czwartek, 17 maja 2012

Ulmo­wie - Są­sie­dzi, o któ­rych nie mó­wi Gross

Rodzina Ulmów
 Mar­ko­wa to wieś nie­da­le­ko Rze­szo­wa. Przed woj­ną na­le­ża­ła do naj­więk­szych w :Pol­sce, li­czy­ła 931 do­mów, w któ­rych za­miesz­ki­wa­ło 4442 miesz­kań­ców. Więk­szość z nich sta­no­wi­li ka­to­li­cy, ale miesz­ka­ło w niej tak­że oko­ło 30 ro­dzin ży­dow­skich. Wbrew za­rzu­tom o an­ty­se­mi­tyzm Po­la­cy ży­li w zgo­dzie z ży­dow­ski­mi są­sia­da­mi...
 Da­li te­go do­wód już wkrót­ce, kie­dy na kraj zwa­li­ła się hi­tle­row­ska na­wa­ła. Hi­sto­ryk Jan Ża­ryn wy­li­czył, że w cza­sie oku­pa­cji dla ura­to­wa­nia jed­ne­go Ży­da ży­cie ry­zy­ko­wa­ło 20 Po­la­ków. Ro­dzi­na Ulmów z Mar­ko­wej za po­moc udzie­lo­ną bliź­nim za­pła­ci­ła naj­wyż­szą ce­nę.

Za­czy­nał od ze­ra


Jó­zef Ulm uro­dził się w 1900 ro­ku. Ca­łe ży­cie spę­dził w Mar­ko­wej. Po­cho­dził z bied­nej ro­dzi­ny, po­sia­da­ją­cej tyl­ko 3-hek­ta­ro­we go­spo­dar­stwo. Jó­zef po­znał więc smak cięż­kiej pra­cy. Moż­na po­wie­dzieć, ze za­czy­nał od „ze­ra”. Ale był bar­dzo pra­co­wi­ty, po­my­sło­wy i rzut­ki. Ukoń­czył szko­łę po­wszech­ną a po­tem rol­ni­czą,
co po­zwo­li­ło mu na wpro­wa­dza­nie w go­spo­dar­stwie róż­nych in­no­wa­cji. Za­jął się szkół­kar­stwem, psz­cze­lar­stwem oraz ho­dow­lą je­dwab­ni­ków. Zbie­rał na­gro­dy na wy­sta­wach rol­ni­czych. Po­mi­mo na­wa­łu cięż­kiej pra­cy znaj­do­wał czas na dzia­łal­ność spo­łecz­ną i udział w mło­dzie­żo­wych or­ga­ni­za­cjach re­li­gij­nych. Każ­de­mu chęt­nie słu­żył po­mo­cą. Je­go pa­sją by­ła fo­to­gra­fia – apa­ra­tem wła­snej kon­struk­cji zro­bił naj­bliż­szym set­ki zdjęć. Ma­jąc 35 lat oże­nił się z młod­szą o 12 lat Wik­to­rią Niem­czak i stwo­rzył z nią ogrom­nie ko­cha­ją­cą się ro­dzi­nę. Na oca­la­łych z po­żo­gi woj­ny zdję­ciach wi­dać za­dba­ną i oto­czo­ną mi­ło­ścią szóst­kę ich dzie­ci – Sta­się, Ba­się, Wła­dzia, Fra­nu­sia, An­to­sia i Ma­ry­się. Jó­zef i je­go żo­na cięż­ko ale i efek­tyw­nie pra­co­wa­li, dzię­ki cze­mu stać ich by­ło na za­ku­pie­nie więk­sze­go, 5-hek­ta­or­we­go go­spo­dar­stwa. Pla­ny prze­pro­wadz­ki po­krzy­żo­wa­ła jed­nak woj­na. Zo­sta­li w Mar­ko­wej.

Śmierć za po­moc Ży­dom

Już 12 paź­dzier­ni­ka 1939 ro­ku gu­ber­na­tor Hans Frank wy­dał roz­po­rzą­dze­nie w myśl któ­re­go za po­moc udzie­lo­ną Ży­do­wi każ­dy Po­lak oraz ca­ła je­go ro­dzi­na mie­li zo­stać uka­ra­ni śmier­cią. Niem­cy bar­dzo skru­pu­lat­nie prze­strze­ga­li te­go prze­pi­su, przy czym na­le­ży od­no­to­wać, że tak su­ro­we pra­wo wpro­wa­dzi­li tyl­ko w oku­po­wa­nej Pol­sce. W żad­nym in­nym kra­ju Eu­ro­py za ukry­wa­nie Ży­dów nie ka­ra­no śmier­cią ca­łych ro­dzin. A po­mi­mo te­go to wła­śnie Po­la­cy ura­to­wa­li naj­więk­szą ich licz­bę. Nie­miec­ka oku­pa­cja w Mar­ko­wej nie róż­ni­ła się od oku­pa­cji w in­nych pol­skich wio­skach. Ozna­cza­ła obo­wiąz­ko­we, bar­dzo wy­gó­ro­wa­ne kon­tyn­gen­ty, cią­głe kon­tro­le oraz re­wi­zje go­spo­darstw, za­kaz han­dlu pro­duk­ta­mi rol­ny­mi, wy­wo­że­nie mło­dzie­ży na ro­bo­ty przy­mu­so­we do Nie­miec i sta­ły ter­ror. Kie­dy w mia­stach za­czę­ły po­wsta­wać get­ta, część Ży­dów ucie­ka­ła na wieś, spo­dzie­wa­jąc się, że tam ła­twiej bę­dzie się ukryć. Nie by­ło. Na wsi za­zwy­czaj wszy­scy wszyst­ko o so­bie wie­dzą, więc je­śli ukry­wa­ją­cy się prze­ży­wa­li, to dla­te­go, że chro­ni­ła ich ca­ła spo­łecz­ność. Wbrew za­rzu­tom Gros­sa, wiej­skie spo­łecz­no­ści bar­dzo po­ma­ga­ły Ży­dom.

Gość w dom…

Praw­do­po­dob­nie je­sie­nią 1942 ro­ku Umlo­wie przy­ję­li pod swój dach prze­śla­do­wa­nych Ży­dów: pię­ciu męż­czyzn z ro­dzi­ny Szal­lów i dwie ko­bie­ty oraz dziec­ko z ro­dzi­ny Gold­ma­nów. Ukry­li ich na stry­chu. Nie bra­li od nich żad­nych pie­nię­dzy ani kosz­tow­no­ści, cho­ciaż ze swo­je­go 3-hek­ta­ro­we­go go­spo­dar­stwa mu­sie­li wy­ży­wić 16 osób i każ­de wspar­cie fi­nan­so­we na pew­no by im się przy­da­ło. Ży­dzi sta­ra­li się po­móc swo­im do­bro­czyń­com, ale mo­gli wy­ko­ny­wać tyl­ko pra­ce, któ­re da­ło się zro­bić w ukry­ciu i po ci­chu. Po­ma­ga­li więc gar­bo­wać skó­ry, bo w ten spo­sób Jó­zef Ulm do­ra­biał do pra­cy na ro­li. Ulmo­wie nie by­li eg­zal­to­wa­ni, do­brze wie­dzie­li czym ry­zy­ku­ją, ale ja­ko ka­to­li­cy czu­li się zo­bo­wią­za­ni do udzie­la­nia wszel­kiej po­mo­cy bliź­nim. Wie­dzie­li też, że je­że­li od­mó­wią po­mo­cy, Ży­dzi, któ­rzy o nią pro­si­li, zgi­ną. Po­dej­mu­jąc de­cy­zję o po­mo­cy, Jó­zef Ulm li­czył na od­da­le­nie je­go do­mu od in­nych i na so­li­dar­ność są­sia­dów. Na są­sia­dach się nie za­wiódł.
Ale zna­lazł się czło­wiek, któ­ry wy­dał go Niem­com.

Ukra­iń­ski zdraj­ca
 
Ist­nie­ją prze­słan­ki, by są­dzić, że zdraj­cą mógł być Wło­dzi­mierz Leś, po­ste­run­ko­wy w Łań­cu­cie, z po­cho­dze­nia Ukra­iniec. Leś obie­cał schro­nie­nie swo­im są­sia­dom, wła­śnie Szal­lom. Praw­do­po­dob­nie po­cząt­ko­wo po­ma­gał im się ukry­wać, ale gdy sy­tu­acja się za­ogni­ła, mu­sie­li oni opu­ścić kry­jów­kę. Schro­nie­nie zna­leź­li u Ulmów. Na­cho­dzi­li jed­nak Le­sia, u któ­re­go praw­do­po­dob­nie po­zo­sta­wi­li część ma­jąt­ku w ce­lu je­go od­zy­ska­nia lub prze­ję­cia w za­mian in­nych je­go dóbr. Praw­do­po­dob­nie to wte­dy Leś po­sta­no­wił wy­dać ich żan­dar­mom.
Na po­ste­run­ku w Łań­cu­cie za­pa­dła de­cy­zja o „li­kwi­da­cji” ca­łej ro­dzi­ny. Ak­cją do­wo­dził Eilert Die­ken. To­wa­rzy­szy­li mu żan­dar­mi: Jo­sepf Ko­kott, Mi­cha­el Dzie­wul­ski, Erich Wil­de oraz czte­rech gra­na­to­wych po­li­cjan­tów, któ­rzy do Mar­ko­wej po­je­cha­li ja­ko „ob­sta­wa”.

Mę­czeń­stwo
 
Wy­ru­szy­li w no­cy z 23 na 24 mar­ca 1944 i jesz­cze przed świ­tem do­tar­li na miej­sce. Niem­cy naj­pierw za­bi­li trój­kę ukry­wa­ją­cych się Ży­dów. Po­tem, już na oczach pol­skich fur­ma­nów, zmu­szo­nych do przy­glą­da­nia się ak­cji, zgi­nę­ły sio­stry Gold­man, có­recz­ka jed­nej z nich i po­zo­sta­li Szal­lo­wie. Po nich wy­wle­czo­no przed do­mu Ulmów i za­strze­lo­no ich na oczach dzie­ci. Żan­dar­mi nie bar­dzo wie­dzie­li, co zro­bić z krzy­czą­cy­mi i pła­czą­cy­mi ma­lu­cha­mi. Po krót­kiej na­ra­dzie Die­ken za­de­cy­do­wał, że je tak­że trze­ba za­bić. Wszyst­kie po ko­lei zo­sta­ły więc za­mor­do­wa­ne. Trój­kę lub czwór­kę z nich za­bił Ko­kott. 

Krzy­czał przy tym: „pa­trz­cie, jak gi­ną pol­skie świ­nie, któ­re prze­cho­wu­ją Ży­dów”. Naj­star­sza z dzie­ci – Sta­sia mia­ła 8 lat, naj­młod­sza Ma­ry­sia – 1,5 ro­ku. Osta­nie dziec­ko nie zdą­ży­ło się uro­dzić – w chwi­li śmie­ci Wik­to­ria Ulm by­ła w ostat­nich dniach cią­ży. Po do­ko­na­niu mor­du na miej­sce zbrod­ni zo­stał we­zwa­ny soł­tys Mar­ko­wej Teo­fil Kie­lar. Za­py­tał Niem­ców, dla­cze­go za­bi­li tak­że dzie­ci i usły­szał cy­nicz­ną od­po­wiedź – „Aby gro­ma­da nie mia­ła z ni­mi kło­po­tu”. W cza­sie, gdy fur­ma­ni ko­pa­li gro­by dla ofiar mor­du, Niem­cy ra­bo­wa­li zwło­ki Ży­dów i za­bie­ra­li co się da­ło z do­mu. Na ko­niec urzą­dzi­li so­bie w nim pi­ja­ty­kę. 

Obec­nym na miej­scu Po­la­kom ka­za­li za­ko­pać zwło­ki. Są­sie­dzi nie mo­gli jed­nak zo­sta­wić Ulmów po­grze­ba­nych by­le jak pod pło­tem. Po 5 dniach, ry­zy­ku­jąc ży­ciem, od­ko­pa­li cia­ła i wło­ży­li je w trum­ny, po czym za­ko­pa­li w tym sa­mym miej­scu. Je­den z obec­nych przy po­chów­ku go­spo­da­rzy zło­żył wstrzą­sa­ją­ce ze­zna­nie: „Kła­dąc do trum­ny zwło­ki Wik­to­rii Ulmy stwier­dzi­łem, że by­ła ona w cią­ży. Twier­dze­nie to opie­ram na tym, że z jej na­rzą­dów rod­nych by­ło wi­dać głów­kę i pier­si dziec­ka”.

Nie da­li się za­stra­szyć
 
Mi­mo za­mor­do­wa­nia ro­dzi­ny Ulmów, in­ni miesz­kań­cy Mar­ko­wej nie da­li się za­stra­szyć i do koń­ca oku­pa­cji ukry­wa­li ży­dow­skich są­sia­dów – łącz­nie co naj­mniej sie­dem­na­ście osób. Jó­zef i Ju­lia Ba­ro­wie wraz z cór­ką Ja­ni­ną przez dwa la­ta prze­trzy­my­wa­li pię­cio­oso­bo­wą ro­dzi­nę Rie­sen­ba­chów. Ro­dzi­ce Ja­cob i Ita już zmar­li ale Jo­seph, Jen­ni i Ma­rion RE­ins­ba­cho­wie ży­ją do dzi­siaj w Ka­na­dzie wraz z dzieć­mi i wnu­ka­mi. Po­dob­nie by­ło u An­to­nie­go i Do­ro­ty Szy­la­rów i piąt­ki ich dzie­ci. W ich sto­do­le ukry­wa­ła się ro­dzi­na We­lt­zów. Po­cząt­ko­wo mie­li tam być tam tyl­ko kil­ka dni, ale kie­dy pro­si­li o moż­li­wość po­zo­sta­nia na dłu­żej, Szy­lam­ro­wie, zgo­dzi­li się. Woj­nę prze­ży­ło u nich sie­dem osób. U Mi­cha­ła Ba­ra prze­trwa­ła trzy­oso­bo­wa ro­dzi­na Lor­ben­fel­dów. U Ja­na i We­ro­ni­ki Przy­by­la­ków prze­żył Ja­kub Ein­horn. He­le­na i Jan Cwy­na­ro­wie ukry­wa­li ja­ko pa­stu­cha miesz­kań­ca Ra­dym­na – Abra­ha­ma Se­ga­la. Po woj­nie wy­je­chał Haj­fy. Ni­g­dy nie za­po­mniał do­bro­ci miesz­kań­ców Mar­ko­wej i za­wsze utrzy­my­wał z ni­mi kon­tak­ty in­te­re­su­jąc się spra­wa­mi wsi.

Pa­mięć i spra­wie­dli­wość
 
Pięć mie­się­cy po be­stial­skim mor­dzie żoł­nie­rze pod­zie­mia wy­ko­na­li wy­rok śmier­ci na Le­siu. Por. Die­kien ni­g­dy nie od­po­wie­dział za po­peł­nio­ną przez sie­bie zbrod­nię. Kie­dy w koń­cu na­tra­fio­no na je­go ślad w RFN, oka­za­ło się, ze już nie ży­je. Schwy­ta­ny i po­sta­wio­ny przed są­dem zo­stał na­to­miast po­cho­dzą­cy z Czech Jo­sepf Ko­kott. W 1957 ro­ku sąd w Rze­szo­wie uznał go win­nym i ska­zał na ka­rę śmier­ci, któ­rą Ra­da Pań­stwa za­mie­ni­ła na do­ży­wo­cie a po­tem na dwa­dzie­ścia pięć lat wię­zie­nia. 

Ko­kott zmarł w wię­zie­niu w 1980 ro­ku. Ni­g­dy nie uda­ło się usta­lić, co sta­ło się z po­zo­sta­ły­mi zbrod­nia­rza­mi. Do­pie­ro w 1995 ro­ku izra­el­ski in­sty­tut pa­mię­ci ofiar Ho­lo­cau­stu Yad Va­shem przy­znał po­śmiert­nie Jó­ze­fo­wi i Wik­to­rii Ulmom me­dal „Spra­wie­dli­wi wśród Na­ro­dów Świa­ta”, a w 2003 ro­ku roz­po­czął się pro­ces be­aty­fi­ka­cyj­ny ca­łej ro­dzi­ny. 

24 mar­ca 2004 ro­ku, w sześć­dzie­się­cio­le­cie ich śmier­ci, w Mar­ko­wej zo­stał od­sło­nię­ty po­mnik ku ich czci a 23 mar­ca 2006 ro­ku Szko­ła Pod­sta­wo­wa oraz Gim­na­zjum w Mar­ko­wej otrzy­ma­ły imię Sług Bo­żych.Ro­dzi­ny Ulmów. Do­brze się sta­ło, że w koń­cu po ty­lu la­tach świat od­dał im spra­wie­dli­wość,. Pa­mię­tać jed­nak na­le­ży, że wie­lu Po­la­ków za­mor­do­wa­nych za po­moc Ży­dom ni­g­dy nie do­cze­ka­ło się ani me­da­lu, ani drzew­ka od Yad Va­shem

Źró­dła:

M. Szpyt­ma: Ży­dzi i ofia­ra ro­dzi­ny Ulmów z Mar­ko­wej pod­czas oku­pa­cji nie­miec­kiej, w: W gmi­nie
Mar­ko­wa, t. 2, Mar­ko­wa 2004,
M.​Szpytma, J. Sza­rek: Spra­wie­dli­wi wśród na­ro­dów świa­ta, Kra­ków 2007,
M.​Szpytma: „Od­da­li ży­cie za bliź­nich.Bo­ha­ter­ska ro­dzi­na Ulmów zgi­nę­ła za ukry­wa­nie Ży­dów”, www.​ojcze.​pl www.​gimamrkowa.​pl
Ka­ta­rzy­na Woj­na­row­ska: „Kto ra­tu­je jed­no ży­cie…” w „Ty­go­dnik ka­to­lic­ki Nie­dzie­la” 20 stycz­nia 2011
   
czwar­tek, 24 mar­ca 2011 08:15


2 komentarze:

  1. Gross nie mowi ? Zadaniem tego degenerata,specjalisty od mokrej roboty wsrod pismakow,jest wylcznie w kryminalny sposob szklalowanie Polakow ! NIC WIECEJ ! Tu wcale nie chodzi o Grossa,ktory sam by nie zaistnial. Chodzi o srodowiska zydowskie w Polsce ktore w jawnie kryminalny sposob nim i tymi jego ochydztwami sie posluguja ! Ta dzialalnosc jest absolutnie bezkarna.bo trzymaja za twarz sady,wszelkich instancji ! Rodzina Ulmow im calkowicie do obrazu Polakow - mordercow i kanali nie pasuje ! A przeciez tylko taki obraz Polaka ma funkcjonowac w szerokiej opini w Polsce i na swiecie!

    OdpowiedzUsuń
  2. dramat, straszna degrengolada ludzka niemców , dziwie się ze mieli oni sumienie zabijać niewinne ofiary

    OdpowiedzUsuń