lecz nie dopuszczały one ludobójstwa. Gdy rząd Mussoliniego
został obalony 25 lipca 1943 roku i zastąpiony rządem marszałka Badoglio,
Niemcy natychmiast rozpoczęli działania przeciw Żydom zamieszkującym na
terenach przez nich kontrolowanych. Lecz wielu Żydów zdołało się ukryć, z tego
3 000 w Watykanie. Nie było przypadku skazania na śmierć Włocha, który ukrywał
Żyda.
Jak widać, nie
można porównywać sytuacji w Polsce, gdzie 2 500 Polaków zginęło za pomaganie
Żydom, a Europą Zachodnią, gdzie na wszystkie kraje razem wzięte (Danię,
Norwegię, Holandię, Francję i Włochy) miał miejsce jeden przypadek śmierci,
Duńczyka, który pomagał Żydom wsiąść na prom do Szwecji.
Ponadto, we
Francji rząd Petaina-Lavala aktywnie pomagał w chwytaniu Żydów i wysyłaniu ich
do obozów zagłady, a robił to z własnej inicjatywy, zanim otrzymał rozkazy
niemieckie. A mimo to amerykańscy Żydzi oskarżają o antysemityzm Polaków, a nie
Francuzów.
Antysemityzm
lokalnych społeczności nie był oczywiście przyczyną, dla której faszyści
wybrali Polskę na główne miejsce eksterminacji Żydów (którzy byli mordowani
również w Rzeszy, np. w Dachau, Sachsenhausen i innych obozach). Faktycznie,
pewna część Polaków żywiła nastroje antysemickie, lecz widząc na własne oczy
prześladowania Żydów i gdy sami stali się przedmiotem deportacji, masowych
aresztowań, obozów koncentracyjnych i masowych egzekucji, zmienili swoje
nastawienie. Historycy żydowscy zgadzają się co do tego, że zaraz po Żydach,
najbardziej uciskanym narodem byli Polacy, również skazani na zagładę, zgodnie
z Generalnym Planem Wschodnim. Wśród oskarżeń przedstawionych przez Gedeona
Hausnera, oskarżyciela w procesie Eichmanna, znalazło się to (nr 9), że
Eichmann był odpowiedzialny za deportację 500 000 Polaków. Za ten czyn został
również skazany, a wyrok opierał się na założeniu, że kierował się intencją
wyniszczenia klasy inteligenckiej w Polsce.
Prawdziwym
powodem wyboru Polski był fakt, że spośród wszystkich europejskich Żydów
przeznaczonych do eksterminacji, w Polsce było ich już 3,5 mln. Niemieckie
linie kolejowe były już przeciążone z powodu wojny. Znacznie łatwiej było
zbudować obozy zagłady w Polsce i przywieźć Żydów z okolicznych terenów, niż
transportować ich koleją do Francji lub na Węgry. Największy z takich obozów,
oświęcimski, ulokowano w pobliżu granicy niemieckiej, aby skrócić drogę Żydów z
Węgier, Francji i Włoch. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej, kiedy problemy
z transportem stały się jeszcze większe, półtora miliona polskich i rosyjskich
Żydów specjalne oddziały (tzw. Einsatzgruppen) zamordowały nie w
obozach, lecz na miejscu, nad masowymi grobami, które sami musieli sobie
wykopać.
Problem
transportu odegrał ważną rolę nie tylko w kwestii eksterminacji Żydów, lecz
również w rozważaniach nad sposobami ratowania ich. W roku 1942 Sekretarz Spraw
Zagranicznych Wielkiej Brytanii, Anthony Eden, powiedział prezydentowi
Rooseveltowi:
Cały problem z
Żydami w Europie jest bardzo trudny. Powinniśmy być bardzo ostrożni, proponując
zabranie wszystkich Żydów z jakiegoś kraju. Jeśli to zrobimy, Żydzi z całego
świata będą się spodziewali, że to samo zaproponujemy Polsce i Niemcom. Hitler
mógłby na to przystać, ale na całym świecie nie ma wystarczającej ilości
statków i środków transportu, aby wszystkich pomieścić...
Niemcy
niewątpliwie uważali, że największą zbrodnię w historii ludzkości łatwiej
będzie ukryć w Europie Wschodniej, odciętej od świata przez niemiecką okupację,
niż na Zachodzie, który - mimo że też pozostawał pod niemiecką okupacją - nie
dałby się skutecznie odizolować od krajów neutralnych, takich jak Szwajcaria,
Hiszpania czy choćby od samej Anglii.
Mówiąc o
eksterminacji Żydów nie można pominąć stwierdzenia, że wina za ludobójstwo
spoczywa na zawsze na całym narodzie niemieckim, który - od pierwszych
przedwojennych ekscesów antyżydowskich, przez cały okres, gdy Hitler prowadził
zwycięską wojnę - popierał Fuhrera i w pełni identyfikował się z nim i jego
partią faszystowską. Od aliantów nie wyszło nic, prócz słów - protestu lub
groźby - ale ich odpowiedzialność jest zupełnie innego rodzaju i w żadnym razie
nie można jej porównywać z odpowiedzialnością Niemców. Grzechu zbrodni nie da
się porównać z grzechem nie udzielenia pomocy.
Po
niespodziewanym ataku 22 czerwca 1941 roku, wojska niemieckie w ciągu kilku
miesięcy dotarły do przedmieść Leningradu na północy, Moskwy w centrum i
brzegów Wołgi pod Stalingradem. Jednakże Niemcom nie udało się przekroczyć
Wołgi i odciąć głównych połączeń komunikacyjnych między Rosją północną i
południową. Kilka miesięcy ciężkich walk znalazło swoją kulminację w bitwie pod
Stalingradem i poddaniem się 300-tysięcznej niemieckiej armii 31 stycznia 1943.
To był punkt zwrotny wojny i początek odwrotu Niemców. 3 stycznia 1944 armia sowiecka
dotarła do granicy z Polską, w pobliżu miasta Sarny.
Stalin dobrze
pamiętał cele Rewolucji Październikowej, które obejmowały m. in. włączenie
Polski jako przejścia do pobitych i buntowniczych Niemiec oraz całkowicie
wyczerpanej Francji - z widokami na rozprzestrzenienie komunistycznej rewolucji
na całą Europę. Pierwszym krokiem było w 1920 roku ustanowienie komunistycznego
rządu w Polsce w Białymstoku, zajętym przez Armię Czerwoną, w którym powstał
Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski. Komitet, jako pierwszy komunistyczny
polski rząd, miał w swoich szeregach J. Marchlewskiego, E.Próchniaka, F.Kona i
J.Unszlichta. Komuniści nie docenili siły niedawno odzyskanej przez Polskę
niepodległości (11 listopada 1918). W sierpniu 1920 armia sowiecka pod dowództwem
marszałka Tuchaczewskiego została pokonana w Bitwie Warszawskiej przez
pospiesznie utworzone Wojsko Polskie pod wodzą Józefa Piłsudskiego. Pierwsza
Armia Konna Siemiona Budionnego została rozbita i rozpierzchła się w popłochu.
W sztabie Budionnego pracował wówczas młody komisarz polityczny nazwiskiem
Stalin, którego zadaniem było strzeżenie przestrzegania ortodoksyjnego
komunizmu wśród żołnierzy. Pamięć o tej sromotnej porażce i zwycięstwie
polskich ułanów pozostawiła głęboki ślad w pamięci Stalina.
Porażka
poniesiona w Bitwie Warszawskiej położyła kres sowieckim planom na stworzenie
komunistycznej Europy. 18 marca 1921 roku podpisano w Rydze układ pokojowy
między Związkiem Sowieckim i suwerennym polskim rządem. Pozostawał on w mocy aż
do 17 września 1939 roku, kiedy to Armia Czerwona złamała układ ryski i
zaatakowała Polskę. Atak powtórzono znów 4 stycznia 1944, gdy Armia Czerwona
wkroczyła do Polski w pogoni za wycofującymi się wojskami niemieckimi.
Gdy tylko Stalin
ujrzał, że zwycięstwo nad Niemcami leży w zasięgu ręki, odżył plan, który nie
doszedł do skutku w roku 1920. Wiedział, że Niemcy opuszczą Polskę, a na ich
miejsce wejdą żołnierze sowieccy, gotowi do ukonstytuowania rządu pochodzącego
z jego wyboru. Nie stanie im na drodze opór zbrojny, jak to miało miejsce w
1920 i Polska będzie zdobyta. Ponieważ jednak pojawiały się sympatie z
zachodnimi sprzymierzeńcami, 10 czerwca 1943 roku Stalin stworzył w Moskwie
Związek Patriotów Polskich, którego członków sam wybrał i który pozostawał pod
jego rozkazami. Od porażki 1920 roku Stalin nienawidził Polaków. Dowiódł tego
rozkazem egzekucji 4 000 polskich oficerów, głównie rezerwistów, których kazał
aresztować w 1939 roku i których groby odkryto w Katyniu w 1943 roku. 10 000
innych polskich oficerów wysłano za koło polarne i nad Morze Białe. Słuch o
nich zaginął. Większość z nich byli to ludzie wykształceni, urzędnicy państwowi
lub przedstawiciele innych zawodów. Celem Stalina było pozbawienie polskiego
społeczeństwa "głowy" przez eksterminację jego przywódców.
Aby zrealizować
swój plan osiągnięcia pełnej kontroli nad Polską, Stalin utworzył dwa obozy:
jeden, aby zadowolić zachodnich sojuszników, drugi, by faktycznie sprawował
rządy w kraju. Na czele pierwszego stanęła komunistka, Wanda Wasilewska, a
drugiego Jakub Berman, którego Stalin dobrze znał.
Wybór Bermana
związany był z jego żydowskim pochodzeniem, które oczyszczało go z podejrzenia
o patriotyzm i sprzyjanie niepodległości Polski. Stalin uważał Żydów za
kosmopolitów, którzy są lojalni raczej wobec syjonizmu niż wobec kraju, który
zamieszkują.
Z czasem, 21
lipca 1944 Związek Patriotów Polskich przekształcił się w Polski Komitet
Wyzwolenia Narodowego (PKWN), który 21 lipca 1945 roku utworzył w Moskwie
Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. Spośród 21 członków gabinetu, 17 było
komunistami lub popierało komunizm. Jednym z czterech Demokratów był Stanisław
Mikołajczyk, polski przywódca chłopski i były premier londyńskiego Rządu na
Uchodźstwie, który powrócił do Polski.
Przywódca
drugiego ugrupowania, Jakub Berman, obywatel sowiecki, został ukryty na
drugoplanowej pozycji podsekretarza stanu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a
później w Biurze KC, z którego sprawował kontrolę nad wszystkimi organami
rządu. Posiadał bezpośrednią linię telefoniczną na Kreml i do samego Stalina. Z
telefonu skorzystał kiedyś, po godzinach pracy, William Tonesk, Amerykanin
polskiego pochodzenia, który opisał to wydarzenie w wywiadzie opublikowanym
przez New York Polish Daily 9 czerwca 1987 roku.
Głównym
instrumentem władzy Bermana była pełna kontrola nad Ministerstwem
Bezpieczeństwa Publicznego, które zaczęło - zgodnie z poleceniem Stalina -
likwidację wszystkich ośrodków możliwej opozycji, często po prostu mordując
osoby podejrzane o poglądy niepodległościowe, szczególnie byłych członków Armii
Krajowej, która w czasie okupacji walczyła z Niemcami.
W czasie kampanii
wyborczej poprzedzającej wybory 19 stycznia 1947 roku, agenci policji
politycznej, nazywanej "Bezpieką", zabili 118 aktywistów niezależnych
partii, Polskiej Partii Socjalistycznej i Stronnictwa Ludowego. Lista ich
nazwisk została opublikowana w książce Stefana Korbońskiego W imię Kremla.
Nazwiska zamordowanych przez policję polityczną dziesięciu pozostałych członków
Stronnictwa Ludowego i czterech Polskiej Partii Socjalistycznej, podały Zeszyty
paryskiej Kultury.
Stosunki między
Bermanem i Stalinem opisane są w wywiadzie, którego udzielił on Teresie
Torańskiej, opublikowanym w jej książce Oni. Opisuje ona wystawne
przyjęcia dla wąskiego grona znajomych odbywające się w daczy Stalina,
zaczynające się o 22.00 i trwające aż do świtu. Na jednym z takich przyjęć, z
reguły nie było żadnych kobiet, Berman tańczył walca z Mołotowem, a Stalin nastawiał
gramofon i zmieniał płyty.
Kariera Bermana
skończyła się w roku 1957, gdy został wyrzucony przez tajną policję Bezpieki z
“Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej” (która faktycznie była partią
komunistyczną) za “poważne naruszenie prawa”. “Naruszeniem prawa” nazwano
aresztowania oparte na fałszywych oskarżeniach, torturowanie więźniów i
zamordowanie tysięcy ludzi.
Na początku
swoich rządów Berman zebrał wokół siebie grupę dygnitarzy, samych Żydów. Byli
to:
1. Generał Roman
Romkowski (Natan Grunsapau-Kikiel) został wiceministrem Urzędu Bezpieczeństwa
Państwa. Był członkiem nielegalnej Organizacji Młodych Komunistów i przeszedł
szkolenie w Kominternie “Szkoła Lenina”. Jako wiceminister Urzędu
Bezpieczeństwa, konfident Bermana nadzorował departamenty: śledczy, szkolenia i
inwigilacji. Zarządzał również tajnym skarbcem Politbiura, kontrolowanym przez
Jakuba Bermana, Hilarego Minca i Bolesława Bieruta, zrusyfikowanego Polaka
popieranego przez Stalina. Bierut służył przez wiele lat jako międzynarodowy agent
Kominternu.
Jedynie Romkowski
miał dostęp do trzech olbrzymich sejfów, które zawierały miliony dolarów w
gotówce, sztabki złota i diamenty. Romkowski często osobiście przesłuchiwał
więźniów, między innymi Stefana Korbońskiego. Aktywnie włączył się w sfałszowanie
wyborów z 19 stycznia 1947 roku i prowadził dochodzenie w sprawie Władysław
Gomułki, o którym będzie mowa później. Wysłany do Budapesztu w związku ze
sprawą Laszlo Rayka i do Pragi w sprawie Slansky’ego. Obaj ci przywódcy
komunistyczni zostali straceni za rzekome odejście od linii Partii. Po dojściu
Gomułki do władzy, Romkowski został 5 kwietnia 1955 roku usunięty z partii
komunistycznej, aresztowany i skazany na 15 lat więzienia za “naruszenia” w
Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.
2. Generał
Juliusz Hibner, urodzony jako Dawid Schwartz, był komunistą, który brał udział
w Wojnie Domowej w Hiszpanii w latach 1936-1938. Był tam prawą ręką ministra
Bezpieczeństwa Państwowego, dowódcą Przygranicznych Korpusów Obrony i Korpusów
Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W latach 1951-1956 był dowódcą państwowych sił
zbrojnych, a w latach 1956-1960, wiceministrem Spraw Wewnętrznych.
3. Luna
Brystygier była dyrektorką piątego departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa
Publicznego. Józef Światło (Licht), pułkownik policji bezpieczeństwa, który
uciekł do Stanów Zjednoczonych 5 stycznia 1953 roku, tak pisze o Brystygier:
Do oficjalnych
zadań jej departamentu należało prześladowanie zagranicznych i niesowieckich
wpływów w polskich partiach politycznych, poza samą partią komunistyczną, w
handlu i organizacjach młodzieżowych. Luna Brystygier jest szczególną postacią.
Ma powyżej pięćdziesięciu lat, czas jej nie służy, jako że miała burzliwy
życiorys.
Karierę
rozpoczęła we Lwowie, w momencie wstąpienia do armii sowieckiej w 1939 roku.
Jako była żona dra Natana Brystygiera, przedwojennego działacza
syjonistycznego, Luna posiadała wszystkie potrzebne kontakty i powiązania.
Natychmiast po wejściu Armii Czerwonej do Lwowa w 1939 roku, Brystygier zaczęła
donosić na taką skalę, że zraziła do siebie nawet niektórych członków partii
komunistycznej. To był początek jej nienawiści z pułkownikiem Różańskim,
obecnie dyrektorem departamentu śledczego policji politycznej Bezpieki. W tym
samym czasie ona, Różański i Borejsza, jego brat, prześcigali się w
denuncjacjach do NKWD (obecnie KGB). W tej dziedzinie toczyła się między nimi
ostra rywalizacja. Aby okazać się najlepszą, Brystygier napisała do NKWD
raport, oskarżając Różańskiego o przynależność do rodziny syjonistów. Prawdą
było, że jego ojciec, dr Goldberg, przed wojną był wydawcą syjonistycznego
pisma “Haynt”. Różański wiedział o tym raporcie i odpowiedział na niego,
skarżąc się: “Pomyślcie tylko, towarzyszu, że... doniosła na mnie! Ale
towarzyszka Luna zapomniała, że moja kariera w NKWD jest dłuższa niż jej.”
Różański rzeczywiście miał duże zasługi dla NKWD i dlatego pozostał na swoim
stanowisku.
Po wejściu Armii
Czerwonej do Lwowa, Brystygier prowadziła działalność informatora, organizując
tak zwany Komitet dla Więźniów Politycznych. Komitet miał na celu wyłapanie dla
NKWD niepoprawnych politycznie członków partii. W ten sposób Brystygier
wykończyła niektórych towarzyszy. Obecnie ma bardzo wysoką pozycję w Bezpiece.
Nazywają ją pięćdziesiątym wiceministrem Bezpieczeństwa Publicznego. A to
dlatego, że w czasie pobytu w Rosji, Brystygier przez długi czas była kochanką
jednocześnie Bermana, Minca i Szyra. Dwaj pierwsi mają do niej szczególną
słabość. Właśnie dlatego, kiedy Brystygier chce przeprowadzić coś w
Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, nawet wbrew swoim przełożonym:
Radkiewiczowi i Romkowskiemu, zawsze jej się to udaje. Wielokrotnie zdarzało
się, że Radkiewicz nawet nie zdążył przedstawić propozycji Bierutowi, gdy sam
Bierut, lub Berman, wzywał go i mówił: “Masz na swoim biurku to i to. Dlaczego
nam o tym nie powiedziałeś?” Wiedzieli wszystko, zanim Radkiewicz zdążył im
zdać raport, ponieważ Brystygier opowiadała im o wszystkim w nocy. Pięknie,
towarzyszu Tomaszu? Ale to dzięki tobie i twoim najbliższym współpracownikom,
Bermanowi i Mincowi, ona zyskała taką władzę...
4. Pułkownik
Anatol Fejgin był dyrektorem dziesiątego departamentu Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego. Jego zadaniem było tropienie i likwidowanie
wszelkiego rodzaju wpływów zachodnich oraz gromadzenie kompromitujących
materiałów na temat wszystkich członków Partii, z wyjątkiem Bieruta. Po
aresztowaniu Władysława Gomułki w lipcu 1951 (zwolniono go grudniu 1954) i
dezercji na Zachód (5 grudnia 1953) jego zastępcy, pułkownika policji
bezpieczeństwa, Józefa Światło (Licht), Fejgin został aresztowany w kwietniu
1955 roku i skazany na 15 lat więzienia.
5. Pułkownik
policji bezpieczeństwa Józef Światło w młodości należał do Związku Młodych
Komunistów. W 1942 roku wstąpił do tworzącej się w Rosji armii Berlinga i
został przydzielony do pracy w zakresie bezpieczeństwa, gdzie spotkał swego
kolegę z organizacji komunistycznej, Romkowskiego. Potem został przeniesiony do
Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (polski odpowiednik KGB) i mianowany
zastępcą dyrektora dziesiątego departamentu, na którego czele stał pułkownik
Anatol Fejgin. Ze względu na znajomość z Romkowskim, Światło miał faktycznie
wyższą pozycje niż Fejgin, bezpośrednie połączenie telefoniczne z Moskwą i
prawo dostępu do prawej ręki Stalina, Berii. Dwa stalowe sejfy stojące w jego
biurze mieściły materiały kompromitujące każdą ważną osobistość od Bermana w
dół i były trzymane w celu szantażu. W roku 1953 Światło zdał sobie sprawę z
tego, że wie za dużo i w czasie wizyty w Berlinie Zachodnim 5 grudnia 1953 roku
uciekł do Stanów Zjednoczonych i 23 grudnia znalazł się w Waszyngtonie.
Podczas
dziesięciomiesięcznego śledztwa Światło powiedział wszystko, co wie. Jego
zeznania, opracowane przez Zbigniewa Błażyńskiego z Radia Wolna Europa, były
nadawane w Polsce przez tę stację w około 200 odcinkach i wywołały efekt bomby
jądrowej. W rezultacie Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zostało
zlikwidowane 7 grudnia 1954 roku, a Romkowski i Fejgin zostali wyrzuceni z
Partii i skazani na 15 lat więzienia. Szef departamentu śledczego w
Ministerstwie, pułkownik Józef Różański, został aresztowany w tym samym czasie.
6. Pułkownik
Józef Różański (Goldberg), były urzędnik warszawskiego biura prawniczego i
weteran komunistyczny, był szefem departamentu dochodzeniowego w Ministerstwie
Bezpieczeństwa Publicznego. W 1945 roku przejął sprawę Stefana Korbońskiego,
byłego Delegata polskiego Rządu na Uchodźstwie w Londynie, uznanego przez rządy
krajów alianckich. Delegat - w czasie Powstania Warszawskiego był nim Jan
Stanisław Jankowski - był przywódcą Polskiego Państwa Podziemnego, sprawującym
kontrolę nad całym ruchem oporu i Armią Krajową. Korboński i jego żona, Zofia,
zostali aresztowani w Krakowie w nocy 28 czerwca 1945 roku. Różański
przetrzymywał ich w gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego lecz nie
stosował tortur, choć był to jego ulubiony sposób uzyskiwania zeznań. Stosował
za to męczące, całonocne przesłuchania i straszył egzekucją całej rodziny. Jego
stosunkowo łagodne podejście z pewnością można wytłumaczyć opinią najwyższego
zwierzchnika, Jakuba Bermana, który powiedział: “Korboński był jedynym w tej
reakcyjnej bandzie, który próbował ratować Żydów.” Oskarżony o nadużycie władzy
i torturowanie więźniów, Różański został skazany w grudniu 1955 roku najpierw
na 5, a następnie na 15 lat więzienia.
7. Pułkownik
Czaplicki (fałszywe nazwisko), który stał na czele trzeciego departamentu
Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a jego zadaniem było prześladowanie
Armii Krajowej, która była organizacją walczącą z faszystami w czasie II wojny.
Przezwano go “Akower”, co było żydowską wersją inicjałów AK. Okazywał nieco
mniej okrucieństwa niż inni szefowie Bezpieki.
8. Zygmunt Okret
był dyrektorem departamentu archiwów Ministerstwa i odpowiadał za nagrania i
teczki osobowe.
Wyżej wymienieni
dygnitarze nie byli oczywiście jedynymi Żydami w Ministerstwie. Wiktor
Kłosiewicz, komunista i członek Rady Państwa, tak rozpoczął wywiad, który
przeprowadziła z nim Teresa Torańska: “W 1955 roku trzeba było zakończyć
porachunki i szkoda, że wszyscy dyrektorzy departamentu w Ministerstwie
Bezpieczeństwa Publicznego byli Żydami.”
Powodem tego była
decyzja Stalina, żeby nie obsadzać tych stanowisk Polakami, którym nie ufał,
lecz bardziej kosmopolitycznym elementem. Sytuację tę trafnie opisał Abel
Kainer w eseju Żydzi i komunizm, który został opublikowany w kwartalniku
Krytyka.
W pierwszych
dziesięciu latach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, archetyp Żyda generalnie
funkcjonował jako agent tajnej policji politycznej. Prawdą jest, że za Bieruta
i Gomułki (przed rokiem 1948) kluczowe stanowiska w Ministerstwie
Bezpieczeństwa Publicznego zajmowali Żydzi, lub osoby żydowskiego pochodzenia.
Tego faktu nie można pominąć, chociaż jest mało znany na Zachodzie i rzadko się
o nim mówi wśród Żydów w Polsce. I tu i tam wolą raczej mówić o antysemityzmie
Stalina (spisek “lekarzy”, etc.). System komunistycznego terroru działał w
Polsce w sposób podobny do tego, jaki funkcjonował w innych krajach na świecie
rządzonych przez komunistów. Odpowiedzi wymaga tylko pytanie: dlaczego kierują
nim Żydzi? Powodem jest to, że policja polityczna, stanowiąca podstawę rządów
komunistycznych, wymagała personelu o niekwestionowanej lojalności wobec
komunizmu. Byli to ludzie, którzy wstąpili do Partii przed wojną, a w Polsce
byli to przede wszystkim Żydzi.
Stąd hierarchia:
na szczycie Stalin w Moskwie, wydający rozkazy Bermanowi ustnie podczas jego
wizyt i całonocnych zabaw lub telefonicznie; Berman rozdzielający obowiązki
dyrektorom różnych departamentów w Ministerstwie, z których każdy jest Żydem.
Ponieważ w tamtych czasach Ministerstwo decydowało o życiu i śmierci,
utrzymywało terror w Polsce w latach 1945-1955, kosztem wielu ofiar. Brak jest
dokładnych danych, ale powszechnie wiadomo, że tysiące ludzi zginęło w
więzieniach, było torturowanych i maltretowanych, np. Przewodniczący Rady
Jedności Narodowej, Kazimierz Pużak. Innych po prostu rozstrzeliwano, tak jak
Władysława Kojdera czy Narcyza Wiatra, dowódców Batalionów Chłopskich. Ofiary
pierwszego dziesięciolecia rządów terroru narzuconego przez Stalina i
egzekwowanego przez podporządkowanych mu Żydów liczy się w dziesiątkach
tysięcy. Większość z nich to Polacy, którzy walczyli z Niemcami w ruchu oporu.
Komuniści sądzili, i słusznie, że tacy Polacy najpewniej będą się sprzeciwiać
rządom sowieckim i dlatego ich usuwali. Zadanie to zlecono Żydom, ponieważ
uważano, że są pozbawieni patriotyzmu wobec Polski, który był faktycznym
wrogiem.
Obok kierowania
Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego, które odgrywało rolę analogiczną do
hitlerowskiego gestapo, Żydzi piastowali inne stanowiska rządowe w reżimie
komunistycznym.
Hilary Minc,
ekonomista i weteran komunizmu, który lata 1939-1944 spędził w Rosji i którego
Stalin dobrze znał, ustępował znaczeniem jedynie Bermanowi. Był dyktatorem
ekonomicznym i autorem Planu Trzyletniego. Minc był wicepremierem i członkiem
Politbiura w latach 1944-1956. Sam zrezygnował ze stanowiska, przyznając się do
“błędów i wypaczeń”.
Trzecią postacią
rządzącą w Polsce był Roman Zambrowski, urodzony jako Rubin Nussbaum, który
zajmował kolejno różne ważne stanowiska. W 1947 roku był wicemarszałkiem Sejmu
i jego faktycznym marszałkiem wobec słabego Władysława Kowalskiego. Kiedy
Stefan Korboński przemawiał w Sejmie 21 lutego 1947 roku na temat propozycji
amnestii, krytykując ostro prześladowania wobec byłych członków ruchu oporu i
żądając całkowitej amnestii dla wszystkich walczących o wolność, wicemarszałek
Zambrowski w swojej odpowiedzi nazwał apel Korbońskiego “niewiarygodną
prowokacją”.
Innym starszym
dygnitarzem był Tadeusz Zabłudowski, bezwzględny dyrektor Biura Prasowego,
Wydawnictw i Rozrywki, która faktycznie spełniała rolę cenzury. Zakazał on
publikowania przemówień sejmowych, takich jak to, które wygłosił Korboński na
temat amnestii, i rozciągnął kontrolę na wszystkie publikacje, również książki,
sztuki teatralne oraz filmy i programy radiowe. Pomagała mu w tym Julia Minc,
żona Hilarego Minca, kierująca Polską Agencją Prasową, mającą wyłączność na
rozpowszechnianie wiadomości i zarządzanie prasą. Po nim stanowisko objął
długoletni komunista, Stanisław Staszewski, którego rodzina zginęła w czasie
Holokaustu.
Ważną rolę
odgrywał również Roman Werfl, komunista od czasów młodości i uzdolniony
dziennikarz, który z sukcesem wydawał takie czasopisma, jak: Nowe
Widnokręgi, Głos Ludu i Nowe Drogi. Był dyrektorem wydawnictwa
Książka i Wiedza, która miała monopol na wydawnictwa książkowe. Leon Kasman,
przedwojenny komunista, był wydawcą oficjalnego organu Partii.
Jedną z
najważniejszych postaci na polu działalności wydawniczej był Jerzy Borejsza,
brat pułkownika tajnej policji, Jerzego Różańskiego, który wytyczał politykę i
cele prasy.
Pomagał mu w tym
“generał” Wiktor Grosz, który awansował w czasie wojny w Związku Sowieckim z
szeregowca na generała służby politycznej. Stał na czele departamentu edukacji
politycznej armii polskiej i odpowiadał za komunistyczną indoktrynację wojska.
Ważną rolę
odgrywał również Eugeniusz Szyr, weteran hiszpańskiej wojny domowej i członek utworzonego
w Związku Sowieckim “Związku Patriotów Polskich”. Piastował urząd wicepremiera.
Kluczową pozycję
w partii komunistycznej zajmował Artur Starewicz, sekretarz Komitetu
Centralnego Partii, również członek Związku Patriotów Polskich, powszechnie nazywanych
“Moskwiczanami”.
Inna rola
przypadła Adamowi Schaffowi, przedwojennemu komuniście, uczonemu i profesorowi.
Poświęcił się on upowszechnianiu filozofii marksistowskiej i wydał wiele prac
na ten temat.
Najważniejsze
stanowiska w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zajmowali Żydzi, często
przyjmując polsko brzmiące nazwiska. Wincenty Rzymowski, Polak, był osobą z
pierwszego rzędu, z tytułem ministra, ale faktyczną kontrolę sprawował Zygmunt
Modzelewski. Stanowisko Ministra Spraw zagranicznych zajmowali później tak mało
znaczący ludzie, jak Stanisław Skrzeszewski, który przed wojną był nauczycielem
w Krakowie, i inni, m.in. Stefan Werblowski, którego powracającego z podróży
zagranicznej witała na lotnisku delegacja żydowskich dygnitarzy, Marian
Naszkowski i inni. Kontrola nad Ministerstwem spoczywała w ręku Mieczysława
Ogrodzińskiego, który - podobnie jak jego koledzy - przyjął polskie nazwisko.
Ważną rolę
polityczną odegrał Juliusz Katz-Suchy, wysłannik Polski na Narody Zjednoczone
oraz Manfred Lachs, który był przewodniczącym komitetu prawnego Zgromadzenia
Narodów Zjednoczonych, a później został mianowany członkiem Międzynarodowego
Trybunału w Hadze. Było też wielu ambasadorów i konsuli, między innymi Henryk
Strasburger i Wacław Szymanowski; konsul Tadeusz Kassern, który przeżył
rozczarowanie systemem i pełnił samobójstwo; Eugeniusz Milnikiel, ambasador w
Londynie; Ludwik Rajchman, przewodniczący polskiej misji ekonomicznej w Stanach
Zjednoczonych i wielu innych.
Poza
najważniejszymi osobistościami tu wymienionymi, wysoki odsetek urzędników
wyższego i średniego szczebla stanowili Żydzi.
Henryk
Świątkowski, Polak i chrześcijanin, służył jako pionek z tytułem ministra. W
rzeczywistości jego zadania wypełniał Leon Szajn, wiceminister, przedwojenny
prezydent lewicowego Związku Pomocy Prawnej, a w czasie wojny członek Związku
Patriotów Polskich. Po wojnie wstąpił do Stronnictwa Demokratycznego( * Nowy
Leksykon PWN podaje, że Henryk Świątkowski był działaczem PPS, a nie SD), które
komuniści utrzymywali dla zachowania pozorów pluralizmu i zadowolenia Zachodu.
Wkrótce został sekretarzem generalnym i wiceministrem sprawiedliwości. Jego
głównymi współpracownikami byli Stefan Rozmaryn i prokurator Jakub Sawicki,
wraz z pułkownikiem Stefanem Kurowskim, który reprezentował Polskę na procesach
norymberskich, gdzie sądzono hitlerowskich zbrodniarzy wojennych. Wszyscy oni
byli Żydami. Gdy Sawicki chciał wysłać do Norymbergi jako świadka Stefana
Korbońskiego, Kurowski odmówił udzielenia zgody na składanie osobistych zeznań.
Zeznania Korbońskiego, dotyczące przede wszystkim masowych egzekucji ulicznych,
zostały odczytane przez sowieckiego prokuratora, Smirnowa, i figurują w tomie 7
“Procesu głównych zbrodniarzy wojennych przed Międzynarodowym Trybunałem
Wojskowym”. Niemiecki gubernator Frank został skazany na śmierć i powieszony.
Stefan Kurowski zakończył swoją karierę jako sędzia Sądu Najwyższego, w którym
urzędowało kilku żydowskich sędziów, między innymi Mieczysław Szerer.
Przywódcą rady
obrońców był adwokat Maślanko, dziekan grupy obrońców politycznych, których
jedynym zadaniem było doprowadzenie podejrzanych do przyznania się do udziału w
faktycznym lub fikcyjnym przestępstwie, po czym obrońcy zobowiązywali się do
prośby o złagodzenie kary. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego - Bezpieka,
polski odpowiednik KGB - oczekiwało od prawników, że będą pomagać prokuratorom,
a nie bronić oskarżonych. Dyrektor departamentu śledczego, Różański, postawił
sprawę jasno: obowiązkiem rady obrońców jest gromadzenie dowodów przeciw
oskarżonym. Sędziowie, chcąc stanąć po właściwej stronie tajnej policji
politycznej, dzwonili do Różańskiego z pytaniem, jaki wyrok sugerowałby będąc
na ich miejscu. Różański odpowiadał lakonicznie: “pięć... dziesięć lat...
dożywocie...kara śmierci”.
W Sejmie na czele
Żydów stał wspomniany wcześniej wicemarszałek Zambrowski. Jego
współpracownikiem był Bolesław Drobner, przedwojenny członek Polskiej Partii
Socjalistycznej, która nie była prokomunistyczna. Zapytany w kuluarach
sejmowych przez dawnego przyjaciela, Mikołajczyka, jak udało mu się zasiąść w
ławach komunistów, Drobner odpowiedział: “Odsiedziałem swoje w sowieckim
wiezieniu i nie chciałbym przeżyć tego po raz drugi”. Inni żydowscy członkowie
przedwojennej Partii Socjalistycznej, którzy przyłączyli się do komunistów, to:
Dorota Kluszyńska, Alfred Krygier i Julian Hochfeld, żarliwy konwertyta.
Wśród innych
członków rządzącej elity żydowsko-komunistycznej można wymienić Stefana
Żółkiewskiego, ministra edukacji w latach 1956-1959, który na pierwsze miejsce
wysunął indoktrynację komunistyczną; Ludwika Grosfelda, byłego ministra
finansów w Rządzie Londyńskim, który po powrocie do Polski został członkiem
komunistycznej Rady Państwa; Emila Sommersteina, przed wojną członka
parlamentu, mianowanego ministrem do spraw odszkodowań wojennych; wybitnego
poetę Juliana Tuwima, który powrócił do Polski z Zachodu w 1946 roku, aby
sławić wielkość komunistycznych rządów; Władysława Mątwina, jednego z
członków-założycieli Związku Patriotów Polskich, który zajmował kilka ważnych
stanowisk, był między innymi wydawcą naczelnego organu prasowego komunistów, Trybuny
Ludu; Antoniego Alstera, wiceministra Spraw Wewnętrznych; Stefana Arskiego,
znanego dziennikarza i wyższego urzędnika PZPR; Izaaka Kleinermana,
przewodniczącego biura prezydium Rady Państwa; Jakuba Prawina, aktywistę
partyjnego; Ozjasza Szechtera, zasłużonego komunistę.
Większość
członków tej grupy przywódców politycznych przybyła do Polski z Rosji, dokąd
uciekli w czasie wojny. Sprawowali oni totalitarne rządy w Polsce od 1945 do
około 1955 roku i do “Polskiego Października” 1956. Dla zapewnienia sobie
pełnej kontroli w państwie, aresztowano czołowych nieżydowskich komunistów
polskich: Władysława Gomułkę, Zenona Kliszkę, Mariana Spychalskiego, generała
Grzegorza Korczyńskiego, generała Wacława Komara, marszałka Michała Żymirskiego
i wielu innych.
W wyniku
Poznańskiego Czerwca 1956 nastąpiła zmiana warty: nieżydowscy komuniści, tacy
jak Gomułka, przejęli władzę i wysłali do wiezienia Romkowskiego, Fejgina,
Różańskiego i im podobnych.
Żydowskie elity,
które odgrywały naczelna rolę w rządach komunistów w powojennej Polsce,
znalazły swój epilog w exodusie mającym miejsce w latach 1967-68. Krakowski Tygodnik
Powszechny w wydaniu z 20 marca 1988 opublikował wyjątki z artykułu
zaczerpniętego z komunistycznego czasopisma Nowe Drogi, który opisywał
wydarzenia z marca 1968:
Między drugą
połową 1967 i 68 roku, 341 oficerów żydowskiego pochodzenia zostało wydalonych
z wojska. Przeprowadzono również czystkę w partii komunistycznej... W Warszawie
483 osoby usunięto z wyższych stanowisk urzędniczych, z tego 365 z ministerstw
i central, 49 ze stanowisk akademickich i 24 z instytucji prasowych i
kulturalnych... Sześciu ministrów usunięto z urzędu, 35 dyrektorów i
naczelników departamentu... około 70 profesorów i wykładowców... do połowy 1969
roku ponad 20 000 Żydów wyemigrowało z Polski.
Przyczyny tego
exodusu należy szukać z dala od Polski. Było to zwycięstwo armii izraelskiej w
sześciodniowej wojnie z Egiptem i innymi arabskimi sąsiadami. Zwycięstwo to
przyjęto w Polsce z radością i głośnymi okrzykami: “Nasi Żydzi zniszczyli
sowieckich Arabów!” Ta reakcja znalazła się w raportach na najwyższym szczeblu
Kremla, nie za przyczyną spokojnych sowieckich Żydów, lecz polskich, a to
wystarczyło, żeby rozpocząć wydalenia. Dla kontrastu, sowieccy Żydzi byli
zatrzymani w Rosji jako zakładnicy Zachodu. Oto jak w Polsce interpretowano te
wydarzenia.
W Stanach
Zjednoczonych i Europie Zachodniej wyjazd z Polski żydowskich dygnitarzy
komunistycznych spotkał się z burzą protestów, między innymi tysięcy
amerykańskich profesorów. Stefan Korboński tak o tym pisał w liście
opublikowanym 13 lipca 1968 roku w New York Times:
Do Wydawcy:
W pełni
uzasadniony protest tysiąca profesorów wobec obecnie przeprowadzanej w Polsce
czystki antyżydowskiej (ogłoszonej 2 lipca) nie uwzględnia we właściwym stopniu
faktu, że Polacy nie biorą żadnego udziału w tych działaniach, które
obserwujemy w łonie partii komunistycznej, ponieważ większość wygnańców jest
jej wysoko postawionymi członkami.
Ludność polska,
która w tej, ani w innych sprawach, nie ma nic do powiedzenia, uważa te decyzje
za rozliczenia wewnątrzpartyjne obecnych “władców Polski”. I jeśli nikt nie
uroni łzy z powodu zwolnienia takich osobistości okresu stalinowskiego, jak
Roman Zambrowski, Stefan Żółkiewski, Juliusz Katz-Suchy, Stefan Staszewski i
prof. Adam Schaff, to nie dlatego, że są oni Żydami, ale dlatego, że są
komunistami odrzuconymi przez Polaków tak samo, jak Gomułka i jego klika, albo
generał Moczar i jego tajna policja.
Stefan Korboński
Waszyngton, 2
lipca 1968
Autor był członkiem
Polskiego Parlamentu w roku 1947, reprezentującym antykomunistyczne Polskie
Stronnictwo Ludowe.
Dziesięciu lat
rządów żydowskich w Polsce nie da się łatwo zapomnieć. Była to epoka nocnego
pukania do drzwi, aresztowań według upodobania, tortur, a czasem potajemnych
egzekucji. Większość odpowiedzialnych za te rządy terroru opuściło Polskę, a po
przyjeździe na Zachód przedstawiało się jako ofiary komunizmu i antysemityzmu.
Na Zachodzie już w to wierzono, dzięki czemu mogli oni uzyskać pełne poparcie swoich
gospodarzy.
W czasie
Holocaustu zginęło w Polsce ponad 3 mln Żydów. Stanowili oni około 10% ludności
i było ich więcej niż liczyło państwo Izrael w chwili powstania, w 1948 roku.
Po Holocauście Stany Zjednoczone stały się krajem o największej koncentracji
Żydów na świecie. Samo miasto Nowy Jork liczy około 3 mln żydowskich
mieszkańców, mniej więcej tyle samo, co Polska przed wojną.
W Polsce Żydzi
dzielili się na dwie grupy: tych, którzy uważali się za Polaków wyznania
żydowskiego i mówili po polsku oraz tych, którzy mimo że według prawa byli
obywatelami polskimi, nie identyfikowali się z narodem polskim i mówili głównie
jidysz. W Stanach Zjednoczonych nie ma takiego podziału, lecz wszyscy Żydzi są
Amerykanami wyznania żydowskiego i tylko nieliczni mówią w jidysz, a tylko
jednostki, jak rabin Kahane, uważają się za Izraelitów z amerykańskim
obywatelstwem.
W Polsce niewielu
Żydów włączyło się w główny nurt życia państwowego, a większość żyła w
stworzonych przez siebie gettach i “stetlach”, podczas gdy w Stanach
Zjednoczonych przeważająca większość aktywnie uczestniczy w życiu kraju, a
nawet dochodzi do wysokich stanowisk w takich dziedzinach, jak finanse, środki
masowego przekazu, rozrywka, prawo, medycyna i nauczanie. Duży procent ze 191
Nagród Nobla przyznanych Amerykanom przypada Żydom. Takie nazwiska jak: Bernard
Baruch, doradca prezydenta; Albert Einstein; admirał Hyman Rickover, urodzony w
Polsce ojciec łodzi podwodnych o napędzie nuklearnym; senator Jakub Javits i
wiele, wiele innych są przykładami tego, jaką rolę odgrywali Żydzi w Stanach
Zjednoczonych. Amerykańska wolność stworzyła idealny klimat dla rozwoju
talentów Żydów.
Między Stanami
Zjednoczonymi a Izraelem ustanowiono niepowtarzalne relacje, Izrael czasem
określany jest jako “pięćdziesiaty pierwszy stan”, finansowany i utrzymywany
przez pozostałe 50 stanów. Amerykańscy Żydzi są liczniejsi niż ludność Izraela,
promują interesy swoich braci. Zasadniczym instrumentem tej promocji jest Lobby
Żydowskie, którego działalność opisał New York Times 6 lipca 1987 roku:
Po
kilkudziesięciu latach wzrostu w siłę i wyrachowanie, wiodące proizraelskie
lobby w Waszyngtonie Amerykańsko-Izraelski Komitet Spraw Zagranicznych
(American Israel Public Affairs Committee), stał się główną siłą w
kształtowaniu polityki Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie.
Pracując w
dokładnie strzeżonych biurach na północ od Kapitolu, organizacja zyskała władzę
wpływania na wybór kandydatów personelu prezydenckiego, może częściowo blokować
wszelką sprzedaż broni do krajów arabskich i służyć jako katalizator dla
osobistych stosunków wojskowych między Pentagonem a Armią Izraelską.
Departament Stanu i politycy z Białego Domu konsultują się z jego wyższymi
urzędnikami przez senatorów i generałów.
Komitet, znany ze
swego akronimu jako Aipac, jest amerykańskim lobby, a nie izraelskim - to
znaczy, że jego fundusze pochodzą od Amerykanów - i zyskuje on dużo sympatii
dla sprawy Izraela w Administracji, Kongresie i wśród obywateli amerykańskich.
W konsekwencji, został znienawidzony przez konkurencyjne lobby i stał się
zakałą specjalistów do spraw bliskowschodnich, którzy chcieliby wzmocnić więzy
z prozachodnimi Arabami.
»Komitet ma
tendencje do naginania rozważań pewnych tematów - powiedział wyższy urzędnik
Departamentu Stanu. - Ludzie nie poświęcają pewnym opcjom dostatecznie dużo
uwagi. Zawęża to dyskusje Administracji o polityce wewnętrznej - powiedział -
uniemożliwiając wszelkie poważniejsze zbadanie tego, co dla Aipac stanowi
przekleństwo, np. sprzedaż zaawansowanych systemów obronnych do Arabii
Saudyjskiej lub Jordanii.«
Były urzędnik
Białego Domu za prezydentury Reagana podał inne szacunki. Ponieważ Aipac jest
»jednym z czynników, nigdy żadne rozwiązanie nie było wykluczone spod rozważań.
Nie znam przypadku, w którym miałby decydujący głos, przynajmniej w fazie
analitycznej. Wydaje się, że większy wpływ widać na poziomie politycznym,
decyzyjnym«.
Aipac właśnie
mobilizuje siły przed kampanią prezydencką w 1988 roku. Jego mistyka polityczna
jest tak impresywna, że już teraz, 16 miesięcy przed wyborami, prawie wszyscy
kandydaci na stanowisko prezydenta już spotkali się z osobistościami Aipac-u i
udzielili odpowiedzi na temat ich stosunku do sytuacji na Bliskim Wschodzie...”
Po Holocauście
amerykańscy Żydzi przyjęli dwukierunkową politykę. Z jednej strony strali się
nie doprowadzać do masowej imigracji Żydów do Ameryki, bo mogłoby to wywołać
antysemityzm. Dlatego Izrael był tak hojnie obdarowywany, aby mógł przyjąć
tych, którzy przeżyli Holocaust. Z drugiej strony, ci Żydzi, którym udało się
przyjechać do Stanów Zjednoczonych otrzymywali pełną pomoc; np. kredyty na
założenie własnego interesu. Żadna inna grupa imigracyjna nie cieszy się takim
wsparciem.
Żydów
przybywających z Polski do Stanów Zjednoczonych czekała niespodzianka. Byli
zaskoczeni nienawiścią, jaką żywili amerykańscy Żydzi w stosunku do Polski, a
która przejawiała się na różne sposoby. Gdy czas zatarł pamięć o tym, co
naprawdę wydarzyło się w czasie II wojny, wśród amerykańskich Żydów zaczęła
krążyć teoria oskarżająca za Holocaust Polaków w równym stopniu, co Niemców.
Oskarżali Polaków o obojętność, a nawet współpracę z Niemcami. Każdy
przybywający z Polski Żyd, który śmiał podważać tę teorię był szybko uciszany i
jeśli był uparty, zostawał pozbawiany jakiejkolwiek pomocy. Mimo że nowi
przybysze wiedzieli, że oskarżenia są fałszywe, nie mogli zaprzeczać swoim
dobrodziejom ze strachu przed utratą ich poparcia. Polscy Amerykanie, tak
liczni jak Żydzi, lecz nie tak wpływowi, byli głęboko dotknięci takimi
bezpodstawnymi oskarżeniami. Polacy przyjeżdżający z rządzonej przez komunistów
Polski również dziwili się wrogości amerykańskich Żydów.
Druga teoria
rozpowszechniania przez amerykańskich Żydów głosi, że każdy, kto nie zgadza się
z Żydami w jakiejkolwiek sprawie, jest antysemitą. W konsekwencji, Polacy w
ogólności, a szczególnie mieszkający w Ameryce, są oskarżani najpierw o pewną
współodpowiedzialność za Holocaust, a potem za zaprzeczanie jej.
Wiele książek,
które ukazały się w Stanach Zjednoczonych, np. The Samaritans (Samarytanie)
i Righteous Among Nations (Sprawiedliwy Wśród Narodów) Władysława
Bartoszewskiego, He Who Saves One Life (Kto ocali jedno życie) Iranka
Osmeckiego, Poland in the Second War (Polska w II wojnie) Józefa
Garlińskiego, The Polish Underground State (Polskie Państwo Podziemne)
Stefana Korbońskiego i wiele innych zostały zignorowane przez amerykańskie
środki masowego przekazu, ponieważ mówiły prawdę o tym, co wydarzyło się w
Polsce podczas wojny.
Niektóre ataki na
Polaków ukazały się w prasie, np. ten, który napisał Joseph Brandes z Paterson
State College w Wayne w stanie Nowy Jersey dla New York Timesa z 26 kwietnia
1963 roku. Spotkał się on z odpowiedzią Stefana Korbońskiego, ostatniego
przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego, który napisał w New York Times
9 maja 1963 roku:
List Josepha
Brandesa opublikowany 26 kwietnia jest niesprawiedliwy wobec narodu polskiego,
który - przeciwnie do sądów pana Brandesa - bardzo starał się pomagać Żydom
zamieszkującym warszawskie getto, mimo że za udzielanie jakiejkolwiek pomocy
ryzykowali własnym życiem. Naoczny świadek, którego nie można posądzać o
stronniczość, prof. Philip Friedman, dziekan Żydowskiego Seminarium
Nauczycielskiego w Nowym Jorku, pisze o takiej pomocy w dwóch książkach: : “Their
Brothers’ Keepers” i “Martyrs and Fighters”.
Profesor Friedman
opisuje jakiej pomocy udzielały Żydom wszystkie warstwy polskiego społeczeństwa
- nie wyłączając przedwojennych antysemitów, księży katolickich i zakonnic -
którzy w samej Warszawie i okolicach ukrywali 20 000 Żydów, dostarczali im
aryjskie dokumenty i szmuglowali żywność do getta. Polskie Podziemie alarmowało
zachodnich aliantów o losie Żydów za pośrednictwem tajnych radiostacji oraz
ustanowiło Komitet Pomocy Żydom, w którego skład wchodziło dwóch Żydów: Leon
Feiner i Adolf Berman. Komitetowi udało się uratować 4 000 Żydów.
Podziemie
ogłosiło również proklamację, w której protestowało przeciw masowym mordom,
pomagało w zakupie broni, która w tamtym czasie była bezcenna, dostarczyło -
chociaż niewiele - broń powstańcom w getcie oraz przygotowało drogi ucieczki
kanałami miejskimi.
Pragnę dodać, że
niektórzy polscy złoczyńcy współpracujący z hitlerowcami w prześladowaniu
Żydów, dostali wyroki śmierci, które wykonano. Ich nazwiska oraz datę i miejsce
egzekucji podała prasa podziemna.
Podczas Powstania
w Getcie polska podziemna Armia Krajowa przeprowadziła kilka ataków dywersyjnych
na otaczające getto oddziały niemieckie, w miejscach i w porze wyznaczonej
wcześniej przez żołnierzy z getta, co umożliwiało Żydom ucieczkę.
Rok później, 1
sierpnia 1944 roku w Warszawie wybuchło kolejne powstanie, w którym na czterech
walczących tylko jeden posiadał broń. W konsekwencji zginęło 200 000 ludzi, a
miasto zostało całkowicie zniszczone. Oba powstania spotkał podobny los, więc
dalsze wzajemne obwinianie się nie ma żadnego sensu.
Magazyn Life 22
stycznia 1965 roku zamieścił zdjęcie Żyda “prowadzonego do polskiej komory
gazowej”. 12 lutego 1965 Korboński odpowiedział listem opublikowanym również na
łamach Life’a:
Szanowni Państwo,
Incydent w Vichy”
(22 stycznia) przedstawia zdjęcie Żyda “prowadzonego do polskiej komory
gazowej.
Podpis ten jest
niezgodny z prawdą. Nie było “polskich” komór gazowych, tylko komory
faszystowskie w Polsce, w których wraz z Żydami zginęły tysiące Polaków.
Washington
Post 8 sierpnia 1967
opublikował artykuł o tarciach w łonie PZPR, powstałych na tle problemu
izraelskiego. Korboński odpowiedział listem z 13 sierpnia:
W związku z
artykułem “Sprawa izraelska stwarza napięcie w polskiej Partii” opublikowanego
na łamach Washington Post 8 sierpnia, chciałbym podkreślić, że naród
polski był oburzony antyizraelską kampanią prowadzoną przez Władysława Gomułkę.
Prawdziwe uczucia Polaków wyraził Kardynał Stefan Wyszyński, który po kazaniu
wygłoszonym 5 czerwca, modlił się za Izrael. Również generał Władysław Anders
wysłał z Londynu list do generała Moshe Dayana, gratulując mu w imieniu Polski
wspaniałego zwycięstwa. Generał Dayan z kolei wyraził nadzieję, że po
zwycięstwie nastąpi sukces polityczny.
Raymond H.
Anderson w swoim artykule zamieszczonym w New York Times 20 kwietnia
1973 mówi o pomocy udzielonej przez Armię Krajową żydowskim bojownikom w
getcie. Korboński dodał jeszcze kilka informacji na ten temat w liście
opublikowanym 7 maja 1973 roku:
Jako ostatni
przywódca polskiego Podziemia z czasu wojny, chciałbym dodać kilka informacji
do artykułu Raymonda H. Andersona z 20 kwietnia “Warszawa, 19 kwietnia 1943:
Walka w getcie trwa.”
Artykuł ten mówił
między innymi o pomocy udzielanej przez Armię Krajową żydowskim organizacjom
bojowym. Z naszych bardzo skąpych zasobów, oddaliśmy następujące ilości broni i
amunicji: 2 karabiny maszynowe, 70 rewolwerów, wszystkie z magazynkami i
amunicją, 600 ręcznych granatów z detonatorami; 66 funtów plastyku otrzymanego
ze zrzutów powietrznych; 400 detonatorów do bomb i granatów; 66 funtów potasu
do “koktajli Mołotowa”; duże ilości kwasu sodowego, potrzebnego do produkcji
prochu strzelniczego.
W czasie
Powstania w Getcie, komandosi Armii Krajowej atakowali niemieckie posterunki
strażnicze przy bramach getta oraz próbowali wysadzić mury getta za pomocą min,
aby otworzyć drogę walczącym Żydom. Niestety, nasze ataki były odpierane, dwóch
ekspertów od wysadzania zostało zabitych, z trzeci został ranny.
Heroiczna postawa
Żydów w warszawskim getcie wobec tylu przeciwności, zyskała im podziw całego
polskiego ruchu oporu. Wspólnie oddajemy cześć tym, którzy oddali życie w
czasie tej historycznej walki.
Odpowiadając na
nieprawdziwą informację o Menachemie Beginie, premierze Izraela, podaną 21
lipca 1977 przez Washington Star, Korboński napisał list opublikowany w
tej gazecie 8 sierpnia 1977 roku:
W związku z
listem “Przeszłość Begina” (21 lipca) chciałbym dodać, że pan Begin, urodzony i
wykształcony w Polsce, przeszedł także podstawowe i podziemne szkolenie
wojskowe, to drugie w oparciu o doświadczenia polskich konspiratorów, którzy
zorganizowali antyrosyjskie powstania w roku 1831, 1863, Rewolucję 1905 roku
oraz Legiony Piłsudskiego w roku 1914.
Przedwojenny rząd
polski popierał politykę Ruchu Rewizjonistyczno-Syjonistycznego, a jego gałąź
wojskowa, Irgun Cwai Leumi, stawiało sobie za cel stworzenie niepodległego
państwa żydowskiego. Przywódca tego ruchu, Władimir Jabotyński, mentor i
nauczyciel pana Begina, był finansowo popierany przez ten rząd, który założył
paramilitarne obozy szkoleniowe dla Irgunu w Polsce oraz zaopatrywał Irgun w
broń przemycaną do Palestyny przez Rumunię i Bułgarię.
Po wybuchu wojny
niemiecko-rosyjskiej w 1941 roku, pan Begin, zwolniony z sowieckiego obozu
koncentracyjnego, wstąpił ochotniczo do Polskiej Armii organizowanej przez
generała Andersa na terenie Związku Sowieckiego i z tą armią dotarł do
Palestyny w 1942 roku.
Wbrew obiegowym
plotkom, nie zdzerterował z wojska. W tym względzie cytuję jego własne słowa:
“Armia, której mundur noszę i której przysięgałem wierność, walczy ze
śmiertelnym wrogiem narodu żydowskiego, faszystowskimi Niemcami. Nie można
zdezerterować z takiej armii, nawet po to, by walczyć o wolność własnej
ojczyzny.”
Pan Begin został
zwolniony z wojska polskiego i przystąpił do Irgun Cwai Leumi, co okazało się
być pierwszym krokiem do uzyskania obecnej pozycji premiera.
Młodzi, ambitni
Żydzi przyjeżdżający z Polski, w krótkim czasie dochodzili do wniosku, że
zaakceptowanie obu teorii przynosi im korzyści osobiste. Jednym z takich ludzi
był Jan Tomasz Gross, który w książce The Polish Society Under German Occupation
(Społeczeństwo polskie pod okupacja niemiecką) zaatakował Delegata Rządu na
Uchodźstwie, Stanisława Jankowskiego i dowódcę Armii Krajowej, oskarżając ich o
antysemityzm. Wiedział on dobrze, że wielu Żydów walczyło w szeregach Armii
Krajowej i było wśród jej dowództwa. Stefan Korboński odpowiedział w Zeszytach
Historycznych na ten bezpodstawny zarzut w krytyce książki Grossa.
Abraham Brumberg
pisał w podobnym stylu w New York Times Book Review 19 października 1986
i w Tikkun lipiec-sierpień 1987, że Armia Krajowa była antyżydowska i
nie przyjmowała Żydów w swoje szeregi. Stefan Korboński odpowiedział w artykule
“Kiedy Edelman powiedział prawdę?” w New York Polish Daily 18 grudnia
1986 roku.
W New York
Times Book Review 19 października 1986, Abraham Brumberg skomentował
książkę Hanny Krall Shielding the Flame, w której opisuje ona życie
Marka Edelmana, który był drugim po Mordechaju Anielewiczu dowódcą Powstania w
Getcie.
Brumberg zaczyna
od tego, że Powstanie w Getcie wskrzesiło honor Żydów w oczach romantycznych
Polaków. Następnie wykracza on poza ramy książki i stwierdza, że jego zdaniem
Edelman nie powiedział Hannie Krall prawdy w wywiadzie, który przeprowadziła z
nim w roku 1976. Według Brumberga, Edelman powiedział prawdę dopiero w 1985
roku w wywiadzie dla podziemnej gazety Czas. Powiedział wówczas, że
żydowscy bojownicy w getcie nie dostawali żadnej broni od Armii Krajowej, która
nie przyjmowała Żydów i była tak antysemicka, że po likwidacji getta Edelman
bał się poprosić o pomoc, podejrzewając, że będą mogli chcieć go zabić.
Oburzony tymi
pomówieniami, zdobyłem egzemplarz książki Hanny Krall. Brumberg po prostu
zignorował stwierdzenia autorki, zastępując je własnymi. Edelman powiedział
Hannie Krall, że żydowski bojownik o wolność, Michał Klepfisz, został
pośmiertnie odznaczony przez generała Sikorskiego Krzyżem Virtuti Militari.
Powiedział też, że prowadził rozmowy z polskimi partiami podziemnymi i nigdy
nie spotkała go jakakolwiek niegrzeczność w kontaktach z polskim Podziemiem
poza murami getta. Edelman powiedział również, że żydowscy żołnierze otrzymali
60 karabinów od Armii Krajowej i Polskiej Partii Robotniczej oraz że podczas
Powstania w Getcie polskie oddziały przeprowadziły atak na ulicy
Franciszkańskiej, aby odwrócić uwagę Niemców. Dodał, że sam walczył w szeregach
Armii Krajowej na początku jej istnienia, w 1944 roku, że nosił biało-czerwoną
opaskę na ramieniu i że po Powstaniu Armia Krajowa pomagała Żydom w ucieczce,
że istniała Polska Rada Pomocy Żydom “Żegota”, że Żydzi dostawali dolary ze
zrzutów otrzymywanych przez Armię Krajową oraz że Żydowska Organizacja Bojowa
poddała się pod rozkazy generała Grota-Roweckiego. Grot-Rowecki, wyznaczył
Chruściela (Monter) na swego zastępcę i Zbigniewa Lewandowskiego jako
instruktora wojskowego oraz dostarczył broń. Edelman stwierdził również, że
katolickie zakonnice ukrywały Żydów, a czasem przechowywały dla nich broń i
materiały wybuchowe, że podczas Powstania biało-czerwona flaga powiewała nad
gettem obok biało-niebieskiej, co głęboko wzruszało ludność polską, uważającą
Edelmana za bohatera.
Szczególnie
cieszę się z tego, że w książce Hanny Krall natknąłem się na nazwisko Henryka
Wolińskiego, o którym Edelman często wyraża się z wielką serdecznością. Znam go
sprzed wojny, gdy obaj byliśmy prawnikami. W czasie wojny i okupacji został
oficerem w sztabie Armii Krajowej i został przydzielony do departamentu do
spraw Żydów.
W lipcu 1942 roku
otrzymałem instrukcję, by skontaktować się z osobą, która może przekazać mi
informacje otrzymane tajnymi kanałami z getta. Z niecierpliwością oczekiwałem
na to spotkanie. Ku memu zdziwieniu, tajemniczy Kowalewski, który był moim
kontaktem, okazał się być moim przyjacielem Wolińskim. Zaczął dostarczać mi
informacje, które ja następnie streszczałem i wysyłałem do rządu polskiego w
Londynie. Oto jedna z takich informacji:
20 czerwca 1944.
Masowa eksterminacja rozpoczęła się 15 maja w Oświęcimiu. Najpierw idą Żydzi,
potem sowieccy jeńcy wojenni i tak zwani “chorzy”. Przybywają duże transporty
węgierskich Żydów, 13 pociągów dziennie, każdy po 40-50 wagonów. Ludzie są
przekonani, że zostaną wymienieni za członków POW lub przesiedleni na wschód.
Komory gazowe pracują całą dobę. Ciała pali się w krematoriach i na wolnym
powietrzu. Dotąd zagazowano co najmniej 100 000 ludzi.
Po wojnie
straciłem kontakt z Wolińskim, lecz on znalazł mnie w Waszyngtonie. Prowadził
praktykę prawniczą w Katowicach i korespondowaliśmy ze sobą do jego śmierci w
1986 roku. Życie Warszawy opublikowało dwie informacje: pierwszą od
rodziny, w której wspomniano fakt, że został on odznaczony izraelskim Yad
Vashem za ratowanie Żydów; drugą, podpisaną przez Marka Edelmana, oddającego
hołd Wolińskiemu “w imieniu wszystkich żołnierzy Żydowskiej Organizacji
Bojowej”.
Oczywiste jest,
że Marek Edelman powiedział to, o czym pisze Hanna Krall i potwierdza to jego
ostatnia wiadomość o śmierci Wolińskiego. Stwierdzenia przypisane mu przez
Brumberga prawdopodobnie nigdy nie wyszły z jego ust, a w każdym razie są
całkowicie nieprawdziwe.
Oszczerstwo, że
Armia Krajowa nie przyjmowała Żydów jest kłamstwem. Nawet w Kwaterze Głównej
AK, wśród najwyższego dowództwa było kilku oficerów pochodzenia żydowskiego,
między innymi Marceli Handelsman, Ludwik Widerszal i Jerzy Makowiecki. Nie było
żadnych restrykcji na najwyższym szczeblu, a tym bardziej nie mogło być na
niższych.
Czy Marek Edelman
rzeczywiście opowiedział jedną historię Hannie Krall w 1976 roku, a drugą
Brumbergowi w 1985? Oczekuję na jego wyjaśnienie.
Obok ataków na
polski ruch oporu i Armię Krajową, rozpętano kampanię gloryfikującą Żydów w
getcie. Lucy Dawidowicz pisze na temat powstania, które wybuchło w getcie 19
kwietnia 1943 roku, że pierwsze strzały do Niemców w okupowanej Europie padły z
broni żołnierzy z getta. A przecież polskie lasy były pełne partyzantów od 1939
roku. Atakowali oni niemieckie konwoje, wysadzali mosty kolejowe i zajmowali
mniejsze koszary. W tym samym czasie partyzanci generała Michaiłowicza walczyli
w Jugosławii, podobnie jak komuniści i maquis (francuscy partyzanci - przyp.
tłum) działający w różnych częściach Francji.
Twierdzenie pani
Dawidowicz, że warszawscy Żydzi w 1943 roku jako pierwsi w Europie zaczęli
strzelać do Niemców jest tak absurdalne, że poddaje w wątpliwość prawdziwość
pozostałych jej stwierdzeń.
26 października
1981 roku sala konferencyjna Departamentu Stanu była świadkiem niezwykłego
wydarzenia. Kilkuset ludzi brało udział w konferencji zorganizowanej przez United
States Holocaust Memory Council (Amerykańska Rada Pamięci Holocaustu), której
przewodniczył Elie Wiesel. Celem konferencji było spotkanie byłych więźniów i
ich oswobodzicieli, aby “zaświadczyć o tym, cośmy widzieli i zrobili”. Jej
fundatorem był biznesmen, William B. Konar, który jako chłopiec przeżył
Holocaust i hitlerowskie obozy koncentracyjne, a obecnie obejmował
emerytowanego generała amerykańskiego, Francisa B. Robertsa, który - wówczas
jako kapitan 95 dywizji piechoty - pierwszy wkroczył do obozu Niederhagen i
przyniósł wolność jego więźniom. Głęboko poruszeni wspomnieniami, obaj panowie
głośno wspominali swoje spotkanie sprzed lat.
Sala powoli
wypełniała się delegacjami krajów, które wyzwalały Europę z hitlerowskiej
okupacji, między innymi Związku Sowieckiego i Polski. Syn więźnia, Abraham J.
Peck, również obejmował rosyjskiego generała, Aleksieja Gorlińskiego i
dziękował mu za uwolnienie ojca z obozu w Teresinie. Wcześniej były więzień
Buchenwaldu musiał opuścić salę płacząc, gdy ówczesny kapitan artylerii
kanadyjskiej opisywał jeden wielki płacz, jakim więźniowie przywitali jego
wejście do obozu w Westbork. Wszystkich głęboko wzruszyli Gerda i Kurt Klein.
Ona była więźniarką obozu koncentracyjnego, a on amerykańskim żołnierzem, który
wyzwolił ją, a później się z nią ożenił.
Prowadzącym
konferencję był Jan Karski, obecnie profesor w Georgetown University, a wówczas
tajny emisariusz polskiego Rządu na Uchodźstwie, który narażając własne życie,
jeździł do różnych obozów, aby zdać Zachodowi raport naocznego świadka. Udało
mu się to wykonać i zdał przywódcom państw europejskich i Franklinowi D.
Rooseveltowi szczegółowy raport z postępującej wówczas tragedii. Obecnie
opowiedział o swojej misji, a członek Izby Reprezentantów Stephen Solarz (D.,
Nowy Jork) był tak poruszony jego relacją, że przytoczył ją w całości w
Congressional Record 15 grudnia 1981 roku:
Panie
przewodniczący, w ostatnim czasie w Departamencie Stanu odbyła się ważna i
bardzo wzruszająca konferencja. Jej organizatorem była Amerykańska Rada Pamięci
Holocaustu, a przewodniczył jej rabin Elie Wiesel. Odbywająca się w dniach
26-28 października Międzynarodowa Konferencja Wyzwolicieli miała upamiętnić
cierpienie i ofiarę tych, którzy zginęli w hitlerowskich obozach
koncentracyjnych w czasie II wojny światowej oraz uwolnienie tych, którzy
przeżyli. Mówiąc słowami prezydenta Reagana, Konferencja służyła “jako
przypomnienie sumieniu świata, co się wydarzyło w tym okresie historii oraz aby
umocnić nas w postanowieniu, aby ludzkość nigdy więcej nie posunęła się do
takich potworności.”
Uczestnicy
Konferencji przybyli z wielu krajów. Byli to zarówno wyzwoliciele obozów, jak i
dotąd żyjące ofiary hitlerowskiego terroru. Miałem możliwość uczestniczyć w tej
Konferencji i nie podejmuję się opowiadania o moich własnych reakcjach.
Wystarczy, że powiem, że Konferencja była dla mnie czymś wyjątkowym.
Chciałbym jednak
zwrócić uwagę moich kolegów na jedno, szczególnie ważne przemówienie, które
zostało wygłoszone podczas tej Konferencji. Temat dyskusji brzmiał: “Odkrywanie
ostatecznego rozwiązania”. Innymi słowy, kiedy wolny świat po raz
pierwszy dowiedział się o hitlerowskich planach i zaplanowanej akcji
eksterminacji Żydów? Czy dopiero po zakończeniu wojny? A jeśli przywódcy
wolnego świata wiedzieli wcześniej o Holocauście, jakie podjęli kroki? Jeden z
mówców miał szczególne prawo udzielić odpowiedzi na te pytania. Doktor Jan
Karski, bohater polskiego Podziemia, tajny emisariusz Zachodu, a dzisiaj
profesor Georgetown University.
Dr Karski urodził
się w Polsce. Pracował w służbie dyplomatycznej swojego kraju, a w 1939 został
zmobilizowany do wojska, a następnie stał się jeńcem armii sowieckiej. Krótko
potem uciekł i przyłączył się do polskiego antyhitlerowskiego Podziemia w
okupowanej przez Niemców Polsce. Jako konspiracyjny kurier kilkakrotnie udawał
się jeszcze podczas wojny z tajną misją do Francji, Wielkiej Brytanii i
Ameryki. W czasie tych niezwykle niebezpiecznych wypraw, dr Karski przenosił
wiadomości i apele nie tylko od przywódców polskiego Podziemia, ale również od
dwóch żydowskich organizacji, Bund-u i Syjonistów. Miał on prawo przemawiać w
imieniu wszystkich tych ugrupowań.
Wierny zaufaniu,
które wzbudził i desperackim apelom i nadziei tych, których reprezentował,
wyjaśniał błaganie Żydów, śmiertelne niebezpieczeństwo, które napawało ich
lękiem i ich szczególne rekomendacje dla działań wolnego świata w ich imieniu.
Raport dra Karskiego ukazuje, że niektórzy odpowiedzieli na te apele, inni, ku
swemu wstydowi, nie. Niech słowa dra Karskiego mówią same za siebie. Ale jedno
jest jasne: do roku 1943 przywódcy wolnego świata byli informowani o
Holocauście. Oni wiedzieli.
Panie
przewodniczący, proszę, aby słowa dra Karskiego, które padły podczas
Konferencji Wyzwolicieli, zostały zawarte w dzisiejszym Congressional RECORD.
MIĘDZYNARODOWA KONFERENCJA WYZWOLICIELI,
1981
Temat “Odkrywanie
ostatecznego rozwiązania” wymaga rozważenia następujących kwestii:
Czego i kiedy
zachodni przywódcy i zachodnia opinia publiczna dowiedzieli się o Holocauście?
W jaki sposób te
informacje do nich dotarły?
Jaka była ich
reakcja? Co o tym świadczy?
Ja, tak jak wielu
innych ludzi, brałem udział w tej historii. Przygotowując niniejszy raport
miałem w pamięci nie tylko tę Konferencję, ale również zapis historyczny.
W połowie lata
1942 roku otrzymałem wiadomość od Delegata na Kraj polskiego Rządu na
Uchodźstwie, Cyryla Ratajskiego, że zgadza się na mój wyjazd do Londynu jako
tajnego kuriera przywódców partii i organizacji politycznych w Centralnym
Komitecie Politycznym i samego Delegata. Wyjazd, do którego się przygotowywałem
miał być moim czwartym na trasie Warszawa - Paryż - Londyn.
Któregoś dnia we
wrześniu 1942 roku Delegat poinformował mnie, że przywódcy dwóch podziemnych
organizacji żydowskich: socjalistycznego Bund-u i Syjonistów dowiedzieli się o
mojej misji i prosili o pozwolenie, by wykorzystać moją służbę dla celów ich
komunikacji z ich przedstawicielami w Londynie, do Rządu Polskiego i władz
państw sprzymierzonych. Delegat wyrażał zrozumienie, więc się zgodziłem.
Niedługo potem,
dwukrotnie spotkałem dwóch żydowskich przywódców. Spotkali się ze mną wspólnie,
aby podkreślić, że reprezentują wszystkich polskich Żydów, bez względu na
różnice polityczne. Przedstawili mi się nazwami pełnionych przez nich funkcji
(oczywiście nie nazwiskami). Cała literatura powojenna identyfikuje ich jako
Leona Feinera (przywódcę Bund-u) i Adolfa Bermana (Syjonistę). Muszę jeszcze
dodać, że izraelski uczony, Walter Laqueur, w swojej nowo wydanej książce “The
Terrible Secret” (Straszna tajemnica) sugeruje, że przywódcą syjonistycznym
mógł być Menahem Kirschenbaum.
Żydowscy
przywódcy przesyłali za moim pośrednictwem apele do różnych kwater. Wybrałem
tylko te, które odnoszą się bezpośrednio do tematu dyskusji. Inne, równie
ważne, muszę, z żalem, pominąć.
MOJA MISJA DO RZĄDU POLSKIEGO I RZĄDÓW
ALIANCKICH
Bezprecedensowa
destrukcja całego narodu Żydowskiego nie jest umotywowana niemieckimi wymogami
militarnymi. Hitler i jego podwładni mają na celu całkowite zniszczenie Żydów
przed końcem wojny i bez względu na jej wynik. Polski rząd i rządy krajów
alianckich nie mogą ignorować tego faktu. Żydzi w Polsce są bezradni. Nie mają
własnego kraju. Nie posiadają niezależnych przedstawicieli w radach państw
sprzymierzonych. Nie mogą polegać na polskim Podziemiu i całej ludności. Oni
mogą uratować jednostki, lecz nie powstrzymają eksterminacji. Jedynie potężne
rządy alianckie mogą skutecznie pomóc.
Polscy Żydzi
apelują do rządu polskiego i rządów alianckich, aby podjęli odpowiednie kroki
zmierzające do powstrzymania eksterminacji.
Składają
historyczną odpowiedzialność za niepodjęcie takich działań na rządy Polski i
aliantów.
Żydzi żądają:
Publicznego
ogłoszenia, że zapobieżenie fizycznej eksterminacji Żydów staje się częścią
całościowej strategii wojennej aliantów.
Poinformowaniu
narodu niemieckiego przez radio, za pośrednictwem zrzucanych ulotek i innych
środków o zbrodniach popełnianych przez ich rząd na Żydach. Wszystkie dostępne
dane o gettach żydowskich; obozach koncentracyjnych; nazwiska osobistości
niemieckich bezpośrednio odpowiedzialnych za te zbrodnie; statystyki; fakty;
stosowane metody;
Publiczne i
formalne żądanie dowodów, że taka presja jest wywierana i hitlerowskie
działania przeciwko Żydom powstrzymane;
Złożenie
odpowiedzialności na całym narodzie niemieckim jeśli nie zechce odpowiedzieć i
eksterminacja będzie trwała nadal;
Publiczne i
formalne obwieszczenie, że wobec bezprecedensowych zbrodni hitlerowskich wobec
Żydów i w nadziei, że te zbrodnie zostaną powstrzymane, rządy alianckie miały
podjąć bezprecedensowe kroki: w odwecie mają być zbombardowane pewne tereny i
obiekty w Niemczech. Ludność niemiecka będzie poinformowana przed i po każdej
akcji, że bombardowanie jest odpowiedzią na trwającą eksterminację Żydów.
Przywódcy Żydów w
Londynie, szczególnie Szmul Zygelbojm (Bund) i dr Ignacy Szwarcbard (Syjonista)
zostają uroczyście zobowiązani do podjęcia wszelkich wysiłków zmierzających do
tego, by polski rząd formalnie poparł te żądania u rad aliantów.
DO PREZYDENTA RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ,
WŁADYSŁAWA RACZKIEWICZA
Wielu spośród
tych, którzy przyczyniają się, pośrednio lub bezpośrednio, do tragedii Żydów,
wyznają wiarę katolicką. Polscy i inni europejscy Żydzi wyrażają oczekiwanie
uzasadnione na płaszczyźnie humanitarnej i duchowej, ochrony ze strony Watykanu.
Sankcje religijne, włącznie z ekskomuniką, pozostają w jurysdykcji papieża.
Takie sankcje, ogłoszone publicznie, mogłyby mieć wpływ na ludność niemiecką.
Mogłyby nawet sprawić, że Hitler, ochrzczony katolik, opamięta się.
Ze względu na
naturę tej informacji oraz jej źródło, a także ze względu na wymogi protokołu
dyplomatycznego, poinstruowano mnie, abym niniejszą informację dostarczył
wyłącznie prezydentowi Rzeczpospolitej. Niech jego sumienie i roztropność
wskażą mu drogę do papieża. Wyraźnie zabroniono mi rozmawiać na ten temat z
przywódcami żydowskimi. Ich prawdopodobna reakcja mogłaby tylko zaszkodzić
sprawie.
DO PREMIERA I NACZELNEGO DOWÓDCY, GENERAŁA
WŁADYSŁAWA SIKORSKIEGO, MINISTRA SPRAW WEWNĘTRZNYCH, STANISŁAWA MIKOŁAJCZYKA,
ZYGELBOJMA I SZWARCBARDA
Chociaż naród
polski współczuje Żydom i stara się im pomóc, wielu nieuczciwych ludzi
szantażuje, okrada, denuncjuje i morduje ukrywających się Żydów. Władze
Podziemia muszą zastosować wobec nich sankcje karne, włącznie z egzekucjami. W
tym ostatnim przypadku, tożsamość winnych i natura ich przestępstwa powinna być
opublikowana w prasie podziemnej.
Zygelbojm i
Szwarcbard muszą wykorzystać wszystkie swoje wpływy, aby wydać stosowne
instrukcje.
Aby uniknąć
ryzyka antypolskiej propagandy, wyraźnie zabroniono mi poruszać tegn temat z
przywódcami żydowskimi. Mam o tym poinformować Zygelbojma i Szwarcbarda.
DO POSZCZEGÓLNYCH RZĄDÓW / PRZYWÓDCÓW ORAZ
MIĘDZYNARODOWYCH PRZYWÓDCÓW ŻYDOWSKICH
Jeśli zdobędziemy
pieniądze, będzie można uratować pewną ilość Żydów. Gestapo jest skorumpowane
nie tylko na najniższym szczeblu, ale także na średnim i wyższym. Będą
współpracować za złoto i twardą walutę. Przywódcy żydowscy mogą nawiązać
odpowiednie kontakty.
Niektórzy Żydzi
będą mogli wyjechać z Polski, jeśli będą posiadali oryginalne zagraniczne
paszporty. W jaki sposób je zdobędą nie ma znaczenia. Powinniśmy otrzymać
możliwie dużo takich paszportów. Muszą być wydane in blanco. Niemcy nie będą
zwracać uwagi na fałszywe nazwiska, dane osobiste itp. - oczywiście za
pieniądze.
Tym Żydom, którym
uda się w ten sposób wyjechać z Polski, należy zapewnić przyjęcie przez kraje
alianckie lub neutralne.
Niektórzy Żydzi
nie mający rysów semickich, opuszczą getta, otrzymają fałszywe niemieckie
dokumenty i będą mieszkać wśród innych Polaków pod fałszywymi nazwiskami.
Potrzebujemy pieniędzy, żeby przekupić strażników przy bramie getta i różnych
urzędników (Arbeitsamt).
Ci, którzy
przeżyli w gettach pilnie potrzebują pieniędzy, lekarstw, żywności i odzieży.
Subsydia otrzymane od Delegatury Rządu na Kraj oraz inne fundusze przesłane
przez żydowskie organizacje międzynarodowe są kroplą w morzu. Więcej twardej
waluty, przysłanej bezzwłocznie, stanowi dla tysięcy Żydów kwestię życia lub
śmierci.
Oprócz wszystkich
informacji, które miałem dostarczyć, obaj przywódcy żydowscy uroczyście
zobowiązali mnie do zrobienia wszystkiego, co w mojej mocy, by w imieniu Żydów
poruszyć opinię publiczną w wolnym świecie. Uroczyście przysiągłem, że jeśli
szczęśliwie dotrę do Londynu, nie zawiodę ich.
Na zakończenie drugiego
spotkania, przywódca Bund-u uświadomił mi pewną rzecz. Zna Anglików. Mój raport
może zabrzmieć niewiarygodnie. Moja misja może odnieść skutek, jeśli przekonam
ich, że widziałem tragedię Żydów na własne oczy. Żydowskie Podziemie ma pewne
kontakty, nawet z gestapo. Mogą przemycić mnie do warszawskiego getta. Mogą
nawet przemycić mnie - w przebraniu - do obozu w Bełżcu. Po getcie sam by mnie
oprowadził. W Bełżcu - zająłby się mną urzędnik hitlerowski. Obie wyprawy są
niebezpieczne - ale wykonalne. On nie ma prawa prosić mnie, bym się tego
podjął. Ale “Witold (mój ówczesny pseudonim), dużo wiem o tobie i o twojej
pracy. Czy zechciałbyś z własnej woli pomóc sprawie żydowskiej?” Zgodziłem się.
Getto odwiedziłem
dwukrotnie, w połowie października 1942 roku. Kilka dni później byłem w Bełżcu
- wszystkie trzy wyprawy zakończyły się sukcesem. Zebrałem wówczas ostatnie
dane, informacje, instrukcje, skargi różnych przywódców politycznych Podziemia.
Dwa czy trzy dni później wyruszyłem w tajną podróż do Londynu.
I znów wszystko
się powiodło. Podróż trwała 21 dni i wiodła z Warszawy przez Berlin, Brukselę,
Paryż, Lyon, Perpignan, pieszo przez Pireneje, Barcelonę, Madryt, Algeciras do
Gibraltaru. Uroczysty obiad z gubernatorem. Nocny odpoczynek. Samolot czekał. W
ostatnim tygodniu listopada 1942 roku zacząłem zdawać raport w Londynie. Należy
sobie oczywiście zdawać sprawę z tego, że sprawozdania na temat sprawy
żydowskiej stanowiły tylko część mojej misji. Co więcej, miałem jeszcze wrócić
do Polski - z moją piątą misją. Biuro polskiego premiera, które organizowało
wszystkie moje kontakty, prosiło każdego, z kim się spotykałem, aby publicznie
nie zdradzał mojej tożsamości.
Jeśli chodzi o
materiały dotyczące Żydów, nie byłem jedynym informatorem. Od roku 1941 działał
tajny kontakt radiowy z Londynem. Zakodowane informacje o deportacjach z getta
i eksterminacji były regularnie przesyłane z Polski do Londynu dla informacji i
rozpowszechniania. Jednakże większość tych informacji została uznana za
niewiarygodne. Szefem tajnej służby radiowej był przez całą wojnę Stefan
Korboński, ostatni przywódca Podziemnego Państwa Polskiego.
Najważniejsze
osobistości w Anglii, z którymi rozmawiałem o sytuacji Żydów (listopad 1942 -
czerwiec 1943), to:
(1) Polacy
Wszyscy przywódcy
rządowi i polityczni: łącznik Kardynała Hlonda (rezydujący wówczas w
Watykanie), ks. Kaczyński; przywódcy żydowscy: Zygelbojm (Bund); Szwarcbard
(syjonista); Grosfeld (socjalista).
(2) Anglicy:
czterej członkowie gabinetu wojennego
Minister Spraw
Zagranicznych, Anthony Eden; Arthur Greenwood, Partia Pracy; Lord Cranborne,
Partia Konserwatywna; Hugh Dalton, prezes Zarządu Handlu. Następnie: pani Ellen
Wilkinson, Partia Pracy, członkini parlamentu; William Henderson, przywódca
Partii Pracy, członek parlamentu; Owen O’Malley, brytyjski ambasador przy
rządzie polskim; Anthony D. Biddle, ambasador amerykański przy rządzie polskim.
Sir Cecil Hurst,
przewodniczący Komisji do Badania Zbrodni Wojennych przy Narodach
Zjednoczonych.
Spotkałem się
również z kilkoma osobistościami spoza rządu:
znanym pisarzem,
H.G. Wellesem, Arthurem Koestlerem, wydawcą Victorem Gollanczem; Allenen Lane,
z wydawnictwa Penguine; Kingsley Martin, naczelnym redaktorem New Statesman and
Nation; Ronald Hyde, wydawcą Evening Standard; Gerard Berry, New Chronicle.
Działania podjęte
dzięki mojej - i oczywiście innych - misji:
7 grudnia 1942,
dwa tygodnie po moim przybyciu, Polska Rada Narodowa ogłosiła rezolucję w
sprawie eksterminacji Żydów i zobowiązała rząd do podjęcia natychmiastowych
działań.
Trzy dni później,
10 grudnia 1942, rząd polski wydał formalny apel do rządów krajów alianckich w
sprawie eksterminacji Żydów w Polsce.
17 grudnia 1942
Rada Aliantów (przedstawiciele rządów krajów sprzymierzonych) jednogłośnie
wydali publiczny Apel Narodów Sprzymierzonych w sprawie Żydów.
Dwa dni później,
19 grudnia 1942, Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej wystosował notę do papieża
Piusa XII z prośbą o interwencję w sprawie Żydów. (Tekst wielokrotnie
publikowany po wojnie).
Miesiąc później,
18 stycznia 1943 roku, polski Minister Spraw Zagranicznych, Edward Raczyński,
przedstawił Radzie Narodów Sprzymierzonych żądania swego rządu w imieniu
polskich Żydów; bombardowanie Niemiec w odwecie za kontynuację eksterminacji
Żydów; dalsze żądania wobec Berlina, aby Żydzi mogli opuścić okupowane przez
Niemców kraje; żądanie akcji przyjmowania przez kraje alianckie i neutralne
Żydów, którym udało się opuścić okupowane kraje.
Brytyjski
Sekretarz Spraw Zagranicznych, Anthony Eden, w imieniu rządu Jego Królewskiej
Mości, odrzucił wszelkie żądania, oferując niejasne obietnice interwencji w
niektórych krajach neutralnych. (Szczegóły sesji później udostępniono)
Poczynając od
marca 1943 roku, zaczęto przeprowadzać tajne egzekucje przestępców działających
na szkodę Żydów. Nazwiska przestępców i natura ich przestępstwa są publikowane
w prasie podziemnej.
Kierownictwo
Walki Cywilnej, które organizowało sądy podziemne zostało powołane do istnienia
już w 1942 roku. Na jego czele stanął Korboński. Na marginesie dodam, że
mieszka kilka przecznic stąd. W kwietniu, 36 lat po wojnie, został odznaczony
przez ambasadora Izraela Odznaczeniem Yad Vashem - Sprawiedliwy Wśród Narodów.
Zadzwoniłem do niego, by przyszedł posłuchać mojego sprawozdania. Odpowiedział,
że bardzo chciałby przyjść, nie został jednak zaproszony.
Na początku roku
1943 w brytyjskiej prasie pojawiło się wiele artykułów napisanych w oparciu o
moje informacje. Zorganizowano publiczne demonstracje. W maju 1943 roku
opublikowano broszurę autorstwa znanego sowieckiego pisarza, Aleksieja
Tołstoja, niemieckiego pisarza Thomasa Mana i mojego (podpisany “Pracownik
polskiego Podziemia”). Broszura nosiła tytuł “Los Żydów”.
MOJA MISJA W USA
W czerwcu 1943
roku na propozycję ambasadora amerykańskiego, Biddle’a, zostałem wysłany do
Waszyngtonu, nadal potajemnie, pod fałszywym nazwiskiem Jan Karski. Pozostałem
tam do sierpnia 1943, mieszkając na terenie ambasady. Polski ambasador, Jan
Ciechanowski, nadzorował moje działania i organizował kontakty.
Zdałem
sprawozdanie następującym osobom (wspomnę tylko najważniejszych): Franklin D.
Roosevelt, prezydent Stanów Zjednoczonych; Cordell Hull, sekretarz stanu;
Francis Biddle, prokurator generalny; pułkownik Donovan, szef Biura Służby
Strategicznej (O.S.S.); legat apostolski, kardynał Ameieto, Giovanni Cicognani;
arcybiskup Mooney; arcybiskup Spelman; arcybiskup Strich; dr Nahum Goldman,
przewodniczący Amerykańskiego Kongresu Żydów; rabin Stephen Wise, prezes
Światowego Kongresu Żydów; Waldman, Amerykański Kongres Żydów; Felix
Frankfurter, sędzia Sądu Najwyższego; oraz Backer, Joint Distribution
Commettee. Wydawcy i komentatorzy: pani Ogden Reed, wydawca New
York Herald Tribune; Walter Lippmann; George Sokolsky; Leon Denned, wydawca The
American Mercury; Eugene Loyons; Dorothy Thompson; William Prescott, The New
York Times; i Frederick Kuh, Chicago Sun.
Po moim powrocie
do Londynu premier Mikołajczyk poinformował mnie, że nie wyśle mnie do Polski
dopóki nie skończy się wojna. Spotkałem się w Stanach ze zbyt wieloma ludźmi i
stałem się zbyt znaną osobą. Niemieckie radio wspominało o mojej działalności w
Ameryce, określając mnie jako “bolszewickiego agenta na usługach amerykańskich
Żydów”. Dodatkowym znakiem szczególnym były blizny na obu nadgarstkach. W
czerwcu 1940 roku, podczas trzeciej wyprawy, zostałem zatrzymany przez Gestapo
w Preszowie na Słowacji. Nie mogąc znieść tortur chciałem popełnić samobójstwo,
podcinając sobie żyły. Ale i to nie pomogło. Po przetransportowaniu mnie do
Polski na dalsze przesłuchania, zostałem odbity przez Podziemie. Ale nawet po operacji
blizny pozostały. Premier Mikołajczyk twierdził, że Gestapo na pewno ma moje
akta, ponieważ stałem się osobą publiczną.
Dwa miesiące
później, w październiku 1943 roku, zostałem wysłany do Stanów Zjednoczonych -
po raz drugi, lecz tym razem jawnie i znów jako Karski - aby otwarcie mówić,
pisać, zdawać raporty i informować opinie publiczną.
Od października
1943 roku aż do zakończenia wojny wygłosiłem około 200 wykładów w Stanach
Zjednoczonych: od jednego wybrzeża do drugiego: od Rhode Island po Florydę.
Zawsze mówiłem o tragedii Żydów. Każdy wykład znalazł komentarz w lokalnej
prasie.
Następnie, na
temat żądań Żydów i o tym, co widziałem w getcie i w Bełżcu, pojawiły się moje
artykuły w Colliers; New York Times; The American Mercury; La France Libre;
The Jewish Forum; Common Cause; Herald Tribune; New Europe; Harper’s Bazaar.
Wiele z nich było ilustrowanych - kilka pod moim okiem. Zorganizowano różne
wystawy.
W roku 1944,
jeszcze podczas trwania działań wojennych, wydałem książkę pod tytułem Story
of a Secret State (Historia Tajnego Państwa). Głównym jej tematem była moja
wizyta w getcie warszawskim i w Bełżcu. Story of a Secret State została
książką miesiąca. Wkrótce doczekała się wydania w Wielkiej Brytanii, Szwecji,
Szwajcarii i Francji.
Wielu z was dało
świadectwo o gehennie, jaką przeszli Żydzi. I chwała wam za to. Bóg wyznaczył
mi zadanie mówienia i pisania w czasie wojny, gdy - jak mi się wydawało - mogło
to w czymś pomóc. Ale tak się nie stało.
Jednak później,
pod koniec wojny, dowiedziałem się, że rządy, przywódcy, naukowcy i pisarze nic
nie wiedzieli o losie Żydów. Byli zaskoczeni. Zagłada sześciu milionów
niewinnych pozostała tajemnicą. “Straszliwa tajemnicą”, jak mówi Laqueur.
Potem zostałem
Żydem. Podobnie jak rodzina mojej żony, która siedzi tu na widowni, wszyscy
którzy zginęli w gettach, obozach koncentracyjnych, komorach gazowych - wszyscy
pomordowani Żydzi stali się moją rodziną.
Ale ja jestem
chrześcijańskim Żydem. Jestem praktykującym katolikiem. I chociaż nie chciałbym
wygłosić tu jakiejś herezji, moja wiara wciąż mówi mi, że ludzkość popełniła
drugi grzech pierworodny: świadomie lub nieświadomie, z narzuconej sobie
niewiedzy, lub z powodu znieczulicy, lub własnego interesu, lub hipokryzji, lub
bezdusznego racjonalizmu.
Ten grzech będzie
prześladował ludzkość do końca czasów.
Ten grzech
prześladuje mnie. I chcę, aby tak było.
Gdy profesor
Karski wspomniał, że Stefan Korboński, aktywny uczestnik obrony Żydów w Polsce,
mieszka zaledwie kilka przecznic od budynku Departamentu Stanu, lecz nie został
zaproszony na konferencję, publiczność wyraziła oburzenie. Elie Wiesel rozłożył
ręce w geście bezradności. Tak podziękowano za dziesiątki informacji o
rozszerzaniu się Holocaustu, wysyłanych regularnie z narażeniem życia polskich
radiotelegrafistów, bezlitośnie tropionych przez faszystowski nasłuch.
Polacy oglądający
w amerykańskiej telewizji dziesięciogodzinny film Shoah, w czterech
odcinkach, mogli bez trudu wyciągnąć wniosek, że jest to film antypolski. Jego
twórca, francuski Żyd Lanzmann, skoncentrował się na Polakach, czyniąc ich
świadkami Holocaustu, tworzącymi tło akcji, podobnie jak widoki ponurego,
przygnębiającego krajobrazu.
Świadkowie
Holocaustu, z którymi rozmawiał Lanzmann po czterdziestu latach po wojnie, byli
starzy i zgrzybiali, wyraźnie stremowani występem przed kamerą telewizyjną.
Lanzmann nie potraktował ich ciepło i serdecznie, lecz raczej zadawał pytania
jak prokurator i wywierał presję psychiczną. Sprytne przedstawienie na ekranie
samych odpowiedzi sprawiło, że można je było interpretować jako wyrażenie
obojętności, przedstawienie Polaków jako antysemitów nie mających żadnego
współczucia dla ofiar. W filmie podkreślony został epizod, w którym chłopiec
jadący wozem konnym, zapytany przez Żyda z pociągu dokąd jadą, odpowiedział
gestem podrzynania gardła, co miało oznaczać, że idą na zagładę. Lanzmann
nazywa to “czysto sadystycznym gestem”, nie wyjaśniając jaką inną alternatywną
odpowiedż, mógł dać chłopiec w obecności niemieckich strażników. Ostrzeżenie,
które przekazał, mogło nakłonić przynajmniej niektórych do ucieczki. Polscy
świadkowie zostali przedstawieni jako wymizerowane, bezzębne wraki w
łachmanach. Wyraźnie zostali wybrani, aby stworzyć pewien obraz, chociaż muszą
jeszcze żyć inni świadkowie Holocaustu, którzy mają niewiele ponad pięćdziesiąt
lat i nie są zgrzybiałymi starcami. Lanzmann pokazuje wciąż te same tory
kolejowe, tę samą lokomotywę i maszynistę, ten sam smętny krajobraz i nędzne
chałupy. Nie dodaje to filmowi wartości, ale przekazuje sugestię biernej
bezczynności odzwierciedlającej rzekomą obojętność Polaków graniczącą ze
współudziałem. Nie było najmniejszej wzmianki o potężnym polskim ruchu oporu i
wytrwałej walce z hitlerowskim najeźdźcą.
Shoah został przyjęty przez polską część
Amerykanów z gorzkim oburzeniem. Kongres Polsko-Amerykański, reprezentujący
miliony Amerykanów polskiego pochodzenia, wystosował oficjalną odpowiedź
wrogiej propagandzie promowanej przez Lanzmanna:
SHOAH: ZWICHNIĘTY OBRAZ HOLOCAUSTU
Ukazuje z uprzedzeniem stereotyp polskiego antysemityzmu
Ukazuje z uprzedzeniem stereotyp polskiego antysemityzmu
Oświadczenie
Komitetu Wykonawczego Kongresu Polsko-Amerykańskiego
Polscy Amerykanie
są zaniepokojeni tym, że film Shoah ukazuje zawężony, jednostronny obraz
narodu polskiego jako antysemitów, w stopniu, który stawia ich niemal na równi
z niemieckimi nazistami.
Shoah jest osobistym opowiadaniem Lanzmanna o
Holocauście - to mistrzowskie dzieło sztuki - ale jest jednocześnie podstępnym
wypaczeniem prawdy, mającym na celu usprawiedliwienie istniejącego w założeniu
pojęcia Polaków jako współuczestników zagłady Żydów podczas II wojny światowej.
Na pytanie zadane podczas wywiadu dla francuskiego L’Express (maj 1985)
czy film “jest aktem oskarżenia wobec Polski”, Lanzmann odpowiedział: “Tak. To
Polacy sami się oskarżają. Opracowali do perfekcji sposoby eksterminacji.”
Dlatego Shoah nie może być odbierany jako rozstrzygający dokument
historyczny. I to właśnie jest nasz czuły punkt: że widz stworzy sobie fałszywą
obraz Polaków i ludzi polskiego pochodzenia.
Shoah opowiada historię żydowskiego Holocaustu w
całkowitym oderwaniu od terroru wprowadzonego przez Niemców w okupowanej
Europie, a szczególnie w Polsce, gdzie 3 miliony chrześcijańskich Polaków
zostało brutalnie zamordowanych w egzekucjach ulicznych, więzieniach
hitlerowskich i obozach koncentracyjnych, wraz z 6 milionami europejskich Żydów
eksterminowanych zgodnie z niemieckim programem “ostatecznego rozwiązania”.
Mimo że Holocaust
żydowski jest czymś szczególnym - pod tym względem, że Żydzi byli skazani na
zagładę tylko dlatego, że są Żydami - 3 miliony Polaków chrześcijan zostało
zamordowanych z równym wysiłkiem, zmierzającym do unicestwienia polskiej
inteligencji i przywódców, aby Polaków zredukować do poziomu podludzi,
niewolników pracujących dla niemieckiej Rzeszy.
Jest więc rzeczą
zrozumiałą, że Amerykanie polskiego pochodzenia obawiają się, że Shoah zostanie
błędnie potraktowany jako rozstrzygająca historia tamtych czasów
niewyobrażalnego strachu. Uważamy, że ten film jest nieuczciwy, ponieważ nie
odzwierciedla wysiłku Polaków w niesieniu pomocy Żydom. Należy pamiętać, że
tylko w Polsce pomoc Żydom była karana śmiercią, nie tylko wobec osoby
pomagającej, ale całej rodziny, a nawet całej wsi.
Mimo to, około
jedna trzecia spośród 6 000 Sprawiedliwych Wśród Narodów, upamiętnionych w Yad
Vashem Memorial w Izraelu za bohaterskie ratowanie Żydów, to Polacy.
Niewspomnienie o tych aspektach polskiego cierpienia i pomocy niesionej Żydom
przez Polaków sugeruje, że naród polski pozostał bierny wobec faktu Holocaustu,
a nawet współdziałał z Niemcami w zagładzie Żydów. Błędy i opuszczenia w
tłumaczeniu z polskiego na francuski i angielski jeszcze bardziej wzmacniają te
implikacje.
U podstaw braku
litości Polaków wobec tragicznego losu Żydów - jak kłamliwie pokazuje Shoah -
leży stereotyp “wrodzonego antysemityzmu Polaków”, o którym traktują różne
książki, artykuły i programy telewizyjne. Antysemityzm był faktem życiowym w
Europie i Stanach Zjednoczonych, jak również w przedwojennej Polsce,
szczególnie w latach trzydziestych, wywodzącym się z różnic religijnych,
społecznych, i kulturalnych oraz odrębności obu społeczności. Nie ma na to
usprawiedliwienia. Było to zło społeczne, które należy potępić i z którym
należy walczyć.
“... w przededniu
II wojny światowej, Żydzi w Polsce liczyli około 3,5 miliona ... na około 34
miliony ludności... Ta masa Żydów przez wieki mogła rozwijać własną społeczność
i własną kulturę. Wolność wyznawania tradycyjnej wiary w pokoju i kultywowanie
niezależnego stylu życia, włącznie z edukacją, językiem, ubiorem, a nawet
administracją sądową, umożliwiło im to stworzenie jednej z największych w
historii wspólnoty żydowskiej.” Przypomina o tym Harold B. Segel, dyrektor
Instytutu Europy Środkowowschodniej na Columbia University w artykule
przedstawionym w 1983 roku na konferencji na temat “Polacy i Żydzi: mit i
rzeczywistość w kontekście historycznym”. “Twierdzenie, że działo się to mimo
Polaków, lub w obliczu polskiej wrogości, lub polskich represji, byłoby
ignorowaniem dowodów liczebnych” - komentował Segel.
W ciągu ostatnich
kilku lat polscy Amerykanie i żydowscy Amerykanie zaangażowali się w dialog,
którego celem jest bliższe zrozumienie tragedii obu narodów, prowadzące do
wzajemnego zaufania i współpracy. Jesteśmy zatroskani tym, że przez tendencyjne
oskarżenia, uogólnienia i przeinaczenia faktów historycznych, Shoah źle
przysłuży się obu narodom, ponieważ dąży do poróżnienia ich w niewłaściwym
pojmowaniu wspólnej historii i uniemożliwia współpracę we wspólnym interesie.
Nie możemy na to pozwolić.
W imieniu
KONGRESU POLSKO-AMERYKAŃSKIEGO
Alojzy A.
Mazewski, przewodniczący
Helena Zielińska,
wiceprzewodniczący
Kazimierz
Łukomski, wiceprzewodniczący
Bernard B.
Rogalski, sekretarz
Edward G. Dykla,
skarbnik
SHOAH
Jan Karski,
doktor filozofii
Na początku
października zeszłego roku zostałem zaproszony na prywatny pokaz filmu Shoah.
Film trwał ponad dziewięć godzin. Nie występują w nim aktorzy, lecz ogranicza
się on do wywiadów z ofiarami Holocaustu, jego sprawcami i świadkami. Pokazane
są w nim również autentyczne niemieckie dokumenty i raporty. Jest wiele
współczesnych zdjęć wykonanych przez Niemców. Niektóre z wywiadów (z Niemcami)
są filmowane z ukrycia. Ponadto obozy, krematoria, sąsiednie wioski i
miasteczka przedstawione są tak, jak wyglądały podczas wojny i jak wyglądają obecnie.
Reżyserem filmu jest Francuz, Claude Lanzmann. Zdjęcia zostały wykonane w
Polsce, Czechosłowacji, Grecji, Holandii, Izraelu, Szwajcarii, Rumunii i
Stanach Zjednoczonych. Poświęcił on swemu dziełu ponad dziesięć lat pracy.
Shoah jest bezsprzecznie największym dziełem
filmowym mówiącym o tragedii Żydów, jakie powstało po wojnie. Nikomu nie udało
się ukazać zagłady Żydów z taką głębią, z mrożącą krew w żyłach brutalnością i
brakiem litości dla widza. Jednocześnie, pojawiający się ludzie, wydarzenia,
przyroda i czas są przepełnione poetycznością. Łagodne piękno drzew rosnących
na miejscach kaźni; łąki i pola, kryjące straszliwą tajemnicę obozów
koncentracyjnych; wychodząca z kościoła procesja stanowiąca dla deportowanych
Żydów moment łapanki; wzruszające modlitwy w syngodze tych, którzy żyją;
staruszka, która przeżyła i śpiewa żydowską piosenkę “z tamtych czasów” -
wszystko to szokuje przerażeniem lub urzeka pięknem i niewinnością.
Papież dowiedział
się o filmie Shoah, pochwalił go i jego twórcę wobec francuskich i
belgijskich weteranów wojny. Podkreślił również moralne znaczenie tego filmu.
Uwagi papieża znalazły się w wydaniu L’Osservatore Romano z 27 września.
Tematem filmu są
tortury i ostateczna eksterminacja bezbronnych Żydów, w tym 3 milionów Polaków
wyznających judaizm lub będących potomkami Żydów. Nic więcej. Film nie ukazuje
tła czasów wojny, podboju prawie całej Europy przez Trzecią Rzeszę i terroru
stosowanego wobec podbitych narodów. Nie mówi o cierpieniu nieżydowskiej
ludności Polski, Rosji, Grecji czy Serbii. Rygorystyczna konstrukcja filmu na
to nie pozwala.
Intencją
Lanzmanna jest pokazanie widzowi, że zagłada Żydów była jedyna w swoim
rodzaju i nie dająca się z niczym porównać. I bezsprzecznie tak
jest. Postawienie znaku równości między eksterminacją Żydów a cierpieniem i
stratami nie-żydowskiej części Europy jest, mimo wszystko, chociaż emocjonalnie
zrozumiałe, po prostu bezdusznością. Wszystkie narody poniosły większe lub
mniejsze straty. Ale WSZYSCY Żydzi byli ofiarami. Tego Lanzmann nie zapomina
nawet na chwilę. Każdy odbiorca tego filmu to zrozumie.
Bezkompromisowe
restrykcyjne potraktowanie tematu stwara wrażenie, że Żydzi zostali opuszczeni
przez całą ludzkość, że cała ludzkość pozostała obojętna na ich los. Jest to
jednak nieprawdziwe i przygnębiające, szczególnie dla powojennych pokoleń
Żydów. Żydów opuściły rządy państw, ci, którzy mieli moc fizyczną i duchową.
Nie opuściła ich ludzkość. Mimo wszystko, w Europie ocalono kilkaset tysięcy Żydów.
W Polsce przeżyło kilkadziesiąt tysięcy. Karą za przechowywanie Żyda w Polsce
była śmierć. W Europie Zachodniej, chociaż kara nie była tak surowa, udzielanie
pomocy Żydom lub ukrywanie ich narażało ludzi na poważne niebezpieczeństwo. A
mimo to, miliony chłopów, robotników, intelektualistów, księży, zakonnic,
narażając siebie i swoje rodziny, pomagały Żydom w każdym kraju Europy. Ilu z
nich zginęło? Bóg jeden wie.
W Polsce powstała
tajna organizacja, której celem była wszechstronna pomoc ukrywającym się Żydom
oraz znajdowanie dla nich schronienia. Jej przewodniczący, Władysław
Bartoszewski, mieszka w Warszawie. Marek Edelman, jeden z bohaterskich
przywódców Powstania w Getcie warszawskim, mieszka w Łodzi. Jan Nowak i Jerzy
Lerski, dwaj kurierzy Polskiego Państwa Podziemnego, obecnie mieszkający w
Stanach Zjednoczonych, przekazywali wiadomości i prośby od przywódców
żydowskich w Polsce do rządów państw zachodnich. Stefan Korboński, ostatni
przywódca Polskiego Państwa Podziemnego i - podobnie jak Lerski - odbiorca
odznaczenia “Sprawiedliwy wśród narodów”, obecnie mieszka w Waszyngtonie. Inni
mieszkają w różnych krajach. Należy ich chociaż wspomnieć. Należy sprawić, aby
widz uświadomił sobie, szczególnie młode pokolenie Żydów i nie-Żydów, że tacy
ludzie istnieli i - wydaje mi się - jest to konieczne bez względu na
konstrukcję filmu. Dla niektórych jest to ważne, aby nie utracili wiary w ludzi
i swoje miejsce pośród ludzi – dla innych, aby zrozumieli, do czego może
doprowadzić brak tolerancji, rasizm, antysemityzm i nienawiść. To jest
ważniejsze niż jakakolwiek konstrukcja, szczególnie, jeśli jest to tak wielkie
dzieło filmowe i wywiera tak wielki wpływ na widza.
Technika
telewizyjna polega na przeprowadzaniu wywiadów. Niektóre z nich są zaplanowane,
inne przypadkowe, przeprowadzone z osobami nieznanymi Lanzmannowi. W drugiej
grupie znalazło się kilku Polaków, mieszkańców posesji graniczących z obozami.
Niektórzy okazywali współczucie i uprzejmość, większość zaś przestrach. Na
przykład niektóre staruszki mieszkające w małych miasteczkach, zapytane o to,
co sądzą o zagładzie Żydów, odpowiadają, że teraz żyje im się lepiej niż
poprzednio. Zajęły domy zamieszkiwane wcześniej przez Żydów, które są większe
niż te, w których mieszkały przed wojną. Inna kobieta, nie zapytana przez
Lanzmanna, stwierdza, że los Żydów jest karą dla nich zesłaną przez Boga za
ukrzyżowanie Zbawiciela. Uwaga ta pada tuż przed sceną procesji, z kościołem w
tle. Pewnie nauczanie Soboru Watykańskiego II, uznające, że takie stwierdzenia
są grzechem, jeszcze nie dotarło do tej parafii.
Wykształcony
mieszkaniec miasta, bez pytania, wybiega z tłumu, by przed kamerą powiedzieć
Lanzmannowi o tym, co jego przyjaciel prawdopodobnie widział. Rabin wyjaśniał
Żydom zebranym przed deportacją, że los jaki ich spotyka jest skutkiem tego, że
ich przodkowie skazując Chrystusa na śmierć wołali: “Krew Jego na nas i na
dzieci nasze”. Nie powiedział tylko, że rabin i Żydzi byli otoczeni przez
SS-mannów z rewolwerami w rękach.
Starszy chłop,
zapytany, czy żałuje, że nie ma już Żydów odpowiada z uśmiechem: tak i nie.
Kiedy był młody, podobały mu się Żydówki. Teraz jest stary i jest mu obojętne.
Inny polski chłop z okolic Treblinki opisuje transport Żydów z Europy
Zachodniej, który jak twierdzi, obserwował. Na ostatniej stacji przed Treblinką
pullmany zatrzymały się. Siedzieli w nich Żydzi i Żydówki ze śmiesznymi
fryzurami. W wagonach stały flakoniki perfum. Widział walizkę ze złotem. Na
stacji jeden z Żydów wysiadł z wagonu i poszedł do bufetu, żeby coś kupić.
Drzwi wagonu nie były strzeżone. Mógł wysiąść - tuż przed Treblinką. Co za
absurd!
W filmie znalazł
się też wywiad ze mną. Okoliczności wywiadu mówią o metodach stosowanych przez
Lanzmanna i planowanym wydźwięku filmu. Odwiedził mnie w 1977 roku
przedstawiając mi materiały dokumentujące jego kwalifikacje, wcześniejsze filmy
itd. Mówił o swoim projekcie. Słyszał o mnie i czytał na mój temat. Zauważył,
że zgoda na wywiad jest moim obowiązkiem. Początkowo odmówiłem. Moje wojenne
przeżycia wciąż we mnie żyły, lecz do wspomnień nie wracałem przez ponad 30
lat. W końcu wyraziłem zgodę i poprosiłem o pisemne pytania, abym mógł się
przygotować. Odmówił, gdyż nie chciał przygotowanych odpowiedzi. Chciał zapytać
o sprawy, których dotyczył film. Miałem mówić to, co pamiętam. Wyraziłem zgodę,
z zastrzeżeniem, że nie będziemy wchodzić w dyskusje polityczne, ani wyciągać
wniosków. Odpowiedział, że nie to jest jego intencją.
Wywiad odbył się
w moim domu w 1978 roku. Nagrania trwały dwa dni, w sumie około 8 godzin.
Lanzmann jest trudnym człowiekiem. Pasjonatem. Całkowicie oddanym swojej pracy.
Bezkompromisowy w zadawaniu pytań i ustalaniu faktów. Kilkakrotnie załamałem
się emocjonalnie. Raz on się załamał. Moja żona, nie mogąc tego znieść, wyszła
z domu.
Z ośmiu godzin
nagrania na ekranie zobaczyłem tylko czterdzieści minut, w czasie których mowa
była o cierpieniu Żydów w getcie warszawskim oraz desperackich żądaniach pomocy
od żydowskich przywódców Podziemia skierowanych do rządów zachodnich państw.
Zrozumiałem. Czas przeznaczony na moje opowiadanie oraz konstrukcja filmu
zmusiły Lanzmanna do opuszczenia tych fragmentów wywiadu, które ja uważałem
właśnie za najważniejszą część mojej misji pod koniec 1942 roku.
Jako kurier
Polskiego Państwa Podziemnego, bedący naocznym świadkiem początku ostatecznego
rozwiązania, zostałem wysłany do zachodniego świata, aby go zaalarmować o
losie europejskich Żydów pod hitlerowską okupacją. O cierpieniach Żydów mówiły
inne osoby występujące w filmie przez ponad siedem godzin. Wielu z nich uczyniło
to lepiej ode mnie. Dla mnie, centralnym punktem wywiadu było to, że po
przybyciu na Zachód, opisałem tragedię i przekazałem żądania Żydów czterem
członkom brytyjskiego Gabinetu Wojennego, włącznie z Edenem; prezydentowi
Rooseveltowi i trzem kluczowym członkom rządu amerykańskiego; Legaturze
Apostolskiej w Waszyngtonie; przywódcom Żydów w Stanach Zjednoczonych; znanym
pisarzom i komentatorom politycznym, takim jak Walter Lippmann i George
Sokolsky. O żadnej z tych spraw nie mógł mówić nikt inny. Mimo wszystko, byłoby
to ukazanie, jak rządy sprzymierzone, które jako jedyne mogły przynieść Żydom
pomoc, zostawiły ich własnemu losowi.
Zaprezentowanie
tego materiału wraz z ogólnymi informacjami o tych, którzy starali się pomagać
Żydom, przedstawiłoby Holocaust we właściwszej perspektywie historycznej.
Przywódcy narodów, rządy potężnych państw albo decydowały o eksterminacji, albo
brały w niej udział, albo też zachowały obojętność wobec niej. Ludzie, zwykli
ludzie, miliony ludzi okazywało Żydom współczucie lub udzielało pomocy.
Film Shoah przez
wielkość talentu, determinację i gorzką prawdę, lecz również przez jego
samoograniczenie, stworzył potrzebę nakręcenia następnego filmu, równie
wielkiego, równie prawdziwego – filmu, który ukaże drugą stronę Holocaustu. Rządy,
organizacje społeczne, kościoły, ludzie talentu i serca powinni znaleźć formę
wspólnego wysiłku, aby stworzyć takie dzieło. Nie po to, by zaprzeczyć tej
rzeczywistości, jaką ukazuje Shoah, ale aby ją uzupełnić. Mimo wszystko,
zagłada Żydów podczas II wojny światowej kładzie się cieniem na całej
ludzkości.
SĄD NAD POLSKĄ - SHOAH
Kazimierz
Łukomski
Shoah jest niewątpliwie najbardziej
przekonującym - w swej brutalności - filmem ukazującym dramat eksterminacji
Żydów przez Niemców podczas II wojny światowej. Jest on świadectwem tragedii,
która nie miała precedensu w historii ludzkości - tragedii 6 milionów
europejskich Żydów skazanych na powolną śmierć w komorach gazowych obozów
koncentracyjnych zakładanych w Polsce przez niemieckiego okupanta, tylko
dlatego, że byli Żydami. Holocaust był czymś niepowtarzalnym i wyjątkowym.
Nie można go porównać z prześladowaniem, śmiercią i cierpieniem zadawanym przez
Niemców wszystkim podbitym narodom, nawet biorąc pod uwagę 3 miliony
zamordowanych Polaków. Nikomu nie wolno o tym zapomnieć.
Shoah dokumentuje eksterminację Żydów z
rozbrajającą szczerością. Niestety, całkowicie pominięto rzeczywistość
niemieckiego podboju i okupacji praktycznie całej Europy. Wygląda to tak, jakby
Holocaust stanowił jedyne dramatyczne wydarzenie w Europie w czasie wojny. W
rezultacie daje to wypaczenie historii tego okresu.
Dlatego też,
według reżysera Claude’a Lanzmanna, jedyną reakcją narodu polskiego na tragedię
Żydów było w najlepszym razie jednogłośne prychnięcie. Czy ukrywała się pod nim
bezduszność lub nieczułość? Czy też może satysfakcja, że gdy Żydzi zniknęli z
polskich wsi i miast, Polacy będą mogli przeprowadzić się do ich domów? Takie
jest przesłanie... nie powiedziane wprost, lecz wyraźnie zasugerowane.
W filmie
Lanzmanna Polacy ładowali Żydów do pociągów wiozących ich do Oświęcimia,
Treblinki... Znali los ofiar. Polscy chłopi pracowali na polach sto metrów od
obozów. Wiedzieli, co się dzieje za drutami kolczastymi. Słyszeli krzyki. Nadal
orali swoje pola. “Początkowo to było trudne do zniesienia. Później
przyzwyczailiśmy się.”- opowiada wieśniak. Niewzruszony i obojętny, tak jak
mieszkańcy Grabowa.
Na sześć dni
przed ostatnim atakiem Niemców na to, co pozostało z warszawskiego getta w
kwietniu 1943, Mordechaj Anielewicz, dowódca Żydowskiej Organizacji Bojowej,
zwrócił się do przywódców polskiego Podziemia z prośbą o uzbrojenie Żydów.
“Odmówili” - relacjonuje Icchak Cukierman, zastępca dowódcy ŻOB. Koniec,
kropka. Niewzruszony i obojętny.
Według Lanzmanna
nie było takiego Polaka, który by w jakikolwiek sposób pomógł, czy choćby
próbował udzielić pomocy Żydom, przy czym jedynym wyjątkiem mógłby być Jan
Karski, kurier polskiego Podziemia do Rządu RP Na Uchodźstwie, który jesienią
1942 starał się nakłonić przywódców państw zachodnich do pomocy Żydom w
okupowanej Europie. Próbował. Opisał ich tragedię członkom brytyjskiego rządu,
w tym Ministrowi Spraw Zagranicznych Anthony Edenowi, prezydentowi Rooseveltowi
i członkom rządu amerykańskiego, żydowskim przywódcom w Stanach Zjednoczonych,
w tym sędziemu Sądu Najwyższego Felixowi Frankfurterowi i rabinowi Stephenowi
Wise. Wszystko na próżno. Nikt nie chciał wierzyć w jego opowieść. Zachód nie
podjął żadnych działań, ukrywając się pod hasłem “ratunek przez zwycięstwo” -
oczywiście za późno. (Zobacz też The Terrible Secret Waltera
Laquera)
Lanzmann opuścił
w filmie tę część wywiadu z Karskim, w której Karski w chwytający za serce
sposób opisuje warunki panujące w getcie, które odwiedził przed wyjazdem z
Polski na Zachód. Nie pasowałoby to do celu, jaki Lanzmann zamierzał osiągnąć:
“oskarżenie polskich katolików o obojętność, jeśli nie współudział, w
mordowaniu Żydów przez Niemców.” (Gabe Fuentis, Chicago Tribune, 13
stycznia 1986) Paryski dziennik Liberation określił to w nagłówkach
obszernych recenzji filmu Shoah nawet bardziej otwarcie: Sąd nad
Polską.
Dzięki dowolnemu
doborowi przez Lanzmanna fragmentów wywiadów oraz ich celowemu i umiejętnemu
zakwestionowaniu, osiągnął on ten cel bez wypowiedzenia wprost żadnego
oskarżenia. Z 350 godzin nagrań Lanzmann wykorzystał w filmie zaledwie 9 i pół
godziny. Oczywiste jest, że dostosowanie się do założeń filmu o “obojętności,
jeśli nie współudziale, polskich katolików wobec eksterminacji Żydów przez
Niemców”, z góry ograniczyło możliwość selekcji zdjęć.
Stąd też
potraktowanie Powstania w Getcie i rzekomego polskiego “nie” w sprawie pomocy
żołnierzom ŻOB, jak podaje w filmie Icchak Cukierman, twierdząc: “odmówili”.
Nie ma potrzeby kwestionować bolesnych wspomnień pana Cukiermana sprzed 40 lat.
Ale faktem pozostaje, że Polacy dostarczyli niewielką ilość broni, z
ograniczonych zasobów jakimi dysponowali , co więcej, Armia Krajowa dwukrotnie
podejmowała próbę wdarcia się do getta, by wspomóc i wyzwolić żołnierzy
żydowskich. Za każdym razem byli wypierani przez Niemców, ponosząc poważne
straty. Pan Lanzmann musiał o tym wiedzieć, gdyż rozmawiał z innym przywódcą
ŻOB-u, obecnie mieszkającym w Polsce, działaczem Solidarności, Markiem
Edelmanem.
Ograniczona pomoc
udzielona bohaterskim żołnierzom ŻOB-u przez polskie Podziemie powinna być
oceniana w szerszym kontekście. Nawet jeśli zabrzmi to gruboskórnie, Powstanie
w Getcie, które wybuchło po trzech latach biernego poddawania się władzy
niemieckiej, nie miało szans na zwycięstwo. Musiało upaść, bez względu na to,
jakiej pomocy udzieliliby im Polacy. Większy wysiłek ze strony Polaków mógł
przedłużyć agonię o kilka dni, znacznie burząc przygotowania do wyzwolenia
całego kraju spod niemieckiego terroru. Mniej więcej rok później, w chwili
wybuchu Powstania Warszawskiego, tylko około 10% żołnierzy Armii Krajowej było
uzbrojonych. Trudny wybór... Ale i czasy były ciężkie.
Pod
gruboskórnością i obojętnością Polaków wobec tragicznego losu Żydów, jak
oszczerczo ukazuje to Shoah, leży stereotyp “wrodzonego antysemityzmu
Polaków” dominujący w licznych i głośnych kręgach żydowskich Amerykanów. W
Polsce istniał antysemityzm, tak jak był - i nadal jest - we wszystkich
krajach, w których zamieszkuje znacząca mniejszość żydowska. Żydowska część
polskiego społeczeństwa stanowiła ściśle związaną wspólnotę, w większości
oddzieloną od Polaków inną i ściśle przestrzeganą religią, tradycją, kulturą i
zwyczajami. Dla rodowitych Polaków pozostali oni obcokrajowcami, więc sytuacja
taka oczywiście nie mogła prowadzić do dobrych stosunków sąsiedzkich. Dodając
do tego fakt, że na Żydów przypadało 30% polskiego dochodu narodowego, było to
powodem niechęci, to jest antysemityzmu.
Oceniając
stulecia zamieszkiwania Żydów w Polsce, manifestacje antyżydowskie należy
zrównoważyć sprzyjającym klimatem, w którym Żydzi mogli stworzyć odrębną
kulturę, oddziałującą daleko poza granice Polski. Przed II wojną światową w
Polsce zamieszkiwało 3 300 000 Żydów, co stanowiło 12% ludności kraju. Żydowscy
intelektualiści, przedsiębiorcy i profesjonaliści odgrywali ważną rolę w
sprawach narodowych. W 1937 roku około 259 czasopism i ponad 700 książek było
wydawanych w Polsce przez społeczność żydowską. Takie warunki panowały mimo że
rok 1930 był świadkiem początku antysemityzmu objawiającego się wysiłkami
zmierzającymi ku segregacji na uczelniach, bojkocie ekonomicznym, by zredukować
udział Żydów w handlu, i - owszem - przemocą, zabójstwami i niszczeniem
własności żydowskiej. Tak w skrócie przedstawiają się fakty – ani pięknie, ani
całkiem źle. To bardzo złożona historia, wymagająca dokładnego, chłodnego
zbadania, bez emocji i uprzedzeń... z obu stron.
Pan Lanzmann
twierdzi, że żaden Polak nie pomógł Żydowi. Ja sądzę, że wysiłki Polaków mające
na celu ratowanie Żydów przeszły wszystko, co zrobiono w jakimkolwiek innym
kraju okupowanym przez Niemców. To właśnie dzięki tym wysiłkom około 100 000
Żydów przeżyło Holocaust, ukrywając się w polskich domach i klasztorach
katolickich oraz przyjmując wszelkiego rodzaju pomoc. W te wysiłki angażowało
się kilka tysięcy Polaków, mimo że tylko w tym kraju za udzielanie pomocy Żydom
groziła kara śmierci. Nikt nigdy się nie dowie, ilu Polaków przypłaciło to
życiem.
W swej
tendencyjnej prezentacji pan Lanzmann realizuje znajomy wzorzec oskarżeń
wysuwanych wobec Polaków. Tak więc, mówiąc do studentów w Bostonie o
Holocauście, pan Elie Wiesel, jeden z czołowych przywódców amerykańskich Żydów,
jak cytuje Boston Globe (23 kwietnia 1985), miał powiedzieć: “nie
powinno się to stać elementem, który rodziłby nienawiść do Polaków, Węgrów lub
Niemców za to, co zrobili.” W takiej kolejności!... Podobnie, pan Wiesel o
Polakach wspomina też w artykule “Odważni chrześcijanie, którzy uratowali Żydów
przed hitlerowcami”, w czasopiśmie TV Guide (6 kwietnia 1985). Wymienia
on nazwiska kilku osób, które ratowały Żydów, Austriaka, Bułgara, Holendra
itd., lecz dla wygody pomija ponad 2 000 Polaków uhonorowanych odznaczeniem Yad
Vashem za ratowanie Żydów. W dalszej części artykułu opisuje on zakrojone na
szeroką skalę wysiłki podejmowane w różnych krajach na rzecz ratowania Żydów.
Lecz nie w Polsce. “Czy Duńczycy są lepszymi ludźmi niż Polacy?” - pyta. W
kontekście jego artykułu, odpowiedź czytelnika będzie oczywiście brzmiała:
“tak, Duńczycy są lepszymi ludźmi niż Polacy”.
Ani pan Lanzmann,
ani pan Wiesel nie wspomina o żadnych Polakach pomagającym w ratowaniu Żydów w
czasie ich tragedii. To po prostu nieprawda. To boli. To rodzi urazę. To
dzieli.
UWAGI
Kazimierz
Łukomski, wiceprzewodniczący Kongresu Polsko-Amerykańskiego
na konferencji
prasowej 27 stycznia 1987 roku, sponsorowanej przez
Amerykańską
Fundację Studiów Polsko-Żydowskich.
Stwierdzenie,
które dzisiaj padło jest obrazem wysiłków członków Chicagowskiego Dialogu
Polsko-amerykańsko – Żydowsko-amerykańskiego, zmierzających do przełamania
syndromu różnicowania i napięcia, jakie przez ostatnie kilkadziesiąt lat
charakteryzowało stosunki między tymi dwiema grupami, padając cieniem na
okazjonalną współpracę w sprawach interesujących obie strony. Jest to wynik
porozumienia, do jakiego doszli przywódcy obu grup, ponieważ podłożem całego
problemu jest błędne rozumienie podstawowych spraw, którego mocno trzymają się
obie strony oraz nieumiejętność wzajemnego wysłuchania doświadczeń i uczuć
drugiej strony, które miały miejsce podczas tragicznych wydarzeń II wojny.
Doszliśmy do zrozumienia faktu, że jedynym sposobem przezwyciężenia tych
trudności jest droga uczciwego i chłodnego, często nawet bolesnego, podjęcia
bardzo złożonej natury doświadczeń polsko-żydowskich.
Przez cały czas
polscy Amerykanie byli świadomi głośnych oskarżeń o złośliwy antysemityzm
Polaków, który objawił się współpracą z Niemcami w eksterminacji Żydów podczas
II wojny światowej, o czym traktuje kilka książek, publikacji i produkcji
telewizyjnych. Faktycznie, front antypolski pomógł w stworzeniu stereotypu
wrodzonego antysemityzmu Polaków, czego wyrazem może być szeroko
rozpowszechnione przez media, lecz całkowicie fałszywe i obrażające, nazywanie
niemieckich obozów koncentracyjnych “polskimi obozami śmierci”.
Polacy - polscy
Amerykanie byli oburzeni. W niektórych wzbudziło to uczucia antyżydowskie,
nawet jeśli nie mieli wcześniej nic przeciw Żydom. Wzmogły się wzajemne
uprzedzenia i oskarżenia.
Wówczas pojawił
się Shoah, który w pewnych recenzjach został przyjęty jako “szerokie
oskarżenie polskich katolików o obojętność, jeśli nie współpracę w hitlerowskim
ludobójstwie milionów Żydów” (Gabe Fuentis Chicago Tribune, 13 stycznia
1986), podczas gdy paryski dziennik Liberation dobitniej wyraził to
słowami: Sąd nad Polską.
Shoah wzmógł napięcia między polskimi
Amerykanami i żydowskimi Amerykanami. Zbyt długo już polscy Amerykanie milczeli
wobec anty-polskich oskarżeń. Nadszedł czas, by odpowiedzieć.
W orzeczeniu
wydanym w lutym 1986 roku, Kongres Polsko Amerykański ogłosił film Claude’a
Lanzmanna “jednostronnym, celowo wypaczającym prawdę i - jako taki - kłamliwym
zapisem najbardziej niszczycielskiego wydarzenia współczesnej historii”.
Opowiada on historię Holocaustu w zupełnym oderwaniu od terroru, jaki
zaprowadzili w tym czasie w Europie Niemcy, szczególnie w Polsce, gdzie 3
miliony katolików zostało brutalnie zamordowanych w egzekucjach ulicznych, w
więzieniach hitlerowskich i obozach koncentracyjnych, wraz z 6 milionami
europejskich Żydów zamordowanych w ramach realizacji programu “ostatecznego
rozwiązania”.
Dlatego też,
uświadomiliśmy sobie naglącą konieczność przełamania błędnego koła wzajemnych
oskarżeń i potrzebę zrozumienia i przyjęcia nie ukrywanej różnej percepcji
bardziej złożonej natury stosunków polsko-żydowskich w ich kontekście
historycznym i w ten sposób rozwinąć nasze relacje i współpracę w połączonych
wysiłkach realizacji praw człowieka i godności ludzkiej.
Orzeczenie
Chicagowskiego Dialogu Polsko-amerykańsko – Żydowsko-amerykańskiego jest próbą
uczynienia tego. Nie ma ono ostatecznie ocenić historii polsko-żydowskiej. Jego
celem jest zmniejszenie napięć oraz usunięcie często krzywdzącej retoryki, a
przez to promowanie współpracy w sferach wspólnego zainteresowania.
Całkowicie zdaję
sobie sprawę, że orzeczenie zostanie ostro skrytykowane przez niektórych
przedstawicieli obu grup. Ufam, jednak, że dalsze dyskusje i rozwój stosunków
przekona ich o niesłuszności takiej krytyki.
AMERYKAŃSKA FUNDACJA STUDIÓW POLSKO-ŻYDOWSKICH
Orzeczenie
Chicagowskiego Dialogu Polsko-amerykańsko-Żydowsko-amerykańskiego
na temat filmu
Shoah
Kiedy w grudniu
1985 roku pojawiła się w Chicago reklama filmu Shoah, obawiano się, że
wzbudzi on tarcia między społecznością polską i żydowską. Mając tę świadomość,
grupa wysoko postawionych przywódców Komitetu Żydów Amerykańskich, w tym
przywódców Kongresu Polsko-Amerykańskiego, zgodziła się obejrzeć film wspólnie
i rozpocząć dialog wypływający z dzielenia się wrażeniami. Owocem spotkania
jest orzeczenie członków biorących udział w dialogu, dotyczące tych starań.
* * *
Mieliśmy
poczucie, że dialog jest konieczny do utrzymania drożności kanałów komunikacji
między obiema grupami, oraz do przedyskutowania indywidualnego i grupowego
odbioru filmu. W przeszłości polscy i żydowscy Amerykanie wspierali się w
sprawach dotyczących swoich społeczności. Chcielibyśmy podtrzymania ducha
współpracy.
Nasz dialog
skoncentrował się na odczuciach, jakie wywołał w widzach film Shoah oraz
na zagadnieniach w nim poruszonych. Dzieląc się wzajemnie swoimi doświadczeniami,
mogliśmy rozumieć odczucia innych i dzielić je z nimi. Każda z grup mogła
nazwać odczucia drugiej strony, potwierdzając zrozumienie tych odczuć.
Polscy Amerykanie
wyrazili współczucie dla żalu i głębokiego poczucia straty odczuwanego przez
Żydów w związku z systematycznym unicestwianiem 6 milionów ich rodaków.
Zrozumieli też, że doświadczenie Holocaustu przez Żydów jest czymś wyjątkowym i
niepowtarzalnym - Żydzi byli skazani na eksterminacje tylko dlatego, że byli
Żydami. Polscy Amerykanie współodczuwali złość, wyrażoną przez żydowskich
uczestników spotkania, spowodowaną perwersyjnością i brutalnością hitlerowskich
oprawców. Rozumieli oni oburzenie Żydów wobec obojętności przywódców alianckich
i innych potęg wobec tych wydarzeń oraz poczucie opuszczenia odczuwanego przez
naród.
Słyszeli oni
oburzenie żydowskich Amerykanów wobec rozmiaru i natury wschodnioeuropejskiego
antysemityzmu. Zrozumieli złość, jaką odczuwali Żydzi, ponieważ niektórzy
Polacy ukazani w filmie, będący świadkami horroru Holocaustu, nadal okazują
tradycyjny antysemityzm.
Z kolei żydowscy
Amerykanie wyrazili współczucie wobec poczucia żalu i straty 3 milionów Polaków
z rąk hitlerowców. Wielu z nich zginęło w tych samych obozach śmierci co Żydzi.
Obie grupy zjednoczyły się w oburzeniu na hitlerowską politykę rasistowską oraz
niemiecki program wyniszczenia polskich intelektualistów i przywódców, aby
Polska przetrwała jedynie jako źródło niewolników przeznaczonych do pracy dla
Rzeszy.
Żydowscy
Amerykanie zrozumieli polskie zainteresowanie i złość, że Shoah może być
błędne potraktowany jako pełna historia tych czasów niewyobrażalnego strachu.
Polacy odczuli, że film jest nieuczciwy, ponieważ nie ukazuje wysiłków
podejmowanych przez Polaków na rzecz pomocy Żydom. Przypomniano, że tylko w Polsce
za udzielanie pomocy Żydom groziła kara śmierci - i to nie tylko osobie
udzielającej pomocy, ale też jej rodzicom i dzieciom.
Mimo to, około
jedna trzecia z 6 000 Sprawiedliwych Wśród Narodów odznaczonych Yad Vashem za
ratowanie Żydów jest Polakami. Polscy Amerykanie poczuli, że pomijając aspekty
cierpień narodu polskiego i polskiej pomocy Żydom, film sugeruje, że wszyscy
Polacy byli bierni wobec Holocaustu i współpracowali z Niemcami w dziele
eksterminacji Żydów. Błędy i opuszenia w tłumaczeniu tekstów z języka polskiego
wzmacniają jeszcze tę implikację.
