W ostatnim czasie w polskich środowiskach nacjonalistycznych często
da się zauważyć wyrazy dużej sympatii kierowane w stosunku do rządzonego
przez ajatollahów Iranu. Ma to z pewnością niemały związek z nieugiętą
postawą Islamskiej Republiki wobec ciągłych gróźb USA i Izraela, choć w
dyskusjach na ten temat pojawiają się również inne wątki. Z drugiej
strony część narodowców sprzeciwia się takiemu stawianiu sprawy, dziwiąc
się przychylności dla oddalonego o kilka tysięcy kilometrów od Polski
muzułmańskiego państwa. W opinii piszącego te słowa Iran, mimo że
pozornie może być nam daleki, w pełni zasługuje na objawy sympatii, a
nawet szczerego podziwu ze strony osób o poglądach tożsamościowych, co
postaram się w poniższym artykule udowodnić.
Warto w niniejszej kwestii skoncentrować się na różnych liniach
argumentacji. W sprawach ewentualnej polityki polskiej wobec Iranu z
pewnością najwyższą wagę powinny mieć interesy naszego kraju, naszym
zdaniem nie wyczerpuje to jednak problemu. Polska nie leży w sąsiedztwie
Iranu, nie grozi jej bezpośrednio żaden z krajów tego regionu – nie ma
więc przeciwskazań by w takiej sytuacji oceniać Iran również przez
pryzmat spraw, które można nazwać (z braku lepszego słowa)
sentymentalnymi, a jednocześnie nie sprzeniewierzać się kanonom myśli
narodowej. Pamiętajmy w końcu jak dużą uwagę przywiązujemy nieraz do
spraw nie mających bezpośrednio żadnego przełożenia na sytuację Polski,
takich jak mordy na Burach w RPA albo prześladowania chrześcijan w
Chinach czy w Sudanie. Mimo świadomości braku związków tych spraw z
Polską, wiemy jednocześnie, że nie powinno się obok nich stać obojętnie.
Naszym zdaniem, z wielu względów również sprawa irańska zasługuje na
podobne wsparcie z polskiej strony, tym bardziej że pewne wspólne
interesy mogą nasze kraje połączyć.
Islamska Republika Iranu jako państwo nacjonalistyczne
W XX wieku naród irański dał wiele świadectw siły własnego
nacjonalizmu. Zwycięska rewolucja i stworzenie nacjonalistycznego,
wyznaniowego państwa przez Irańczyków musi budzić zainteresowanie
współczesnego narodowca. Jak się wydaje, wielki i owocujący sukcesem
wysiłek narodu irańskiego może być wzorem dla innych, gnębionych przez
zachodnie wpływy narodów.
Lata 1951-53, w których rząd Mohammeda Mossadeqa znacjonalizował
rafinerie kontrolowane przez zachodnie Anglo-Iranian Company, a
następnie został obalony przez CIA i MI6 na trwałe wryły się w
świadomość Irańczyków. Opór wobec uzależnionego od zachodu, nieudolnego
szacha Rezy Pahlaviego z czasem połączył większość narodu – od
rewolucyjnej lewicy, przez centrowy Front Narodowy, aż po religijnych
radykałów. Studiując wydarzenia z 1979 roku ciężko oprzeć się wrażeniu,
że ówczesny przewrót był rewolucją w pełni narodową. Rzadko kiedy w
historii mieliśmy do czynienia z tak szeroko popieranym przez ogół
społeczeństwa wystąpieniem przeciwko władzy. Wracającego z emigracji
ajatollaha Chomeiniego witało 10 milionów Irańczyków – największy
zgromadzony tłum w historii tego kraju. Mimo następującego z czasem
odsuwania części opozycyjnych nurtów od wpływu na władzę, naród
zjednoczyła na trwałe z ideałami rewolucji wojna z Irakiem z lat
1980-88. Bojownicy utworzonego w 1980 roku Korpusu Strażników Rewolucji
Islamskiej (Sepah-e Pasdaran-e) dali wówczas masowe przykłady trudnego
do wyobrażenia dla człowieka zachodu heroizmu. Basidżi, bo tak ich
nazwano, rozminowywali irackie pola minowe samobójczo wbiegając na nie
całymi kolumnami. Dziś weterani tych oddziałów są jedną z podpór rządów
Mahmuda Ahmadineżada. Warto zauważyć, że obecny prezydent Iranu został
wyniesiony do władzy na hasłach będących mieszanką nacjonalizmu,
radykalnego szyizmu oraz odwołań do ludowości i prostoty,
przeciwstawionej retoryce jego głównego kontrkandydata, jednego z
najbogatszych Irańczyków Haszemiego Rafsandżaniego (prezydenta z lat
1989-1997). W swojej kampanii wyborczej w 2005 roku Ahmadineżad
nawoływał do powrotu do ideałów rewolucji z 1979 roku, które idąc za
retoryką obecnego prezydenta zostały naruszone w trakcie kadencji dwóch
jego poprzedników.
