Za:http://7dni.wordpress.com/2008/01/23/majatek-zydow-grabiez-po-wojnie/ 
Losy własności pozostałej po ofiarach Holokaustu są w obecnej debacie zniekształcone, a nawet zafałszowane
Powołując się na oceny byłego dyrektora Żydowskiego Instytutu 
Historycznego w Warszawie prof. Feliksa Tycha, publicysta Janusz 
Majcherek stwierdził ostatnio, że około miliona polskich rodzin miało 
skorzystać z majątków Żydów pomordowanych podczas wojny w Polsce.
 Inny publicysta pisze natomiast: „W ciągu dwóch pierwszych powojennych 
lat pożydowskie domostwa zostały zasiedlone przez trzy miliony 
mieszkańców ściągniętych ze wsi” („Wprost”, 20.01.2008). Te twierdzenia 
sprawiają wrażenie, jakoby Polacy byli w masowej skali beneficjentami 
zbrodni na Żydach.
Jest to również jedna z głównych tez „Strachu” Jana Tomasza Grossa. 
Twierdzenia te szokują. Są jednak nieprawdziwe i całkowicie zmyślone. 
Również losy własności pozostałej po wymordowanych Żydach są w aktualnej
 debacie zniekształcone, a nawet zafałszowane. Spójrzmy zatem na fakty 
dotyczące dziejów żydowskiej i polskiej własności w okupowanej przez 
Niemców Polsce i wkrótce po wojnie.
Systematyczna grabież okupowanych terenów
Pierwsze tygodnie niemieckiej okupacji, zarówno na terenach później 
anektowanych, jak i na obszarze Generalnego Gubernatorstwa, 
charakteryzowały się m.in. grabieżami i konfiskatami. Niemcy 
organizowali masowe transporty do Rzeszy surowców, produktów 
przemysłowych, wyposażenia wojskowego i żywności. Demontowano i wywożono
 nowoczesne obiekty przemysłowe. Już w pierwszych tygodniach okupacji 
trafiło tam 25 tys. wagonów z różnorodnymi dobrami. Wartość łupów 
wojennych szła w miliardy marek. Nie inaczej zresztą zachowywali się 
okupanci sowieccy na Kresach Wschodnich.
Niemcy szybko utworzyli struktury administracyjne służące 
systematycznej eksploatacji wszystkich zasobów gospodarczych okupowanej 
Polski. 19 października 1939 r. Herman Göring powołał do życia 
Haupttreuhandstelle Ost (Główny Urząd Powierniczy Wschód – HTO) z 
siedzibą w Berlinie i oddziałami w Gdańsku, Poznaniu, Ciechanowie i 
Katowicach, a po ataku na Związek Sowiecki także w Białymstoku. Zadaniem
 HTO było konfiskowanie polskiego majątku państwowego oraz polskiego i 
żydowskiego majątku prywatnego na ziemiach wcielonych do Rzeszy, jak 
również zarządzanie tym majątkiem oraz jego eksploatowanie.
Ponadto Heinrichowi Himmlerowi jako komisarzowi Rzeszy do spraw 
umacniania niemieckości udało się uzyskać zgodę Hitlera na konfiskowanie
 i eksploatację własności rolnej i leśnej Polaków i Żydów na 
zaanektowanych terenach. Himmler powołał w tym celu 12 lutego 1940 r. 
Ostdeutsche Landbewirtschaftungsgesellschaft mbH. Ostland 
(Wschodnioniemiecka Spółka z o.o. ds. Gospodarki Wiejskiej, Ziemie 
Wschodnie).
Obie organizacje, HTO oraz Ostland Gesellschaft, przystąpiły do 
masowego wywłaszczania ludności polskiej i żydowskiej na terenach 
przyłączonych do Rzeszy. Niemieccy okupanci przejęli cały majątek 
państwa polskiego, samorządów, organizacji politycznych i społecznych 
oraz zdecydowaną większość własności gmin zarówno polskich, jak i 
żydowskich religijnych. Skonfiskowali wszystkie należące do Żydów i 
Polaków zakłady rolne i przemysłowe, a także przedsiębiorstwa kredytowe i
 transportowe. W ten sposób zarekwirowano ponad 90 proc. domów 
mieszkalnych, zakładów rzemieślniczych i handlowych, a także 500 tys. w 
pełni wyposażonych mieszkań. W tej części okupowanej Polski do końca 
wojny pozostały w rękach polskich jedynie nieliczne zakłady 
rzemieślnicze i usługowe. Zakłady żydowskie zostały przejęte w całości.
Beneficjentami tego zbiorowego wywłaszczenia były niemieckie władze 
cywilne, NSDAP, Wehrmacht, SS, rozmaite stowarzyszenia i organizacje 
niemieckie. Korzystali z niego również mieszkańcy Rzeszy, którzy 
ucierpieli w wyniku bombardowań. Tylko od 1 stycznia do 18 października 
1943 r. do Rzeszy wyjechało 1,6 tys. wagonów z meblami skonfiskowanymi 
na terenach zaanektowanych. Wywłaszczony majątek otrzymywały także 
niemieckie przedsiębiorstwa, niemieccy osadnicy z krajów bałtyckich lub 
Europy Wschodniej. Polacy na terenach zaanektowanych nie byli nigdy i w 
żadnych okolicznościach beneficjentami tej grabieży, lecz jej głównymi 
ofiarami, jeżeli za miarę przyjąć ogół zrabowanego majątku.
Rekwirowanie „bezpańskiego” majątku
W odróżnieniu od terenów wcielonych do Rzeszy w Generalnym 
Gubernatorstwie nie prowadzono polityki powszechnego wywłaszczenia. 
Skonfiskowany został i wywłaszczony cały majątek państwowy, ale nie 
prywatny. Wyjątek stanowiła własność Żydów oraz obywateli polskich, 
którzy uciekli za granicę. Niemieckie władze uznały cały majątek 
żydowski za bezpański, stopniowo go rekwirowały i przekazywały pod 
zarząd powierniczy. Ale także prywatna własność polska była nierzadko 
konfiskowana, na przykład w celu zwolnienia mieszkań i budynków dla 
niemieckich władz okupacyjnych i ich niemieckich pracowników, albo też w
 ramach represji za przynależność do ruchu oporu lub choćby, w przypadku
 chłopów, za niezrealizowanie dostaw obowiązkowych.
W Generalnym Gubernatorstwie niemieckie władze skonfiskowały całą 
własność państwa polskiego, organizacji politycznych i społecznych, 
jeśli były polskie lub żydowskie, oraz cały majątek ludności żydowskiej.
 Ogółem niemieccy okupanci przejęli mniej więcej jedną trzecią całego 
majątku znajdującego się na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Wpływy z
 tego tytułu, na przykład czynsze, zasilały kasy niemieckich starostów 
powiatowych i grodzkich.
Do zarządzania skonfiskowaną własnością w urzędzie generalnego 
gubernatora powstał wydział o nazwie Biuro Powiernicze z oddziałami w 
dystryktach oraz w starostwach powiatowych i grodzkich. Do 1941 r. Biuro
 Powiernicze nakazało konfiskatę ponad 40 tys. działek oraz większości 
ważniejszych zakładów. Nie licząc dystryktu galicyjskiego (obecnie 
zachodnia Ukraina), w październiku 1941 r. pod zarządem powierniczym 
znajdowało się łącznie 3865 zakładów, w tym 997 przemysłowych oraz 2630 
handlowych, rzemieślniczych i usługowych.
Stosunkowo niewielką liczbę skonfiskowanych przedsiębiorstw 
handlowych i zakładów rzemieślniczych da się wyjaśnić tym, że większość 
zakładów żydowskich została zlikwidowana, a tylko nieliczne zostały 
przejęte i były dalej prowadzone przez powierników. Łącznie w Generalnym
 Gubernatorstwie całkowicie zlikwidowano ponad 100 tys. żydowskich 
przedsiębiorstw handlowych. Podobnie było z zakładami rzemieślniczymi. W
 latach 1940 i 1941 w Generalnym Gubernatorstwie obroty rzemiosła spadły
 o 63 proc. w porównaniu z rokiem 1938. Liczba Polaków, którzy 
skorzystali na zamykaniu żydowskich firm handlowych i rzemieślniczych, 
była zatem niewielka, zwłaszcza że likwidacją objęto także firmy 
polskie. Najlepsze przedsiębiorstwa i tak przejmowali niemieccy 
poszukiwacze przygód (jak choćby Oskar Schindler) lub volksdeutsche. 
Zdarzało się, że mniej atrakcyjne zakłady przejmowali Polacy, z reguły 
wypędzeni z terenów przyłączonych do Rzeszy.
Do chwili rozpoczęcia masowego mordu na Żydach w 1942 roku cały 
majątek żydowski znajdujący się w Generalnym Gubernatorstwie – domy, 
mieszkania, zakłady, które nie zostały wcześniej zlikwidowane, konta 
bankowe – został skonfiskowany. Aby móc sprawnie zarządzać około 50 
tysiącami przejętych działek, latem 1942 roku administracja cywilna 
Generalnego Gubernatorstwa stworzyła specjalną spółkę.
Niemieccy urzędnicy rościli sobie również prawo do całego ruchomego 
majątku Żydów (meble, ubrania, przedmioty użytku domowego). Niemieccy 
starostowie powiatowi i grodzcy szantażem wyłudzali od gmin żydowskich –
 jeszcze przed deportacjami Żydów do komór gazowych – wysokie 
kontrybucje, między innymi aby „pokryć koszta przesiedlenia” lub „dla 
własnych potrzeb”. Niemieccy sprawcy postarali się także – jeszcze przed
 rozpoczęciem „ewakuacji” żydowskich dzielnic i gett – o zabezpieczenie 
ich przed plądrowaniem przez Polaków. Tylko bowiem niemieccy 
organizatorzy „wysiedlenia” mieli prawo do zdobyczy i łupu w świetle 
prawa niemieckiego. Starostowie ostrzegali więc ludność miejscową, że 
plądrowanie opuszczonych żydowskich mieszkań i domów będzie surowo 
karane. Jeden groził karą śmierci, drugi obozem karnym. Do plądrowań 
mimo to dochodziło. Niektórych grabieżców zastrzelono.
Po wymordowaniu Żydów w Generalnym Gubernatorstwie powstał spór 
między Hansem Frankiem i Heinrichem Himmlerem o ich własność. Obaj 
chcieli zużytkować pozostały po Żydach majątek do własnych celów: Frank 
dla Generalnego Gubernatorstwa, natomiast Himmler do sfinansowania 
osiedlenia się Niemców na Wschodzie. Dopiero w obliczu zbliżającego się 
frontu latem 1944 roku doszli do porozumienia. Postanowili przekazać 
zarządzanie żydowskim majątkiem niemieckiej cywilnej administracji 
Generalnego Gubernatorstwa. W praktyce jednak przejęła ona własność 
Żydów jeszcze przed ich wymordowaniem.
Do masowej sprzedaży żydowskich nieruchomości nie doszło w Generalnym
 Gubernatorstwie, ponieważ zostały one wprawdzie skonfiskowane, ale – w 
większości przypadków – formalnie nie zostały wywłaszczone. A tylko 
wywłaszczoną własność można było sprzedać. Kłótnia między Frankiem i 
Himmlerem zablokowała prawne rozwiązanie tego problemu. A zatem wbrew 
temu, co się twierdzi, Polacy nie tylko nie skorzystali na wymordowaniu 
Żydów, ale nie mogli z tego skorzystać, ponieważ byli wykluczeni z grona
 beneficjentów konfiskat i wywłaszczeń. Nie oznacza to, że nie istnieli 
polscy szmalcownicy, grabieżcy i bandyci, którzy wzbogacili się na 
majątku żydowskim metodami sobie właściwymi, a ich ofiarami padali także
 Polacy. Jednakże było to zjawisko raczej marginalne w stosunku do 
całości społeczeństwa polskiego, a nie fenomen masowy, jak niektórzy 
dziś twierdzą.
Upaństwowienie mienia w „wyzwolonej” Polsce
PKWN unieważnił w jednym ze swych pierwszych rozporządzeń niemieckie 
akty prawne dotyczące konfiskaty i wywłaszczenia polskiego i żydowskiego
 mienia. Dotyczyło to również nieruchomości, które zostały kupione od 
niemieckich okupantów. Na terenach wschodniej Polski, które zostały 
zaanektowane przez Związek Sowiecki, Sowieci dalej plądrowali i 
wywłaszczali. Najpierw polscy mieszkańcy miast musieli opuszczać swe 
mieszkania i domy, a potem chłopi swe gospodarstwa. Ci polscy chłopi, 
którzy tego nie zrobili, zostali później i tak przymusowo wywłaszczeni. 
Nie inaczej Sowieci traktowali nieruchomości należące do Żydów, także 
tych, którzy zostali wymordowani. Na wschodnich obszarach Polski przed 
wojną żyła prawie połowa z trzech milionów polskich Żydów. Już to jest 
dowodem na to, że twierdzenie, iż trzy miliony polskich chłopów po 1945 
roku wprowadziło się do domów i mieszkań zamordowanych Żydów, jest 
absurdalne.
Sytuacja Polaków w przesuniętej o 200 km na zachód Polsce także nie 
była diametralnie inna. Przemysł i handel zostały upaństwowione, bez 
względu na to, czy należały do Polaków czy Żydów. Zajmował się tym 
Hilary Minc, sowiecki komunista i patriota oraz członek PPR. Był bliskim
 przyjacielem Jakuba Bermana, odpowiedzialnego za kulturę (to znaczy za 
komunistyczną propagandę, w tym także za pamięć o Holokauście) oraz 
bezpieczeństwo (to znaczy komunistyczny aparat terroru). Mincowi i 
Bermanowi trudno jednakże zarzucić polski antysemityzm, ponieważ sami 
byli pochodzenia żydowskiego. Tymczasem – co jest zadziwiające – Hilary 
Minc w debacie o losie żydowskiego mienia po „wyzwoleniu” Polski w ogóle
 się nie pojawia, podobnie jak Berman w debacie o polskiej pamięci o 
Holokauście.Z żydowskiego mienia pozostały w końcu tylko te mieszkania, 
domy i grunty, które nie zostały upaństwowione. A w dużej części 
pozostały z nich tylko gruzy. Domy zostały zniszczone wskutek działań 
wojennych lub celowo wyburzone przez niemieckich okupantów, jak na 
przykład w Warszawie. Na ziemiach Polski centralnej około 147 tysięcy 
miejskich nieruchomości (w większości polskich) oraz około 343 tysięcy 
gospodarstw rolnych (prawie wyłącznie polskich) zostało zniszczonych lub
 ciężko uszkodzonych.
Znaczna część żydowskich nieruchomości miała więc tylko wartość 
gruntu. Żydowskich domów i mieszkań, które ocalały, Polacy nie mogli po 
prostu zająć i wprowadzić się, tak jak to sugeruje Jan T. Gross i inni. 
Jeżeli nie zgłaszali się spadkobiercy zamordowanych żydowskich 
właścicieli, nieruchomości przechodziły w ręce komunistycznego państwa. 
Administracja państwowa decydowała o tym, kto mógł się wprowadzić do 
tych mieszkań i domów, oraz ustalała wysokość czynszów. Dochody z nich 
wpływały do kas komunistycznego państwa, którego celem nie było przecież
 dobro polskiego narodu, lecz jego pacyfikacja. Jeżeli zgłaszali się 
jednak spadkobiercy ofiar Holokaustu, mogli dysponować gruntami. 
Najczęściej je sprzedawali i wyjeżdżali.
Nierzadko dochodziło do oszustw. Niektórzy ocalali z 
Holokaustu twierdzili, że są spadkobiercami działek lub domów, których 
właściciele zostali zamordowani wraz z całą rodziną, co oznaczało 
przecież, że nie było już żadnych prawowitych spadkobierców. Wyłudzali 
więc te nieruchomości i sprzedawali je szybko po korzystnych cenach, a 
potem znikali.
Najbardziej znanym przykładem jest Eliasz Grądowski z Jedwabnego, 
jeden z głównych świadków Jana Grossa w jego książce „Sąsiedzi”. 
Grądowski wyłudził wraz ze swymi wspólnikami (Żydami i Polakami) w ten 
sposób kilka domów i działek w Jedwabnem. Nie był to wcale odosobniony 
przypadek, ale dość rozpowszechniony fenomen. Wynika to ze sprawozdań 
starostów w wielu rejonach Polski.
W świetle powyższych faktów dziwią uogólnione zarzuty wobec Polaków, 
że masowo wzbogacili się na mieniu zamordowanych Żydów. Skąd biorą się 
te liczby – milion polskich rodzin lub trzy miliony polskich chłopów, 
którzy mieli wprowadzić się do żydowskich mieszkań – jest zupełną 
zagadką. Powstaje zatem pytanie, dlaczego te liczby zostały wymyślone, a
 historia dotycząca mienia po zamordowanych Żydach jest tak radykalnie 
fałszowana.
Tłum. Aleksandra Rybińska i Piotr Jendroszczyk
Bogdan Musiał jest pracownikiem IPN
Źródło : Rzeczpospolita: Kto się wzbogacił na majątku Żydów
Bogdan Musiał 19-01-2008,
"Po co Pan Bóg stworzył żydów polskich, jak nie po to, abyśmy z nich mieli służbę szpiegowską?",,Bezmyślność charakteru polskiego pod względem dóbr doczesnych czyniła zawsze z Polski eldorado dla Żydów.” - Otto von Bismarck
Strony Filmy
- Strona główna
 - Żydowscy kaci Polaków
 - Niszcz Syjonizm - Archiwum
 - Pogromy i masowe mordy Żydów na Polakach
 - Film
 - Książka
 - Kontakt
 - Sprawa śp. dra Dariusza Ratajczaka
 - Żydzi na usługach ІІІ Rzeszy
 - Na każdy temat
 - Stanisław Tworkowski:Polska Bez Żydów
 - Stefan Korboński:Polacy, Żydzi I Holocaust
 - Roman Kafel:O żydowskich zbrodniarzach wojennych
 - Roman Dmowski : Kwestia Żydowska
 - Israel Shamir : Bankierzy i złodzieje!
 - Ks. prof. Józef Kruszyński : Dlaczego występuję przeciwko Żydom
 - Stanislaw Witkowski : Żydzi, przestańcie kłamać ! ! !
 - J.Mazur : Jak Warszawa broniła się przed żydami
 - "ŻYDZI IDĄ !"
 - Strzeż się żydów i bolszewików!
 

Dla żydów fakty nie maja żadnego znaczenia.
OdpowiedzUsuńKrzysiek4
Szef MSZ Radosław Sikorski opublikował na stronie ministerstwa dokument z którego wynika, że Polska już raz wypłaciła Stanom Zjednoczonym gigantyczne odszkodowania dla ich obywateli żydowskiego pochodzenia.
OdpowiedzUsuńChodzi o umowę z 1960 roku, która dotyczyła zwrotu przez polskę mienia żydowskiego utraconego podczas II Wojny Światowej. Polska zapłaciła wtedy Stanom Zjednoczonym ponad 40 mln dolarów, czyli miliard dolarów - biorąc pod uwagę dzisiejsze realia. Według układu PRL z USA, Stany Zjednoczone zrzekły się prawa do reprezentowania swoich obywateli w sprawach powojennych odszkodowań. Wzięły na siebie także obowiązek dystrybucji pieniędzy z Polski wśród pokrzywdzonych mieszkańców.
Według eksperta ds. odszkodowań mecenasa Bartosza Grohmana dokument opublikowany przez MSZ jasno pokazuje, że dzisiejsze roszczenia amerykańskich Żydów są pozbawione podstaw prawnych i nie powinny być w ogóle rozptrywane: " Umowa to umowa. I jeśli żadne
nne porozumienie jej nie unieważnia, a tak jest w tym przypadku, obowiązuje cały czas".
Dlaczego dopiero dziś dokument ujrzał światło dzienne? - Szef MSZ trzymał to pismo w zanadrzu i czekał na bardziej odpowiedni moment - mówił "Super Expressowi" nieoficjalnie jeden z polityków PO. - W czwartek jednak, po ponagleniach, doradcy sekretarza stanu ds. Holocaustu, który krytykował Polskę za opieszałość w uchwaleniu ustawy reprywatyzacyjnej, po prostu nie wytrzymał... - Według mnie Radosław Sikorski wiedział o tym piśmie zagrzebanym gdzieś w archiwach dużo wcześniej - komentuje mec. Grohman. - A Amerykanie o nim... zapomnieli