Nie staraliśmy
się ujednolicić naszej obrazu historii. Te percepcje rozchodzą się na miarę
antysemityzmu w Polsce. Zgodziliśmy się co do faktu, że antysemityzm istniał w
Polsce już wcześniej, a także w czasie okupacji i po jej zakończeniu. Nie
podlega jednak dyskusji fakt, że taki antysemityzm nie był powszechny oraz był
i jest potępiany przez pewne kręgi polskiego społeczeństwa.
Wspólnie
uznaliśmy, że Polacy i żydowscy Amerykanie nie zawsze mogą zgodzić się, co jest
faktem, lub co ktoś miał na myśli, lecz niewłaściwe jest tworzenie stereotypu,
zakładanie, że wszyscy Polacy są antysemitami i obarczanie Polski zbiorową
odpowiedzialnością. Żydowscy Amerykanie z zadowoleniem przyjęli przekonanie, z
jakim polscy Amerykanie potępili antysemityzm, gdziekolwiek by się pojawił.
Mamy wolę dalszej
współpracy w tych obszarach, co do których się zgadzamy, takich jak: walka z
antysemickimi i antypolskimi stereotypami; promowanie praw człowieka i wolności
demokratycznej dla narodu polskiego i sowieckich Żydów, w tym do prawa
sowieckich Żydów do praktykowania swojej wiary i do emigracji; promowanie
upamiętniania Holocaustu we właściwej perspektywie historycznej; osądzenie
hitlerowskich zbrodniarzy wojennych; popieranie polityki imigracyjnej Stanów
Zjednoczonych; zapewnienie schronienia Polakom szukającym tu swego miejsca,
oraz praca na rzecz zachowania Państwa Izrael.
Musimy wysłać
wyraźną, wiarygodną informację naszym społecznościom dotyczącą wartości naszych
stosunków. Podstawa, na której społeczności tworzą wzajemne stosunki, jest
doświadczeniem i wizją pluralistycznej Ameryki. Otwarte środowisko amerykańskie
pozwoliło nam na wykroczenie poza trudną przeszłość, Będziemy więc nadal
promować i rozszerzać środowisko dialogu i współpracy tworzone wspólnymi
wysiłkami, by rozwijać prawa człowieka, godność i wzajemne zrozumienie. Naszym
sposobem na budowanie przyszłości w Ameryce jest bycie razem.
P O D P I S A N
O:
JERRY BIEDERMAN
Były przewodniczący Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego Oddział w Chicago
EDWIN CUDECKI (+)
Były wiceprzewodniczący Fundacji Kopernikowskiej Były członek prezydium Illinois Ethnic Consultation
HOWARD GILBERT
Członek National Jewish Communal Commission przy Amerykańskim Komitecie Żydowskim
LUCYNA MIGAŁA
wiceprzewodnicząca i dyrektor programowy radia WCEV; dyrektorka i główny manager zespołu Lira Singers
SHARON GREENBURG
członek oddziału Chicago Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego
Ks. JOHN T. PAWLIKOWSKI
Profesor etyki społecznej. Katolicki Związek Teologiczny; członek Amerykańskiej Rady Pamięci Holocaustu
MATHILDA JAKUBOWSKI
Członek Komisji ds. Relacji Międzyludzkich - Illinois
ALDERMAN ROMAN PUCIŃSKI
Przewodniczący Kongresu Polsko-Amerykańskiego, oddział Illinois.
MITCHELL KOBELIŃSKI
Przewodniczący Amerykańskiej Fundacji Studiów Polsko-Żydowskich Oddział w Chicago
DAVID C. ROTH
National Ethnic Liason; Amerykański Komitet Żydowski
JOHN KULCZYCKI, dr filozofii
Profesor historii na Uniwersytecie Illinois w Chicago
Rabin HERMAN E. SCHAALMAN.
Były przewodniczący Krajowy Centralnej Konferencji Rabinów Amerykańskich, wiceprzewodniczący oddziału Chicago Amerykański Komitet Żydowski
KAZIMIERZ ŁUKOMSKI
Krajowy Wiceprzewodniczący Kongresu Polsko-Amerykańskiego
ESTA G. STAR
Wiceprzewodniczący i członek prezydium Komisji do spraw Międzywyznaniowych Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego, oddział Chicago
EWA TRZCIŃSKA- MEYERHOFF doktor chirurgii stomatologicznej
wiceprzewodnicząca, Fundacja Kościuszkowska oddział Chicago
WOJCIECH WIERZEWSKI, dr filozofii
Wydawca czasopisma “ZGODA”, Polski Związek Narodowy
MAYNARD I. WISHNER
Honorowy przewodniczący
JERRY BIEDERMAN
Były przewodniczący Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego Oddział w Chicago
EDWIN CUDECKI (+)
Były wiceprzewodniczący Fundacji Kopernikowskiej Były członek prezydium Illinois Ethnic Consultation
HOWARD GILBERT
Członek National Jewish Communal Commission przy Amerykańskim Komitecie Żydowskim
LUCYNA MIGAŁA
wiceprzewodnicząca i dyrektor programowy radia WCEV; dyrektorka i główny manager zespołu Lira Singers
SHARON GREENBURG
członek oddziału Chicago Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego
Ks. JOHN T. PAWLIKOWSKI
Profesor etyki społecznej. Katolicki Związek Teologiczny; członek Amerykańskiej Rady Pamięci Holocaustu
MATHILDA JAKUBOWSKI
Członek Komisji ds. Relacji Międzyludzkich - Illinois
ALDERMAN ROMAN PUCIŃSKI
Przewodniczący Kongresu Polsko-Amerykańskiego, oddział Illinois.
MITCHELL KOBELIŃSKI
Przewodniczący Amerykańskiej Fundacji Studiów Polsko-Żydowskich Oddział w Chicago
DAVID C. ROTH
National Ethnic Liason; Amerykański Komitet Żydowski
JOHN KULCZYCKI, dr filozofii
Profesor historii na Uniwersytecie Illinois w Chicago
Rabin HERMAN E. SCHAALMAN.
Były przewodniczący Krajowy Centralnej Konferencji Rabinów Amerykańskich, wiceprzewodniczący oddziału Chicago Amerykański Komitet Żydowski
KAZIMIERZ ŁUKOMSKI
Krajowy Wiceprzewodniczący Kongresu Polsko-Amerykańskiego
ESTA G. STAR
Wiceprzewodniczący i członek prezydium Komisji do spraw Międzywyznaniowych Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego, oddział Chicago
EWA TRZCIŃSKA- MEYERHOFF doktor chirurgii stomatologicznej
wiceprzewodnicząca, Fundacja Kościuszkowska oddział Chicago
WOJCIECH WIERZEWSKI, dr filozofii
Wydawca czasopisma “ZGODA”, Polski Związek Narodowy
MAYNARD I. WISHNER
Honorowy przewodniczący
Wydarzenia
ostatnich tygodni pokazały, że aby uniknąć ewakuacji, żydzi opuszczają małe
gminy żydowskie. Ci żydzi muszą znaleźć schronienie wśród Polaków. Proszę o
natychmiastowe przekazanie wszystkim władzom wykonawczym wsi i miast, aby
poinformowali mieszkańców, że każdy Polak dający schronienie żydowi podlega
karze śmierci... Dotyczy to również tych Polaków, którzy nie ukrywają żydów,
lecz udzielają im jakiejkolwiek innej formy pomocy lub wysyłają im żywność. We
wszystkich takich przypadkach Polacy ci podlegają karze śmierci.
Powyższy fragment
niemieckiego komunikatu wewnętrznego z 1942 roku w okupowanej Polsce najpełniej
ukazuje, jakie ryzyko podejmowali ludzie okazujący Żydom jakąkolwiek pomoc. Ani
w żadnym okupowanym kraju, ani nawet w samej Rzeszy oficjalnie nie stosowano
kary śmierci za udzielanie pomocy Żydom.
Niemożliwe jest
ustalenie dokładnej liczby Polaków, którym udało się pomóc Żydom w ucieczce
spod hitlerowskiego terroru oraz ilu z nich przypłaciło to życiem. Najczęściej
byli oni mordowani wraz z tymi, których ratowali oraz ze swoimi rodzinami,
żonami, dziećmi, rodzicami, a nawet sąsiadami. Niemcom często zdarzało się
wymordować całą wioskę, następnie ja podpalić, lub pogrzebać ofiary we wspólnym
grobie.
Poniższa lista
jest przykładem zeznań naocznych świadków, którzy widzieli, jak Polacy płacili
życiem za podjęcie akcji ratowania Żydów w okupowanej Polsce. Jest to prawdziwa
kronika śmierci...
·
7. IX. 1939,
Mordarka - Niemcy zabili listonosza z Limanowa wraz z 9 Żydami, w sprawie
których próbował interweniować.
·
X. 1940,
Łańcut - Niemcy zabili Anielę Kozioł wraz z rodziną Wolkenfeldów, której
udzieliła schronienia.
·
19. IX 1940,
Warszawa - Niemcy zamordowali Polaka przerzucającego przez mur getta torbę z
chlebem.
·
IV. 1942,
Mława - W czasie publicznej egzekucji 50 Żydów przeprowadzanej przez gestapo,
jeden z Polaków w tłumie krzyknął “Przelewają niewinną krew!” Został on
natychmiast schwytany i zabity razem z Żydami.
·
8. V. 1942,
Sobujew - Niemcy zabili Jana Machulskiego za przechowywanie Żydów, którym udało
się uciec.
·
20. V. 1942,
Czarny Dunajec - Karol Chraca został rozstrzelany za dostarczanie żywności
Józefowi Lehrerowi i jego córce; wszyscy troje zostali pochowani we wspólnym
grobie na cmentarzu żydowskim.
·
3. VII.
1942, Warszawa - polscy socjaliści Tadeusz Koral i Ferdynand Grzesik zostali
aresztowani za uczenie taktyki dywersji i sabotażu w getcie; Koral został
rozstrzelany, Grzesik wysłany do obozu koncentracyjnego.
·
21. VII.
1942, Warszawa - profesor uniwersytetu Poznańskiego, Franciszek Raszeja,
wybitny ortopeda, został zamordowany wraz z żydowskimi lekarzami w getcie
podczas udzielania pomocy żydowskiemu pacjentowi.
·
6. X. 1942,
Bidaczów Nowy - 22 rolników zostało zamordowanych za przechowywanie Żydów.
Zostali pochowani na miejscu kaźni we wspólnym grobie.
·
25. X. 1942,
Poręba - Zofia Wójcik z dwojgiem dzieci w wieku 2-3 lat została zastrzelona
wraz z Żydem, któremu udzielała schronienia.
·
XI. 1942,
Oborki - 22 rodziny, cała ludność wsi, została wymordowana za udzielanie pomocy
Żydom; ocalały tylko 2 osoby. Wieś została spalona, a zgliszcza zaorane.
·
4. XII.
1942, Przeworsk - 6 ludzi zostało zabitych jako kara za udzielanie pomocy Żydom
przez mieszkańców miasta.
·
6. XII.
1942, Ciepielów Stary k/Kielc - SS-mani spalili żywcem 3 rodziny (21 osób), w
tym 15 dzieci, z powodu podejrzenia o ukrywanie Żydów, w celu nastraszenia
lokalnej społeczności - niedaleko inna rodzina ukrywała Żydów na strychu aż do
końca wojny...
·
1942, Nowy
Sącz - 18-letni Stefan Kiełbasa został rozstrzelany za dostarczenie żydowskiemu
przyjacielowi fałszywych “aryjskich” dokumentów.
·
1942,
Warszawa - Zdzisław Grecki, członek Szarych Szeregów, został publicznie
rozstrzelany za udzielanie pomocy i dostarczanie broni Żydom w getcie, a jego
kolega był najpierw torturowany na Pawiaku, a dopiero potem rozstrzelany.
·
15. I. 1943,
Pilica - Zamek - niemiecka żandarmeria rozstrzelała Marię Rogozińską z rocznym
synkiem za ukrywanie Żydów; zastrzelili również miejscowego strażnika za
niedoniesienie o obecności Żydów w jego wsi.
·
20. II 1943,
Lwów - profesor Uniwersytetu Lwowskiego, Kazimierz Kolbuszewski zmarł po
torturach w obozie na Majdanku za ukrywanie jednego ze swych żydowskich
studentów.
·
4. VII.
1943, Bór Kunowski - 43 osoby spalono żywcem w stodole za udzielanie pomocy
oddziałowi partyzanckiemu, składającego się głównie z Żydów, którzy uciekli z
getta.
·
X. 1943,
Warszawa - ojciec Roman Archutowski, rektor katolickiego seminarium, za
pomaganie Żydom, został wywieziony na Majdanek, gdzie po torturach zmarł.
·
1943, Stryj
- gestapowcy publicznie powiesili miejscowego nauczyciela i jego żonę za
ukrywanie rodziny żydowskiej.
·
VIII. 1944,
Sasów - za udzielanie pomocy około 100 Żydom ukrywającym się w pobliskich
lasach, Niemcy zamordowali i/lub spalili żywcem wszystkich mieszkańców wsi,
pilnując, by nikt nie uciekł z płomieni.
·
VIII. 1944,
Warszawa - 8 zakonnic katolickich zostało zamordowanych za ukrywanie Żydów w
klasztorze.
·
Podczas
wygnania Żydów z Jasła, na czele kolumny szli polscy chłopi, którzy pomagali
Żydom lub ich ukrywali; oni również trafili do obozów koncentracyjnych.
·
Niemcy
zamordowali 1000 Polaków w Bełżcu pod Zamościem za udzielanie pomocy Żydom.
Literatura
dodatkowa:
·
Abramsky
Cheimen, Maciej Jachimczyk i Anthony Polonsky, Eds. “The Jews in
Poland” Oxford and New York; Basil Blackwell, Ltd. 1986.
·
Bartoszewski Władysław i Zofia Lewin “Righteous
Among Nations”. London: Earls Court Publications, Ltd,. 1969.
·
Bartoszewski
Władysław and Zofia Lewin. “The Samaritans: Heroes of the
Holocaust”. New York: Twin Publishers, Inc., 1970.
·
Friedman Philip. “Their Brother’ s Keepers”. New
York: Holocaust Library, 1978.
·
Iranek-Osmecki
Kazimierz. “He Who Saves One Life” New York; Crown
Publishers, Inc., 1971.
·
Laqueur Walter. “The Terrible Secret”: Boston:
Little, Brown and Co., 1980.
·
Lukas Richard C. “Forgotten Holocaust, The Poles
under German Occupation”, 1939-1944”. Lexington: The University of Kentucky
Press, 1986.
·
Shartyn Bruno. “A Private War”. Detroit: Wayne
State University Press, 1985.
·
Tec Nechama. “Christian Rescue of Jews in
Nazi-Occupied Poland” New York: Oxford University Press, 1985.
(z wydania amerykańskiego)
Biografia Stefana Korbońskiego
Biografia Stefana Korbońskiego
Stefan Korboński
urodził się w Praszce w 1903 roku. Będąc jeszcze uczniem, w grudniu 1918 roku,
zgłosił się do armii polskiej i brał udział w obronie Lwowa przed wojskami ukraińskimi.
Później kontynuował naukę. W roku 1920, podczas wojny z bolszewikami, znowu
wstąpił do wojska. W 1921 roku brał udział w Powstaniu Śląskim, walcząc z
Niemcami. Po wyjściu z wojska studiował prawo na Uniwersytecie Poznańskim, w
1925 wstąpił do Polskiego Stronnictwa Ludowego, a w 1929 otworzył praktykę
prawniczą w Warszawie. Kontynuując działalność polityczną, został wybrany w
1936 roku na przewodniczącego Stronnictwa Ludowego w okręgu białostockim.
W 1939 roku
Korboński służył w Wojsku Polskim w stopniu porucznika. Schwytany przez
oddziały sowieckie, uciekł z wiezienia i powrócił do Warszawy, gdzie pomagał w
organizowaniu polskiego Podziemia. Został członkiem Politycznego Komitetu
Porozumiewawczego przy ZWZ, kierującego całą podziemną walką z Niemcami.
W 1941 roku
został mianowany przywódcą Walki Cywilnej. Zorganizował sądy podziemne, które
skazały około 200 zdrajców, agentów Gestapo itp., na karę śmierci, a wyroki
wykonano. Nawiązał stałą łączność radiową z Rządem RP na Uchodźstwie,
organizował sabotaż produkcji, transportu, rolnictwa oraz akcje oporu narodu
polskiego.
Podczas Powstania
Warszawskiego w 1944 roku został Sekretarzem Spraw Wewnętrznych w rządzie
podziemnym, a w marcu 1945 jako podziemny wicepremier i Delegat Rządu na Kraj,
Korboński pełnił obowiązki przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego, aż do
aresztowania przez NKWD 28 czerwca 1945 r.
Po utworzeniu
tzw. Rządu Jedności Narodowej, został zwolniony z więzienia. Został wówczas
wybrany przewodniczącym okręgu warszawskiego PSL, a po wyborach, które odbyły
się 19 stycznia 1947 roku, został członkiem parlamentu z okręgu miasta
Warszawy. Następnie został członkiem Komitetu Wykonawczego PSL.
W październiku
1947 roku, kiedy stało się jasne, że zostanie aresztowany po raz drugi za
działalność antykomunistyczną, uciekł z Warszawy wraz z żoną, Zofią. 5
listopada 1947 roku udało im się uciec promem do Szwecji, a 26 listopada
dotrzeć do Stanów Zjednoczonych.
Obecnie ( książka
wydana była w USA jeszcze kiedy S.K. żył. Autor zmarł w 1989r.) Stefan Korboński
jest Przewodniczącym Polskiej Rady Jedności w Stanach Zjednoczonych,
przewodniczącym polskiej delegacji Zgromadzenia Ujarzmionych Narodów Europy
(ACEN). Był wybierany przewodniczącym ACEN osiem razy.
W 1973 roku
Korboński otrzymał Literacką Nagrodę Fundacji Alfreda Jurzykowskiego.
Stefan Korboński,
będący członkiem Polskiego Instytutu Sztuki i Nauki oraz Międzynarodowego Pen
Clubu na Uchodźstwie, jest autorem następujących książek w języku angielskim:
“Fighting Warsaw”, wyd. I, Macmillan
Company, New York, 1956 r. oraz George Allen & Unwin, London, 1956. Wyd. II
- Funk & Wagnalls, New York 1968.
“Warsaw in Chains” Macmillan
Company, New York, 1959, oraz George Allen & Unwin, London, 1966.
“Between the Hammer and the Anvil”, Hippocrene
Books, Inc. New York, 1981.
“Polish Underground State - a Guide to the
Underground, 1939-1945” Columbia University Press 1978 oraz
Hippocrene Books, Inc. New
York 1981.
Korboński
otrzymał również następujące odznaczenia wojskowe: 1. Krzyż Virtuti Militari;
2. Medal za udział w wojnie roku 1920 przeciwko Rosji Sowieckiej; 3. Krzyż
Walecznych Powstania Śląskiego; 4. Krzyż Armii Krajowej; 5. Medal za Wojnę
1939-1945; 6. Złoty Krzyż Zasługi, Medal Zasługi Legionów Amerykańskich.
12 czerwca 1980 roku, Stefan Korboński został odznaczony
Medalem przyznawanym przez Yad Vashem, Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów
Holocaustu w Jerozolimie osobom, które przyczyniły się do ratowania Żydów
podczas hitlerowskich represji w czasie II wojny światowej.
dzieki za poznanie historii Polski i Polaków.
OdpowiedzUsuń