Państwo irańskie stanowi modelowy przykład niezależności rozwoju. W
przeciwieństwie do operującego nacjonalistyczną retoryką, a jednocześnie
uzależnionego od USA i wykorzeniającego poprzez prześladowania religii,
forsowną sekularyzację oraz westernizację naród z jego żywej tradycji
reżimu Rezy Pahlaviego, Iran ajatollahów jest krajem w pełni
niepodległym i realizującym politykę oddającą uczucia swojego narodu.
Nawet opozycja irańska, wbrew zachciankom zamieszkałych w USA,
żerujących na każdej teherańskiej demonstracji rojalistów, nie podważa
ukształtowanego przez Chomeiniego charakteru państwa, łączącego respekt
dla 2500 lat tradycji perskiej z ortodoksyjnym szyizmem dwunastkowym.
Szczególnie ciekawym wydaje się ustrój Islamskiej Republiki Iranu.
Mamy tu do czynienia ze specyficzną formą ustroju mieszanego. Zachodnia
propaganda mówiąca o „dyktaturze” Ahmadineżada drastycznie mija się z
prawdą biorąc pod uwagę fakt sprawowania naczelnej władzy w kraju przez
Najwyższego Przywódcę (Rahbara) ajatollaha Chameneiego, z którym
urzędujący prezydent nieraz już wchodził w spory. Najwyższy Przywódca,
wybierany przez wyłaniane w wyborach, 86-osobowe Zgromadzenie
Ekspertów, jest dożywotnią głową państwa i zwierzchnikiem sił
zbrojnych. Decyduje o ogólnym kierunku polityki kraju. Wbrew liberalnym
kłamstwom, również irański lud ma znaczący wpływ na władzę. Oprócz
członków Zgromadzenia Ekspertów, również deputowani do irańskiego
parlamentu (Madżlesu) oraz prezydent są wybierani w demokratycznych
wyborach. Choćby dwukrotny wybór na prezydenta umiarkowanego, by nie
rzec liberalnego Mohammeda Chatamiego (1997 i 2001) świadczyć może o
tym, że wybory nie są w Iranie farsą taką jak w wielu krajach regionu.
Sam system partyjny pełni w Iranie znacznie mniejszą rolę niż w krajach
Europy, co zresztą zapobiega nietrudnemu do zauważenia zwyrodnieniu i
partiokracji, widocznej w naszym kręgu cywilizacyjnym. Aktualnie
dominujący nurt polityczny, do których zaliczyć należy zarówno zwycięski
w ostatnich wyborach Islamskie Towarzystwo Inżynierów Alego
Laridżaniego, jak i np. Sojusz Budowniczych Islamskiego Iranu
(Abadgaran) Ahmadineżada, nazywany jest często niezbyt chyba trafnie
skrajnie prawicowym. W przypadku wymienionych sił mamy do czynienia z
ideologią radykalnie antyzachodniego, fundamentalistycznie szyickiego,
tradycjonalistycznego, a przy tym wrażliwego społecznie irańskiego
nacjonalizmu. Komponenty te zresztą zdominowały irańską scenę polityczną
już w pierwszych latach po obaleniu szacha. Retoryka rewolucyjna i
socjalne, nazywane na zachodzie „populistycznym”, będące w dużej mierze
spadkiem po jednym z głównych ideologów antypahlavijskiej opozycji Alim
Szariatim oblicze sytuują Iran ponad podziałem na lewicę i prawicę.
