środa, 14 marca 2012

Fałszywe ofiary z Szoah

12-08-2011

Żydówka z Brooklynu skazana za wyłudzanie niemieckich odszkodowań
63-letnia Polina Anonshina  na sali sądowej się załamała. – Nigdy wcześniej nie złamałam prawa. Zawsze ciężko pracowałam. Sama nie wiem, jak to się mogło stać. Przysięgam, że do  końca życia nie zrobię już niczego nielegalnego – mówiła, ocierając łzy chusteczką. Jej adwokat prosił, by sędzia wziął pod  uwagę trudne dzieciństwo oskarżonej spędzone w powojennym Związku Sowieckim oraz jej fatalny stan zdrowia. Kobieta nie widzi na jedno oko.Nowojorski sędzia nie dał się jednak przekonać i skazał Anonshinę na rok i jeden dzień więzienia. Będzie musiała także zwrócić 105 tys. dolarów. Sprawa ta jest częścią wielkiej afery finansowej, w którą zamieszani są byli działacze Claims Conference, żydowskiej grupy zajmującej się pozyskiwaniem odszkodowań od Niemiec. Na wyroki czeka kolejnych 18 oszustów.
Przez 16 lat wyłudzili około 42,5 miliona dolarów z dwóch niemieckich programów pomocowych. Dla każdego ocalałego z Holokaustu Berlin przewidział jednorazową wypłatę 3,6 tys. dolarów. Wykorzystali to oszuści, preparując 5,6 tysiąca fałszywych wniosków. Kolejnym kilkuset osobom, które nie posiadały do tego uprawnień, załatwili comiesięczne renty po 411 dolarów.

Mała Odessa

Podobnie jak Anonshina  większość członków szajki urodziła się w Związku Sowieckim, z którego przyjechali do  USA po jego upadku w 1991 roku. Fałszywe papiery były wytwarzane w Brighton Beach w Brooklynie. Miejscu, które nazywane jest Małą Odessą, ponieważ mieszka tam wielu sowieckich Żydów. Przestępcy wynajmowali jej mieszkańców, zmieniali im daty urodzenia i pisali nowe życiorysy, które zawierały poruszające – ale całkowicie zmyślone – przeżycia wojenne. Rozgrywały się one na sowieckich terytoriach, które znalazły się pod okupacją niemiecką. Wnioskodawcy byli rzekomo głodzeni w gettach, torturowani przez gestapo i przetrzymywani w obozach koncentracyjnych. W rzeczywistości żaden na oczy nie widział żołnierza w mundurze Wehrmachtu.
Oszuści wpadli, gdy poczuli się zbyt pewnie i stali nieostrożni. Do wniosków przyklejali te same zdjęcia, w niektórych zapomnieli przeprawić daty urodzenia i okazywało się, że rzekomi ocaleli urodzili się po wojnie. Anonshinie udowodniono sfałszowanie 30 wniosków, w tym na nazwiska osób, które nawet nie były Żydami.
Claims Conference w zdecydowany sposób odcięła się od swoich nieuczciwych pracowników. Po wydaniu wyroku na Anonshinę organizacja podziękowała organom ścigania.
To właśnie CC w 2009 roku zaalarmowała FBI, gdy podczas kontroli odkryto nieprawidłowości. Grupa zapewniła, że na skutek działań oszustów żaden prawdziwy ocalały nie został pozbawiony pieniędzy. – To bardzo nieprzyjemna historia, ale organizacja robi wszystko, by ją wyjaśnić, w pełni współpracuje z wymiarem sprawiedliwości. W każdej rodzinie znajdą się czarne owce – powiedział „Rz" Kalman Sultanik, wiceprezes Światowego Kongresu Żydów, członek CC.
Były więzień Auschwitz prof. Israel Gutman z Yad Vashem przez wiele lat blisko współpracował z CC i znakomicie poznał grupę. – Nie wolno zapominać o pozytywnej stronie jej działalności. Programy pomocowe dla ocalałych, projekty upamiętnienia, książki, wystawy i inne działania, które mają sprawić, by świat nie zapomniał o Szoah – wylicza w rozmowie z „Rz".

Przypadek Singera

Znany krytyk organizacji żydowskich prof. Norman Finkelstein jest jednak innego zdania.
– Gdyby wszystkie pieniądze, które Claims Conference wyciągnęła od Niemców, podzielono między ocalałych, ci ludzie byliby milionerami. Tymczasem wielu z nich żyje w biedzie, a pieniądze gdzieś przepadają. To banda oszustów – mówi „Rz".
Afera jest kolejnym ciosem dla wizerunku CC. W 2007 roku okazało się, że jeden z jej czołowych działaczy Israel Singer zdefraudował spore sumy przeznaczone na wypłaty dla ofiar Holokaustu.
Piotr Zychowicz
Źródło: Rzeczpospolita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz