Środa, 11 kwietnia 2012, Nr 85 (4320)
O najnowszej książce Pawła Śpiewaka "Żydokomuna" jest coraz głośniej, co
można było przewidzieć, gdyż poruszył on "gorący" temat. Co ciekawe,
głos zabierają głównie publicyści, natomiast historycy wolą na temat tej
publikacji zachować wymowne milczenie. Przyczyna tego stanu jest
prozaiczna: autorska interpretacja historii á la Śpiewak ma istotny
defekt: nie spełnia norm warsztatu historycznego. Publicyści zwracają
uwagę, że istotną wartością tej książki jest swoiste odczarowanie
terminu "żydokomuna", stygmatyzującego do tej pory osoby, które odważyły
się go użyć. W dobie panującej politycznej poprawności to rzeczywiście
pozytyw i akt odwagi (choć dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego
raczej nie musiał obawiać się etykietki antysemity), niestety jednak to
za mało, aby książka zyskała uznanie jako rzetelne opracowanie
historyczne.
Fałszywe stereotypy
Główna teza pracy Śpiewaka brzmi: tytułowa "żydokomuna" była zjawiskiem
mitycznym, fałszywą plotką, która przez dziesięciolecia rzutowała
negatywnie na postrzeganie Żydów w Europie, a szczególnie w Polsce. Sam
Śpiewak jednak nie jest w stanie twierdzenia tego obronić, a opisując
wydarzenia i fakty związane z aktywnością komunistów żydowskiego
pochodzenia, wielokrotnie tej tezie przeczy. Więcej nawet, autor -
zarzucając różnym osobom uleganie antyżydowskim stereotypom - sam nie
potrafi wyzwolić się z równie fałszywego stereotypu, jakoby
doświadczenie flirtu z komunizmem było uniwersalnym doświadczeniem
polskich Żydów. Być może wynika to z jego własnych traumatycznych
doświadczeń i hermetycznej jednorodności własnego środowiska - gdyż
tylko takie osoby spotykał. Obraża to jednak pamięć większości polskich
Żydów i Polaków żydowskiego pochodzenia, którzy z komunizmem nie mieli i
nie chcieli mieć nic wspólnego.
Innym fałszywym stereotypem
lansowanym przez Śpiewaka jest "kato-endecki" antysemityzm, zapożyczony
od Jana Tomasza Grossa, którym próbuje tłumaczyć wszystkie konflikty
polsko-żydowskie. Niestety, nie zdobył się on na samodzielne zbadanie
tytułowej problematyki, nie pofatygował się do archiwów, ani nawet nie
odwołuje się do dokumentów. Można odnieść wrażenie, że pisze na
podstawie własnego przekonania i nie potrafi odnieść się do tematu z
pozycji obiektywnego recenzenta. Jest to zatem dość sprawnie napisana
publicystyka historyczna, a nie praca naukowa. Operuje w większości
obiegowymi faktami i cytatami, które służą mu do udowodnienia z góry
założonej tezy, że głównym powodem angażowania się Żydów w komunizm był
antysemityzm. Niezbyt to oryginalne - w historiografii anglosaskiej są
setki podobnych publikacji, poczynając od lat 70. XX wieku.
Śpiewak
pozuje jednak na odkrywcę i z powagą głosi, że widoczna nadreprezentacja
Żydów w ruchu komunistycznym podyktowana była tym, iż ten nurt
polityczny stał po stronie "słabszych, wyzyskiwanych, biednych".
Komunizm był więc dobry, a żydokomuna to postawa wyboru wyższych
wartości etycznych - zły był natomiast otaczający ich świat, "wrogi i
antysemicki" (s. 142). W taki sam sposób tłumaczy angażowanie się Żydów w
UB i stalinowskie państwo terroru, jakim była Polska "ludowa" (s. 205).
