środa, 29 sierpnia 2012

Pani Alina Cała pisze…

Pani Alina Cała z Żydowskiego Instytutu Historycznego pisze sporo, ma tytuł doktora, jest – jak dowiadujemy się z biogramu zamieszczonego na okładce jej ostatniej książki – „antropolożką i historyczką”. Już raz miałem wątpliwą przyjemność odnieść się do jej „twórczości”. Było to w roku 2006, kiedy na łamach „Myśli Polskiej” (5.11.2006) ustosunkowałem się do jej artykułu w „Rzeczpospolitej” (z 26.10.2006), w którym pisała: „To nie Dmowski dokonał zagłady Żydów, ale na nim spoczywa część odpowiedzialności za to, że Holocaust się tak dobrze udał”. Zaiste, odkrycie to wiekopomne.
Wszystkie swoje przemyślenia autorka powtarza w wydanej właśnie opasłej książce pt. tytułem „Żyd – wróg odwieczny? Antysemityzm w Polsce i jego źródła”, Warszawa 2012 (ss. 860). Te same błędy, te same uproszczenia i schematy. Autorka próbuje opisać ogromny temat, czyni to jednak powierzchownie, wybiórczo i tendencyjnie. Termin „antysemityzm” jest dla niej wytrychem, który otwiera wszystkie kwestie, przy czym jest to termin bardzo pojemny, rozciągliwy niczym guma. Realnie istniejący antysemici trafiają do jednej kadzi razem z ludźmi nastawionymi neutralnie do Żydów, a nieraz i filosemici. Oczywiście bohaterem negatywnym jest Narodowa Demokracja. To ten obóz polityczny był – wedle autorki – nosicielem i realizatorem programu antysemickiego. Brak w książce spokojnego spojrzenia na kwestię polsko-żydowskich stosunków, brak dystansu i wykorzystania literatury przedmiotu.



Cała cytuje z reguły to, co pasuje do z góry założonej tezy. Prawie w ogóle nie analizuje programów innych niż endecja obozów politycznych, wtedy przekonałaby się np., że stopień antyżydowskiej agitacji był o wiele większy w prasie ugrupowań ludowych, zarzucającej nawet endecji, że jest „partią żydowską”. Brak wreszcie choćby próby zrozumienia i wyjaśnienia faktu dosyć powszechnej niechęci polskiego społeczeństwa do Żydów. Przecież nie można wszystkiego wyjaśniać tym, że był to wyłącznie rezultat „uprzedzeń”, „fobii” i „stereotypów”. Gdyby bowiem brać to za dobrą monetę, wówczas musielibyśmy dojść do przekonania, że Polacy na czele z inteligencją byli owładnięci jakimś rodzajem szaleństwa umysłowego.

Z tego względu książka Aliny Całej jest swoistym powielaniem stereotypów o „stereotypach”, co w efekcie prowadzi do tego, że cała ogromnych rozmiarów praca niczego nie wnosi. A przecież mamy na rynku świetne książki, które poszerzają naszą wiedzę o tym problemie, by wymienić choćby dwa tomy prac Mieczysława Sobczaka: „Narodowa Demokracja wobec kwestii żydowskiej na ziemiach polskich przed I wojną światową” (Wrocław 2007) i „Stosunek Narodowej Demokracji do kwestii żydowskiej w latach 1914-1919” (Wrocław 2008). Obu tych prac autorka nie wymienia nawet w bibliografii. Wspomnieć też należy jeszcze o bardzo cennej książce Sławomira Mańki pt. „Polski ruch ludowy wobec Żydów 1895-1939” (Warszewa 2010). Tej pracy także nie ma w wykazie bibliograficznym. Za to roi się od publikacji przyczynkarskich i propagandowych. W ogóle książka Całej sprawia wrażenie powierzchownej, tendencyjnej i chaotycznej.


A teraz kilka kuriozalnych przykładów braku obiektywizmu i profesjonalizmu. Pisząc o działalności Romana Dmowskiego w czasie I wojny światowej autorka twierdzi: „Gdy wybuchła I wojna światowa, endecja konsekwentnie opowiedziała się po stronie Rosji, sprzymierzonej z Anglią i Francją przeciwko Austrii i Pru­som. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Warszawy przywódcy partii wyje­chali z kraju, w wyniku czego nieco osłabła propaganda antysemicka. Roman Dmowski podjął aktywność dyplomatyczną, dość jednak nieudolną, a w swojej działalności kierował się antyżydowskimi uprzedzeniami”. I dalej o tym, jak to przywódca ND musiał uciekać z Londynu, bo uznano go za persona non grata. Tylko tyle o działalności, która zaprowadziła go do Paryża, gdzie podpisał w imieniu Polski Traktat Wersalski. By uwiarygodnić swoje wywody n temat „ucieczki” Dmowskiego z Londynu, autorka cytuje wspomnienia Jana Zamorskiego, dodając: „Jeśli ta anegdotka jest prawdziwa, to oddaje dość niski poziom dyplomatycznych umiejętności, a także zacietrzewienia”. Tak pisze dr Alina Cała w pracy z pozoru naukowej! A cóż stało na przeszkodzie, żeby sprawdzić, czy anegdotka jest prawdziwa? Myślę, że obawa przed zdezawuowaniem takiego kąska, jakim była ta plotka. Jeszcze większym kuriozom jest przedstawienie prof. Feliksa Konecznego jako ignoranta i mitomana. Przypomnijmy tylko, że jego teoria o wielości cywilizacji zrobiła wielką karierę na Zachodzie, zachwycał się nią sam Arnold Toynbee, a jej echa są widoczne w głośnej książce Samuela Huntingtona pt. „Zderzenie cywilizacji”. A Alina Cała próbuje sprowadzić tego wybitnego uczonego do rangi jakiegoś nawiedzonego maniaka.


