niedziela, 15 kwietnia 2012

Salomon Morel zbrodniarz nieosądzony.



Salomon Morel zwykł był osobiście "witać" młodych skazańców

Po obozie śmierci w Świętochłowicach pozostały już tylko słupy z czerwonej cegły. Reszta porosła chwastami zapomnienia. Ale to właśnie tu, zaledwie w ciągu 7 miesięcy 1945 roku zamordowano około 2500 dzieci, kobiet i mężczyzn. Większość ofiar pochodziła ze Śląska i została oskarżona o "narodowość niemiecką" lub o "niechęć do nowej władzy". Dziś też wiadomo, że z nieznanych przyczyn za drutami obozu znaleźli się także Holendrzy i Szwajcarzy. Do tej pory prokuratura w Katowicach udokumentowała śmierć 1538 więźniów. Za każdą z tych ofiar odpowiedzialny jest Salomon Morel - komendant obozu koncentracyjnego.
Salomon Morel, polski Żyd, urodził się w 1919 roku w miasteczku Grabowo. Tak więc w czasie wybuchu wojny miał 20 lat. Przez długi czas nie bardzo było wiadomo, jak przetrwał piekło Holokaustu choć sam zainteresowany zawsze utrzymywał, że był więźniem Oświęcimia i tylko "cudem" przeżył. Dziś wiadomo, że Salomon Morel kłamał bowiem nigdy nie znajdował się w czasie wojny w żadnym z niemieckich obozów koncentracyjnych.

 Kiedy Niemcy rozkazali Żydom przenieść się do getta, rodzina Morelów zaczęła się ukrywać. Pierwsze lata przetrwania zawdzięczali polskiej rodzinie Tkaczyków, na jednej z lubelskich wsi. Zresztą w 1983 roku Józef Tkaczyk, za uratowanie Morelów został odznaczony medalem "Sprawiedliwy wśród narodów świata". Ukrywanie się w podziemnym bunkrze nie odpowiadało jednak Salomonowi i jego bratu. Ponieważ czasy były burzliwe a i o broń stosunkowo łatwo, wkrótce zorganizowali bandę przestępczą, rabującą już nie tylko żywność ale także kosztowności przy okazji gwałcąc kobiety. Banda była na tyle brutalna i aktywna, że zwróciła na siebie uwagę polskiego podziemia. Skończyło się to rozbiciem gangu, zastrzeleniem brata choć sam Salomon zdołał umknąć. Po niedługim czasie wypłynął ponownie, tym razem jako "partyzant" komunistycznej grupy Armii Ludowej Grzegorza Korczyńskiego (Kilianowicza).
W 1943 roku Salomon Morel przedostał się do Związku Sowieckiego. Co tam robił, nie wiadomo. Jedno jest pewne, wrócił do Polski jako pracownik Urzędu Bezpieczeństwa i rozpoczął swą krwawa "karierę" jako funkcjonariusz więzienny na Zamku Lubelskim, gdzie przetrzymywano i mordowano żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, Wolności i Niepodległości itd. Musiał nieźle przysłużyć się sowieckim mocodawcom bowiem wkrótce został mianowany komendantem obozu koncentracyjnego w Świętochłowicach.
Sam obóz teoretycznie był przeznaczony dla volksdeutschów i "faszystów niemieckich" a w rzeczywistości znajdowali się tam głównie mieszkańcy Śląska i cywile niemieccy, jako że obowiązywała odpowiedzialność zbiorowa. Metody eksterminacji były typowe: potworny głód (125 g chleba - [dwie kromki] na cały dzień i chochla cienkiej zupy stanowiło całe pożywienie). Do reguły należało przetrzymywanie więźniów na placu apelowym -12 godzin stania na mrozie, deszczu lub upale. Wskutek świadomych działań nie zabezpieczono odpowiednich warunków sanitarnych, w związku z czym wkrótce w obozie wybuchła epidemia tyfusu i dyzenterii. Według zeznań świadków, dziennie umierało 20 - 30 osób. Sam Morel też był aktywny wbezpośrednim procesie mordowania. Jego ulubioną "zabawą" było masakrowanie głowy ofiary przy pomocy drewnianej pałki. Jak sam często mawiał, amunicja była zbyt kosztowna do pozbawiania życia. Nagie zwłoki ofiar posypywano wapnem i zakopywano w okolicznych cmentarzach w nie oznakowanych zbiorowych mogiłach. Potem mogiły równano z ziemią.
Nowa władza komunistyczna szybko zorientowała się w możliwościach Salomona Morela. Powierzono mu nowe zadanie, tym razem komendanturę obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Był to obóz pohitlerowski, gdzie po 1945 roku mordowano Niemców, Ślązaków, Ukraińców i Polaków. Tych ostatnich za najmniejsze uchybienia wobec reżymu komunistycznego - zwykle wystarczało zwykłe pomówienie. Nie chodziło przecież o znalezienie winnego - chodziło o rozprzestrzenianie terroru i w ten sposób zastraszenie całego społeczeństwa.
Pod koniec lat czterdziestych w Moskwie zapadła decyzja o skierowaniu do obozu koncentracyjnego w Jaworznie polskich dzieci. I tak, chyba po raz pierwszy w historii ludzkości powstał obóz koncentracyjny dla nieletnich.
Młodzieżowe organizacje antykomunistyczne powstawały zwykle w oparciu o, rozwiązane przez nową władzę, struktury przedwojennego harcerstwa. Należeli do nich mali patrioci ze szkół średnich choć nie brakowało także uczniów podstawówek. W ramach tzw. "Małej dywersji" były nawet zastępy dziewczęce, zwykle zajmujące się redakcją i kolportażem antykomunistycznych ulotek. Chłopcy zbierali broń, malowali na murach patriotyczne hasła a przede wszystkim organizowali się w grupy, które w niedalekiej przyszłości miały prowadzić zbrojną walkę z okupantem. Na skutek słabej znajomości zasad konspiracji oraz braku możliwości kontrwywiadu, organizacje młodzieżowe zwykle "wpadały" już po roku a najdalej dwóch latach działalności. Niemniej, jak stwierdza tajny dokument Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 1964 roku, w latach 1944 - 56 w Polsce istniało 475 nielegalnych organizacji młodzieżowych.
W tej sytuacji Urząd Bezpieczeństwa, wtedy jeszcze obsadzony sowieckimi oficerami, postanowił przeznaczyć obóz w Jaworznie dla małych, polskich patriotów. Zgodnie bowiem z nowym kodeksem karnym kara śmierci mogła być wykonana na dziecku, które skończyło 12 lat.
Zwykle, zaraz po zatrzymaniu, młodociani przeciwnicy sowietyzacji poddawani byli wielotygodniowym torturom. Miało to na celu wymuszenie zeznań ale także psychiczne załamanie. Do typowych metod należało bicie, kopanie buciorami po całym ciele, kneblowanie ust i wlewanie wody do nosa, wbijanie nogi od stołka w odbytnicę itd. Bodajże jednym znajbardziej powszechnych sposobów tortur było zamykanie więźniów w piwnicach, wypełnionych po pas wodą. Zostawiano ich tam na kilka dni. Zaśnięcie groziło utopieniem. Zachowały się relacje, opisujące ten sposób znęcania się nad, jakby nie było, małymi dziećmi. Po kilkutygodniowych badaniach zapadał wyrok - za namalowanie antybolszewickiego hasła można było dostać 10 lat, za ulotki 6 lat itd. Co charakterystyczne, młodocianych więźniów transportowano do obozu w Jaworznie w .....niemieckich mundurach. Obstawa wszem i wobec rozgłaszała, że oto konwojują niedobitki Hitlerjugend a samym więźniom, pod karą śmierci, zabraniano odzywać się w języku polskim.
Salomon Morel zwykł był osobiście "witać" młodych skazańców. Do repertuaru należało odmieniane na wszelkie możliwe sposoby słowo "bandyci", kazał też spoglądać w niebo, bo jak twierdził "czynią to ostatni raz, jako, że on, Salomon Morel osobiście dopilnuje, żebyście tu zdychali wolno na suchoty". Zapowiadał egzekucje za najdrobniejsze uchybienia wobec regulaminu obozowego a wszystko to gęsto było przetykane wulgarnościami rodem wprost z rynsztoka.
Jak wiemy dzisiaj, obóz miał spełniać dwa podstawowe zadania. Najbardziej upartych, a więc tych o niezachwianym patriotyzmie, trzeba było zlikwidować fizycznie zaś resztę złamać, wydrzeć duszę i wpoić zwierzęcy strach przed batem. Jak wyznał raz jeden z byłych oficerów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zaangażowany w pracę w Jaworznie:
"Mieli być naszymi poddanymi, donosicielami, gotowymi pod wpływem strachu sprzedawać najbliższych i przyjaciół. Po latach "ćwiczeń" w obozie, rozesłani do miast, mieli tworzyć legiony kapusiów, wzmacniając w ten sposób urzędy bezpieczeństwa." I to właśnie takie szatańskie zadanie wykonywał Salomon Morel. Często wzywał dzieci na przesłuchania i osobiście je bił kiedy na pytanie : kto ty jesteś? odpowiadały: więzień polityczny. Darł się przy tym, że polityczni więźniowie to byli przed wojną a tu, w Jaworznie, są tylko bandyci.
Dziś wiadomo, że przez obóz koncentracyjny w Jaworznie przeszło około 10 tysięcy polskich dzieci.
Sam Morel po około dwóch latach został odwołany ze stanowiska komendanta choć do roku 1956 nadzorował Ośrodki Pracy dla Więźniów.

Na początku lat 90-tych Główna Komisja Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu wszczęła śledztwo wobec niego. Zdążono go raz przesłuchać ale zanim postawiono konkretne zarzuty opuścił on Polskę. Widziano go w Szwecji gdzie starał się o azyl, przedstawiając się jako ofiara ......polskiego antysemityzmu. Azylu politycznego nie otrzymał, głównie dzięki zainteresowaniu jego osobą prasy niemieckiej, która chciała się dowiedzieć kilku szczegółów z jego pracy w obozie w Świętochłowicach. Zmuszony do kolejnej ucieczki zatrzymał się dopiero w Izraelu, gdzie zresztą mieszka do dziś.
Fakt, że Salomon Morel jest Żydem nic jeszcze nie znaczy. Każdy naród ma swoich zwyrodnialców i jak to zawsze mówiłem, wina może być tylko indywidualna. Nie mniej odmowa ekstradycji Morela z Izraela do Polski jest już inną sprawą. Co prawda, odmowa wydania zbrodniarza jest całkowi ie zgodna z konstytucją Izraela, która zabrania ekstradycji swoich obywateli. Po drugie, zgodnie z kodeksem karnym Izraela, za ludobójcę może być uznany tylko ten, który zabijał Żydów. Poza tym, prawnicy izraelscy powołują się na 20 letni okres, po którym następuje przedawnienie. Problem tylko w tym, że to właśnie światowe organizacje żydowskie nie dopuściły do przedawnienia, i słusznie, zbrodni hitlerowskich. Tak więc, jak sądzę, czas najwyższy na rewizję pewnych założeń prawnych, szczególnie teraz, w dobie szalejącej Politycznej Poprawności. Krzywda ludzka bowiem ma wymiar ponad narodowy czy rasowy. A zacząć by trzeba od zaocznego procesu karnego przeciwko zbrodniarzowi w Polsce i przynajmniej pozbawieniu go na razie wszystkich praw obywatelskich. Pozwoliło by to przynajmniej na odebranie Morelowi emerytury. Taka bowiem do dnia dzisiejszego, w wysokości 2,5 tysiąca złotych, jest mu wypłacana przez katowicki Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
Poza tym, Morel w Świętochłowicach i Jaworznie nie działał sam. Miał do dyspozycji spora grupę funkcjonariuszy MBP z czego część żyje do dziś i też pobiera wysokie emerytury. Jest coś odrażającego w tym, że wielu żołnierzy Armii Krajowej dziś ledwo wiąże koniec z końcem a ich prześladowcy żyją dostatnio. Kiedy w końcu Naj jśniejsza dźwignie się z kolan i uprzątnie polską ziemię ze śmieci?


 Źródło: http://oboz.w.of.pl/jaworzno2.html

2 komentarze:

  1. Nieosadzony? A kto to niby ma go osadzic ? Swoi -swojego? Przeciez widac golym okiem ze wymiar sprawiedliwosc trzymaja za twarz calkiem przyzwoicie. Nie gorzej chyba jak w latach piedziesiatych ! Nie jest rzecza przypadkowa ze tych postanowien,wyrokow jest tak duzo i tak kuriozalnych jak chocby prokurator stalnowski Kazimierz Graff. Emeruture odebrac ? Znowu nie przesadzajmy. swoi - swoim maja odbierac emertury ? Naiwnosc brak poczucia rzeczywistosci czy co ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak parchy dziękowały Polakom którzy narażali dla nich życie.

    OdpowiedzUsuń