Bohaterowie III Rzeszy
Rigg
twierdzi, że większość zbadanych przez niego żołnierzy chciało się
wykazać, udowodnić, że są godni miana – „Niemiec”, że ich żydowskość nie
istnieje. Bo według stereotypu Żyd to przecież tchórz. A więc walczyli z
niezwykłą zażartością, narażając się często dużo bardziej niż
„Aryjczycy.” Spośród dwóch lub trzech milionów tzw. Mischlinge
w III Rzeszy, przynajmniej 150 tys. osób pochodzenia żydowskiego (a w
tym – jak obliczono, conajmniej 6019 „pełnych Żydów” lecz na fałszywych,
„aryjskich” papierach) walczyło w armii Hitlera.[1]
Rigg zbadał dokładnie aż 1671 przypadków żołnierzy-Żydów i Mischlinge
(a w tym 26 członków NSDAP). 163 z nich zginęło. 279 odznaczono za
odwagę, z czego aż 15 Krzyżem Rycerskim. „Pół-Żyd” ppłk. Walter
Hollaender na czele swego pułku ocalił korpus armijny Wehrmachtu
od totalnej klęski pod Kurskiem w lipcu 1943 r. „Ćwierć-Żyd” admirał
Bernhard Rogge był chyba jednym z najbardziej słynnych piratów III
Rzeszy, chlubą Kriegsmarine. Pod koniec wojny pomógł on ocalić
miliony niemieckich uciekinierów i uchodźców z państw bałtyckich, Prus i
Pomorza. „Pół-Żyd” i kawaler Krzyża Rycerskiego generał Günther Sachs
dowodził 12 dywizją artylerii przeciwlotniczej. „Ćwierć-Żyd” generał
Hans-Heinrich Sixt von Armin dowodził 113 dywizją piechoty pod
Stalingradem i również zasłużył sobie na Krzyż Rycerski. „Pół-Żyd”
generał Helmut Wilberg odznaczył się już podczas swojej służby jako szef
operacji w sztabie Legionu Kondor w Hiszpanii (1936-1937). Tak jak
wspomniany już „pół-Żyd” feldmarszałek Milch, gen. Wilberg położył
wielkie zasługi w rozwój sił powietrznych Luftwaffe. Odwrotnie
niż Milch, który „był fanatycznym i entuzjastycznym nazistą bezwzględnie
ufającym Hitlerowi,” gen. Wilberg był przeciwnikiem systemu.[2]
Wśród
niższych stopniem „mieszańców” na przykład Hauptmann Siegfried Simsch
mający na koncie 95 strąceń, był asem Luftwaffe. We wrześniu 1939 r.
kanonier Dietmar Brücher odznaczył się pod Tomaszowem wyciągając rannych
kolegów spod ostrzału. W sierpniu 1941 r. pod Humaniem, mjr. Robert
Borchard na czele swej kompanii czołgów w beznadziejnej sytuacji
powstrzymał sowiecki kontratak. Wyróżniono go Krzyżem Rycerskim.
„Pół-Żyd” kpt. Karl Henle dosłużył się Żelaznego Krzyża za odwagę,
zginął na polu bitwy. Henle to ciekawy przypadek. Był porucznikiem, gdy
wprowadzono paragraf aryjski w wojsku. Dano mu możliwość pozostania w
armii w stopniu szeregowego. Odmówił. W 1939 r. powołano go do wojska
ponownie w stopniu oficerskim. W 1941 r. Hitler dał mu certyfikat
„aryjskości.” Henle służył wiernie, bo wierzył, że ochrania swego ojca
od deportacji. Inny oficer, kapitan Erich Rose był nie tylko patriotą
niemieckim, ale również ostrym antykomunistą. Walczył przeciw czerwonym
podczas rewolucji i wojny w Hiszpanii (1936-39). Służył potem jako
łącznik między Wehrmachtem a frankistowską Błękitną Dywizją na froncie
wschodnim. Hitler odmówił wydania certyfikatu „arianizacji” jako „75%
Żydowi.” Rodziców kpt. Rose zagazowano w Auschwitz. Niedługo potem on
sam zginął w walce z Sowietami. „Jestem świnią,” powiedział o sobie
frontowym przyjaciołom, szarpany dylematem moralnym swego wkładu do
walki za Hitlera.[3]
Często
więc byli to bohaterowie wbrew sobie. Służąc w wojsku, chcieli pomóc
swoim żydowskim rodzinom. Jednocześnie, jak twierdzi autor pracy, wielu
takich żołnierzy „czuło, że zdradza tych właśnie ludzi, których chcieli
ochronić.”[4]
Walczyli przecież o zwycięstwo Hitlera. Wydaje się jednak, że takie
uczucia przyszły dopiero stopniowo, wraz ze wzrostem świadomości o
prześladowaniu Żydów, o holokauście, o okropieństwach wojny, o celach
Hitlera. Z drugiej strony, aby skomplikować sprawę, wspólna walka
spowodowała, że większość Mischlinge czuła potężne więzy
koleżeństwa frontowego łączące ich z „Aryjczykami”. Co więcej, honor
żołnierski powodował, że walczący czuli się związani przysięgą: „Składam
przed Bogiem to święte przyrzeczenie, że będę bezwzględnie posłuszny
Adolfowi Hitlerowi, Wodzowi Rzeszy Niemieckiej i Ludu, Naczelnemu
Wodzowi Sił Zbrojnych, oraz, że jestem gotowy, jako dzielny żołnierz,
stale ryzykować swe życie dla mej przysięgi.”[5]
Chociaż Rigg skoncentrował się na wojsku, lotnictwie i marynarce wojennej, od czasu do czasu wspomina o niemieckich Żydach i Mischlinge w
formacjach partyjnych SA, SS i policji. Generalnie, „pół-Żydów nie
usunięto z rezerwowych oddziałów policji aż do października 1942 r.”[6] Wbrew rozkazowi o czystce nieznana liczba Mischlinge
pozostawała w szeregach SA do końca wojny. Niektórzy z nich zajmowali
prominentne stanowiska, jak choćby Felix Bürkner w samej berlińskiej
centrali organizacji.[7]
Najbardziej kontrowersyjny jest udział osób pochodzenia żydowskiego w
SS. Wspomniałem już Heinza Löwen, który skłamał, że jego matka była
prostytutką, aby móc jako “Aryjczyk” służyć w Waffen-SS. Na lepszy
pomysł wpadł “czysty Żyd” Karl-Heinz Löwy. Ten zmienił nazwisko na
Werner Grenacher, udawał “Aryjczyka”. Został z poboru wcielony do 6
dywizji górskiej SS. Z wyboru i z aprobatą przełożonych w tej formacji
znalazł się “ćwierć-Żyd” SS-Obersturmbannführer Peter Sommer, wcześniej oficer Wehrmachtu. Chyba najbardziej szokujący przykład Żyda, który ukrył się w SS to Elke Sirewiz, który jako SS-Obersturmführer Fritz Scherwitz został komendantem obozu koncentracyjnego na Łotwie.
Rigg
zbadał też plotki oraz oskarżenia o żydowskie pochodzenie kilku
prominentnych polityków i wojskowych III Rzeszy. Historyk krytycznie
rozważył dostępne dowody na temat rzekomo żydowskiego pochodzenia takich
nazistowskich notabli jak generał SS Reinhard Heydrich, czy sam Hitler.
Rigg doszedł do wniosku, że – o ile nie wydobędziemy na światło dzienne
nowych dokumentów – to nic nowego do debaty nie może on wnieść. Jednym
słowem, nie możemy wykluczyć, że mieli oni żydowskich przodków, ale nie
możemy też tego udowodnić. Jednak bez względu na stan faktyczny „Hitler
obawiał się, że plotki o jego żydowskiej przeszłości mogły być prawdą…
Być może, że ten kryzys samookreślenia spowodował, że Der Führer wydał tak wiele certyfikatów, które chroniły przed nazistowskimi prawami rasowymi.”[8]
Według
speców rasowych z SS, feldmarszałek Erich von Meinstein miał na
nazwisko von Lewinski i został zaadoptowany przez rodzinę Meinsteinów.
Adiutant Meinsteina, Alexander Stahlberg, który sam jest pochodzenia
żydowskiego, twierdził w 1994 r., że nazwisko feldmarszałka wywodzi się
od hebrajskiego słowa „Levy” – lew. Nie jest to wcale pewne, bowiem jego
teczka w kartotece SS została częściowo opróżniona, a inne papiery
zniknęły. W każdym razie Meinstein był jednym z niewielu, którzy od
początku aktywnie starali się pomagać Mischlinge.[9]
Pomoc i awanse
Według Rigga, „zwykle przyjaźń odgrywała największą rolę w udzielaniu pomocy mieszańcowi przez [nazistowskiego] notabla.”[10] Oprócz
v. Meinsteina, niektórzy inni zawodowi wojskowi – jeszcze przed wojną –
pomagali swym kolegom i podwładnym pochodzenia żydowskiego. W
większości byli to konserwatyści, jak gen. Seegers, gen. Erwin von
Witzleben, czy gen. Werner von Fritsch. Ten ostatni był antysemitą, lecz
„nie lubił Hitlera i jego ‘kumpli’.”[11] Czasami pomoc wynikała z szacunku czy też litości do petenta. W taki sposób sam SS-Obersturmbannführer
Adolf Eichmann zlitował się nad ciężko rannym porucznikiem Ernstem
Pragerem i – widząc jego liczne odznaczenia bojowe – pomógł jego wujkowi
w obozie koncentracyjnym.[12]
Bardzo często za aktem pomocy stały więzy rodzinne. Na przykład,
generał SS Curt von Gottberg wstawił się za swym bratankiem Wilhelmem.
“Pomógł on nie tylko jemu, ale też i jego bratu oraz sześciu kuzynom
uzyskać Deutschblütigkeitserklärung (certyfikat o czystej rasowo krwi) wiosną 1940 r.”[13] Gen. Curt von Gottberg wkrótce wsławi się masowymi mordami na Żydach. W biurokracji partyjno-rządowej sabotaż ustawy norymberskiej uprawiał Bernhardt Lösener, wysoki urzędnik w Rassenamt.
Przestrzegał o “katastrofalnych reperkusjach społecznych”, jakie
wywołają prześladowania Niemców pochodzenia żydowskiego, którzy
bohatersko walczyli na frontach I wojny światowej, oraz tych, którzy
ofiarnie wspomagali NSDAP przed zdobyciem władzy przez Hitlera.[14] Tacy wysoko postawieni naziści jak admirał Erich Raeder czy Luftmarschall
Hermann Göring bezkarnie pozwalali sobie od czasu do czasu na protekcję
swych faworytów. Ba! Szef SS i policji Heinrich Himmler zwolnił z obozu
koncentracyjnego Żyda, profesora Fritza Pringsheima, do którego czuł
sympatię, a potem pomógł mu wyemigrować. Wiele certyfikatów “aryjskości”
przyznał sam Hitler. Szczególnie dotyczyło to rannych i wyróżnionych
żołnierzy, oraz takich, którzy byli fizycznie najbliżsi “aryjskiemu
ideałowi.” Ale zdarzyło się, że Der Führer uwolnił w pełni
żydowską babkę trzech udekorowanych za waleczność
żołnierzy-“mieszańców.” Kobieta ta była już w drodze do obozu śmierci w
Generalnej Guberni. Hitler wydawał certyfikaty “aryjskości” również
cywilom, o ile zasłużyli się dla III Rzeszy, na przykład chemikowi
Arthurowi Imhausenowi, „ojcu” niemieckiej margaryny (uznany z rodziną
jako „pełny aryjczyk – Vollarier).
Wódz NSDAP wydał wiele certyfikatów dzięki bezinteresownym interwencjom
i prośbom swego wojskowego adiutanta, Gerharda Engela. Hitler osobiście
przejrzał kilka tysięcy podań o uznanie “aryjskości” i zaaprobował
pewną część z nich. Rigg udokumentował 306 takich przypadków, w
większości oficerów. Szacunkowo od 11,000 do 16,000 “mieszańców” służyło
w Wehrmachcie dzięki takim certyfikatom.[15]
Na niższym poziomie drabiny społecznej III Rzeszy pomocy udzielano Mischlinge
raczej wyjątkowo. Polowanie na Żydów uruchomiło naturalne mechanizmy
zła i oportunizmu już w 1933 r. Wielu wojskowych “Aryjczyków”, dwoiło
się i troiło aby zyskać kosztem swoich “nie-aryjskich” kolegów. Po Anschlussie Austrii oficerowie tamtejszej armii ucieszyli się niezmiernie z paragrafu aryjskiego. [16]
Podobnie postępowali również rozmaici cywilni urzędnicy rządowi. Ci
ostatni kierowali się chęcią utrwalenia swej pozycji, zemstą, czy też po
prostu złośliwością. Władze zalała lawina denuncjacji. “W 1937 r.
[sekretarz stanu Hans Heinrich] Lammers zaapelował do urzędników
państwowych aby wstrzymali się z denuncjacjami bowiem został wprost
zasypany takimi raportami.”[17]
Sytuacja zmieniła się po wybuchu wojny – nie w Rzeszy, ale na liniach
frontu. Po prostu solidarność żołnierska powodowała, że w wielu
przypadkach na najniższym poziomie ignorowano nazistowskie ustawy. Poza
tym, “kilku pół-Żydów pozostało bowiem ich dowódcy chcieli mieć
doświadczonych żołnierzy w oddziałach.” [18]
Ogólnie, niżsi oficerowie frontowi ochraniali “swoich” “mieszańców.”
Było to normą też przynajmniej u jednego wyższego dowódcy. Badania Rigga
pokazują, że “pół-Żydzi” mieli się całkiem dobrze w Afrika Korps feldmarszałka Erwina Rommela. Niewątpliwie miały na to wpływ specyficzne warunki w jakich operował ten dowódca. [19]
Ale i daleko za liniami frontu znalazł się przynajmniej jeden
sprawiedliwy, który pomagał “mieszańcom”. Był nim komendant garnizonu
Poczdam, gen. Erich hrabia von Brockdorff-Ahlefeldt. Generalnie trzeba
przyznać, że Wehrmacht źle koordynował współpracę z Gestapo i NSDAP w sprawie tropienia Mischlinge
w szeregach wojska. Po części wypływało to z biurokratycznej
niewydolności, a po części z wojskowej niechęci do partyjnych
aparatczyków i policjantów. Do wyjątków należeli bezwzględni służbiści,
którzy sumiennie egzekwowali prawa przeciw “mieszańcom.” Do takich
służbistów zaliczał się przede wszystkim “ćwierć-Żyd” Admirał Martin
Baltzer z Kriegsmarine.[20]
Swą nadgorliwością chciał zakamuflować swoje pochodzenie i udowodnić,
że zasłużył na swój certyfikat “aryjskości,” którym wyróżnił go Hitler.
Polonica i Zagłada
Jest też kilka poloników, większość z nich w kontekście holocaustu. Ale nie wszystkie. Rigg podaje informacje o Mischlinge
walczących w Polsce. Na przykład trzech braci von Mettenheim biło się w
kampanii wrześniowej. Poległ też wtedy kpt. Klaus von
Schmeling-Diringhofen. Na jego certyfikacie „aryjskości” nie wyschł
jeszcze atrament. Jak
reagowali na najazd Hitlera na Polskę? W dzienniku kanoniera Dietmara
Brüchera znajdujemy następującą notkę pod datą 1 września 1939 r.:
„Dawną niesprawiedliwość Wersalu należy usunąć.”[21]
Zdobycie Warszawy Hans-Christian Lankes skomentował w swym dzienniku w
następujący sposób: „Najwspanialszy raport w dniu dzieisejszym –
niemieccy żołnierze w Warszawie.”[22]
Inny „mieszaniec” wyraził swoje niezadowolenie, że niedostatecznie
szybko został uznany za „Aryjczyka,” bowiem nie zdążył na wojnę z
Polską. Przełożeni „pół-Żyda” Martina Biera uważali, że swą dzielną
postawą na polu bitwy w Polsce zasłużył sobie na certyfikat
„aryjskości.” [23]
Dietmar Brücher wspomina, że w czasie kampanii wrześniowej jego koledzy popełnili wiele okrucieństw na Polakach. W bitwie pod Tomaszowem Brücher został ranny w nogę. Polacy poszli do kontrataku. Z przerażeniem oczekiwał przyjścia Wojska Polskiego, bowiem “słyszał plotki, co Polacy robili z rannymi Niemcami. Tymczasem Polacy dostrzegli Brüchera, ale zostawili go w spokoju. Jeden z nich wręcz zatrzymał się i pomógł mu opatrzyć ranę. Potem uścisnęli sobie ręce, a Brücher stwierdził… Krieg ist Scheisse.” [24] Jego kolega wpadł w polską zasadzkę, został ranny od pchnięcia bagnetem, ale uciekł. Otrzymał odznaczenie za swój wyczyn.[25]