No i na koniec część współczesna, od razu powiem, że najsłabsza i najbardziej kompromitująca. Już sam tytuł końcowego rozdziału jest prowokacyjny: „Organizacje i ugrupowania wykorzystujące antysemityzm”. Chodzi o organizacje działające po 1989 roku. Formułka „wykorzystujące antysemityzm” jest sprytnym zbiegiem – nie „antysemickie”, tylko „wykorzystujące antysemityzm”. Ale na jedno wychodzi. Obok ewidentnych maniaków i żydofobów (nie będę ich wymieniał, ale każdy wie, kogo to dotyczy), piszących bzdury, publikujących kolejne wyssane z palca „listy Żydów” (sam na jedną z nich trafiłem), Cała umieszcza takie organizacje, jak Unia Polityki Realnej, Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne, raczej filosemicka Liga Republikańska czy LPR. Przy każdej partii zamieszcza biogramy czołowych działaczy tych ugrupowań. W ten sposób na listę „wykorzystujących antysemityzm” trafił np. hr. Jan Zamoyski (1912-2002), prezes SND, człowiek, który w czasie wojny uratował od zagłady wielu Żydów. Trafił na tę listę także Marek Jurek, którego autorka przypisała do SND, mimo że nigdy w tej partii nie był. Jest też Jerzy Robert Nowak, Janusz Korwin-Mikke i Tomasz Gabiś.


Przy okazji człowiek może dowiedzieć się np. o sobie takich rzeczy, o których nie miał pojęcia. Autorka pozwoliła sobie zamieścić i mój biogram (jako działacza SND). I co ja tam czytam? „Członek PRON, należał do grupy narzuconej Stowarzyszeniu PAX stanie wojennym. Po 1989 r. pracował w Radiu Niepokalanów”. W dwóch zdaniach trzy kłamstwa. Po pierwsze, nie było członkowstwa PRON, bo było tylko tzw. członkowstwo zbiorowe. Czyli, jeśli ktoś był członkiem oficjalnie działającej organizacji, która podpisała tzw. deklarację ideową – to ta organizacja była „członkiem PRON”, a nie indywidualne osoby. Po drugie, nie byłem w PAX-ie w czasie stanu wojennego (wstąpiłem w jego szeregi jesienią 1984 r.), więc nie mogłem być w „grupie narzuconej Stowarzyszeniu PAX”. I po trzecie, nigdy nie pracowałem w Radiu Niepokalanów. W stanie wojennym byłem jeszcze studentem, a potem, w latach 1981-1984, członkiem Polskiego Związku Katolicko-Społecznego (PZKS). Po 1989 pracowałem w PAX-ie i w „Słowie Powszechnym”. Skąd to wszystko wymyśliła Cała? Przecież wystarczyło zajrzeć do Internetu, gdzie jest mój życiorys. Ale te „informacje”, jakie podała, bardziej jej pasowały do konwencji książki. Antysemici sterowani przez partię i bezpiekę, praca w Radiu Niepokalanów kojarząca się z „antysemityzmem” o. Maksymiliana Kolbe. Tak, to brzmi znacznie lepiej.


Błędów w innych biogramach też jest bez liku. Np. dowiedziałem się, że Antoni Dargas, naczelny „Myśli Polskiej” od 1958 – był w grupie Jędrzeja Giertycha, co jest oczywistą nieprawdą. Pomijam już to, że często autorka zniekształca nazwiska – np. Stanisława Kozaneckiego (redaktora „Horyzontów”) określa jako S. Kazaneckiego a Stanisława Kozickiego mianuje Stefanem. Dowiedziałem się także, że Fundacja Narodowa im. Romana Dmowskiego wydała w latach 90. „Doktrynę faszyzmu” Benito Mussoliniego, choć łatwo sprawdzić, że wydawcą reprintu z 1935 roku był Merkuriusz Polski z Poznania. Cieszyć się chyba wypada, że nie przypisała nam wydania „Mein Kampf”.

W normalnych warunkach takie pseudonaukowe gnioty byłyby zdyskwalifikowane, ale nie u nas. Autorka uchodzi w wielu kręgach za „autorytet”, a jej książka dumnie stoi na półkach warszawskich księgarń, jako wybitne dzieło demaskujące „polski antysemityzm”.

Jan Engelgard

myslpolska.pl
aw

1 komentarz:

  1. Alina Cala ,Alina Cala ...? Nie zadna Alina Cala ,tylko zydowska kryminalna propaganda w bandycki sposob lansowana przez Zydow rzadzacych Polska ! Oni dzialaja juz ostentacyjnie kryminalnie ! Cala jest takim pismakiem-bandyta do wynajecia i tyle ! Ona nie ma cokolwiek opracowywac ,ma w lajdacki sposob ( co udowodnila juz kilkaktotnie ) opluwac Polakow w zasadzie jak hitlerowska propaganda Te jej kryminalmne szkalowania sa podobne !

    OdpowiedzUsuń