- Życiorysy rodziców Bronisława
Wildsteina są podobne do życiorysów moich starych. A redaktor Wildstein
ma poglądy diametralnie odmienne od moich. Więc rodzice mają raczej
ograniczony wpływ na wybór drogi życiowej dzieci - mówi w rozmowie z
"Newsweekiem" Andrzej Morozowski, dziennikarz TVN24.
Andrzej Morozowski został ostatnio
"zlustrowany" w "Gazecie Polskiej" przez Dorotę Kanię. "Ujawniła", że
jego ojciec przed wojną nazywał się Jodek Mordka i był komunistycznym
działaczem, po wojnie spędzonej w ZSRR pracował natomiast w
Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.
- Kania wszystko pokręciła. Mój ojciec rzeczywiście był Żydem, tylko nazywał się Mordechaj Mozes. Dziadek był Juda, dla kumpli Judka, więc Kania chyba połączyła dziadka z ojcem w poprzekręcanych wersjach - mówi Morozowski Marcinowi Mellerowi.
Po co ta lustracja?
- Ona chce mi tylko przyłożyć. Nieważne jak, choćby żydowskim ojcem - tłumaczy zachowanie Kani dziennikarz TVN24. Jego zdaniem to tylko zemsta za ujawnienie powiązań Doroty Kani z Markiem Dochnalem. - U mnie w programie Dochnal powiedział, że Kania wzięła od jego teściowej 300 tys. zł pożyczki, kiedy siedział w więzieniu. Zapewniała przy tym, że ma wejścia u Ziobry, wówczas ministra sprawiedliwości - opowiada Morozowski. Dodaje, że cała sprawa zakończyła się dla Kani zarzutem "powoływania się na wpływy w instytucji państwowej".
Żywioł komunistyczno-żydowski
Dorota Kania zasugerowała, że pochodzenie Morozowskiego wpływa na jego negatywny stosunek do idei IV RP. Skoncentrowała się przy tym na "żywiole komunistyczno-żydowskim", pomijając - jak to określił Marcin Meller - "żywioł chrześcijańsko-narodowy". Nie napisała o matce dziennikarza, która wywodziła się z rodziny o poglądach endeckich. - Dziadek startował nawet z listy Chjeno-Piasta do Sejmu II RP - opowiada Morozowski.
I dodaje: - Jej to po prostu pasuje do tezy. Życiorysy rodziców Bronisława Wildsteina są podobne do życiorysów moich starych. A redaktor Wildstein ma poglądy diametralnie odmienne od moich. Stąd wniosek, że rodzice mają raczej ograniczony wpływ na wybór drogi życiowej dzieci. Jak przyznaje, on sam jest ateistą, jednak jego siostra miała okres silnej religijności. - Pewnie jakiś tam światopogląd się wynosi, tylko że ja dostałem od moich rodziców w spadku bardzo negatywny stosunek do komuny - podsumowuje.
"Ale pan jest odważny..."
Morozowski przyznaje w rozmowie, że opowiedział o swojej rodzinie przede wszystkim dlatego, że miał dość słuchania w towarzystwie antysemickich dowcipów i uwag o Żydach. - Rzeczywiście, po jakimś czasie to się skończyło - zauważa. Dodał też, że nigdy nie ukrywał swojego pochodzenia, choć dla innych podawanie takich informacji uchodzi za akt odwagi. - W którymś momencie podchodzi do mnie nieznany poseł i mówi: "Ale pan jest odważny, ja też jestem pochodzenia żydowskiego, ale w życiu bym się nie przyznał, boby mnie nie wybrali".
- Ona chce mi tylko przyłożyć. Nieważne jak, choćby żydowskim ojcem - tłumaczy zachowanie Kani dziennikarz TVN24. Jego zdaniem to tylko zemsta za ujawnienie powiązań Doroty Kani z Markiem Dochnalem. - U mnie w programie Dochnal powiedział, że Kania wzięła od jego teściowej 300 tys. zł pożyczki, kiedy siedział w więzieniu. Zapewniała przy tym, że ma wejścia u Ziobry, wówczas ministra sprawiedliwości - opowiada Morozowski. Dodaje, że cała sprawa zakończyła się dla Kani zarzutem "powoływania się na wpływy w instytucji państwowej".
Żywioł komunistyczno-żydowski
Dorota Kania zasugerowała, że pochodzenie Morozowskiego wpływa na jego negatywny stosunek do idei IV RP. Skoncentrowała się przy tym na "żywiole komunistyczno-żydowskim", pomijając - jak to określił Marcin Meller - "żywioł chrześcijańsko-narodowy". Nie napisała o matce dziennikarza, która wywodziła się z rodziny o poglądach endeckich. - Dziadek startował nawet z listy Chjeno-Piasta do Sejmu II RP - opowiada Morozowski.
I dodaje: - Jej to po prostu pasuje do tezy. Życiorysy rodziców Bronisława Wildsteina są podobne do życiorysów moich starych. A redaktor Wildstein ma poglądy diametralnie odmienne od moich. Stąd wniosek, że rodzice mają raczej ograniczony wpływ na wybór drogi życiowej dzieci. Jak przyznaje, on sam jest ateistą, jednak jego siostra miała okres silnej religijności. - Pewnie jakiś tam światopogląd się wynosi, tylko że ja dostałem od moich rodziców w spadku bardzo negatywny stosunek do komuny - podsumowuje.
"Ale pan jest odważny..."
Morozowski przyznaje w rozmowie, że opowiedział o swojej rodzinie przede wszystkim dlatego, że miał dość słuchania w towarzystwie antysemickich dowcipów i uwag o Żydach. - Rzeczywiście, po jakimś czasie to się skończyło - zauważa. Dodał też, że nigdy nie ukrywał swojego pochodzenia, choć dla innych podawanie takich informacji uchodzi za akt odwagi. - W którymś momencie podchodzi do mnie nieznany poseł i mówi: "Ale pan jest odważny, ja też jestem pochodzenia żydowskiego, ale w życiu bym się nie przyznał, boby mnie nie wybrali".
I bardzo dobrze ! Niech kazdy mowi we wlasnym imieniu i imieniu srodowiska z ktorego pochodzi ! Mowienie pod falszywym nazwiskiem i udawanie Polaka i katolika jest oszustwem i przestepstwem ! O dziwo calkowicie tolerowanym i akceptowanym A moze nie ? Rzadza Zydzi i niby Zydzi beda scigac Zydow za oszustwa ?
OdpowiedzUsuń