Ważną rolę w życiu Islamskiej Republiki Iranu pełni Korpus Strażników
Rewolucji – Pasdarów, mający bronić ukształtowanego w 1979 roku
charakteru państwa. Dysponuje on własnymi siłami zbrojnymi, w tym
marynarką, lotnictwem i wywiadem, na ogół lepiej wyposażonymi niż
regularne wojsko. Z Korpusu wywodzi się sam Ahmadineżad. Podlegające
Pasdarom paramilitarne ochotnicze oddziały Basidż, w czasie pokoju
sprawujące głównie funkcje porządkowe liczą nawet do 3 milionów
członków. Mimo nie najwyższych aktualnie nakładów na armię (2,68%)
irańskie społeczeństwo jest jednym z bardziej zmilitaryzowanych na
Bliskim Wschodzie. Z regularnym wojskiem liczącym pół miliona żołnierzy,
fanatycznie ideowymi Pasdarami stanowiącymi armię kolejnych 120 tysięcy
Iran stanowi jedną z czołowych muzułmańskich sił militarnych.
Tak skonstruowany ustrój jest tworem oryginalnym, wyróżniającym się
na tle regionalnych dyktatur, będącym świadectwem wysokiego poziomu
myśli prawniczej irańskich ajatollahów i samego Chomeiniego. Mimo, że w
ogólnym zarysie ma on niewiele wspólnego z funkcjonującymi wcześniej
irańskimi systemami politycznymi a antymonarchizm jest we współczesnym
Iranie niepodważalną zasadą (jak się wydaje, zaważyły na tym głównie
lokajstwo, zbrodnie oraz sekularyzm promowany przez ostatniego szacha),
to nawet najbardziej religijny i przywiązany do tradycji rewolucyjnej
Irańczyk będzie dumny z historii swojego kraju, włączając w to również
czasy przedmuzułmańskie. Nacjonalizm jest bardzo silnie zakorzeniony w
irańskim narodzie. Dużą rolę odgrywa tu szyicka odmiana islamu,
wyróżniająca Iran spośród sunnickiej większości krajów Bliskiego
Wschodu. Także wiążący się z szyizmem kult Husajna, wnuka Mahometa
poległego razem z 72 towarzyszami w nierównej bitwie z armią kalifa
Jazida, kształtował przez wieki irański patriotyzm dostarczając mu wzoru
męczeństwa, tak widocznego w czasie wojny z Irakiem w latach 80-tych XX
wieku. Charakterystyczne, że perskie legendy gloryfikując pamięć o
Husejnie, powiązały go z tradycją Iranu czyniąc jego żoną córkę
ostatniego przedmuzułmańskiego władcę Persji z dynastii Sasanidów
Jezdegerda III. Warto nadmienić również o silnym poczuciu etnicznej
odrębności wśród Persów w poprzednich wiekach. Już w V wieku p.n.e. król
Persji Kserkses opisywał się jako „Achemenida, syn Persów z aryjskiego
rodu”. Z czasem, za rządów Sasanidów duma Persów z własnego pochodzenia
rosła – według wszelkich źródeł mieli pełną świadomość bycia potomkami
„Panów świata”, jak nazywali lud pierwszego imperium perskiego.
Tożsamość ta nigdy nie zanikła i do dziś przejawia się uprzedzeniu
znacznej części Persów do ludów semickich. Nie przeszkadza to Iranowi
prowadzić tolerancyjnej polityki wobec mniejszości narodowych, które w
większości skłonne są tworzyć z Persami stanowiącymi 51% ludności Iranu
wspólną państwowość. Dość wspomnieć, że Najwyższy Przywódca jest
pół-Azerem, a żaden kraj na Bliskim Wschodzie (poza Izraelem oczywiście)
nie ma tak dużej populacji żydowskiej, posiadającej na dodatek
zagwarantowane konstytucyjnie miejsca w Madżlesie.
Obecnie Iran, mimo że zręby rozumianej w nowoczesnym sensie
państwowości zostały tam zbudowane w latach 20-tych i 30-tych, jest
krajem dobrze rozwiniętym. Niezwykle ciężka wojna z Irakiem (nawet
milion zabitych po stronie Iranu) oraz nałożone przez zachód,
pochłaniające ok. 30% rocznego PKB sankcje ekonomiczne nie czynią Iranu
krajem biednym. Wolna od liberalnych dogmatów irańska gospodarka jest
16-tą największą na świecie, a wskaźnik rozwoju społecznego sytuuje Iran
na 3 miejscu wśród dużych państw świata islamu, po najbardziej zasobnej
w ropę naftową, nie mierzącej się z tyloma przeciwnościami losu co
Persowie Arabii Saudyjskiej oraz Libii pułkownika Kaddafiego (dane z
2010 roku. W związku z trwającą w Libii wojną i obaleniem Kaddafiego
stan ten zapewne uległ drastycznemu pogorszeniu od czasu przeprowadzania
statystyk). Duża i sprawna armia oraz aktywnie prowadzona polityka
zagraniczna czynią Iran regionalnym mocarstwem. Według analityków, od
czasów dynastii Safawidów w XVII wieku kraj nie był tak potężny. Tę siłę
Irańczycy wypracowali idąc wytyczoną przez siebie samych drogą. Iran
wydaje się tedy wzorcowym przykładem państwa narodowego.
Przyjaźń polsko-irańska na przestrzeni wieków
Mimo znaczących odległości, Polskę i Iran wielokrotnie w historii
połączyły silne więzy przyjaźni. Geneza związków obu nacji sięga
znacznie głębiej niż większość czytelników mogłoby pomyśleć. Niewielu
zajmujących się tym tematem archeologów powątpiewa w fakt, że w
kształtowaniu się plemion lechickich czy szerzej Słowian, spory udział
miały plemiona irańskie. Według niektórych hipotez sam Iran mógł być
kolebką ludów indoeuropejskich, przed wojną określanych mianem
„aryjskich” – nieprzypadkowo sama nazwa „Iran” oznacza tyle co „Kraj
Ariów” (warto podkreślić, że Persowie nie są Arabami, a tych często
darzą niechęcią). Niezależnie od tego czy Indeuropejczycy pochodzą z
Iranu czy też dopiero z czasem tam dotarli, sporo poszlak wskazuje na
pokrewieństwo plemion irańskich ze Słowianami. Wielu (m.in. jeden
najwybitniejszych specjalistów w tej dziedzinie dr Tadeusz Sulimirski)
przekonuje, że w micie o sarmackim pochodzeniu polskiej szlachty mogło
tkwić ziarno prawdy. Choć ciężko tu o niepodważalne dowody, etnogeneza
Słowian miała miejsce na terenach zamieszkałych przez irańskich Sarmatów
i Scytów. Według jednych teorii Słowianie to inna nazwa Sarmatów,
według innych powstali oni ze zmieszania się z Sarmatami. W nauce za
sarmackie niepodważalnie uznawane są nazwy niektórych narodów
słowiańskich m.in. „Serbowie”, „Chorwaci”, a jak warto sobie
przypomnieć, Biała Chorwacja, notabene uznawana przez Chorwatów za
kolebkę ich narodu najpewniej leżała na terytoriach Polski
(identyfikowana przez część archeologów z istniejącym w IX wieku
państwem małopolskich Wiślan). Wedle wszelkich klasyfikacji
lingwistycznych języki słowiańskie są bliższe irańskim niż celtyckim,
romańskim i germańskim. Faktem niepodważalnym, dowiedzionym na podstawie
badań haplogrupy R1a1 jest bliskość genetyczna Polaków i sąsiednich
narodów słowiańskich z ludnością Iranu i Afganistanu.
Naturalnie z czasem związki te uległy zatarciu. Polska powtórnie
nawiązała kontakty z Persją już w XV wieku. Miało to związek z wzrostem
potęgi Polski. Stosunki te wielokrotnie przybierały wymiary przyjaznych
gestów, a nawet sojuszy. W 1605 roku po bitwie pod Kircholmem szach
Persji przysłał Polsce gratulacje. W dobie zmagań Rzeczypospolitej z
Turcją, Iran był dla Polaków naturalnym sojusznikiem. W czasie I bitwy
pod Chocimiem uderzenie perskie na Turcję znacząco odciążyło siły
Polskie. Później król Władysław IV był zwolennikiem wspólnego
polsko-perskiego ataku na Turcję, w czym przeszkodził mu upór szlachty.
Jak pisze Piotr Balczyński, na wieść o sukcesie Odsieczy Wiedeńskiej
szach Persji Safi II przez całą noc wznosił toasty na cześć polskiego
króla, a nawet sam zaczął zastanawiać się nad konwersją na katolicyzm. W
XVII wieku to pod opieką Polski znajdowały się misje i kościoły
chrześcijańskie w Persji. W 1795 roku Persja była obok Turcji i Danii
jednym z trzech państw na świecie, które nie uznały rozbiorów Polski. W
czasie zaborów wielu Polaków wstąpiło do armii perskiej, wielokrotnie
odznaczając się odwagą w obronie Iranu przed Rosjanami, Turkmenami i
Afganami. Powstaniec kościuszkowski i oficer Legionów Polskich Izydor
Borowski sięgnął nawet po tytuł wezyra. Poległ w 1838 roku podczas
oblężenia Heratu i uznawany jest w Iranie za bohatera narodowego.
Persja była jednym z pierwszych krajów, które uznały niepodległość
odrodzonej Polski. Polacy obecni byli w życiu Iranu również w tamtych
czasach m.in. Polak był dyrektorem szpitala w Teheranie. W czasie II
wojny światowej społeczeństwo Iranu dało olbrzymie dowody sympatii wobec
uchodzącej z ZSRR kilkudziesięciotysięcznej ludności polskiej. W tym
roku obchodziliśmy 70. rocznicę tych wydarzeń, o czym przypominały nam
uroczyste obchody organizowane przez ambasadę Iranu w Warszawie.
Cmentarze zmarłych w latach 1941-42 Polaków do dziś są otaczane w Iranie
dużym szacunkiem.
Ciężko sobie wyobrazić bliższe stosunki tak oddalonych od siebie geograficznie narodów jak polski i irański.
Czy Polska ma z Iranem wspólne interesy?
Teoretycznie najbardziej rozsądną odpowiedzią wydawałoby się
stwierdzenie, że oba kraje leżąc w zupełnie innych częściach świata nie
mają ze sobą geopolitycznie zbyt wiele wspólnego. Jest to jednak prawda
tylko częściowo. Dlaczego? Ponieważ III RP uczestniczy w
bliskowschodniej polityce od dawna i to w sposób zupełnie pozbawiony
sensu. W ostatnich latach Polska była zaangażowana militarnie w krajach
graniczących z Iranem – w Afganistanie i Iraku, zaś od 20 lat naszą
politykę bliskowschodnią wypełniają nieustanne wiernopoddańcze gesty
wobec nieprzejednanego wroga Iranu czyli Izraela. Jak stwierdził jeden z
naczelnych autorytetów naszego kraju Władysław Bartoszewski, „Polska to
ewenement. Wszystkie liczące się siły polityczne w naszym kraju są
życzliwe Izraelowi. Zarówno PO, jak i prawicowe PiS. Przecież świętej
pamięci Lech Kaczyński był wielkim przyjacielem państwa żydowskiego.
Proszę wskazać inny kraj w Europie, w którym w ostatnim 20-leciu trzech
szefów dyplomacji, Meller, Rotfeld i Geremek, było żydowskiego
pochodzenia, jeden ma honorowe obywatelstwo Izraela, a obecny ma żonę
Żydówkę”. I trzeba przyznać, że „profesor” w tej jednej sprawie ma
rację. W mentalności którejkolwiek z polskich sił politycznych nie
mieści się możliwość zmiany podejścia wobec regionu, mimo że z eskapad
wojennych po stronie USA mamy same straty, a przymilanie się do państwa
Izrael jeszcze nic dobrego nam nie przyniosło i chyba przynieść nie
może, bo co realnie mogłoby Polsce zaoferować syjonistyczne państwo?
Czołobitność względem USA i Izraela oraz gorliwość w wypełnianiu nawet
najbardziej zniechęcających do Polski kraje regionu zadań (bo jak
inaczej opisać polską strefę okupacyjną w Iraku bądź zwiększanie
polskiego kontyngentu w Afganistanie?) znacząco utrudnia prowadzenie
normalnych stosunków ze światem islamu. A pamiętajmy, że nawet w czasach
niesuwerennej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej były one bardzo dobre. Z
krajami arabskimi takimi jak Egipt, Irak czy Libia łączyły nas
intensywne relacje gospodarcze. Polskie firmy budowały tam drogi czy
fabryki, co zresztą długo skutkowało dobrą pamięcią mieszkańców tych
państw o Polakach. Również z Iranem połączyły nas, głównie w okresie po
rewolucji 1979 roku tego typu relacje. Iran wciąż jest jednym z naszych
głównych bliskowschodnich partnerów handlowych, nietrudno jednak sobie
wyobrazić nasilenie tych kontaktów we wspólnym interesie obu stron.
Polski rząd woli jednak popierać kolejne sankcje wobec Islamskiej
Republiki Iranu tak jak by to w jego interesie było hamowanie irańskiego
programu nuklearnego (notabene nie ma żadnych dowodów na to, by służył
on konstruowaniu broni jądrowej a nie elektrowni atomowych, zresztą
dawanie wiary pretensjom posiadającego 200 głowic atomowych, nieustannie
atakującego swych sąsiadów Izraela jest tu zupełnie niepoważne) .
Polskim elitom politycznym nie mieści się w głowach robienie czegoś za
plecami wspomnianych „sojuszników”. Od 20 lata właściwie nie prowadzimy
realnej polityki wobec krajów Bliskiego Wschodu innych niż Izrael. Wbrew
temu co głoszą popularyzujące dziś pojęcie „podmiotowości” środowiska
centroprawicowe, nie powinno oznaczać ono prowadzenia polityki
niezależnej jedynie od Berlina i Moskwy. Dziś musi ona być niezależna
również od Waszyngtonu i Tel-Awiwu.
Niezrozumiałe
trzymanie się Izraela jawnie kontrastuje z działaniami ludności
żydowskiej w USA i samym Izraelu. Wieczne oskarżenia o udział w
holokauście, roszczenia finansowe wysuwane pod adresem Polaków, wreszcie
brak jakichkolwiek wymiernych korzyści wynikających z gestów przyjaźni
czynionych wobec tego państwa przez przedstawicieli RP musi nasuwać
pytanie o sens tak bliskich relacji. Czy do wyobrażenia jest sytuacja, w
której wobec Polaków podobnie zachowują się społeczności bądź grupy
wpływu wywodzące się z innych krajów Bliskiego Wschodu? To chyba pytanie
retoryczne. Polska powinna we własnym interesie wiązać się zarówno
politycznie, jak i ekonomicznie z tymi krajami regionu, z którymi ma
wspólne interesy, a Iran, podobnie jak np. ściśle z nim związana, szybko
stająca się regionalnym supermocarstwem Turcja do takich może się
zaliczać. Nienaturalne powiązania ze znienawidzonym przez wszystkie
bliskowschodnie potęgi Izraelem jedynie to utrudniają.
Jako katolików interesować nas powinien również fakt, że wbrew
popularnym w centroprawicowych środkach przekazu tezom, Izrael jest
również krajem zagrażającym (a nie broniącym go jak by tego chcieli
publicyści „Frondy” czy „Rzeczpospolitej”) chrześcijaństwu w regionie.
To dopiero pojawienie się państwa żydowskiego skazało na unicestwienie
wiele żyjących na tych ziemiach od 2 tysięcy lat społeczności
chrześcijańskich, z palestyńską na czele (tych, którzy przetrwali, broni
m.in. Hamas, jak przyznał emerytowany patriarcha Jerozolimy Michel
Sabbah). Podobnie rzecz wyglądała np. w Iraku, gdzie sprowokowana w
dużej mierze przez naciski lobby izraelskiego wojna doprowadziła do
likwidacji większości z żyjącej tam milionowej mniejszości
chrześcijańskiej, a w niedługim czasie to samo być może czeka Syrię,
gdzie wspierana przez Izrael rewolta obrócona jest przeciwko
prochrześcijańskiemu rządowi Baszara al-Asada, notabene najbliższego
sojusznika Iranu. To nie Iran, ale Izrael zagraża naszym współwyznawcom w
miejscach, w których narodziła się i najwcześniej upowszechniła nasza
religia.
Iran przykładem dla innych państw
Iran jest jedną z głównych sił Bliskiego Wschodu, a przy tym krajem
bezwzględnie strzegącym własnej tożsamości przed wpływami
demoliberalizmu. Mimo niezwykle trudnych warunków Irańczycy potrafią
prowadzić swój kraj drogą rozwoju przy jednoczesnym zachowaniu twardego
narodowego kursu i pełnej niezależności od głównych światowych potęg.
Czy jest coś szokującego w postrzeganiu takiego kraju jako wzoru do
naśladowania? Jakże kontrastuje sytuacja obecnego Iranu z przedstawianym
nieraz jako przykład nacjonalistycznego państwa Izraelem, utrzymywanym
przez oddalone o dziesiątki tysięcy kilometrów imperium, przeżeranym
dodatkowo przez zachodnie pseudowartości.
Iran jest także krajem, który wiele razy w historii był z nami w
bliskich stosunkach i wciąż może w takich z nami być. Otwarcie się
państw Europy Środkowo-Wschodniej z Polską i Ukrainą na czele na kraje
Bliskiego Wschodu jest być może jedną z dróg do niezależności dla
naszego regionu. Rola tradycyjnie nam przychylnego Iranu może być tu nie
do przecenienia. Czy jest coś nienaturalnego w sympatii do narodu, z
którym wielokrotnie łączyły nas w historii więzy przyjaźni?
Nie powinno dziwić zainteresowanie znacznej części narodowców Iranem.
Przed wojną endecy powszechnie fascynowali się Włochami (a wcześniej
Dmowski zupełnie egzotyczną przecież Japonią), jako nacjonalistycznym
krajem, któremu udało się przezwyciężyć odwieczne trudności, osiągnąć
sukces i zdobyć status mocarstwa. Patrzyli na ten kraj z podziwem,
kibicując Włochom w różnych momentach lat 20-tych i 30-tych. Darzyli je
sympatią, która wygasła dopiero w momencie znalezienia się ich w sojuszu
z krajem, który zagroził naszej egzystencji. Wobec objawiającej się na
każdym niemal polu mizerii jaką widzimy w krajach dzisiejszej Europy nie
może dziwić szukanie wzorców u narodów dalszych, tym bardziej jeśli
paradoksalnie są one nam tak bliskie jak Iran.
Jakub Siemiątkowski
Za: http://narodowcy.net/
"Po co Pan Bóg stworzył żydów polskich, jak nie po to, abyśmy z nich mieli służbę szpiegowską?",,Bezmyślność charakteru polskiego pod względem dóbr doczesnych czyniła zawsze z Polski eldorado dla Żydów.” - Otto von Bismarck
Strony Filmy
- Strona główna
- Żydowscy kaci Polaków
- Niszcz Syjonizm - Archiwum
- Pogromy i masowe mordy Żydów na Polakach
- Film
- Książka
- Kontakt
- Sprawa śp. dra Dariusza Ratajczaka
- Żydzi na usługach ІІІ Rzeszy
- Na każdy temat
- Stanisław Tworkowski:Polska Bez Żydów
- Stefan Korboński:Polacy, Żydzi I Holocaust
- Roman Kafel:O żydowskich zbrodniarzach wojennych
- Roman Dmowski : Kwestia Żydowska
- Israel Shamir : Bankierzy i złodzieje!
- Ks. prof. Józef Kruszyński : Dlaczego występuję przeciwko Żydom
- Stanislaw Witkowski : Żydzi, przestańcie kłamać ! ! !
- J.Mazur : Jak Warszawa broniła się przed żydami
- "ŻYDZI IDĄ !"
- Strzeż się żydów i bolszewików!
Niezrozumiale trzymanie sie Izraela ? To jakies kuriozalne stwierdzenie autora ,niby popisuje sie erudycja,wiedza a tu takie walenie cepem po glowie !Rece opadaja ! Polska zelazna reka rzadza Zydzi calkowicie i totalnie i co maja popierac Iran ? Interes Polski sie dla nich kompletnie nie liczy !Ten kto tego nie rozumie prowokuje nazwanie go IDIOTA !
OdpowiedzUsuń