Dowiadujemy się też, że w 1944 r. zginął w walce w Polsce „mieszaniec” Karl Adolf Zukertort, ale autor nie podaje żadnych okoliczności śmierci. Rigg nie opisuje też zachowania się Mischlinge w stosunku do polskiej ludności chrześciańskiej podczas okupacji. Nadmienia tylko, że polsko-żydowscy “mieszańcy” byli zgromadzeni w gettach, a w późniejszym okresie poddani bezwzględnej eksterminacji. Odwrotnie niż ich niemieccy kuzyni, nie mieli oni żadnych przywilejów ani żadnych szans na łaskę.[26]
Rigg poświęca wiele miejsca kwestii tego, co Niemcy żydowskiego pochodzenia wiedzieli o Holokauście. Według niego, „Niestety większość Mischlinge nie zrobiła nic, aby pomóc polskim Żydom źle traktowanym przez ich kolegów-żołnierzy…. Większość żołnierzy mieszańców cieszyła się z niemieckich zwycięstw ze swymi współtowarzyszami mając nadzieję, że ich służba wpłynie na zniesienie dyskryminacji w domu. Niewiele się martwili o prześladowaniu polsko-żydowskich cywili przez swych rodaków.”[27] Ponadto, “Mischlinge często odczuwali takie same emocje antysemickie jakie wyrażali nie-Żydzi…. Obergefreiter Heinz-Günther Angress, który był pół-Żydem, opisywał w czasie gdy jego oddział maszerował w głąb Polski poczuł, że ekstremalnie antysemickie pismo Der Sturmer nie przesadzało. Żydzi w Polsce ‘wyglądali po prostu strasznie.’”[28] Inny “mieszaniec” tak opisał swoje wrażenia o polskich Żydach w Ropczycach: „Spaceruję przez getto. To straszne, jakich okropnych ludzi tam widzę…. Patrząc na Żydów odnosi się bardzo dekadenckie wrażenie prawdopodobnie z tego względu, że od stuleci rozmnażają się oni w obrębie tej samej grupy.”[29] Podobnie zaszokowani byli inni Niemcy pochodzenia żydowskiego. Co więcej, wspominali o obcinaniu polskim Żydom bród, biciu, upokorzaniu, czy przymuszaniu ich do pracy. Wiedzieli o deportacjach. Rigg twierdzi jednak, że większość z nich nie wiedziała o Holokauście, ani o rzeczywistości obozów koncentracyjnych czy obozów śmierci.[30] Każdy ze zbadanych przez tego historyka żydowskich żołnierzy Wehrmachtu stracił w Zagładzie przeciętnie około ośmiu krewnych.[31]
Niektórzy żołnierze pochodzenia żydowskiego lekceważyli zawarte w listach ostrzeżenia o tragicznej sytuacji swych krewnych w gettach i obozach. Na przykład, Ida Klein została wywieziona z Rzeszy do Głuska na południowej Lubelszczyźnie. Pisała do wnuka o tragicznej sytuacji w tamtejszym getto, informując m.in. o zastrzeleniu Żyda za brak opaski. Wnuk, Hans-Geert Falkenberg, po prostu nie wierzył. Uznał, że staruszka „halucynuje.” Latem 1942 r. listy od babki ustały. Falkenberg odwiedził Głusk we wrześniu 1943 r. Dowiedział się tylko, że wszystkich Żydów wywieziono. Dopiero po wojnie uwierzył, że jego niemieccy współrodacy zamordowali mu babkę.[32]
Generał Werner Maltzahn walczył za Führera w Związku Sowieckim. Nigdy nie interweniował, aby pomóc swojej rodzinie. Deportowano i zamordowano jego siostrzenice, siostrę, oraz matkę. Dowiedział się o tym po wojnie. Podobnie SS-man Günther Löwy, który stracił prawie całą rodzinę w getto w Mińsku. Twierdzi, że słyszał o gazowaniu w Auschwitz, ale żaden z jego kolegów z oddziału nic nigdy nie mówił o holokauście.[33] „Pół-Żyd” Alfred Posselt służył przy lotnisku polowym w Rzeszowie. Zakochał się w polskiej Żydówce, Halinie Goldner. Nawet pomagał jej rodzinie, przynosząc żywność do getta. „Był świadkiem egzekucji Żydów, oraz słyszał o deportacjach do Bełżca.” Halina zniknęła, zagazowano ją. Potem deportowano z Niemiec i zamordowano rodzinę Posselta. „Uznał, że nic nie można zrobić. Kontynuował służbę. Przekonany był, że zło, którego był świadkiem jest wyjątkiem od reguły.”[34]
Dietmar Brücher wspomina, że w czasie kampanii wrześniowej jego koledzy popełnili wiele okrucieństw na Polakach. W bitwie pod Tomaszowem Brücher został ranny w nogę. Polacy poszli do kontrataku. Z przerażeniem oczekiwał przyjścia Wojska Polskiego, bowiem “słyszał plotki, co Polacy robili z rannymi Niemcami. Tymczasem Polacy dostrzegli Brüchera, ale zostawili go w spokoju. Jeden z nich wręcz zatrzymał się i pomógł mu opatrzyć ranę. Potem uścisnęli sobie ręce, a Brücher stwierdził… Krieg ist Scheisse.” [24] Jego kolega wpadł w polską zasadzkę, został ranny od pchnięcia bagnetem, ale uciekł. Otrzymał odznaczenie za swój wyczyn.[25]
Dowiadujemy się też, że w 1944 r. zginął w walce w Polsce „mieszaniec” Karl Adolf Zukertort, ale autor nie podaje żadnych okoliczności śmierci. Rigg nie opisuje też zachowania się Mischlinge w stosunku do polskiej ludności chrześciańskiej podczas okupacji. Nadmienia tylko, że polsko-żydowscy “mieszańcy” byli zgromadzeni w gettach, a w późniejszym okresie poddani bezwzględnej eksterminacji. Odwrotnie niż ich niemieccy kuzyni, nie mieli oni żadnych przywilejów ani żadnych szans na łaskę.[26]
Rigg poświęca wiele miejsca kwestii tego, co Niemcy żydowskiego pochodzenia wiedzieli o Holokauście. Według niego, „Niestety większość Mischlinge nie zrobiła nic, aby pomóc polskim Żydom źle traktowanym przez ich kolegów-żołnierzy…. Większość żołnierzy mieszańców cieszyła się z niemieckich zwycięstw ze swymi współtowarzyszami mając nadzieję, że ich służba wpłynie na zniesienie dyskryminacji w domu. Niewiele się martwili o prześladowaniu polsko-żydowskich cywili przez swych rodaków.”[27] Ponadto, “Mischlinge często odczuwali takie same emocje antysemickie jakie wyrażali nie-Żydzi…. Obergefreiter Heinz-Günther Angress, który był pół-Żydem, opisywał w czasie gdy jego oddział maszerował w głąb Polski poczuł, że ekstremalnie antysemickie pismo Der Sturmer nie przesadzało. Żydzi w Polsce ‘wyglądali po prostu strasznie.’”[28] Inny “mieszaniec” tak opisał swoje wrażenia o polskich Żydach w Ropczycach: „Spaceruję przez getto. To straszne, jakich okropnych ludzi tam widzę…. Patrząc na Żydów odnosi się bardzo dekadenckie wrażenie prawdopodobnie z tego względu, że od stuleci rozmnażają się oni w obrębie tej samej grupy.”[29] Podobnie zaszokowani byli inni Niemcy pochodzenia żydowskiego. Co więcej, wspominali o obcinaniu polskim Żydom bród, biciu, upokorzaniu, czy przymuszaniu ich do pracy. Wiedzieli o deportacjach. Rigg twierdzi jednak, że większość z nich nie wiedziała o Holokauście, ani o rzeczywistości obozów koncentracyjnych czy obozów śmierci.[30] Każdy ze zbadanych przez tego historyka żydowskich żołnierzy Wehrmachtu stracił w Zagładzie przeciętnie około ośmiu krewnych.[31]
Niektórzy żołnierze pochodzenia żydowskiego lekceważyli zawarte w listach ostrzeżenia o tragicznej sytuacji swych krewnych w gettach i obozach. Na przykład, Ida Klein została wywieziona z Rzeszy do Głuska na południowej Lubelszczyźnie. Pisała do wnuka o tragicznej sytuacji w tamtejszym getto, informując m.in. o zastrzeleniu Żyda za brak opaski. Wnuk, Hans-Geert Falkenberg, po prostu nie wierzył. Uznał, że staruszka „halucynuje.” Latem 1942 r. listy od babki ustały. Falkenberg odwiedził Głusk we wrześniu 1943 r. Dowiedział się tylko, że wszystkich Żydów wywieziono. Dopiero po wojnie uwierzył, że jego niemieccy współrodacy zamordowali mu babkę.[32]
Generał Werner Maltzahn walczył za Führera w Związku Sowieckim. Nigdy nie interweniował, aby pomóc swojej rodzinie. Deportowano i zamordowano jego siostrzenice, siostrę, oraz matkę. Dowiedział się o tym po wojnie. Podobnie SS-man Günther Löwy, który stracił prawie całą rodzinę w getto w Mińsku. Twierdzi, że słyszał o gazowaniu w Auschwitz, ale żaden z jego kolegów z oddziału nic nigdy nie mówił o holokauście.[33] „Pół-Żyd” Alfred Posselt służył przy lotnisku polowym w Rzeszowie. Zakochał się w polskiej Żydówce, Halinie Goldner. Nawet pomagał jej rodzinie, przynosząc żywność do getta. „Był świadkiem egzekucji Żydów, oraz słyszał o deportacjach do Bełżca.” Halina zniknęła, zagazowano ją. Potem deportowano z Niemiec i zamordowano rodzinę Posselta. „Uznał, że nic nie można zrobić. Kontynuował służbę. Przekonany był, że zło, którego był świadkiem jest wyjątkiem od reguły.”[34]
Pora na najstraszniejsze.
Rigg
napisał: „Wbrew oczekiwaniom, moje badania wykazały, że niektóre osoby
pochodzenia żydowskiego brały bezpośredni udział w Holokauście jako
sprawcy, głównie ze względu na swoją rangę i obowiązki z nią związane.”[35]
Najbardziej winny był feldmarszałek Milch, którego nie tylko
informowano o mordach oraz pracy niewolniczej, ale nawet o
pseudo-medycznych eksperymentach na więźniach. „Pół-Żyd” Milch uznał je
za „interesujące.” Dlatego też należy uznać go za „żydowsko-niemieckiego
zbrodniarza wojennego.”[36]
Podobnie rzecz ma się z „ćwierć-Żydem” Dr. Leo Killy z Kancelarii
Rzeszy, oraz z „ćwierć- bądź pół Żydem” Dr. Hansem Eppignerem,
odpowiedzialnym za pseudonaukowe eksperymenty medyczne w Dachau.
Zbrodniarzami byli też „pełna Żydówka” Stella Goldschlag, agentka
Gestapo, która denuncjowała ukrywających się w Berlinie Żydów, czy
„pełny Żyd” Günther Abrahamsohn, który jej pomagał wraz z około 15
innymi żydowskimi „łapaczami” (Greifer) w stolicy III
Rzeszy. Jednym z najbardziej szokujących był przypadek „pełnego Żyda”
Elke Sirewiz. Załatwił on sobie fałszywe papiery na nazwisko Fritz
Scherwitz. Został członkiem NSDAP. Służył w SS jako Obersturmführer. Był komendantem obozu koncentracyjnego w Lenta pod Rygą na Łotwie. Według Rigga, Elke Sirewiz był
odpowiedzialny za wysyłanie Żydów na śmierć. Świadkowie twierdzą, że
osobiście wziął udział w zabijaniu 200 Żydów w Rydze 31 października
1942 r. Zgwałcił też kilka kobiet. Po wojnie pracował w instytucji w
Monachium, która pomagała Żydom odzyskiwać ich własność. Ktoś go
rozpoznał i doniósł władzom. Scherwitza oddano pod sąd jako zbrodniarza
wojennego.[37]
Po wojnie
W podobny sposób Rigga potraktowali niektórzy historycy oraz wielu komentatorów prasowych. Nie pomogło mu nawet to, że Rigg – odkrywszy w Niemczech, że ma żydowskich przodków – przeszedł na judaizm i służył w armii izraelskiej.[40]
W zasadzie jednak nie powinniśmy się dziwić obecności osób żydowskiego pochodzenia w wojskach Hitlera. W końcu w armiach Skonfederowanych Stanów Ameryki walczyło 40,000 czarnych żołnierzy – wolnych i niewolników. Takie są paradoksy historii. I wielką zasługą Rigga jest to, że nam je ukazał. Komunizm upadł. Nie ma tematów tabu.
Bryan Mark Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers: The Untold Story of Nazi Racial Laws and Men of Jewish Descent in the German Military (Lawrence, Kansas: University Press of Kansas, 2002).
W Polsce książka ukazała się w r.2005 w wyd. ARKADIUSZ WINGERT
[1] Szczegółową statystykę zawiera rozdział trzeci. Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 51-75.
[2] “Milch was an ardent and enthusiastic Nazi who strongly believed in Hitler.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 178.
[3] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 203-204, 261-62, 378 n. 106.
[4] “many Mischlinge felt they were betraying the very people they wanted to protect.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 43.
[5] Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 86.
[6] Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 137.
[7] Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 146.
[8] „Hitler
feared that the rumor about his Jewish past could have been true…. This
personal identity crisis may have led him to make so many exemptions
from Nazi racial laws.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 175.
[9] Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 83, 85, 314 n. 62.
[10] “Usually friendship played the biggest role in motivating someone in a high position to help a Mischling.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 179.
[11] “The intelligent Fritsch, although anti-Semitic, disliked Hitler and ‘his cronies’.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 85.
[12] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 260.
[13] “Curt von Gottberg… helped not only him but also his brother and six cousins receive Hitler’s Deutschblütigkeitserklärung in the spring of 1940.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 213. O egzekucjach przeprowadzanych przez tego SS-mana zob. s. 365.
[14] “the disastrous social repercussions.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 96.
[15] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 140, 180, 182, 187, 193, 205, 220.
[16] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 106.
[17]
“In 1937, Lammers appealed to government officials to stop their
denunciations because he was overwhelmed with reports.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 94.
[18] “Several half-Jews remained because their commanders wanted to keep experienced soldiers in their units.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 119.
[19] Rommel zresztą zignorował rozkazy Hitlera o eksterminacji schwytanych przez Afrika Korps cudzoziemskich Żydów. Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 131-32.
[20] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 138, 142, 154.
[21] “The old injustice of Versailles must be erased.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 124.
[22] “The most beautiful report today is that German troops are in Warsaw!” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 124.
[23] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 207, 210.
[24]
“He saw the enemy nearby and feared the worse [sic], having heard
rumors of what Poles did to wounded Germans. The Poles noticed Brücher
but left him alone. One actually stopped and helped him dress his wound.
They shook hands, and Brücher said…Krieg ist Scheisse.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 111.
[25] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 326.
[26] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 168.
[27] „Unfortunately, most Mischlinge
did nothing to help Polish Jews they saw mistreated by fellow
soldiers…. Most Mischling soldiers celebrated the German victories with
their comrades and hoped that their service would alleviate their
discrimination back home. They worried little about the persecution of
Jewish-Polish civilians by their countrymen.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 110.
[28] “Mischlinge
often felt the same anti-Semitic emotions that non-Jews expressed…..
Obergefreiter Heinz-Günther Angress, a half-Jew, described that as his
unit moved deeper into Poland, he felt Der
Sturmer (a virulent anti-Semitic newspaper) had not exaggerated. The
Jews there “looked simply horrible.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 109.
[29] „I
walk through the ghetto. It’s awful what horrible people I see there…
The Jews make a much more decadent impression probably due to centuries
of inbreeding.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 109.
[30] Rigg twierdzi, że “most did not know nor understand what was going on in the extermination camps.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 263.
[31] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 264.
[32] “a delusional old woman.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 249.
[33] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 256.
[34]
“While there, he witnessed Jews being executed and heard about
deportations to the Belzec death camp…. He felt that he could do nothing
but continue serving. He believed the evil he had witnessed was an
exception and not the rule.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 251-52.
[35]
“Contrary to expectations, this study has documented that some people
of Jewish descent participated directly in the Holocaust as
perpetrators, primarily because of their rank and responsibilities.”
Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 257.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz