Ponad
150,000 osób pochodzenia żydowskiego walczyło w szeregach wojsk III
Rzeszy. Co więcej, odbywało się to za osobistym pozwoleniem Hitlera. Nie
zawiódł się na nich. Do takiego wniosku doszedł młody historyk
amerykański na podstawie setek wywiadów z niemieckimi kombatantami
żydowskiego pochodzenia oraz tysięcy dokumentów wydobytych z niemieckich
archiwów.
Swoje rewelacje Bryan Mark Rigg opublikował w pracy Żydowscy
żołnierze Hitlera: Nieznana historia nazistowskich praw rasowych oraz
mężczyzn pochodzenia żydowskiego w wojsku niemieckim.[1]
Już sam tytuł brzmi jak oksymoron. Co? Żydzi służący u Hitlera? Jest to
dla większości zupełnie szokującym absurdem. Dla niektórych zapewne
zabrzmi to jako jakieś antysemickie pomówienie, spisek.[2] Ale
przecież tak nie jest. Większość z nas, a już napewno prawie każdy
przeciętny człowiek, stara się zrozumieć świat w oparciu o rozmaite
stereotypy. W pewnym sensie pomagają one nam funkcjonować, szczególnie
na wstępnym etapie życia, który u człowieka inteligentnego i ciekawego
nie trwa zbyt długo.
Wraz z nabieraniem doświadczenia życiowego, w miarę
upływu czasu, przestajemy się dziwić gdy napotykamy kolejnego
szczodrego Szkota, nasz znajomy Anglik jest cholerykiem, a przyjaciel
Amerykanin ani nie żuje gumy ani nie trzyma nóg na stole przy jedzeniu.
Jednym słowem zaczynamy dostrzegać całą gamę ludzkich postaw, złożoność
zachowań, czy uwarunkowań czynów. Konserwatysta dostrzega, że jądro
istoty rzeczy pozostaje jasne, chociaż do pewnego stopnia zacierają się
kontury zjawisk. Rozumiemy więc, że subtelnie skonstruowane paradygmaty
to nie prostackie stereotypy, nawet jeśli mają ze sobą wspólne pewne
podstawowe rzeczy. Na przykład, stereotyp „niekulturalnego Amerykanina”
odzwierciedla do dużego stopnia brak kultury osobistej u młodego
pokolenia, ludu szczególnie, ale oczywiście nie starej elity USA.Właśnie
takim procesem budowania paradygmatu Niemców żydowskiego pochodzenia
zajął się Bryan Mark Rigg. Autorowi chodziło o wzbogacenie naszej wiedzy
o antysemityźmie, o eksterminacji Żydów – wbrew prostackim stereotypom.
Jest to podejście naukowe bardzo nam bliskie.
Badania własne
A było tak. Chyba dekadę przed wydaniem książki na korytarzach uniwersytetów Ligi Bluszczowej (Ivy League)
słyszeliśmy o badaniach Rigga. Nasza uczelnia, Columbia University,
miała umowę z Yale. Każdy kto chciał od nas mógł jeździć tam; i
odwrotnie. Jeden z gości wspomniał, że powstaje tam słabo
udokumentowane magisterium o żydowskich żołnierzach Hitlera. Inspiracją
tej pracy był film Agnieszki Holland „Europa, Europa.” Autor oparł się
rzekomo jedynie na kilku wspomnieniach. Nic szczególnego. Ale mimo oporu
swych profesorów Rigg zdecydował pisać na ten temat doktorat. Uparł
się. Został sam.
W 1994 /1995 byłem w Cambridge University w Anglii. Poszedłem
posłuchać wykładu profesora Jonathana Steinberga. Specjalizuje się on
we włoskim aspekcie eksterminacji Żydów podczas II wojny. Jako jeden z
niewielu docenia rolę Papieża i Kościoła w akcji ratowania ludności
żydowskiej. Wspomniał wtedy dwie interesujące rzeczy. Po pierwsze, w
Australii brał udział w procesie Ukraińca z SS-Wachmannschaften
oskarżonego o mordowanie Żydów w Winnicy. Ale ten wywinął się
prokuraturze twierdząc, że go wtedy w mieście nie było. Pokazał też
autentyczne dokumenty. Sędzia zwolnił oskarżonego, podatnik australijski
zapłacił ponad 1 mln. dolarów kosztów tego procesu. Australijski wymiar
sprawiedliwości nie zrozumiał, że daty były wedle kalendarza
prawosławnego. SS-man jak najbardziej był obecny w rzeczonym czasie w Winnicy podczas mordów.
Po
drugie profesor Steinberg wspomniał krótko, że opiekuje się studentem,
który pisze o żydowskich żołnierzach Wehrmachtu. Zrozumiałem, że chodzi o
chrześcijan z żydowskimi przodkami, którymi zajmował się Rigg. W tym
czasie już sam co nieco poszperałem, aby zorientować się, że Hitler w
rozmaity sposób traktował różne osoby o żydowskich korzeniach.
Zestawiłem też informacje z rozmaitych źródeł na ten temat.Wyśmienity
sowietolog, profesor Robert Conquest opowiadał mi kiedyś, że na Krymie
nie mordowano Karaimów, bowiem nazistowscy eksperci rasowi uznali, że są
to Tatarzy wyznania quasi-mojżeszowego, a nie „prawdziwi” Żydzi. W tym
wypadku religia miała Niemców nie obchodzić. Zgodnie z tą logiką w 1944
r. z Karaimów pragmatycznie utworzono przynajmiej jeden batalion w
ramach Waffen-SS. Himmler wydał nawet specjalne pozwolenie aby Karaimscy
SS-mani mogli odprawiać judaistyczne modły.[3] (Z innego źródła dowiedziałem się, że niemieccy Cyganie służyli w jednym na najbardziej krwawych oddziałów SS).[4]Przypomniałem
też sobie, że o „rasowym” dylemacie Narodowych Socjalistów pisał Erich
Maria Remarque. Według niego, parafrazując, zabicie niemieckiego
pół-Żyda byłoby zabiciem pół-Niemca. Rozmawiałem na ten temat też z
koleżanką ze studiów, Patricią von Papen. Opowiedziała mi o tym, że w
Berlinie odbyła się demonstracja „aryjskich” rodzin „nie-Arian” i pod
jej wpływem Gestapo zawiesiło deportacje części Niemców pochodzenia
żydowskiego do obozów śmierci. Patricia później była konsultantką pracy
Rigga.[5]
Inna koleżanka z uczelni, Cäecilie Rohwedder, wspominała, że jej
babcia, która była pochodzenia żydowskiego, przeżyła wojnę wcale nie
ukrywając się. Zgadłem, że chroniła ją prominentna pozycja jej rodziny.[6]
No i jak zwykle mamy też własne historie rodzinne. Podczas jednej z
wizyt u moich powinowatych w Niemczech zwróciłem uwagę na zdjęcie
przystojnego officera Luftwaffe: Leutnant Friedrich Heinrich Justinus
Falcon Cajus Graf Praschma Freiherr von Bilkau zginął na polu bitwy 28
lipca 1944 r. pod Demsi na Łotwie. Jego babka po stronie matki była
ochrzczoną angielską Żydówką. Teoretycznie, według standartów Hitlera,
Friedrich kwalifikował się do gazu. W praktyce o pochodzeniu jego matki
nikt niepożądany nie wiedział; jej dokumenty były niedostępne
nazistowskim tropicielom czystości rasowej w III Rzeszy. Znajdowały się bowiem w Anglii i w Chinach.[7]
Ale – jak mi powiedziała moja niemiecka rodzina – osoby żydowskiego
pochodzenia mogły otrzymać specjalne zaświadczenie od Hitlera, uznające
ich tzw. „aryjskość.” Na przykład, w taki sposób uniknęła obozu śmierci
Melitta Gräfin Schenk von Stauffenberg.[8]
Wiedziałem więc, że sprawy te są dużo bardziej skomplikowane niż
powszechnie się wydawało. Nie miałem jednak zielonego pojęcia ani o
rozmiarach ani innych szczegółach tego zjawiska. Na szczęście Bryan Mark
Rigg w dużym stopniu uporządkował cały ten galimatias.
Metodologia i definicje
Zabrał
się do tego bardzo metodycznie. Na początku rozważył kwestię „kto jest
Żydem.” Potem przedstawił problem asymilacji w Niemczech i Austrii, ze
szczególnym naciskiem na służbę wojskową jako odzwierciedlenie
najwyższego stadium asymilacji. W końcu Rigg opisał ewolucję polityki
Hitlera w stosunku do tzw. „mieszańców” (Mischlinge), bogato
ilustrując swoją opowieść historiami poszczególnych osób. Jego dzieło
czyta się momentami trudno. Autor w logiczny i zimny sposób tłumaczy
pseudonaukowe zasady „higieny rasowej” oraz inne narodowo-socjalistyczne
meandry pseudo-intelektualne urągające nie tylko nauce, ale przede
wszystkim naszej moralności zbudowanej na chrześcjaństwie. Rigg
zdecydował się stosować nazistowską nomenklaturę: „Aryjczyk”, „35
–procentowy Żyd” czy „75-procentowy Żyd.” Oprócz tego historyk ten zbyt
pewnie czuje się w biurokratycznym gąszczu III Rzeszy, konfudując
czasami czytelnika. Na przykład używa terminologii dotyczącej rozmaitych
typów zaświadczeń o „aryjskości”, której znaczenie tłumaczy dopiero pod
koniec swego dzieła. W końcu Rigg opowiada o straszliwie podłych
wyborach moralnych, wymuszonych przez system. Niesmaku takich informacji
nie niwelują opowieści o bohaterstwie czy szlachetności poszczególnych
osób.Zastanawiając
się „kto jest Żydem?” Rigg odrzuca dwa „ekstremalne poglądy.” Po
pierwsze, historyk nie zgadza się z założeniem, że „osoba z
jakimikolwiek przodkami żydowskimi jest Żydem.” [9]
Po drugie, autor zaprzecza opinii głównie ultra-religijnych wyznawców
judaizmu, że „żadna osoba pochodzenia żydowskiego, która służyła w
Wehrmachcie w ogóle nie mogła być Żydem.” Rigg słusznie podkreśla, że „Żydzi to nie ‘rasa’.”[10]
Mimo,
że ortodoksyjni rabini oraz władze Izraela uznają za Żyda tylko osoby
zrodzone z żydowskiej matki, badacz przychyla się do szerszej
interpretacji. Według niego rozwiązanie tej kwestii do dużego stopnia
powinno opierać się na samookreśleniu. Czyli Rigg preferuje liberalne
prawo wyboru. Jednocześnie jednak przynaje istnienie takich, którzy
według prawa Halacha są Żydami, ale świadomie odrzucają swoje korzenie i zaprzeczają im z rozmaitych powodów (od samonienawiści do asymilacji).Większość tzw. „mieszańców” (Mischlinge)
odrzucało identyfikację z Żydostwem. Uważali się za Niemców. Wielu
popierało narodowy socjalizm. Wielu miało podobne uprzedzenia jak
„aryjska” reszta ich rodaków. Bardzo często antysemityzmu Hitlera i
NSDAP nie odnosili do siebie ale do tzw. „Wschodnich Żydów” (Ostjuden).
W 1935 r. jeden z przywódców skrajnie prawicowej organizacji Narodowych
Żydów Niemieckich zapewnił Hitlera, że „on i jego towarzysze walczyli
aby nie wpuścić Ostjuden do Niemiec.” Kontynuował: „Te hordy wpół-azjatyckich Żydów” to „niebezpieczni goście.” Dlatego trzeba ich „bezwzględnie wyrzucić” z Niemiec.[11] A co na to Hitler? „Według doktryny nazistowskiej, podobnie jak w Halacha, żydowskość jest dziedziczna.” W III Rzeszy Żydów obwołano „rasą”.[12]
Co więcej, wielu „czysto aryjskich” chrześcijanin, którzy przeszeszli na judaizm uznano za Żydów w sensie „rasowym” (Geltungsjuden).
„Pół oraz ćwierć-Żydów,” którzy mieli „pełnych Żydów” za małżonków
traktowano jako „pełnych Żydów.” Sprawy takie regulował najpierw
paragraf aryjski (Arierparagraph), a potem ustawy norymberskie i rozmaite dekrety państwowe i rozkazy Hitlera. Dlatego, Rigg stwierdził, że
W dyskusji na temat tej historii musimy stosować nazistowskie definicje o żydowskości bowiem w końcu liczyło się tylko to w co wierzyli Naziści. Większość osób wymienianych w niniejszej pracy nie określiłaby siebie jako Żydów czy częściowo Żydów. Ale tak definiowały ich teorie rasowe i polityka Hitlera. Tak więc omawiając tutaj kwestię żydowskości czynimy to wedle rasistowskiego prawa narodowo-socjalistycznego, a nie według definicji Halachy.[13]
[1] Bryan Mark Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers: The Untold Story of Nazi Racial Laws and Men of Jewish Descent in the German Military (Lawrence, Kansas: University Press of Kansas, 2002) [dalej cyt. Hitler’s Jewish Soldiers].
[2] Gdy Rzeczpospolita
(MT-O, “Jedni ginęli w Oświęcimiu, drudzy służyli w Wehrmachcie,” 3
grudnia 1996, s. 7) opublikowała krótki artykuł na temat badań Rigga, w
redakcji rozdzwoniły się gniewne telefony.
[3] Na ten temat zob. Natan Schür, History of the Karaites (Frankfurt am Main: u.a., 1992); Warren Paul Green, “The Nazi Racial Policy toward the Karaites,” Soviet Jewish Affairs 7 (1978): s. 36-44; Emanuela Trevisan-Semi, “The Image of the Karaites in Nazi and Vichy France documents,” Jewish Social Studies no. 32 (December 1990): s. 81-93.
[4]
Chodzi o pułk SS Oskara Dierlewangera. Wcielił on w 1945 r. w swoje
szeregi niemieckich Cyganów – więźniów obozów koncentracyjnych. Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 165; French L. MacLean, The Cruel Hunters: SS-Sonder-Kommando Dirlewanger Hitler's Most Notorious Anti-Partisan Unit (Atglen, PA : Schiffer Publishing, 1998).
[5]
Patricia to skarbnica wiedzy o starej elicie niemieckiej, oraz o III
Rzeszy. Jej dziadek to katolicki konserwatysta Franz von Papen,
wicekanclerz Niemiec.
[6]
Rohwedderowie byli rodziną zasłużoną dla przemysłu Niemiec. Detlev
Rohwedder, ojciec Cäecilie, był jednym z najbardziej prominentnych
przedsiębiorców przemysłu stalowego w Republice Federalnej Niemiec. Po
upadku muru berlińskiego, podjął działalność polityczną. Został
mianowany szefem Powiernictwa Własności (Treuhandlung) w b.
NRD, czyli prywatyzował własność byłego państwa komunistycznego. Został
zamordowany skrytobójczo przez lewacką bojówkę z Frakcji Armii Czerwonej
w 1990 roku.
[7]
Prażmowie z Bilkowa byli szlachtą czeską herbu własnego (odmiana
Rogali), z korzeniami w XI wieku. Pozostali katolikami, a po Białej
Górze nadal służyli Habsburgom. W XVII w. zniemczyli się całkowicie,
pisząc się Grafen von Praschma. Po 1870 r. odrzucili “von” w proteście
przeciw masowemu przynawaniu szlachectwa przez Kaisera Wilhelma.
Wynagrodzeni licznymi ziemiami przez Habsburgów, zamieszkali na Śląsku.
Główną siedzibą rodu był Falkenberg (Niemodlin nad Siniawą); ojciec por.
Friedricha, Cajus Maria Albrecht Michael Franz Graf Praschma, posiadał
majątek Bad Warmbrunn bei Hirschberg (Cieplice Śląskie Zdrój pod Jelenią
Górą). Mimo przejścia Śląska pod władanie Prus, Praschmowie nadal
utrzymywali bliski kontakt z Wiedniem. Tradycyjnie wysyłali swoje córki
na dwórki cesarzowej. Oprócz posiadłości ziemskich mieli kopalnie węgla i
fabrykę ołówków. (W tym kontekście o Praschmach wspomina
przynajmniej w jednaj ze swych książek w sposób raczej humorystyczny
Gustaw Morcinek.) Gdy rotmistrz Cajus Graf Praschma popadł w długi
karciane na początku XX wieku, jego ojciec, który zasiadał w pruskim
Senacie załatwił zesłanie syna do Chin. Cajus wykładał tam w akademii
oficerskiej. Poznał też w Tientsin swoją przyszłą żonę, Iris Kingscote,
której ojciec Howard Kingscote był walijskim szlachcicem i pułkownikiem
armii brytyjskiej, a matka Adeline Drummond Wolff przeszła w młodości z
judaizmu na chrześcijaństwo. Cajus pobrał się z Iris; kilkoro z ich
dzieci urodziło się w Chinach, a w tym Friedrich w Tientsin 14 kwietnia
1910 r. W czasie I wojny światowej Cajus – jako niemiecki oficer –
został internowany przez Japończyków. Po wojnie powrócił z rodziną do
Niemiec. Związany był z katolickimi kołami monarchistycznymi oraz z
katolicką partią Zentrum. Friedrich działał w konserwatywno-nacjonalistycznej organizacji paramilitarnej Stahlhelm.
Według przekazów rodzinnych, pod wpływem Praschmów, powiat Falkenberg
głosował przeciw Hitlerowi jako jedyny w całej rejencji. Po zwycięstwie
NSDAP Praschmowie nadal utrzymywali bliskie z kręgami opozycyjnymi. W
1933 r. ich powinowaty Ewald Freiherr von Aretin, znany monarchistyczny
działacz i publicysta bawarski usiłował zorganizować Putsch
przeciw Hitlerowi. Jego celem było odłączyć Bawarię od Rzeszy i
przywrócić króla. Niestety Gestapo wpadło na trop spiskowców; von Aretin
wylądował w KL Dachau. Przez von Aretinów Praschmowie byli też
skuzynowani z wieloma innymi konserwatywnymi katolickimi przeciwnikami
Hitlera, m.in. z rodziną von Bissing oraz von Stauffenberg. Zob. Walter v. Hueck (red.), Genealogisches Handbuch des Adels, tom 72, Genealogisches Handbuch Der Gräflischen Häuser, tom IX (Limburg an der Lahn: C.A. Starke Verlag, 1979), s. 350; Wolfgang Benz i Walter H. Pehle (red.), Lexikon des duetschen Widerstandes (Frankfurt am Main: S.
Fischer Verlag, 1994), s. 332; Otto Graf Praschma, syna Friedricha,
liczne rozmowy z MJCh, Frankfurt, Nowy Jork, Chicago, Warszawa, Los
Angeles, 1993-2000.
[8]
Potwierdza to Rigg, który ustalił, że “pół-Żydówka” hr. von Staffenberg
była pilotem-oblatywaczem odznaczoną Żelaznym Krzyżem II Klasy.
Zaświadczenie o “aryjskości” załatwił jej u Hitlera sam Göring. Zob.
Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 180.
[9] Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 2.
[10] “The Jews are not a ‘race’; there are no genetic features that all Jews, and only Jews, share.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 8.
[11] „Dr.
Max Nauman, a Jew and a retired World War I army major and founder of
the militant right-wing organization of National German Jews, wrote
Hitler on 20 March 1935 that he and his followers had fought to keep Ostjuden
out of Germany. Naumann felt that these ‘hordes of half-Asian Jews’
were ‘dangerous guests’ in Germany and must be ‘ruthlessly expelled’.”
Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 12.
[12] “Similar to Halakah, Nazi doctrine said Jewishness was inherited.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 16.
[13]
“However, a discussion of history must use Nazi definitions concerning
Jewishness because ultimately only what the Nazis elievd counted. Most
of the people in this study would not describe themselves as Jews or
partial Jews, but Hitler’s racial theories and policies did. Thus, when
Jewishness is discussed in this study, it is according to the Nazi
racial laws, not Halakic definitions.” Zob. Rigg, Hitler’s Jewish Soldiers, s. 18.
Najlepszy byl I Marszalek III Reszy Herman Gering.Usluzni doniesli mu ze ten i ow to Zyd. Natychmiast sie wsciekl. Powiedzial: ,,zamknijcie mordy i zapamietajcie raz na zawsze,o tym kto jest Zydem decyduje JA,
OdpowiedzUsuń