Podwójna mentalność
Śpiewak rozpoczyna swoje dzieło rozważaniami o światowej karierze
"Protokołów mędrców Syjonu". Nie pasuje to do sytuacji w Polsce, gdzie -
inaczej niż we Francji czy Niemczech - obecność ponad 3-milionowej
rzeszy żydowskiej była stałym elementem pejzażu. Żydów znano nie z
antysemickich ilustracji, ale z sąsiedztwa, ulicy, sklepu. Autor w
ferworze udowadniania, że to "Protokoły..." były wszędzie powodem
antysemityzmu, zdaje się nie rozumieć, że akurat w Polsce postawy
antyżydowskie wcale nie musiały być sztucznie wywoływane jakąkolwiek
odgórną propagandą - ustną czy pisaną - obie społeczności żyły obok
siebie w dużych skupiskach i w toku wzajemnego obcowania konflikty były
nieuchronne: rozwijały się i wygasały. Zupełnie błędna jest jego teoria,
że polski antysemityzm ulegał radykalizacji jak samonakręcająca się
spirala: były bowiem okresy, gdy antagonizm polsko-żydowski narastał (to
lata 1912, 1919-1920, 1936-1938), były, kiedy wygasał (1914-1918,
generalnie lata dwudzieste, 1939). Gdyby było tak, jak chce to zjawisko
widzieć autor "Żydokomuny", antysemityzm, od wojny bolszewickiej
narastając z każdym kolejnym rokiem, doprowadziłby do gorszego
ludobójstwa niż niemieckie jeszcze przed wybuchem II wojny światowej.
Tymczasem nawet podczas wojny nic takiego jednak nie nastąpiło,
przeciwnie, wielu narodowców przed wojną nastawionych antyżydowsko, w
czasie holokaustu przyszło z pomocą Żydom, o czym świadczą pierwsze z
brzegu przykłady: Jana Mosdorfa, ks. Stanisława Trzeciaka, Witolda
Rościszewskiego oraz medale Yad Vashem dla Jana Dobraczyńskiego
(Stronnictwo Narodowe), Edwarda Kemnitza (ONR) czy Sławomira
Modzelewskiego (NSZ).
Twierdzeniem na wyrost można uznać to, że
żydowscy komuniści byli traktowani jak odszczepieńcy, którzy zdradzili
żydowski los (s. 11). Nie było jednak słychać protestów, gdy o swej
żydowskości przypomnieli sobie dawni stalinowscy prokuratorzy, ubecy i
propagandyści, którzy po 1968 r. trafili do Izraela i gdzie indziej.
Podobnie było w przypadku kata obozu w Świętochłowicach Salomona Morela,
który także znalazł tam bezpieczną przystań i już jako Żyd i obywatel
nowej ojczyzny nie musiał obawiać się ekstradycji do Polski. Zresztą
wielu podobnych mu komunistycznych zbrodniarzy próbowało, w większości
skutecznie, unikać odpowiedzialności, twierdząc, że oskarżenia są
fałszywe, a oni sami są ofiarami antysemickiej nagonki. Czy
odszczepieńcem był też Eugeniusz (Gerszon) Szyr, komunistyczny
aparatczyk, wicepremier PRL, którego zaproszono w 1998 r. na oficjalną
uroczystą akademię z okazji marca ´68 w Teatrze Żydowskim w Warszawie?
Szkoda, że autor nie potrafił przeprowadzić poważnej analizy tej właśnie
niepokojącej podwójnej mentalności, starającej się pomieścić komunizm i
żydostwo w jednej osobie.
"Precz z białą gęsią"
Wiele miejsca Śpiewak poświęca emancypacji żydowskich mas i ich
udziałowi w życiu politycznym. Fakty te same w sobie nie były przez
polską większość postrzegane negatywnie, choć Śpiewak widzi to
oczywiście inaczej (s. 36). W 1905 r. obawy Polaków wzbudził natomiast
nie tyle udział Żydów w polityce czy też ich samodzielność, lecz ich
programowy brak zainteresowania sprawami polskimi, jeśli nie wręcz
otwarta wrogość w stosunku do Polski, czego przejawem było hasło "Precz z
białą gęsią!", które pierwszy raz pojawiło się w czasie demonstracji
polskiej i żydowskiej lewicy na placu Teatralnym 1 listopada 1905 roku.
Warto w tym miejscu odnotować przerażenie, jakie w Michale Sokolnickim,
socjaliście o poglądach niepodległościowych, wzbudził obraz żydowskich
socjalistów demonstrujących na ulicach Warszawy w 1905 r.: "Warszawa
zobaczyła w dniu 1 listopada socjalizm. Dla wielu socjalistów, dla mnie
między innymi, dzień ten pozostał jak ciemny koszmar". Ale o takich
faktach i reakcjach ludzi skądinąd zupełnie niezainteresowanych
antyżydowskością w książce Śpiewaka nie przeczytamy. Kilka stron później
musiał on jednak przyznać oczywisty fakt rezolucji przeciwko
niepodległości Polski przyjętej przez kongres Bund-u w Zurichu w 1905
roku.
Śpiewak sporo miejsca poświęca Rosji, bo jego zdaniem
tamtejszy antysemicki klimat i pogromy miały stać się przyczynami
połączenia się radykalnych żydowskich outsiderów i ruchu
socjalistycznego, co zaowocowało zjawiskiem żydokomuny. Być może tak
było, może to uproszczenie. I czy rzeczywiście byli to outsiderzy, skoro
jak sam pisze (s. 62), większość Żydów przyjęła rewolucję 1905 r.
entuzjastycznie - nawet jeżeli bezpośrednio się w nią nie angażowali i
nawet jeżeli byli przeciwnikami socjalizmu. Autor nie zauważył
natomiast, że w odniesieniu do Polski zarówno socjalizm rosyjski, jak i
większa część Żydów uważała ten kraj za etnograficzny żart: dla nich
Warszawa czy Łódź były miastami rosyjskimi, częścią imperium carów,
podobnie jak Białystok czy Wilno, nie mówiąc nawet o Mińsku czy Kijowie.
Tak pokazywała mapa i nakazywało myślenie realistyczne - ale Polacy
tego nie akceptowali i nigdy nie uznali swojej ziemi za część Rosji. Dla
Polaka przełomu wieku nawet te najbardziej odległe ośrodki były uważane
za polskie - wszędzie była obecna kultura polska i znajdowały się
zasiedziałe polskie społeczności (w Kijowie stanowili oni ok. 30 proc.
mieszkańców). Dla Żydów, nastawionych na Rosję, niepoczuwających się do
związków z Polską i jej nierozumiejących, więcej, nawet
niezainteresowanych, żeby zrozumieć, polskie odwoływanie się do
przeszłości i hasła niepodległościowe były nieporozumieniem i stratą
czasu. Było w tym także coś z fanatycznego zachwytu Rosją, o czym
zresztą Śpiewak pisze (s. 70). Tak myśleli także ci, którzy włączyli się
w ruch socjalistyczny. W tym kontekście późniejsza wojna
polsko-bolszewicka - abstrahując od kontekstu poparcia przez nich Lenina
i Trockiego - mogła być przez Żydów widziana jako kłótnia w rodzinie,
kolejny bezsensowny bunt przeciwko Rosji.
Doprawdy zadziwić mogą
opisy Śpiewaka o niezwykłej empatii i współczuciu żydowskich aktywistów
socjalistycznych z Warszawy czy Wilna z początku XX w. wobec doli
rosyjskich chłopów (których nigdy nie widzieli i nie poznali) -
natomiast nie było wśród nich zrozumienia dla spraw polskiego ludu, choć
żyli tuż obok Polaków. Trudno nie uznać, że pochodną tego stanowiska
była późniejsza linia polityczna komunistów w Polsce: w latach 20. i 30.
głosili oni hasła oddania Niemcom Górnego Śląska, Pomorza i Gdańska,
Sowietom natomiast miały przypaść tereny na wschód od tzw. linii
Curzona. Takiego stanowiska nie da się wytłumaczyć "negatywnym
stosunkiem komunistów do Traktatu Wersalskiego", jako niesprawiedliwego,
co usiłuje uczynić Śpiewak. Stara się on zresztą umniejszać rolę Żydów w
strukturach KPP, dowodząc, że partia nie była całkowicie opanowana
przez Żydów, gdyż pozostawała w całkowitej zależności od Moskwy.
Podawane przez Śpiewaka dane statystyczne dotyczące udziału Żydów w
ruchu komunistycznym w latach 20. i 30. mają udowodnić, że Żydzi -
jakkolwiek stanowili znaczny procent, to jednak nie dominowali. Problem w
tym, że dane te są nieweryfikowalne. Przykładem jest twierdzenie: że w
obozie odosobnienia w Berezie "przetrzymywano pięciuset sześciu
komunistów na ośmiuset trzydziestu dwóch osadzonych" (s. 119). Tymczasem
w monografii Berezy pióra Ireneusza Polita (Toruń 2003) znajduje się
imienna lista osadzonych tam 979 komunistów - skąd więc swoje dane
czerpał Śpiewak? Podobnie zresztą, gdy pisze, że 90 proc. pracowników
nielegalnych komunistycznych drukarni i powielarni stanowili komuniści
Żydzi. Spora część książki to opisy działalności i wewnętrznych układów w
KPP - skoro według autora Żydzi nie odgrywali w niej specjalnej roli,
po co zatem poświęca tym sprawom tyle miejsca? Na przyklad opiewa
"poświęcenie i twardość charakteru" członków KPP i dramat, jakim była
likwidacja ich partii.
Autor nie wyjaśnił przekonująco przyczyn,
które spowodowały na przełomie wieków na ziemiach polskich tak widoczne i
skuteczne przyciąganie Żydów przez ruch socjalistyczny. Czyni to bowiem
w odniesieniu do Rosji - nie Polski, gdzie były zupełnie inne warunki.
Ówczesna endecja, ruch wszechpolski, który odwoływał się do tradycji I
Rzeczypospolitej, państwa tolerancji dla różnych religii i narodów
(włączając w to samych Żydów), i nie występował jeszcze z programem
antyżydowskim, nie cieszył się w ogóle ich zainteresowaniem. Poza
nielicznymi jednostkami, osobami całkowicie spolonizowanymi, których
należy traktować nie jak Żydów, lecz Polaków żydowskiego pochodzenia.
Czy więc widoczne odrzucenie przez ogół Żydów sprawy polskiej nie
przyczyniło się w istotny sposób do powstania zalążków przyszłego
konfliktu? Szkoda, że autor nie pokusił się o wyjaśnienie tego problemu.
Jak Berek Joselewicz
Na szczęście nie dla wszystkich - o czym świadczy dość duży procentowo
udział młodzieży żydowskiego pochodzenia w Legionach Polskich. Nie
wnikając bowiem w różnice polityczne (w tym wypadku drugorzędne) między
endecją a legionami, hasła patriotyczne i reakcje ludzi były identyczne.
Rzesze osób wywodzących się z rodzin żydowskich wybrały nie żydokomunę,
lecz polskość - ciekawe, że o tym fenomenie dyrektor Żydowskiego
Instytutu Historycznego milczy. Pewnie nie zetknął się z książką dr.
Marka Gałęzowskiego "Na wzór Berka Joselewicza. Żołnierze i oficerowie
pochodzenia żydowskiego w Legionach Polskich" (Warszawa, IPN, 2010).
Byli bowiem Żydzi otwarci na polskość, uważający się za Polaków i
poczuwający się w potrzebie do "polskich obowiązków". Byli oni rzecz
jasna nie tylko w Legionach. Dla nich nie musiano przygotowywać obozów
internowania w Jabłonnie w 1920 roku. Należał do nich chociażby
Stanisław Ostwind-Zuzga, legionista I Brygady Legionów, uczestnik wojny
polsko-bolszewickiej i policjant. W 1942 r. wstąpił do Narodowej
Organizacji Wojskowej, wraz z którą znalazł się w strukturach NSZ. W
maju 1944 r. w stopniu majora objął funkcję komendanta powiatowego NSZ w
Węgrowie, którą pełnił po wkroczeniu Armii Czerwonej. Aresztowany przez
UB w styczniu 1945 r., 2 lutego 1945 r. został skazany na śmierć i
stracony. Przykładów ludzi, którzy nie ulegli komunistycznemu
zaczadzeniu, było mrowie i nie dotyczy to tylko polonizujących się
Żydów, ale także tych pielęgnujących swą żydowską tożsamość:
konserwatystów z Agudy czy narodowych radykałów z Betaru
(syjonistów-rewizjonistów). Po zajęciu przez Sowietów Kresów Wschodnich
RP w 1939 r. wielu z nich (jak np. Menachem Begin) razem z Polakami
trafiło do łagrów i na syberyjską zsyłkę.
Autor demonizuje endecję i
jej antyżydowskie nastawienie, choć nie stanowi to głównego wątku
pracy. Zasadniczo ten obóz polityczny, także w latach 30., nie miał
antyżydowskiej obsesji ideologicznej, przynajmniej nie takiej, o jakiej
myśli Śpiewak. Gdyby tak było, to Dmowski wymyśliłby swoje ustawy
norymberskie na długo przed Hitlerem. Tymczasem nie zrobiono tego także
po Hitlerze. Kwestiami rasowymi się nie interesowano: Stanisław
Stroński, mając żydowskie korzenie, nigdy na ten temat nie usłyszał
złego słowa, nawet wówczas, gdy w 1935 r. znalazł się wśród odsuniętej
od władzy frakcji SN, która skonfliktowała się z młodymi radykałami. W
wytykaniu endekom i narodowym radykałom żydowskich przodków
specjalizowały się natomiast lewicowo-liberalne "Wiadomości Literackie",
a jednym z propagatorów tego rodzaju publicznych "donosów" był Julian
Tuwim.
Jeżeli gdzieś szukać ideowych fundamentów żydokomuny w
Polsce, to właśnie w kręgu tychże "Wiadomości" i skupionego wokół nich
środowiska, które samo swoje pismo przezywało "Jadą Moski Literackie".
Ale ta sprawa nie wydała się autorowi "Żydokomuny" interesująca.
Pogromy, których nie było
Opisując sytuację w Polsce po wojnie, Śpiewak w dużej części powiela
schematy komunistycznej propagandy, do których należała np. rzekoma
"akcja pociągowa", czyli zorganizowana operacja partyzantów
niepodległościowych, którzy mieli zatrzymywać pociągi i zabijać
podróżujących Żydów. Nie jest jednak w stanie wskazać miejsca
jakiejkolwiek tego rodzaju akcji (s. 190). Chętnie natomiast wymienia
miasta, gdzie doszło do rzekomych "morderczych" pogromów. Gdyby znał
literaturę, zapewne byłby ostrożniejszy, gdyż kilka tego rodzaju
przypadków zbadano dokładnie, np. w Rzeszowie 11-12 czerwca 1945 r.,
gdzie w brutalny sposób zamordowana została polska dziewczynka (sprawcą
był Żyd); doszło co prawda do zaburzeń społecznych, ale nie było ofiar
śmiertelnych. Wypadek ten zbadał dr Krzysztof Kaczmarski. Wydarzenia w
Parczewie 5 lipca 1945 r. zbadał dr Mariusz Bechta z IPN: partyzanci WiN
w czasie ataku na miasteczko zlikwidowali trzech Żydów ujętych z bronią
w ręku, należących do paramilitarnej struktury współpracującej z MO i
UB, jeden z zabitych wręcz słynął jako prześladowca i morderca członków
AK.
Śpiewak jednak niechętnie wchodzi w szczegóły, zadowala się
stworzonym na własne potrzeby czarno-białym obrazem Żydów jako ofiar i
Polaków - sprawców ich nieszczęścia. Nawet jeżeli wymienia fakty
działalności Żydów w komunistycznych strukturach władzy, stara się
pomniejszać ich wpływy i nie łączy ich z prześladowaniami podziemia
niepodległościowego. Terror komunistyczny i awans społeczny Żydów, jak
pisze: "przyjmowanych tak licznie na stanowiska państwowe jak nigdy
dotąd", to według niego niemal dwa różne światy. "Nie sposób wątpić, że
Żydzi ginęli nie dlatego, że mieli cokolwiek wspólnego z komunizmem, że
należeli do jakichś rządowych formacji, ale tylko dlatego, że urodzili
się Żydami" (s. 196). W ten sposób każdy zabity funkcjonariusz UB
pochodzenia żydowskiego, nieważne, jak strasznych czynów się dopuszczał,
staje się automatycznie ofiarą polskiego antysemityzmu. Dalej nawet
posuwa się do twierdzenia, że po wojnie zginęło więcej Żydów niż
Polaków, co przychodzi mu tym łatwiej, że książka pozbawiona jest opisu
kontekstu, jakim było powojenne powstanie antykomunistyczne 1945-1947.
Abstrahując już nawet od nieprawdziwości tego stwierdzenia, trudno nie
odnieść wrażenia, że dla autora liczą się przede wszystkim zbrodnie
wobec Żydów - te zaś popełnione przez samych Żydów stanowią wątek
poboczny. Za szczególnie istotne uważa plotki i powtarzane rzekomo z ust
do ust opinie o tym, że "Hitler jedno zrobił dobrze - wybił Żydów".
Zdaniem Śpiewaka, tego rodzaju świadectwa są bardzo rozpowszechnione -
można je też, jego zdaniem, znaleźć w archiwach. Niezwykła to pewność
siebie, tym bardziej że przygotowując "Żydokomunę", nie zrobił
specjalnej kwerendy archiwalnej, a przynajmniej nie świadczą o tym
przypisy zawarte w książce. Są jednak świadectwa, których nie trzeba
szukać w archiwach - do takich zaliczają się np. opinie Marii
Dąbrowskiej (o jednoznacznie lewicowych poglądach, trudno ją otwarcie
posądzać o antysemityzm), która utyskuje na bezkarność ubeków
mordujących Polaków i samowolę żydowskich komunistów. Śpiewak streszcza
jej słowa, a następnie zbywa to stwierdzeniem o uleganiu przez nią
panice i stereotypom (s. 193).
PRL - nowa Judeopolonia
Swoistym kuriozum są ubolewania Śpiewaka, powtarzającego za Kazimierzem
Wyką (historykiem "nawróconym na marksizm" po 1945 r.), że polski obóz
narodowy nie zhańbił się kolaboracją w czasie wojny. Jakiż piękny
argument mieliby wówczas komuniści, a obecnie sam Śpiewak, mogąc
kompromitować narodową prawicę porównywaniem do Quislinga i zarzucając
jej ideologiczną uległość wobec niemieckich zbrodniarzy (s. 195). Niemal
czuje się w tym żal, że ci "ohydni" narodowcy ze Stronnictwa
Narodowego, NSZ czy ONR walczyli z Niemcami i nieśli pomoc ofiarom
holokaustu. Nie przeszkadzało to jednak Śpiewakowi postawić w jednym
szeregu Obozu Narodowo-Radykalnego i Hitlera (s. 130).
Taka zasada
zbiorowej odpowiedzialności za kolaborację mogłaby być użyteczna (choć,
według Śpiewaka, "niestety" nie jest) jako maczuga przeciwko endekom -
nie ma ona jednak zastosowania w przypadku realnej kolaboracji szerokich
odłamów Żydów z sowieckim okupantem. A zatem wysługiwanie się Sowietom
nie kompromitowało i nie może być uznawane za czynnik obciążający. W
jego mniemaniu zresztą, w przypadku Żydów w ogóle nie można mówić o
kolaboracji z Sowietami - ci wszyscy żydowscy funkcjonariusze aparatu
terroru, prokuratorzy, politrucy, propagandziści, ministrowie i
urzędnicy niższych rang, których liczebność podaje kilka stron dalej -
to wszystko jednostkowe przypadki, zresztą nieistotne, bo po wojnie był w
Polsce antysemityzm. który powodował, że "nienawiść rasowa do Żydów
została podniesiona do rangi wojny narodowo-wyzwoleńczej" (s. 198).
Śpiewak sprawnie odwraca relację przyczynowo-skutkową, aby po raz
kolejny obwinić o całe zło w stosunkach polsko-żydowskich samych Polaków
oraz Kościół katolicki.
Autor ma jednak pewien dyskomfort - w
pewnym momencie stawiając pytanie, dlaczego tak wielu komunistów
żydowskiego pochodzenia znalazło się w powojennej elicie komunistycznej,
stara się znaleźć jakąś sensowną odpowiedź. Odrzuca jednak wyjaśnienia
najprostsze, takie np. jak instrumentalne wykorzystywanie Żydów przez
Stalina, którzy dobrowolnie stali się janczarami nowego okupanta. Innym
motywem mogła być chęć zemsty za doznane krzywdy i tragedię holokaustu -
z braku prawdziwych winnych kozłem ofiarnym stali się Polacy, Mazurzy,
Ślązacy, czyli wszyscy, którzy w czasie wojny mniej ucierpieli. Śpiewak
woli jednak psychologizować, uważa, że powojenny akces Żydów do
komunistycznego aparatu władzy wywołała ich "ogólna sympatia do
powojennej lewicy", co jest swoistym potwierdzeniem ich
prokomunistycznych inklinacji. Podkreśla, że PKWN i wyrosłe z niego
rządy dawały Żydom ochronę przed antysemityzmem Polaków - tak jakby w
1945 r. polscy powstańcy walczący z sowiecką okupacją nie mieli nic
innego do roboty, jak tylko ściganie ocalałych Żydów. Według niego,
powstająca PRL wydawała się ziszczeniem mesjanistycznego marzenia Żydów o
kraju sprawiedliwości i równouprawnienia, co powodowało, że nie tylko
utożsamiali się z "Polską ludową", ale wręcz udział w rządzeniu nią
uważali za swoje powołanie: "Może w mundurze - pisze Śpiewak - albo w
gabinecie rządowym mogli żydowscy towarzysze poczuć się Polakami, wziąć
kawałek odpowiedzialności za naród, który ich nie akceptował i nie
chciał. W głębi serca czuli się i chcieli być częścią narodu, z którym
związali swoje losy". A może, jeżeli już tak psychologizujemy, ci ludzie
mieli stać się nową elitą pojałtańskiej Polski, nową Judeopolonią,
wyrosłą na ubecko-politruckich korzeniach? Tym samym trudno zrozumieć,
jak to się stało, że według Śpiewaka nawet w "najlepszych czasach
stalinowskich" życie w PRL było dla żydowskich komunistów pasmem udręk,
większych i mniejszych represji. A finałem tego smutnego bytowania były
"okrutne" czystki marcowe z 1968 r. i wymuszona emigracja. Można
podejrzewać, iż wielu Polaków, zwłaszcza byłych żołnierzy AK i NSZ,
którzy jeszcze w latach 60. odsiadywali wyroki z lat stalinowskich, nie
marzyło nawet o takiej "karze". Wyjazd nobilitował wielu marcowych
emigrantów, otoczył ich nimbem męczenników, a przy okazji umożliwił
ucieczkę od odpowiedzialności za zbrodnie.
Retuszowanie historii
Obsesją Śpiewaka jest twierdzenie, że przedwojenna Polska była państwem
antysemickim. Dla podparcia swoich teorii dopuszcza się modelowania
cytatów. Na przykład słynne stwierdzenie premiera Sławoja Składkowskiego
z 1936 r. dotyczące bojkotu sklepów żydowskich: "Walka ekonomiczna,
owszem, ale krzywdy żadnej", zamieścił w zupełnie zmienionej formie,
która wypacza jego pierwotny sens: "Bicie Żydów wykluczone, bojkot jak
najbardziej wskazany" (s. 136). Tak więc nie chodziło, jak starał się
pokazać Śpiewak, o czynne poparcie bojkotu, ale o jego tolerowanie.
Podretuszowany cytat miał uzasadnić wymyśloną tezę o rzekomym poparciu
władz II RP dla akcji bojkotu ekonomicznego, prowadzonego przez
opozycyjne Stronnictwo Narodowe. Dalej, nie licząc się zupełnie z
faktami, posuwa się nawet do twierdzenia, że państwo polskie nie
zatrudniało Żydów w szkolnictwie, administracji państwowej, wojsku i
policji. Jest to oczywista nieprawda, gdyż ani przed 1926 r., ani tym
bardziej później nie było w Polsce przepisów, które ograniczałyby prawo
obywateli do zatrudnienia z uwagi na pochodzenie czy wyznanie.
Reasumując: lektura najnowszej książki Pawła Śpiewaka skłania do
wniosku, że nie sprawdził się on jako historyk. Nie każdy socjolog,
nawet taki, który uważa się za wybitnego, musi być równocześnie dobrym
historykiem. Niemniej jednak należy żałować niskiego poziomu tej
książki, gdyż fenomen żydokomuny zasługuje na rzetelną monografię.
Zainteresowani będą musieli jeszcze na nią poczekać. Na razie otrzymali
stek wyświechtanych stereotypów wygenerowanych w środowiskach żydowskich
na Zachodzie i importowanych do Polski w ostatnich latach. Śpiewak dał
przykład publicystyki apologetycznej, gdzie w sposób tendencyjny stara
się umoczyć całe polskie żydostwo w komunizm.
Źródło: http://www.naszdziennik.pl/
"Po co Pan Bóg stworzył żydów polskich, jak nie po to, abyśmy z nich mieli służbę szpiegowską?",,Bezmyślność charakteru polskiego pod względem dóbr doczesnych czyniła zawsze z Polski eldorado dla Żydów.” - Otto von Bismarck
Strony Filmy
- Strona główna
- Żydowscy kaci Polaków
- Niszcz Syjonizm - Archiwum
- Pogromy i masowe mordy Żydów na Polakach
- Film
- Książka
- Kontakt
- Sprawa śp. dra Dariusza Ratajczaka
- Żydzi na usługach ІІІ Rzeszy
- Na każdy temat
- Stanisław Tworkowski:Polska Bez Żydów
- Stefan Korboński:Polacy, Żydzi I Holocaust
- Roman Kafel:O żydowskich zbrodniarzach wojennych
- Roman Dmowski : Kwestia Żydowska
- Israel Shamir : Bankierzy i złodzieje!
- Ks. prof. Józef Kruszyński : Dlaczego występuję przeciwko Żydom
- Stanislaw Witkowski : Żydzi, przestańcie kłamać ! ! !
- J.Mazur : Jak Warszawa broniła się przed żydami
- "ŻYDZI IDĄ !"
- Strzeż się żydów i bolszewików!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz